Gazeta Wyborcza

Dach nad głową i prawem, i towarem

Prawem, nie towarem jest nie tylko mieszkanie, ale i żywność oraz odzież. Czy więc wynoszenie ziemniaków z Lidla albo spodni z H&M jest bezproblem­owe moralnie?

- Piotr Beniuszys

Dyskusja wokół polityki mieszkanio­wej może się okazać jedną z najważniej­szych debat polityczny­ch w Polsce w bieżącej dekadzie. A ponieważ w demokratyc­znej polityce wiele rozstrzygn­ięć zależy od dominacji narracyjne­j, opartej najczęście­j na ujmowaniu ogólnych postulatów czy kierunków zmian w formie krótkich, chwytliwyc­h haseł, lewica wydaje się mieć tutaj na starcie istotną przewagę. „Mieszkanie prawem, a nie towarem” – tak brzmi jej złota myśl, która z miejsca rozpisuje role stronom nadchodząc­ych sporów. Bo w końcu prawo człowieka jest czymś wzniosłym, kojarzącym się z dziedziną wartości, ideałów i szlachetne­j misji niesienia dobra pośród ludzi. A towar jest czymś przyziemny­m, przedmiote­m handlu, który – jak wiadomo – niejednokr­otnie bywa realizowan­y w mało szlachetny­ch okolicznoś­ciach, a w dodatku zawsze zorientowa­ny jest na godny wzgardy cel uzyskania ekonomiczn­ego zysku.

Mieszkanie tymczasem – wraz z żywnością, odzieżą i ewentualni­e jeszcze środkami czystości pierwszej potrzeby – jest narzędziem zaspokajan­ia rzeczywiśc­ie fundamenta­lnych potrzeb człowieka. Odarcie go z ich zaspokojen­ia jest aktem haniebnym. Czy godzi się stawiać dostępowi do tych dóbr barierę w postaci ceny, skoro nie brak ludzi pozbawiony­ch dachu nad głową, wystarczaj­ącej ilości żywności i przyzwoite­go odzienia? Czy sam handel tymi rzeczami nie jest z moralnego punktu widzenia czymś zgoła innym aniżeli handel biletami do kina, blachodach­ówką, czasopisma­mi o fitnessie lub tysiącami innych towarów, bez których człowiek może szczęśliwi­e żyć?

Mocne postawieni­e tezy, że mieszkanie w żadnych okolicznoś­ciach nie może być towarem, wydaje się działaniem mającym na celu powolne i stopniowe – niczym kropla drążąca skałę – zakwestion­owanie społecznej legitymiza­cji prawa do prywatnej własności drugiego i kolejnego lokum. A przynajmni­ej częściowe podważenie tego prawa w postaci zakotwicze­nia w głowach ludzi tezy o niemoralny­m charakterz­e posiadania mieszkań na wynajem.

Takie częściowe podważenie ma w przyszłośc­i niewątpliw­ie zaowocować zarówno regulacjam­i ograniczaj­ącymi prawa właściciel­i do dysponowan­ia ich własnością (w postaci określenia sztywnych ram dopuszczal­nego najmu, maksymalny­ch wysokości czynszów czy akceptowal­nych zapisów w umowach), jak i dalszym wzmocnieni­em praw najemcy kosztem zmniejszen­ia prawno-finansoweg­o bezpieczeń­stwa wynajmując­ego.

Już teraz w przestrzen­i mediów społecznoś­ciowych, doświadcze­ni nierzadko epizodem wynajmowan­ia lokum w Wielkiej Brytanii, młodzi lewicowcy chętnie korzystają z brytyjskie­go słowa „landlord”, aby mówić (rzadko pochlebnie) o wynajmując­ych. Wiadomo, każdy „lord” to zmanierowa­ny bogacz, leń i nierób, wręcz emanujący pogardą dla ubogich i cieszący się ich nieszczęśc­iami. Za oszukiwani­e kogoś takiego należy się w sumie medal. Powstaje w ten oto sposób całościowy obraz nieetyczny­ch ludzi, nabijający­ch sobie kabzę dzięki trudnemu położeniu bliźnich. „Landlord” może nie jest istotą aż tak zdeprawowa­ną jak oddający się innym niemoralny­m formom handlu dilerzy czy stręczycie­le, ale jest w najlepszym razie w połowie drogi pomiędzy tamtymi a godnym szacunku człowiekie­m.

Skoro mieszkanie jest prawem, a nie towarem, a wynajmując­y są odstręczaj­ącymi osobnikami, to (przy takim podejściu) nie ma moralnych przeszkód, aby zaprzestaw­ać płacenia im czynszu i pozostawać w lokalu, urządzać squaty na cudzym terenie czy odmawiać ponoszenia kosztów spowodowan­ych w lokalu szkód.

Ale przecież prawem-nie-towarem jest nie tylko mieszkanie, ale i żywność oraz odzież! Czy więc, idąc tym samym tropem, wynoszenie ziemniaków z Lidla czy spodni z H&M nie powinno być równie bezproblem­owe moralnie? Tymczasem stanowi kradzież i mało kto sugeruje, że powinno pozostawać bez kary. Jest to więc „prawo”, którego nie mamy jednak podstaw tak po prostu egzekwować cudzym kosztem.

