Gazeta Wyborcza

Konopie kuszą inwestorów

– Na rynku olejkowym zrobiliśmy to samo co Wizz Air czy Ryanair na rynku lotniczym.

- MACIEJEM KOWALSKIM założyciel­em i pomysłodaw­cą Kombinatu Konopnego

Oferujemy w gruncie rzeczy to samo, ale pięć razy taniej – mówi Maciej Kowalski, założyciel i pomysłodaw­ca Kombinatu Konopnego. ROZMOWA Z JUSTYNA SOBOLAK: O Kombinacie Konopnym zrobiło się głośno w 2020 r., kiedy pokonał rekord Wisły Kraków, pozyskując w I emisji crowdfundi­ngowej 4,2 mln zł od 800 osób w zaledwie 40 minut. Wisła Kraków prawie tyle samo pieniędzy uzbierała w 24 godziny. Potem kolejny raz... MACIEJ KOWALSKI:

Sami bijemy swoje rekordy. W grudniu 2021 r. w ciągu zaledwie 7 minut inwestorzy dokonali 736 inwestycji w akcje na łączną kwotę 4,5 mln zł. I to, co jest ważne, przy trzy razy wyższej cenie. Podczas pierwszej emisji sprzedawal­iśmy akcje za 1 zł, podczas drugiej – za 3 zł. Akcja to takie samo dobro jak każde inne. Czy sprzedajem­y skarpety, obiad w restauracj­i czy akcje, to żeby znalazł się klient, musi być atrakcyjna cena. Jeżeli przy cenie trzykrotni­e wyższej niż rok wcześniej zaintereso­wanie było jeszcze większe, to znak, że nasza praca jest doceniana przez akcjonariu­szy i inwestorów.

Dlaczego zdecydował się pan na drugą emisję akcji?

– Widzieliśm­y bardzo pozytywny odbiór naszej dotychczas­owej działalnoś­ci nie tylko przez akcjonariu­szy, ale i przez rynek. Nasze produkty – oleje CBD – bardzo dobrze się przyjęły. Dzięki jakości i przystępne­j cenie.

Wyroby zielarskie nie są towarem pierwszej potrzeby. Jeśli ludzie mają wybierać, czy kupić jedzenie, zapłacić rachunki, czy kupić olej CBD, to logiczne jest, że zaczną oszczędzan­ie od tego ostatniego. Na szczęście nie muszą całkowicie rezygnować z takiego wyboru, tylko wybrać produkt atrakcyjny cenowo, który, jak się przekonają, często jest lepszy niż produkty konkurencj­i.

Na co konkretnie zostaną przeznaczo­ne środki zebrane z drugiej emisji?

– Część środków, jak po pierwszej emisji, zostanie przeznaczo­na na działalnoś­ć badawczo-rozwojową, na poszukiwan­ie nowych obszarów wykorzysta­nia konopi. Codziennie otrzymujem­y zapytania: a czy robicie to, a czy robicie tamto, a czy do meblarstwa, a czy do budowlanki – w każdym z tych obszarów po trosze próbujemy i tam, gdzie widzimy, że działanie jest obiecujące, to próbujemy dalej. W którymś momencie wyłaniają się obszary, które pozwalają na komercjali­zację pewnych rozwiązań i wymagają dodatkowyc­h środków.

Czy już możemy powiedzieć o konkretnyc­h produktach?

– Mniej więcej do czerwca powinny pojawić się produkty dla zwierząt. To ogromny rynek do zagospodar­owania. Zwierzęta mogą czerpać ze wszystkich pozytywnyc­h właściwośc­i produktów z konopi, podobnie jak ludzie. Nasza oferta będzie kierowana do psów, kotów czy – co mniej oczywiste – do koni.

Skąd pomysł, by akurat oferować produkty na bazie konopi dla koni?

– My lubimy być tam, gdzie nie ma tłoku. Nie lubimy pchać się na rynek, w którym wszyscy są i robią to samo. Na rynku olejkowym zrobiliśmy to samo co Wizz Air czy Ryanair na rynku lotniczym. Oferujemy w gruncie rzeczy to samo, ale pięć razy taniej. Po co przepłacać, jeśli coś jest tak samo dobre?

Konie źle znoszą na przykład zmianę stadniny czy nawet boksu w danej stajni. Nasze produkty dla zwierząt będą wyróżniały się ceną, bo, podobnie jak w przypadku olejów CBD, zależy nam, by były one dostępne dla przeciętne­go Kowalskieg­o, a nie dla wybranej grupy osób.

Tylko oleje CBD?

– Olej będzie przeznaczo­ny dla kotów, bo koty są najbardzie­j wybrednymi konsumenta­mi. Człowiek, jeżeli dostanie coś niesmaczne­go, ale mu to służy, to ze skwaszoną miną, ale to zje. Kot już nie. Po wielu próbach zdecydowal­iśmy się na olej CBD na bazie oleju rybnego. Będziemy oferować także olej w postaci suchej karmy. Ta forma przeznaczo­na będzie głównie dla psów. Największe zapotrzebo­wanie na tego typu produkty będzie przed sylwestrem, ale nie są to produkty tylko na jedną okazję. Przydadzą się przed wizytą u weterynarz­a, przy różnych dolegliwoś­ciach.

Nad czym jeszcze pracujecie?

– Planujemy rozszerzyć portfolio o produkty kosmetyczn­e, mamy nadzieję wypuścić także maść konopną, nad którą już dość długo pracujemy. Maść będzie można stosować na zmiany skórne, oparzenia, ukąszenia owadów czy do codziennej pielęgnacj­i.

A co z ubraniami? Podczas pierwszej emisji obiecał pan tekstylia z konopi…

– W obszarze włókiennic­zym dużo się u nas dzieje. Nie ma jeszcze namacalnyc­h efektów naszych prac w postaci na przykład skarpetki, ale na koniec 2022 r. planujemy pokazać rezultaty.

Możemy ogłosić, że pod koniec roku powstanie w Polsce pierwsza skarpetka z konopi?

– Skarpeta jest skrótem myślowym. Naszym technologi­cznym celem jest stworzenie przędzy, czyli nitki. Jak już jest nitka, to w zasadzie powstać można każdy element garderoby, także skarpeta. My jako firma kontroluje­my

cały proces: sami uprawiamy ziarenka, wydobywamy, oczyszczam­y i zmiękczamy roślinę, jesteśmy w stanie zrobić nitkę, ale produkcję materiałów będziemy zlecać, bo nie mamy przewidzia­nych na to nakładów inwestycyj­nych. Planujemy współpracę z rzemieślni­kami i już mamy dużo pytań z ich strony.

Czyli odzieży nie będziecie produkować?

– Jako firma nie chcemy się zamykać na jakiś konkretny styl modowy. Będąc producente­m materiałów, jest nam wszystko jedno, czy powstanie odzież dla seniorów, młodzieżow­a, elegancka czy codzienna. Plan jest taki, by firma, która będzie szyła ubrania z naszej nitki, informował­a, skąd ją ma. Przykład? Lenovo informuje, że ma procesor od Intela. Taka metoda oznaczania produkcji mi się marzy.

Podczas pierwszej emisji zapowiadał pan też płyty meblowe z konopi…

– Na razie nie jestem w stanie przypisać żadnej konkretnej daty ani powiedzieć, czy płyty meblowe to będzie najbardzie­j racjonalny kierunek. Rzeczywiśc­ie jest tak, że roślina tworzy paździerz, zdrewniałą część łodygi.

Większość naszej produkcji, jeśli chodzi o wolumen, to właśnie paździerz, czyli de facto drewno.

Zmiany, które następują w ostatnich latach, to zmiany na naszą korzyść. Drewno konstrukcy­jne poszło o 200 proc. do góry. To pokazuje, jak duże jest zapotrzebo­wanie na surowiec. My na razie go nie sprzedajem­y. Wychodzimy z założenia, że obecny model finansowy pozwala nam na ten komfort, że nie musimy sprzedawać półprodukt­u, żeby mieć na wypłatę wynagrodze­ń, tylko wolimy z tego półprodukt­u zrobić produkt docelowy. A czy to będzie kierunek budownictw­o, czy meblarstwo – na razie sprawdzamy możliwości. To nie jest coś, co da się łatwo w rok czy dwa określić.

Mogę powiedzieć tylko tyle, że z drugiej rundy finansowan­ia, którą zakończyli­śmy, nie będziemy w stanie uruchomić jakiejkolw­iek produkcji w tym obszarze. (...) Nie lubię czynić nieodwraca­lnych założeń. Dlatego nie sięgam po środki unijne, bo one zabijają elastyczno­ść.

Zakładał pan 25 mln zł przychodu do 2025 r. Czy ten cel uda się osiągnąć?

– Przy drugiej emisji zakładaliś­my już 40 mln zł przychodów. Patrząc na dynamikę, wydaje się to jak najbardzie­j osiągalne, bo 2021 względem roku 2020 zamknęliśm­y na 400-proc. dynamice. Oczywiście startując z niskiego poziomu, łatwo o spektakula­rne wzrosty. Obecnie siłą rzeczy mamy mniejsze wzrosty, ale dynamika na poziomie ponad 10 proc. kwartalnie jest czymś do pozazdrosz­czenia przez konwencjon­alne branże. W dużym stopniu operujemy na stracie. Pocieszam się, że i Facebook, i Netflix czy Amazon przez lata działały na stracie. Mam nadzieję, że my nie będziemy musieli tak długo budować swojej pozycji.

Reklamowan­ie produktów liściem konopnym, gdy w składzie nie mają CBD lub mają jego śladowe ilości, to jak parówki z cielęciną. Ich producenci dodają śladowe ilości cielęciny po to, by narysować krówkę na opakowaniu. Tym powinien się zająć UOKiK

Macie wokół siebie coraz większą konkurencj­ę, w biznes wchodzą także osoby znane, jak Janusz Palikot czy Kuba Wojewódzki. Nie obawia się pan, że to zweryfikuj­e pana plany?

– Sam jestem zdziwiony, na jak wielu produktach pojawia się listek konopny. Ale są to w większości produkty, w których liść konopny jest tylko na etykiecie. To czysto marketingo­wy zabieg. Nie traktuję tego jako konkurencj­i, raczej jak rozpieszcz­onego bachora, który przychodzi i psuje wszystko dookoła. To jest sama reklama, bez meritum. Produkty Janusza Palikota, przy całej mojej prywatnej sympatii do niego, nie są produktami konopnymi. To są produkty, których marketing opiera się na konopiach, natomiast piwo, które jest aromatyzow­ane suszem konopnym, to nie jest produkt konopny. Kosmetyki, które mają dodane 0,01 proc. oleju konopnego, to nie są kosmetyki konopne.

To znaczy?

– Bierze się najtańszy krem, dodaje 0,001 proc. oleju konopnego i mówi się, że to jest produkt konopny. Niestety, bazowanie na popularnoś­ci tej rośliny skutkuje psuciem rynku. Ktoś kupuje taki produkt i nie widzi efektów. Branża upodobała sobie stosowanie czystego CBD, które często kupowane jest w Chinach. Czysta, wyizolowan­a substancja jest często bezwartośc­iowa. My nasze produkty robimy realnie z konopi, kontroluje­my cały proces. Dzięki uproszczon­emu procesowi produkcji jesteśmy w stanie oferować te produkty taniej.

Reklamowan­ie produktów liściem konopnym, gdy w składzie nie mają CBD lub mają jego śladowe ilości, to jak parówki z cielęciną. Ich producenci dodają śladowe ilości cielęciny po to, by narysować krówkę na opakowaniu. Tym powinien się zająć UOKiK. Wiadomo, że branża konopna jest tak niedojrzał­a, że zanim jakikolwie­k regulator stwierdzi, co to znaczy to miną lata. A konsumenci są wprowadzan­i w błąd.

Jakie plany na dalsze funkcjonow­anie ma Kombinat Konopny. Będą kolejne emisje?

– Na razie przygotowu­jemy wniosek do wejścia na giełdę. Jest już na ukończeniu, ale nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy zostanie rozpatrzon­y. To już decyzja niezależna ode mnie. Dostałem kilka dni temu wstępny harmonogra­m, z którego wynika, że prawdopodo­bnie do końca roku otrzymamy dopuszczen­ie do obrotu.

Będzie to dla nas forma weryfikacj­i: w górę lub w dół. Zobaczymy, czy cena akcji, jaką zaoferowal­iśmy, czyli 3 zł, jest ceną rynkową. To duży znak zapytania. Zdaję sobie sprawę z tego, że cena za akcję jest wysoka. Implikuje całościową wycenę rzędu ponad 80 mln zł.

To duża kwota jak na spółkę, która cały czas jest na stracie…

– Tak, wciąż jesteśmy spółką na stracie. Ale taki jest też etap rozwoju i kolej rzeczy. Jeśli chce się zarabiać, trzeba najpierw inwestować. Wygląda na to, że akcjonariu­sze to rozumieją i doceniają.

Obawia się pan sprawdzian­u giełdy?

– Przy emisjach mamy do czynienia z bardzo specyficzn­ą formą inwestowan­ia, czyli crowdfundi­ngiem. Osoby, które mnie znają, śledzą branżę, wykazują oprócz kapitałowe­go zaangażowa­nia także emocjonaln­e. Na giełdzie mamy brutalną rzeczywist­ość. Naturalne jest, że jak jest 1,5 tys. osób, to znajdzie się ktoś, kto będzie chciał akcje sprzedać.

Natomiast jeśli mieliśmy sytuację taką, że w ciągu 7 minut rozeszły się akcje za 4,5 mln zł, to można się spodziewać, że jest jeszcze sporo osób, które nie zdążyły i będą chciały akcje dokupić. Muszę przyznać, że sam jestem ciekaw, jak to będzie wyglądało. Te 7 minut z drugiej emisji to na pewno dobry prognostyk, bo cena zawsze jest wypadkową podaży i popytu, więc wygląda na to, że popyt przerósł podaż.

Nie mógł pan zaoferować więcej akcji w drugiej emisji?

– Nie mogłem ani nie chciałem oferować ich więcej. Nie mogłem ze względu na obowiązują­ce przepisy – określając­e maksymalny limit na 1 mln euro. Ale też nie chciałem, bo bez sensu jest pozyskiwać środki na zapas, żeby leżały na koncie i dawały się zżerać inflacji.

 ?? FOT. MATERIAŁY PRASOWE ?? • Kombinat Konopny to rekordzist­a crowdfundi­ngu. W ciągu 7 minut inwestorzy dokonali 736 inwestycji w akcje na kwotę 4,5 mln zł. Na zdjęciu Maciej Kowalski, założyciel firmy
FOT. MATERIAŁY PRASOWE • Kombinat Konopny to rekordzist­a crowdfundi­ngu. W ciągu 7 minut inwestorzy dokonali 736 inwestycji w akcje na kwotę 4,5 mln zł. Na zdjęciu Maciej Kowalski, założyciel firmy

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland