Gwiazdor NBA kontra strzykawka
Kyrie Irving nie przyjął szczepionki przeciwko koronawirusowi, mimo że prosił go o to klub płacący mu rocznie ponad 30 mln dol. brutto. I nie może grać w rozpoczynającym się we wtorek sezonie NBA.
Podobno w rozmowie z załamanymi kolegami z drużyny podkreślił, że nie jest antyszczepionkowcem. Uważa się za człowieka walczącego o wolność, który chce zwrócić uwagę na dyskryminowanie niezaszczepionych osób w ich miejscach pracy. Chce dać głos tym, których głos jest słabo słyszalny.
Za słowami idą czyny i gotowość do poświęceń. I to nie byle jaka gotowość do nie byle jakich poświęceń. Znakomity rozgrywający Brooklyn Nets ma 29 lat, czyli jest w sile wieku. W drużynie ma obok siebie dwóch megagwiazdorów ligi, którzy w każdym meczu są teoretycznie w stanie rzucić razem 100 punktów – Kevina Duranta i Jamesa Hardena. Takie trio oczywiście zawsze wymieniane byłoby w wąskim gronie faworytów do wygrania NBA.
Władze klubu, liga, a także kibice boją się, że Irving zdania nie zmieni, nie podwinie rękawka koszulki, nie pozwoli wprowadzić strzykawką do swojego organizmu żadnego Pfizera czy AstraZeneki.
Kyrie Irving i jego hojne serce
Proszczepionkowa część Stanów Zjednoczonych robi duże oczy lub ma z koszykarza niezłe używanie. A Irving nie pierwszy raz ich bawi. Dzielił się już publicznie tym, że powątpiewa w kulistość – spłaszczoną – Ziemi i opowiadał o stronach internetowych, na których znalazł teorie skłaniające go do rozważenia hipotezy o innym kształcie planety niż ten, który pokazują na obrazkach podręczniki szkolne (później przeprosił, przyznał, że dał się uwieść płaskoziemcom).
Kupił dom córce czarnego George’a Floyda, który w 2020 r. został uduszony przez białego policjanta w Minneapolis. Koszykarz Brooklyn Nets sam o hojnym geście nie powiedział, wyjawił to były koszykarz NBA Stephen Jackson. Dla koszykarek WNBA, które odmówiły gry w ubiegłym roku, walcząc o równouprawnienie kobiet i poprawę sytuacji społecznej w USA albo obawiając się koronawirusa, Irving przeznaczył 1,5 mln dol.
Tłumaczył kolegom z drużyny, że walczy po prostu o wolność, ale też dziennikarze wychwycili, że na Instagramie Kyrie zaczął obserwować i „lajkować” profile, na których przeczytać można o mikroczipach, które za pomocą szczepionek mogą być wprowadzane do organizmów ludzkich, o „planie szatana”, który ma podłączyć czarnoskórych do wielkiego komputera, by w ten sposób kontrolować społeczność.
Nikt nie zabroni mi zabierać głosu
Po odmowie przyjęcia szczepionki przez Irvinga szefowie Brooklyn Nets opublikowali oświadczenie, pisząc m.in.: „Kyrie dokonał osobistego wyboru i miał do tego prawo. Przyjmujemy to do wiadomości, szanujemy indywidualne prawo wyboru. Ten wybór sprawił jednak, że nasz zawodnik nie może być pełnoprawnym członkiem drużyny”. Teoretycznie Irving mógłby grać w meczach wyjazdowych zespołu, tam, gdzie przepisy są mniej restrykcyjne. Ale szefowie zespołu postanowili nie dawać mu specjalnych praw – wyjaśnili, że stałoby to w sprzeczności z ich zasadami, zgodnie z którymi budują klub. Dlatego też – jeśli koszykarz się nie zaszczepi i pozostanie w Nets przez cały sezon – będą musieli zapłacić mu za mecze wyjazdowe. Czyli ok. 19 mln z prawie 35, bo taką pensję ma za obecny sezon wpisaną w kontrakt Irving.
On swoje oświadczenie wygłosił na Instagramie. „Nikt nie zabroni mi zabierać głosu w tych kwestiach. Nie odchodzę na sportową emeryturę. Nie zaszczepiłem się i chcę, by każdy uszanował moją decyzję” – powiedział w nieco patetycznym, mętnym filmiku i dodał, że szefowie Nets obiecywali mu wcześniej, że bez przyjęcia szczepionki będzie mógł grać.