Alpejki zaczynają sezon
Rusza alpejski Puchar Świata. Z kibicami wokół stoków, z przebudowanym kalendarzem i z Polką – Maryną Gąsienicą Daniel – która w sezonie olimpijskim może powalczyć o miejsca w czołówce
Skoro na stadiony i do hal wróciły przedpandemiczne zwyczaje i zawody mogą oglądać kibice, normalność wraca też na stoki narciarskie. Jeżeli koronawirus nie pokrzyżuje planów FIS, zawody alpejskiego Pucharu Świata odbędą się z fanami narciarstwa – zaszczepionymi lub legitymującymi się negatywnym wynikiem testu – zgromadzonymi wokół tras zjazdowych. W Sölden w Austrii, gdzie w ten weekend rozegrane zostaną pierwsze zawody sezonu, organizatorzy spodziewają się 16 tys. widzów.
Ten alpejski kurort do czwartku funkcjonował w trybie przedsezonowym, ale już w piątek zaczął przypominać Zakopane w czasie pucharowych zawodów w skokach narciarskich. Znakiem nowych czasów są covidowe opaski, bez których w ten weekend nikt nie wjedzie na lodowiec.
Dwie Polki na starcie
Po raz pierwszy od 2010 r. na starcie w Sölden zobaczymy dwie Polki: Marynę Gąsienicę Daniel i Magdalenę Łuczak.
Gąsienica Daniel zakończyła ubiegły rok jako czternasta gigancistka Pucharu Świata. Dwa razy była w pierwszej dziesiątce zawodów PŚ, dała nadzieję na pucharowe podium: podczas zawodów w Jasnej po pierwszym przejeździe była trzecia, w drugim zaliczyła groźny upadek. Pokazała klasę na mistrzostwach świata i sprawiła, że kibice czekają na więcej.
W Sölden w żadnym z siedmiu dotychczasowych startów Polce nie udało się awansować do drugiego przejazdu. Ale też nigdy dotąd nie startowała tam z numerem w pierwszej trzydziestce, co oznacza, że rywalizowała często na trasie mocno wyeksploatowanej przez inne narciarki. W sobotę ma zagwarantowane miejsce wśród pierwszych piętnastu startujących zawodniczek.
– Cały okres przygotowawczy pracowaliśmy zgodnie z planem i dopiero na finiszu mieliśmy drobne kłopoty, bo Marynę dopadło przeziębienie – relacjonuje trener alpejki Marcin Orłowski. – Wznowiliśmy treningi dopiero w niedzielę, ostatnie dni spędziliśmy w Val Senales. Maryna już jest zdrowa, ale chorobę trzeba jednak odrobić. Zobaczymy, czy już się to udało – dodaje.
– W poprzednim sezonie w Pucharze Świata Maryna nie pokazała jeszcze wszystkiego, co potrafi. Ale to będzie jej sezon. Jestem o tym przekonany – prognozuje Marcin Blauth, wiceprezes PZN.
Druga z polskich alpejek, 19-letnia Magdalena Łuczak, w Sölden wystartuje po raz pierwszy. Jej debiutem w PŚ był slalom i gigant w 2019 w Szpindlerowym Młynie, gdzie nie awansowała do drugiego przejazdu. Od tego czasu trudno nie zauważyć postępu: trzy lata temu Łuczak była w gigantowym rankingu FIS pod koniec trzeciej setki, dziś jest 64. W poprzednim sezonie pokazała się w Pucharze Europy, gdzie kilka razy była w pierwszej dziesiątce, raz stanęła na podium. Na Mistrzostwach Świata w Cortina d’Ampezzo zajęła 19. miejsce w gigancie.
W tym sezonie jej celem są starty w PE, ale niewykluczone, że kilka razy zobaczymy ją w PŚ w gigancie lub slalomie. Marcin Blauth: – Moim zdaniem w Sölden będziemy mieć nie jedną, ale dwie narciarki w pierwszej trzydziestce zawodów.
W niedzielnych zawodach mężczyzn nie wystartuje żaden Polak. Nie mamy w tej chwili gigancisty uprawnionego do startu.
Nowy sezon, nowe zasady
Zmianą, którą chwalą zawodnicy, trenerzy i kibice, jest „sprawiedliwy” kalendarz pucharowy. W tym sezonie zaplanowanych jest po tyle samo startów dla specjalistów od konkurencji technicznych (slalom i gigant) i szybkich (supergigant i zjazd). Do zeszłego sezonu kalendarz dawał fory tym pierwszym.
