Żyjemy w epoce plastikozoicznej
W najnowszym „Nature” naukowcy z Nowej Zelandii i Szwecji jako pierwsi szacują wpływ na klimat drobinek tworzyw sztucznych dryfujących w dolnej warstwie atmosfery.
Zanieczyszczenie środowiska naturalnego plastikiem to jeden ze znaczników antropocenu – epoki geologicznej człowieka, której wprowadzenie do oficjalnej tabeli stratygraficznej postuluje część naukowców, w tym geologów.
Kiedy przestaliśmy żyć w holocenie? Według uczonych pracujących w powołanej przez Międzynarodową Komisję Stratygrafii Grupie Roboczej ds. Antropocenu – w połowie XX w.
Cezurą nowej epoki mają być zanieczyszczenia zalegające w osadach geologicznych na całej Ziemi – przede wszystkim opad promieniotwórczy z pierwszych wybuchów atomowych, ale także plastikowe śmieci – już przekształcające się w skały.
Tworzywa sztuczne zaczęły się upowszechniać w latach 50. ub. wieku. Od tego czasu wyprodukowaliśmy ich tyle, że moglibyśmy zafoliować całą Ziemię.
Naukowcy szacują, że od początków antropocenu, który można by też nazwać epoką plastikozoiczną, na wysypiskach śmieci i w środowisku naturalnym zaległo w sumie blisko 5 mld ton plastiku.
Niestety, ropopochodne tworzywa sztuczne nie ulegają szybkiemu rozkładowi biologicznemu (to też ich zaleta, bo są dzięki temu bardzo trwałe). Pod wpływem słońca, wiatru i wody rozpadają się za to na ziarenka o średnicy liczonej w mili-, mikro-, a nawet nanometrach.
Dzięki badaniom z ostatniej dekady wiemy, że takie drobinki nie tylko osadzają się na lądach i dnie oceanu, ale także są zjadane przez zwierzęta, w tym ludzi, oraz dryfują w wodzie i powietrzu. Każdy z nas wdycha plastikowe włoski ulatujące z tkanin syntetycznych czy resztki opon i klocków hamulcowych, które ścierają się w ruchu drogowym. Ich wpływ na zdrowie w zasadzie nie został jeszcze zbadany.
Autorzy publikacji w najnowszym wydaniu „Nature” potraktowali unoszące się w powietrzu plastikowe drobinki jak zwykłe zanieczyszczenia albo naturalne aerozole – sadzę, tlenki siarki czy sól morską.
Wszystkie mają wpływ na klimat naszej planety. Niektóre, jak sadza, go podgrzewają, a inne chłodzą, bo odcinają powierzchnię Ziemi od części promieniowania słonecznego.
Jak wpływają na klimat drobinki tworzyw sztucznych?
Jak piszą naukowcy, ich stężenie w dolnej warstwie atmosfery jest co najmniej milion razy mniejsze niż aerozoli (naturalnych i pochodzących z działalności człowieka). Są rejony świata – jak zachodnia część Oceanu Spokojnego – gdzie jest ich w powietrzu bardzo mało, średnio ledwie 0,01 drobinki na metr sześc. powietrza. Są też takie miejsca, jak Pekin czy Londyn, w których koncentracja plastiku w powietrzu przekracza pięć cząstek na metr sześc.
Razem mają one jednak niewielki wpływ na nasz klimat – niezauważalnie go chłodząc.
Oczywiście ich wpływ będzie rósł razem z rosnącą produkcją tworzyw sztucznych i dalszym zanieczyszczeniem środowiska naturalnego.
Według szacunków sprzed lat do połowy XXI w. wyprodukujemy tyle plastiku, że będziemy mogli owinąć Ziemię folią trzykrotnie.
Jednak ewentualny chłodzący wpływ unoszących się w atmosferze drobin tworzyw sztucznych nie będzie w stanie nadążyć za globalnym ociepleniem wywołanym przez spalanie węgla, ropy i gazu. A nawet gdyby był w stanie, to byłaby to ucieczka z deszczu pod rynnę.
lDo połowy XXI w. wyprodukujemy tyle plastiku, że będziemy mogli owinąć Ziemię folią trzykrotnie