Nowy symbol drożyzny – pierś z kurczaka
Ptasia grypa, drogie zboża, drogie pasze, droga energia – to wszystko sprawia, że wzrosty cen drobiu są teraz wyższe niż jakakolwiek inna żywność.
We wrześniu inflacja była najwyższa od czerwca 2001 roku – ceny wzrosły aż o 5,9 proc. Najszybciej drożały paliwa, utrzymanie mieszkania, ceny w restauracjach i hotelach.
A żywność? Płacimy za nią aż o 4,4 proc. więcej niż przed rokiem. Ale niektóre produkty drożały dużo szybciej, w tym jedne z najbardziej lubianych i najczęściej kupowanych przez Polki i Polaków.
Od kilku miesięcy wybijają się zwłaszcza wzrosty cen drobiu. A to mięso, którego popularność niezmiennie nie spada. I to na przekór trendom wskazującym, że ogólnie rzadziej sięgamy po wędliny czy kotlety.
Ci, którzy zostają przy drobiu, nie ucieszą się, że właśnie to mięso drożeje najszybciej – we wrześniu wzrost rok do roku wyniósł 17,5 proc. To dużo, choć tempo spowalnia – jeszcze niedawno jego ceny były wyższe o 20 proc. r/r.
Jakub Olipra, ekonomista banku Credit Agricole, mówi, że jest to spowodowane stratami, jakie w kraju wyrządziła ptasia grypa w pierwszej połowie tego roku. Ogniska choroby wystąpiły w kluczowych regionach z punktu widzenia produkcji drobiu, powodując m.in. straty w stadach reprodukcyjnych. – Przez to obecnie produkcja drobiu jest niższa, a w konsekwencji jego cena wyższa. Niemniej sytuacja już zaczęła się stabilizować – tłumaczy Olipra.
Jacek Urbaniak z firmy IKO Kompania Drobiarska dodaje, że biorąc pod uwagę koszty produkcji, mięso drobiowe i tak jest jeszcze tanie. Głównym źródłem wzrostu są według niego ceny pasz (bo wzrosły ceny zbóż), które stanowią w hodowli około 70 proc. kosztów.
– Ceny kukurydzy, pszenicy i soi rosną w tak dynamicznym tempie, że nie da się tego uwzględnić w cenach rynkowych mięsa. Podwyżki wchodzą w życie z opóźnieniem i nie odwzorowują kosztów – mówi Urbaniak.
Do tego rosną ceny energii i mediów (15 proc. kosztów w przypadku ferm) potrzebnych do zasilania systemów wentylacyjnych i ogrzewania. Wzrosły też ceny transportu i zatrudnienia, a o pracowników jest trudniej. – Właściwie nie ma kosztu, który by nie wzrósł – podkreśla Urbaniak.
Jego zdaniem w ciągu pół roku ceny drobiu będą wyższe o około 10 proc., choć gdyby miały uwzględnić koszty, to powinny wzrosnąć o 30 proc. Te będą łagodniejsze, bo produkcja wróciła już do poziomu sprzed ptasiej grypy i cen nie będzie windować niska podaż.
Nie tylko drób drożał, ale też tłuszcze roślinne. Przyczyniła się do tego susza w Kanadzie, która jest największym światowym eksporterem rzepaku. W efekcie drożeje margaryna i olej rzepakowy – we wrześniu wzrost cen w tej kategorii wyniósł 11 proc. rok do roku i było to mocno odczuwalne dla naszych portfeli. W połowie września w jednej z sieci supermarketów Olej Kujawski kosztował aż 9,99 zł.
Do tego w tempie 10,2 proc. rosły we wrześniu ceny warzyw. Chodzi przede wszystkim o ziemniaki, droższe we wrześniu o 23,5 proc., pomidory (wzrost o 23 proc.), buraki (18 proc.) i sałatę (16 proc.).
W tym roku po prostu nie było dla nich dobrej pogody: najpierw wiosna była chłodna, potem było sucho. W efekcie zbiory warzyw były w tym roku niższe w porównaniu z zeszłym.
Szybko rosną też ceny pieczywa – we wrześniu było droższe o 7,2 proc. niż w tym samym miesiącu rok wcześniej. To trend światowy – obniżyły się bowiem zapasy zbóż, które utrzymują się obecnie na niskim na tle historycznym poziomie.
– Ze względu na niesprzyjające warunki pogodowe słabsze zbiory odnotowano m.in. w Kanadzie oraz w Rosji – mówi Olipra.
Inaczej pogoda wpłynęła na owoce – ich było w tym roku więcej, choć rolnicy narzekają na gorszą jakość. We wrześniu ceny owoców były niższe o 2,8 proc. w ujęciu rocznym, choć oczywiście nie wszystkie. Dynamikę cen w całej kategorii w dół ciągnęły przede wszystkim jabłka, tańsze aż o 33 proc., których mamy jeszcze spore zapasy z zeszłego roku.
Inflacja jest jeszcze jednym powodem, żeby pić kranówkę. W czołówce wzrostów cen jest też bowiem… woda mineralna i źródlana. We wrześniu płaciliśmy za nią 8,2 proc. więcej. Dlaczego? Jakub Olipra tłumaczy, że to częściowo przez podatek cukrowy. Bo producenci wody sprzedają nie tylko ją – w portfolio często mają także słodkie napoje. I gdy rząd wprowadził podatek cukrowy, część producentów skompensowała sobie niższe marże na napojach słodzonych, podnosząc ceny produkowanych przez siebie napojów niesłodzonych.
– Niemniej należy pamiętać, że wzrost cen zarówno w tej, jak i wielu innych kategoriach żywnościowych wynika również z rosnących kosztów pracy, opakowań, energii oraz transportu – tłumaczy ekspert.
+