Druga ważna zmiana wywołuje kontrowersje. W sezonie nie zaplanowano ani jednej kombinacji (supergigant lub zjazd plus slalom), a to konkurencja klasyczna. Markus Waldner, dyrektor męskiej części PŚ, mówi wprost: – Czasy się zmieniły. Dziś alpejczyków, którzy potrafią pojechać dobrze i slalom, i zjazd, jest garstka. Reszta się po prostu męczy. A czy ktoś chce oglądać męczarnie sportowców?
Zawiedzeni są kibice, ale chyba jednak tylko ci najwierniejsi – podczas lutowych mistrzostw świata w Cortinie transmisji z kombinacji nie oglądał prawie nikt. Wszystko wskazuje na to, że na igrzyskach w Pekinie ta konkurencja zostanie rozegrana po raz ostatni.
Na następcę kombinacji FIS wykreował slalom równoległy. Ma być łatwiejszy do zrozumienia dla przypadkowego widza, bardziej medialny. Tyle że w kalendarzu znowu są tylko jedne indywidualne zawody w tej konkurencji – w Lech/Zürs. Konkurencji nie szanują sami zawodnicy. Nie przyznają się do tego wprost, ale co roku ci najlepsi albo się ze startu wycofują pod byle pozorem, albo szybko odpadają.
Próba sił
Gigant w Sölden, po którym w kalendarzu jest spora dziura, pozwala jednak prognozować układ sił na nadchodzący sezon, przynajmniej w gigancie. Rok temu wygrała tu Włoszka Marta Bassino, która sezon zakończyła z Kryształową Kulą za tę konkurencję. Start w Sölden zapowiada cała pierwsza dziesiątka gigancistek ubiegłego sezonu, w tym Mikaela Shiffrin, największa gwiazda kobiecego narciarstwa ostatnich lat, która po dwóch gorszych sezonach chce wrócić na szczyt. Będzie też oczywiście jej wielka rywalka, Słowaczka Petra Vlhová, która wywalczyła w zeszłym sezonie wielką Kryształową Kulę.
Wśród panów dość niespodziewanie rok temu najlepszy okazał się młody Norweg Lucas Braathen. Drugi raz do dziesiątki udało mu się wejść dopiero pod koniec stycznia, ale siódme miejsce w Adelboden okupił kontuzją kończącą sezon. Teraz jest już gotowy i zapowiada, że spróbuje powtórzyć sukces. Na pewno ciągle groźny może być Alexis Pinturault, doświadczony Francuz, który zakończył sezon z upragnioną pierwszą Wielką Kulą i Małą Kulą za gigant. I Marco Odermatt, młody Szwajcar, którego szansy pokonania Francuza pozbawiło odwołanie finałowych zawodów w zjeździe i supergigancie.
Pierwsze takie igrzyska?
Obie nasze najlepsze alpejki pojadą na lutowe igrzyska olimpijskie w Pekinie. Ale już dziś wiadomo, że oprócz nich możemy posłać do Chin jeszcze dwie narciarki. – O te dwa miejsca powalczą młode alpejki. To dla nich wspaniała szansa jechać na taką imprezę u progu kariery. Rywalizacja jest otwarta, czas na zdobycie kwalifikacji jest do 16 stycznia – podkreśla wiceprezes Blauth i obiecuje, że wszystkie miejsca, które dostanie Polska na igrzyskach, zostaną wykorzystane. – Jest też szansa, że będziemy mogli wystawić ekipę w rywalizacji drużynowej, musimy tylko awansować w rankingu Pucharu Narodów o dwa miejsca. Wierzę, że dzięki dobrym startom Maryny to się uda. Wtedy na igrzyska pojedzie także nie jeden, ale dwóch alpejczyków – mówi wiceprezes PZN. Jeśli te prognozy się sprawdzą, Polska pośle do Pekinu największą alpejską reprezentację w historii.
– Maryna przygotowuje się na igrzyska na pewno na gigant i supergigant. Czy wystartuje w kombinacji, trudno powiedzieć – mówi trener Orłowski. – Na igrzyskach ta konkurencja jest rozgrywana w wersji ze zjazdem, a Maryna nie ma w nim punktów. Zastanowimy się, czy warto o nie powalczyć, czy odpuszczamy.
W Sölden, gdzie w ten weekend rozegrane zostaną pierwsze zawody sezonu, organizatorzy spodziewają się 16 tys. widzów