Trudniej do szkoły średniej
Półtora rocznika walczy w tym roku o miejsce w szkołach średnich. Dyrektorzy już to przerabiali, więc ostrzegają: będzie ścisk, tłok, a może nauka na zmiany.
W poniedziałek, tydzień przed egzaminami ósmoklasisty, rozpoczęła się rekrutacja do szkół średnich. W tym roku dostać się do tej wybranej może być trochę trudniej. Szczególnie w dużych miastach.
– Syn nie jest orłem, nie jest olimpijczykiem. Martwimy się, że nie dostanie się do szkoły – mówi mama Filipa, ósmoklasisty z Warszawy. – Zadania mamy przerobione, na korepetycje zapisany jest ze wszystkich przedmiotów egzaminacyjnych. Myśleliśmy już, żeby odpuścić, powtarzać klasę i spróbować za rok, jak sytuacja się uspokoi, ale za rok do szkół średnich przecież też idzie półtora rocznika – dodaje.
Szkołę podstawową kończy w tym roku szczególny rocznik, a właściwie półtora rocznika: w 2014 roku do klas pierwszych poszły siedmiolatki i połowa rocznika sześciolatków, urodzonych w miesiącach od stycznia do czerwca. Tylko połowa, by uniknąć kumulacji dwóch roczników. Jak podawała Małgorzata Zubik w „Gazecie Stołecznej”, w samej Warszawie ta grupa liczy 30 tys. osób. Jednocześnie szkoły średnie ma opuścić 19,4 tys. maturzystów. W przyszłym roku sytuacja będzie podobna: podstawówkę będzie kończyć kolejna grupa uczniów, którzy do szkoły poszli w wieku siedmiu i sześciu lat (urodzonych w miesiącach od lipca do grudnia). Zamieszanie to efekt reformy sześciolatkowej wprowadzonej przez rząd PO-PSL w 2014 roku, a właściwie jej nagłego skasowania w 2016 roku, po dojściu do władzy polityków PiS.
– Wszyscy wiemy, że sytuacja jest trudna. Będzie większy tłok. Od dawna mieszali przy tym politycy, i to nie przez rok, ale przez kilka lat. Konsekwencje odczuwamy do dziś – komentuje Marek Pleśniar, dyrektor biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty, która skupia ok. 6 tys. dyrektorów szkół i przedszkoli.
Zbigniew Kościk, dyrektor III LO w Zielonej Górze, zaznacza, że w jego liceum pierwsze klasy już liczą po 33-35 uczniów. – Dodatkowo zgłosiłem do miasta zapotrzebowanie na zwiększenie oddziałów z pięciu do sześciu. Myślę, że unikniemy tym samym zmianowości – mówi.
Kościk dodaje, że w sprawie kumulacji roczników jego zespół jest już zaprawiony w boju: trzy lata temu do szkół średnich wkroczył podwójny rocznik absolwentów trzeciej klasy gimnazjum i klasy ósmej. To również efekt PiS-owskiej reformy likwidującej gimnazja. – Z tamtą sytuacją daliśmy radę, to i teraz damy – deklaruje dyrektor. Ale przyznaje, że największy problem będzie miał z uzupełnieniem kadry. – Od 15 lat po raz pierwszy musiałem zadeklarować w gminie, że brakuje mi matematyka, fizyka, chemika, polonisty – mówi.
– Na mnie to nie robi już żadnego wrażenia. Był już podwójny rocznik. Tegorocznych ósmoklasistów mamy blisko setkę – podsumowuje Adam Perzyński, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 27 w Gdańsku.
By poradzić sobie w trudniejszych warunkach, ósmoklasiści opracowują swoje strategie na rekrutację. Mateusz Fiedorczuk, ósmoklasista z Wólki pod Białymstokiem, decyduje się na zdawanie nie do jednej szkoły, jak pierwotnie zamierzał, ale do trzech. – Jest stresik, więcej osób zdaje, są mniejsze szanse. Wybiorę więc jeszcze szkołę rolniczą i Technikum Budowlano-Geodezyjne w Białymstoku. Będą tam zdawać ludzie nie tylko z miasta, ale też z okolicznych gmin, jak moja – mówi.