Kontra koronawirus
Drugi dzień z rzędu liczba nowych zakażeń przekroczyła próg 5,5 tys. Rząd nie reaguje, choć obostrzenia wprowadzają Czechy i Słowacja. Na Łotwie rozpoczął się miesięczny lockdown
Łotewski rząd wprowadził godzinę policyjną trwającą od godz. 20 do godz. 5 rano. Zamknięto szkoły, sklepy i restauracje. Cały kraj z wyjątkiem kluczowych sektorów ma przejść na pracę zdalną. To pierwszy kraj UE, który w obliczu czwartej fali koronawirusa zdecydował się na taki krok. Do obostrzeń muszą się stosować także osoby zaszczepione. – Przepraszam zaszczepionych obywateli, ale nasz system zdrowotny jest w niebezpieczeństwie – mówił premier Łotwy Arturs Krišjānis Kariņš. W szpitalach w Rydze łóżka z chorymi stoją na korytarzach, już tydzień temu wstrzymano wszystkie planowane operacje, w obliczu rozwoju epidemii władze szykują się do otwarcia tymczasowych lecznic.
Wirus u sąsiadów
Na Słowacji notuje się ponad 3 tys. zakażeń dziennie. Władze lockdown ogłosiły w najbardziej dotkniętych północnych powiatach kraju, tych sąsiadujących z Polską. Mieszkańców obowiązuje nakaz noszenia maseczek.
Rośnie krzywa zachorowań w Czechach, liczba nowych przypadków też przebiła próg 3 tys. Rząd wprowadził nakaz noszenia maseczek w pomieszczeniach i podczas imprez masowych. Zaostrzono też przepisy dotyczące restauracji. Przy stoikach będzie można obsługiwać gości dopiero po sprawdzeniu ich paszportu covidowego.
– Mamy do czynienia z eksplozją pandemii – przyznaje minister zdrowia Adam Niedzielski. W czwartek w Polsce zanotowano 5592 nowe przypadki zakażenia koronawirusem, w środę było ich 5559. Najwięcej przypadków jest w województwach lubelskim, mazowieckim i podlaskim. Rośnie liczba ofiar: wczoraj było 46, w środę 54. W prosektorium warszawskiego Szpitala Południowego zabrakło miejsc na zwłoki, przy szpitalnym budynku trzeba było ustawiać kontener.
Cmentarze pozostaną otwarte
Choć Niedzielski przyznaje, że rozwój epidemii koronawirusa w Polsce „jest zdecydowanie poza prognozą”, rząd PiS jak na razie nie wprowadza żadnych obostrzeń. Minister zdecydowanie odrzucił możliwość zamknięcia cmentarzy na Wszystkich Świętych. Rok temu w obliczu gwałtownego wzrostu liczby zakażeń rząd na to posunięcie zdecydował się tuż przed świętem. Zastępca Niedzielskiego Waldemar Kraska zapowiadał wczoraj z kolei wprowadzenie nowych wytycznych dotyczących obostrzeń regionalnych. Do zamknięcia tego wydania „Wyborczej” nie podjęto na razie żadnych decyzji.
Bierność rządu wobec pandemii i zatrzymania szczepień (tylko 52 proc. Polaków przyjęło dwie dawki szczepionki) wynika ze strachu władzy przed utratą poparcia. Tym bardziej że premier Mateusz Morawiecki już kilka razy odtrąbił zwycięstwo nad koronawirusem.
O wprowadzeniu obostrzeń nie chce słyszeć też premier Boris Johnson, mimo że dzienna liczba nowych przypadków w Wielkiej Brytanii dobija do 50 tys., a zdaniem ekspertów ten wskaźnik może się podwoić.
+
Minister Adam Niedzielski odrzucił możliwość zamknięcia cmentarzy na Wszystkich Świętych
We wtorek, w środę i czwartek liczba nowych zakażeń była prawie dwukrotnie wyższa niż w tych samych dniach w poprzednim tygodniu. Czwartek był też drugim z kolei dniem, w którym odnotowano ponad 5,5 tys. nowych przypadków. W woj. lubelskim codziennie trzeba tworzyć nowe łóżka covidowe. Jeszcze kilka dni temu było ich nieco ponad 800. Przedwczoraj już ponad 940, z czego 809 zajętych. W woj. podlaskim, drugim pod względem liczby nowych zakażeń w przeliczeniu na liczbę mieszkańców, z 786 łóżek zajętych jest 513. Rezerwa jest więc większa, ale to dlatego, że i tam tworzone są wciąż nowe miejsca. Uniwersytecki Szpital Kliniczny w Białymstoku tworzy w hali sportowej swój drugi szpital tymczasowy.
Fala na wschodzie
Wzrastająca fala zachorowań obserwowana jest też na wschodzie województwa mazowieckiego, zwłaszcza w Siedlcach oraz powiatach graniczących z Podlasiem i Lubelszczyzną.
Minister zdrowia Adam Niedzielski wydaje się zaskoczony. Przez wiele ostatnich tygodni powtarzał, że poziom 5 tys. zachorowań będzie dopiero na koniec października. W środę na konferencji prasowej w Legnicy miał mówić o planowanej przez rząd reformie szpitali, ale mówił tylko o „eksplozji” zakażeń. Zapowiedział, że policja będzie dawać mandaty za brak maseczek.
Zdaniem ekspertów to potrzebne, ale za mało radykalne środki. Rząd powinien wprowadzić ograniczenia dla osób niezaszczepionych na wzór francuski, a więc konieczność okazywania paszportu covidowego przy wejściu do samolotu, kina, na stadion czy do restauracji. Nie oznacza to wprost konieczności zaszczepienia się, ponieważ paszporty wydawane są także osobom, które przechorowały COVID-19 (ważne są wówczas pół roku), oraz osobom, które mają negatywny wynik testu (certyfikat ważny trzy dni).
– Od wakacji dyskutujemy na ten temat na forum rady medycznej. Myślę, że teraz większość z nas popiera paszporty. Podobnie jak wcześniej obowiązek szczepień dla personelu medycznego. Niestety, to przechodzi bez echa – mówi prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych oraz członek rady.
W środę rada zebrała się online po raz pierwszy od dwóch miesięcy. Ale zamiast dyskusji o tym, jakie ograniczenia wprowadzić dla niezaszczepionych, premier Mateusz Morawiecki mówił o tym, że w ogóle wprowadzić się ich nie da, bo do tego potrzebne byłyby zmiany ustawowe. Uczestnikom spotkania dano do zrozumienia, że nie ma politycznej woli.
Umocowanie w akcie prawnym
Ustawa o zwalczaniu chorób zakaźnych daje jednak możliwość wydawania w okresie epidemii rozporządzeń dotyczących „ograniczeń, obowiązków i nakazów”, by jej przeciwdziałać. Mówią o tym art. 46a i 46b ustawy. Można wprowadzić „czasowe ograniczenie korzystania z lokali lub terenów oraz obowiązek ich zabezpieczenia”, obowiązek stosowania określonych środków profilaktycznych i zabiegów czy „nakaz lub zakaz przebywania w określonych miejscach i obiektach oraz na określonych obszarach”.
Wiosną 2020 r. rząd wprowadził właśnie rozporządzeniami mnóstwo ograniczeń obywateli i dla przedsiębiorców. Potem sądy orzekały, że powinno to mieć oparcie w ustawie. Tak mogłoby być i teraz.
– Nawet słuszna profilaktyka powinna być właściwie umocowana w akcie prawnym. Obowiązek okazywania paszportu covidowego w miejscach, w których gromadzi się więcej osób, powinien być zapisany w ustawie, a nie wprowadzany drogą rozporządzenia – mówi prof. Mikołaj Małecki z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Nowelizacja ustawy o zwalczaniu chorób zakaźnych wprowadzająca obowiązek okazywania paszportów mogłaby zostać w Sejmie poparta przez opozycję. Ale PiS takiego poparcia dla swojej ustawy nie chce. – Oni się boją o swój elektorat. Jeśli wprowadzą obowiązek paszportów część może przejść do Konfederacji – mówi nam inny członek rady medycznej.
PiS boi się także opozycji we własnych szeregach, a konkretnie sześciu posłów należących do zespołu ds. sanitaryzmu. Deklarują, że nie są antyszczepionkowcami, tylko chcą przestrzegania praw i wolności zapisanych w konstytucji. Twierdzą, że wprowadzenie paszportów byłoby ich ograniczeniem.
W tym duchu wypowiada się także minister zdrowia. Tydzień temu w TVN 24 pytany o rozwiązania wzorowane na francuskich nie krył, że rząd nie chce się narażać osobom niechętnym szczepieniom, a tych najwięcej jest na wschodzie kraju, tam gdzie najwięcej wyborców ma PiS.
„Lockdownu na razie nie będzie”
– Można wprowadzać różne regulacje, ale te regulacje powinny trafiać na odpowiednio przeanalizowane preferencje społeczne. A jeżeli mamy sytuację, gdzie jest te 30 proc. niechętnych, no to nie chcemy stosować żadnych środków przymusu, bo szczepienia z założenia mają być dobrowolne – mówił Niedzielski.
– Przymusem będzie wprowadzenie lockdownu dla wszystkich, mimo iż osoby zaszczepione mogłyby korzystać w pełni z praw i wolności obywatelskich w przestrzeni publicznej – komentuje prof. Małecki.
– Ale lockdownu na razie nie będzie. Nie ma takiej potrzeby – uważa poseł Bolesław Piecha, wiceprzewodniczący sejmowej komisji zdrowia. Ale paszporty by wprowadził. – Kto się zaszczepił, nie stwarza zagrożenia, więc powinien mieć przywileje – podkreśla. l