Miliard nie dla stołecznego MPO
Władze Warszawy nie mogą podpisać bez przetargu kontraktu na wywóz śmieci z Miejskim Przedsiębiorstwem Oczyszczania – orzekła Krajowa Izba Odwoławcza. To wielka przegrana miasta i duży kłopot.
Batalia o warszawskie śmieci to sprawa grubego kalibru. Władze Warszawy postanowiły skorzystać z przepisów, które pozwalają na to, by komunalna spółka wykonała zlecenie bez przetargu. To in-house, procedura opisana w przepisach i stosowana przez samorządy właśnie w kwestiach związanych ze śmieciami.
Ratusz powiadomił o zamiarze przekazania ogromnego zamówienia MPO na początku roku. Branży odpadowej to się nie spodobało. I nic dziwnego: miejskiej spółce przypaść miał potężny kawał śmieciowego tortu stolicy. Wartość kontraktu na wywóz odpadów z posesji w dziewięciu dzielnicach Warszawy do 2026 r. wynosi ponad 973 mln.
KIO wydaje wyrok
Protest przeniósł się z mediów do KIO. – Takiej sprawy chyba jeszcze w Krajowej Izbie Odwoławczej nie było – komentowały osoby z branży.
Izba musiała zbadać odwołania dziewięciu firm, m.in.: Remondis, Byś, Lekaro, Jarper i Partner. Na in-house nie zgodził się też Związek Pracodawców Gospodarki Odpadami zrzeszający dziesiątki przedsiębiorców. Kolejnych 30 firm chciało przystąpić po ich stronie do postępowania. Zostały jednak wykluczone. Od pierwszej rozprawy atmosfera była napięta.
W poniedziałek 16 maja miasto przegrało w KIO sprawę powierzenia zamówienia odbioru odpadów Miejskiemu Przedsiębiorstwu Oczyszczania.
Izba orzekła, że miasto ma unieważnić postępowanie z wolnej ręki. Przewodnicząca składu orzekającego argumentowała m.in., że MPO nie jest w stanie wykonać samodzielnie usługi transportu śmieci. Nie ma takich możliwości technicznych. Miasto nie wykazało też, że ponad 90 proc. działalności MPO dotyczy zadań powierzonych spółce przez ratusz. To jeden z warunków
wprowadzenia trybu in-house, czyli bezprzetargowego.
– Gdyby MPO teraz dostało zlecenie z wolnej ręki, mogłoby to doprowadzić w przyszłości do monopolu w Warszawie – mówi radca prawny Karol Kamiński (KDKH.pl), pełnomocnik firmy MS-EKO, jednej z tych, które odwołały się do KIO. – Najpierw spółka obsługiwałaby dziewięć dzielnic, a w niedalekiej przyszłości zapewne i resztę. Monopol zawsze oznacza wyższe ceny dla mieszkańców. Konkurencja wymusza walkę cenową i w tym przypadku ma ona naprawdę sens.
Kontrakty wygasają
Co zrobi miasto? Od wyroku KIO można się odwołać do sądu, ale na orzeczenia trzeba będzie czekać miesiącami. Śmieci nie poczekają. – Na pewno możemy zagwarantować, że nie będzie problemu z odbiorem odpadów – mówi rzeczniczka ratusza Monika Beuth-Lutyk. – W najbliższych dniach będziemy podejmować decyzje w kwestii dalszych działań związanych z wyborem wykonawców.
Miasto ma mało czasu. Z końcem czerwca skończą się umowy na obsługę kolejnych ośmiu dzielnic.