Kim Kardashian w sukience Monroe Muzealnicy kontra celebrytka
Nad pośladkami celebrytki i milionerki Kim Kardashian pochylali się fotografowie, serwisy plotkarskie, feministki i publicyści. Po raz pierwszy jednak zajmują się nimi muzealnicy.
Na corocznym charytatywnym balu MET wydawanym przez mieszczące się w Nowym Jorku Metropolitan Museum of Arts celebrytka wystąpiła w wysadzanej kryształkami sukni, jednym z najważniejszych ubrań w historii USA. To w tej sukience 19 maja 1962 r. Marilyn Monroe śpiewała dla Johna F. Kennedy’ego: „Happy Birthday, Mister President”.
By zmieścić się w sukienkę, Kim zrzuciła 8 kg. Ale zakulisowe zdjęcia nie pozostawiają wątpliwości – tam, gdzie plecy pani Kardashian tracą swą szlachetną nazwę, sukienka rozłazi się na boki, zamek się nie dopina.
– Zatkało mnie – przyznała Cara Varnell, która pracowała jako konserwatorka i kostiumografka m.in. dla Metropolitan Museum of Arts, muzeum sztuk pięknych w San Francisco. – Eksponaty historyczne nie są czymś, co się nosi. Ta sukienka jest częścią naszego wspólnego dziedzictwa.
Głos zabrała Międzynarodowa Rada Muzeów ICOM: „Nikt nie powinien nosić ubrań o wartości historycznej, niezależnie od tego, czy jest osobą prywatną, czy publiczną”. Muzealnicy wyliczają, że zgodnie z konserwatorskimi standardami ubrań uznanych za pamiątki historyczne powinni dotykać tylko wykształceni konserwatorzy, w bawełnianych rękawiczkach, nie używając wcześniej perfum czy kosmetyków. Nie należy też wystawiać ich na ostre światło, zwłaszcza lampę błyskową.
Sukienka należy do firmy Ripley’s Believe It or Not, która kupiła ją w 2016 r. za 4,8 mln dol. Można ją podziwiać w Orlando na Florydzie obok m.in. gabinetu woskowych figur.