Majstrowanie przy ordynacji
– Wierzę, że już w 2027 r., a więc po kolejnej kadencji parlamentu, posłowie i senatorowie będą wybierani według nowych zasad – zapowiada poseł Jarosław Sachajko z Kukiz’15 – Demokracja Bezpośrednia.
Powstanie zespołu ds. zmiany ordynacji wyborczej na ordynację mieszaną to efekt rozmów kukizowców z PiS oraz podpisanego na przełomie maja i czerwca porozumienia programowego. Paweł Kukiz nakłania Jarosława Kaczyńskiego do zmiany naszej ordynacji na model mieszany, niemiecki.
Kaczyński „może kombinować”
Według regulaminu prac zespołu jego celem jest „wypracowanie zmian w ordynacji wyborczej oraz przepisów zapewniających każdemu Polakowi nadanie indywidualnego, biernego prawa wyborczego”. W pracach zespołu nie wezmą udziału jedynie posłowie Koalicji Obywatelskiej.
Szefem prezydium został Jarosław Sachajko (K’15) wraz z wiceprzewodniczącymi: Krystianem Kamińskim z Konfederacji, Krzysztofem Paszykiem z PSL oraz Kazimierzem Smolińskim z PiS.
– Dyskutowaliśmy na temat zmiany ordynacji ponad pół godziny, poza Lewicą i Polską 2050 wszystkie koła i kluby zabrały głos. Przykre, że Koalicja Obywatelska nie chce uczestniczyć w pracach zespołu. Do prac zespołu zapisało się bardzo wielu młodych posłów, którzy czują tę problematykę i którym szczególnie nie podoba się aktualna ordynacja – wyjaśnia poseł K’15.
– Nie wiem, co Jarosław Kaczyński ma w głowie, ale nie spodziewam się dobrych zmian dla polskiej demokracji w momencie, kiedy będzie je robił prezes PiS w obliczu zagrożenia wcześniejszymi wyborami – tłumaczy wiceszef klubu KO Robert Kropiwnicki powody, dla których Platforma w zespole Sachajki pracować nie zamierza.
Kropiwnicki ocenia, że ponieważ Kaczyńskiemu rozsypała się parlamentarna większość, „może kombinować”, by przygotować zmiany w ordynacji korzystne dla jego partii.
Jak wyglądałyby zmiany?
W Polsce obowiązuje ordynacja proporcjonalna z zastosowaniem wielomandatowych okręgów wyborczych. Głosy przelicza się metodą D’Hondta, która sprzyja większym ugrupowaniom. Sachajko mówi o ordynacji mieszanej w modelu niemieckim. Co to znaczy?
Prof. Jarosław Flis i Bartłomiej Michalak w analizie mieszanych systemów wyborczych tak opisują model niemiecki: „Zastosowanie systemu na wzór ordynacji niemieckiej wymaga, aby 460 mandatów było dzielone proporcjonalnie na podstawie głosu partyjnego w poszczególnych województwach. Zwycięzca w każdym z jednomandatowych okręgów otrzymuje mandat. Mandaty zdobywane przez poszczególne partie bezpośrednio w okręgach jednomandatowych byłyby z kolei wliczane do puli mandatów należnych poszczególnym ugrupowaniom. Oczekiwana maksymalna proporcjonalność wyborów w tym systemie została podkreślona wyborem województwa jako jednostki, w której następuje rozliczenie mandatów”.
Jak to by mogło zmienić wyniki wyborów? Prof. Flis i Michalak szacują, że dałoby to wyniki bardziej proporcjonalne niż w obecnej ordynacji. Czyli zwycięska partia traci parę mandatów, mniejsze zyskują.
Zobaczmy, jak to wygląda w praktyce. W wyborach parlamentarnych w 2015 r. PiS dostał 37,58 proc. głosów, co dało mu 235 mandatów (51,09 proc. mandatów). PO 24,09 proc. głosów, co przełożyło się na 30 proc. mandatów. Kukiz’15 – 8,81 proc. głosów i 9,13 proc. mandatów. Pozostałe partie traciły: Nowoczesna – 7,6 proc. głosów i 6,09 proc. mandatów. PSL – odpowiednio: 5,13 proc. i 3,48 proc.
I tak np. przeliczenie wyników z 2015 r. w systemie niemieckim odbiera samodzielną większość Prawu i Sprawiedliwości, które otrzymuje o 22 mandaty mniej. – Zyski w mandatach są udziałem przede wszystkim mniejszych ugrupowań. Platforma Obywatelska, druga co do wielkości partia, otrzymuje tylko jeden mandat więcej. Natomiast wyraźne zyski odnotowują Nowoczesna i PSL, a nieco mniejsze – ruch Kukiz’15 – obliczyli naukowcy.
W 2019 r. PiS wygrał z wynikiem 43,59 proc., co dało mu 51,09 proc. mandatów. Koalicja Obywatelska miała poparcie 27,4 proc. i dostała 29,13 proc. mandatów. SLD z wynikiem 12,56 proc. – 10,65 proc. mandatów, a PSL za 8,55 proc. głosów w wyborach dostał 6,52 proc. mandatów. Konfederacja – odpowiednio – 6,81 proc. i 2,39 proc.
Podstawy do manipulacji
Flis i Michalak szacują, że większe ugrupowania tracą mandaty, a zyskują je mniejsze partie, w tym takie jak np. Kukiz’15.
Efekt? „Model niemiecki sprzyjałby efektywnie ponadtrzypartyjnej rywalizacji w bardzo proporcjonalnych warunkach” – piszą socjologowie.
Opozycja obawia się, że zespół Sachajki może przygotować podstawy do manipulacji wynikami wyborów, i to nie kolejnych, ale tych najbliższych.
Jest kilka znanych sposobów, jak wpływać na wyniki przyszłych wyborów, np. manipulacja wielkością okręgów wyborczych. „Czy można przed głosowaniem wpływać na wyniki przyszłych wyborów? Jest to możliwe, jeśli dobrze znamy preferencje wyborcze głosujących i mamy wpływ na kształtowanie okręgów wyborczych. Takie działania nie są prawnie zakazane, choć wydają się nam etycznie wątpliwe. Jednakże uważamy, że należy wiedzieć, iż takie praktyki mogą mieć miejsce oraz znać okoliczności im sprzyjające” – piszą w artykule „Manipulacje przedwyborcze” Stanisław Szufa, Dariusz Stolicki, Jarosław Flis i Karol Życzkowski z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Gerrymandering to jeden z klasycznych rodzajów manipulacji przedwyborczych, polega na wyznaczaniu granic okręgów tak, aby faworyzowana przez nas partia zdobyła jak najwięcej mandatów.
Nazwa pochodzi od nazwiska gubernatora stanu Massachusetts Elbridge’a Gerry’ego, który w roku 1812 zatwierdził podział swego stanu na okręgi wyborcze korzystny dla jego partii.
Jak wpływać na wyniki wyborów? „Podstawowa strategia gerrymanderingu przy wyborach w okręgach jednomandatowych opiera się na tworzeniu dwóch rodzajów okręgów – piszą naukowcy. – W okręgach wygrywających, które powinny być jak najmniejsze, poparcie dla naszej partii powinno nieznacznie przekraczać poparcie dla największego konkurenta. Możliwie duże okręgi stracone powinny zawierać możliwie mało naszych wyborców. Innymi słowy, okręgi wygrywające to małe okręgi, w których nieznacznie wygrywamy, a okręgi stracone to duże okręgi, w których przegrywamy z kretesem”.
Jak walczyć z gerrymanderingiem?
„Odpowiedzią jest przeciwdziałanie manipulacjom na etapie wytyczania okręgów wyborczych, które nie powinno być dokonywane przez polityków bezpośrednio zainteresowanych wynikiem wyborów. Rozwiązaniem może być powierzenie tej funkcji organom politycznie neutralnym, np. niepartyjnym komisjom, jak to ma miejsce w Wielkiej Brytanii, Kanadzie i Australii. Można też ograniczać dopuszczalne odchylenia wielkości okręgu od średniej, co istotnie utrudnia manipulacje, lub całkowicie wyeliminować” – czytamy w analizie.
Naukowcy ostrzegają na koniec: „Wyniki wyborów w sposób decydujący zależą od stosowanego systemu wyborczego, ale także od pozornie mniej ważnych szczegółów technicznych obejmujących liczbę, wielkość i kształt okręgów wyborczych. Dysponując możliwością swobodnego ich kształtowania oraz znając dobrze przestrzenny rozkład elektoratu, można istotnie wypaczyć wyniki wyborów. Dla czytelników brzydzących się manipulacjami wszelakiego rodzaju mamy też lepszą wiadomość: gerrymandering, czyli wyrafinowana konstrukcja okręgów wyborczych mająca zapewnić zysk dla jednej z partii, może okazać się bronią obosieczną. Jeśli wyborcy nie zagłosują zgodnie z oczekiwaniami sterującego kształtem okręgów, to liczba mandatów dla faworyzowanej partii zamiast wzrosnąć, może się zmniejszyć”.
+
Celem jest „wypracowanie zmian w ordynacji wyborczej oraz przepisów zapewniających każdemu Polakowi nadanie indywidualnego, biernego prawa wyborczego”