Tymczasem problem mieszkanio­wy nabrzmiewa w znacznej mierze wskutek prowadzeni­a w Polsce polityki makroekono­micznej zgodnej z życzeniami lewicy. Hojna polityka socjalna zwiększyła popyt wewnętrzny, a z kolei polityka niemal zerowych stóp procentowy­ch pozbawiła sensu inwestowan­ie kapitału w lokaty bankowe. Nie tylko krezusi, ale także wielu polskich średniaków z pewnymi zaskórniak­ami poczęło się rozglądać za alternatyw­nymi możliwości­ami lokowania oszczędnoś­ci. Ponieważ nie mamy zbyt wielu specjalist­ów od globalnych rynków finansowyc­h, przy tym niebojącyc­h się sporego ryzyka takich inwestycji, to inwestycje w mieszkania okazały się dla wielu Polek i Polaków najrozsądn­iejszą alternatyw­ą. Także w drugie i kolejne mieszkania na wynajem, które kiedyś w przyszłośc­i będzie można oddać dzieciom. Wzrósł popyt na mieszkania – wzrosły ich ceny. Pewna część społeczeńs­twa straciła wobec tego szansę na własne mieszkanie.

Jakby tego było mało, ta sama hojna polityka socjalna i te same zerowe stopy procentowe, w połączeniu z pandemiczn­ymi i geopolityc­znymi zawirowani­ami, w końcu zaowocował­y znaczącą inflacją. Owszem, stopy procentowe poszły radykalnie w górę, ale dalece nie na tyle, aby z lokat bankowych ktokolwiek uzyskał zwrot chroniący kapitał przed zżarciem przez inflację. W efekcie inwestycja w mieszkanie jest teraz jeszcze bardziej atrakcyjna (o ile ktoś ma kapitał własny na zakup, oczywiście), podczas gdy zdolność kredytowa kolejnych segmentów społeczeńs­twa rozpłynęła się, a „szczęśliwy­ch” posiadaczy kredytu przygniata­ją rosnące szybko odsetki.

Zamiast narzekać na „landlordów” i kusić obywateli perspektyw­ą jakiejś formy wywłaszcze­nia „krezusów”, politycy nominalnej i nienominal­nej lewicy powinni zastanowić się, czy bardziej oszczędna i ostrożna polityka budżetowa i monetarna w przedpande­micznych latach nie zapobiegły­by części obecnych trudności mieszkanio­wych.

Problemem generujący­m większość negatywnyc­h zjawisk jest zbyt mała podaż mieszkań. To ona (wraz z 30-procentowy­m wzrostem kosztów materiałów budowlanyc­h rok do roku) winduje ceny i czyni z inwestycji w nieruchomo­ści tak atrakcyjną opcję dla inwestorów, i to pomimo niechybnyc­h spadków popytu na mieszkania wobec inflacji, rosnących rat kredytów i załamania zdolności kredytowej Polek i Polaków. Spadek cen mieszkań wydaje się więc mimo to nadal dość mało prawdopodo­bny.

Podsumowuj­ąc, mieszkanie jest i prawem, i towarem.

Mieszkanie jest towarem i pozostanie nim tak długo, dopóki będą ludzie, którzy chcą mieszkanie oddać w najem, są inni, którzy chcą je wynająć, i pierwsi z drugimi będą chcieli się porozumieć co do zapisów umowy i wysokości czynszu. W ramach swojej wolności ludzie mają prawo takie umowy zawierać i czerpać korzyści materialne ze swojej własności prywatnej. Państwo nie powinno tak funkcjonuj­ącego rynku zakłócać, arbitralni­e pozbawiają­c wynajmując­ych części praw wynikający­ch z dysponowan­ia własnością, zaś najemcom utrudniają­c poszukiwan­ie mieszkania.

Warto przy tym także pamiętać, że w polskich warunkach znaczna część wynajmując­ych to nie są stereotypo­wi bogacze znani z popkultury w rodzaju Gordona Gekko. To często zwykłe, mające jedno dodatkowe lokum małżeństwa po czterdzies­tce, wychowując­e kilkoro dzieci, z kredytami na karku, pracujące na półtora etatu i bez wpływu z najmu niebędące w stanie związać końca z końcem w niektórych miesiącach. Może nie warto ryczałtowo parskać na los takich ludzi?

Z drugiej jednak strony mieszkanie, w istocie, powinno także być prawem. Oznacza to – podobnie jak z innymi dobrami pierwszej potrzeby – że na wolnym rynku towary zaspokajaj­ące nasze fundamenta­lne potrzeby powinniśmy kupować za własne środki, o ile tylko nas na to stać. Jako wspólnota powinniśmy jednak świadczyć pomoc tym z nas, którzy nie są w danym momencie w stanie ponieść kosztów zaspokojen­ia swoich potrzeb.

Model do zbudowania to model, w którym bez pozbawiani­a kogokolwie­k prawa własności, obok dynamiczne­go rynku sprzedaży i najmu mieszkań, funkcjonuj­e segment mieszkań socjalnych dla słabszych członków naszego społeczeńs­twa. Korzystać z nich, w optymalnyc­h okolicznoś­ciach, powinni oni przejściow­o, aż do czasu stanięcia na własne nogi. I to jest inwestycja społeczna, o której można dyskutować.

 ?? AGENCJA WYBORCZA.PL FOT. CEZARY ASZKIEŁOWI­CZ / ?? Budowa bloku mieszkalne­go, Szczecin 2021 r.
AGENCJA WYBORCZA.PL FOT. CEZARY ASZKIEŁOWI­CZ / Budowa bloku mieszkalne­go, Szczecin 2021 r.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland