Polski płot nikogo nie zatrzymuje
Nawet czterystu migrantów w ciągu jednego weekendu dociera z Białorusi przez Polskę do Niemiec. Po niemieckiej stronie problem jest tak poważny, że policjanci żądają przywrócenia kontroli na granicy
Gdy polskie wojsko rozpoczęło pod koniec sierpnia budowę płotu na granicy z Białorusią, rząd PiS zapewniał, że ogrodzenie będzie szczelne. Podwójne zasieki z drutu kolczastego miały powstrzymać migrantów przed próbą przedostania się do Polski.
Błyskawiczny wzrost zatrzymań
A jednak – jak wynika z informacji niemieckich służb – od tego czasu nasiliła się próba nielegalnego przekroczenia granicy przez migrantów próbujących z Białorusi przez Polskę dostać się do Niemiec. Od sierpnia policja naliczyła 4,9 tys. takich przypadków. Liczby lawinowo rosną w ostatnich tygodniach. W ubiegły weekend Niemcy ujęli w samej Brandenburgii 392 osoby, które nielegalnie przekroczyły granicę. W większości pochodziły z Iraku, Syrii, Iranu i Jemenu.
Również polskie służby odnotowały zwiększoną liczbę prób nielegalnych przekroczeń na granicy z Białorusią. Polska Straż Graniczna
poinformowała 18 października o 9,6 tys. udaremnionych próbach od początku miesiąca (łącznie od początku roku odnotowano takich przypadków 21 tys.). W minioną niedzielę granicę od strony Białorusi próbowały przekroczyć 542 osoby. Służby poinformowały, że za pomoc w tym zatrzymały dwóch obywateli Ukrainy, jednego Turka, Niemca, Irakijczyka i Libańczyka.
„Od wielu miesięcy zatrzymania na granicy [polsko-niemieckiej] rosną niemal w błyskawicznym tempie” – przyznał w liście Heiko Teggatz, szef policyjnych związkowców do ministra spraw wewnętrznych Horsta Seehofera.
Teggatz domaga się od władz federalnych przywrócenia „tymczasowych kontroli” na granicy polsko-niemieckiej. Ma to jego zdaniem zmniejszyć skalę napływu nielegalnych imigrantów. W liście ostrzega wręcz, że obecnie sytuacja na granicy z Polską „odpowiada tej z 2013 r. na granicy niemiecko-austriackiej”. Przypomina, że w 2015 r. liczba napływających była tak wielka, że władze w praktyce straciły kontrolę nad tym, kto wjeżdża do Niemiec. „Ta sytuacja nie może się powtórzyć” – ostrzega w liście.
W 2013 r. z powodu pogorszenia się sytuacji w Syrii na skutek wycofania się organizacji humanitarnych znacznie wzrosła liczba uchodźców. Do Niemiec przybywali najczęściej przez Bałkany i Austrię. W latach 2003-13 co roku Niemcy notowały ok. 34 tys. wniosków o azyl, w 2014 r. liczba ta przekroczyła 170 tys. Po 2015 r. ruszyła wielka fala uchodźców, w sumie w ciągu nieco ponad roku dotarło do kraju blisko 1 mln osób.
Tymczasowe noclegownie na granicy
Migranci, którzy wnioskują o azyl, trafiają w Niemczech do ośrodków przejściowych. W Eisenhüttenstadt pod granicą z Polską przygotowano dla nich ponad 4 tys. miejsc w ogrzewanych kontenerach. Miejsca szybko się zapełniają. Olaf Jansen, szef oddziału Centralnego Urzędu ds. Uchodźców w tym mieście, mówi w rozmowie z Radio Berlin-Brandenburg, że część osób jest przewożona do domów przygotowanych przez lokalne samorządy. Ośmiuset migrantów trafiło zaś do innych landów. Jansen przyznaje, że współpraca z lokalnymi politykami jest znacznie lepsza niż w 2015 r.
Na polskiej granicy z Białorusią, gdzie rząd wprowadził stan wyjątkowy, są zupełnie odmienne warunki. Organizacje humanitarne udokumentowały przypadki wypychania migrantów z terytorium kraju z powrotem na Białoruś.
Z powodu wyziębienia oraz chorób zmarło tam przynajmniej siedem osób. Ostatnią ofiarą był 24-letni obywatel Syrii. Co dokładnie dzieje się na polsko-białoruskiej granicy, nie wiadomo, gdyż nie są tam obecnie już dopuszczani dziennikarze ani organizacje humanitarne. Pomoc starają się zapewnić wolontariusze, którzy ryzykują aresztowanie.
Jak dotąd w Niemczech wnioski o azyl złożyło od początku roku 100 tys. osób.
+
•
Od wielu miesięcy zatrzymania na granicy [polsko-niemieckiej] rosną niemal w błyskawicznym tempie – przyznał Heiko Teggatz, szef policyjnych związkowców w liście do ministra spraw wewnętrznych Horsta Seehofera
Około trzystu osób rozebranych do naga i pomalowanych na biało stanęło na pustyni w okolicach Morza Martwego. To projekt amerykańskiego fotografa Spencera Tunicka – po raz kolejny chciał zwrócić uwagę na zagrożenia klimatyczne, które powodują, że Morze Martwe znika z powierzchni Ziemi