Czy „wsparcie” jeszcze cokolwiek znaczy?
Moda na słowo „wsparcie” wzięła się z angielskiego support. A właściwie korporacyjnego. Ma dwie kluczowe zalety: brzmi pozytywnie i tak do końca nie wiadomo, o co chodzi. Każdy, kto pracował w „korpo”, wie, że jest to pułapka, której trudno uniknąć. Jeśli twój przełożony wzywa cię na rozmowę i przedstawia ci osobę, która będzie cię wspierać, to znaczy, że sobie nie radzisz. Właśnie dostałeś żółtą kartkę. To po pierwsze. Po drugie: nie bardzo wiadomo, co wspierający ma robić, bo inaczej dostałaby jasną listę rzeczy do wykonania. Ale wiadomo, że do wszystkiego będzie się wtrącał i do jego wiadomości będą również kierowane wszystkie mejle. W razie sukcesu przypisze sobie całą zasługę, w razie porażki momentalnie się od niej odetnie. No bo przecież jedynie „wspierał”.
To właśnie charakterystyczna rzecz dla wsparcia – brak konkretów. Dlatego zapewne stało się ulubionym słowem reklam. Jakiś środek „wspiera pracę wątroby” czy innego organu sączy się bezustannie z różnych mediów. Jednak chwila rozmowy z aptekarzem pewnie by wystarczyła, żeby się dowiedzieć, że suplement ten nie zawiera w sobie żadnej substancji czynnej, za to wiele wypełniaczy. Nic, co realnie wpływałoby na pracę wątroby czy jakieś innej trzustki. Myślę, że również producent specyfiku miałby problem z wyjaśnieniem, na czym polega jego działanie. Stąd właśnie to niedookreślone „wsparcie”.
Tym właśnie różni się od najwyraźniej niemodnej obecnie „pomocy”. Pomoc jest wymierna: dałem, załatwiłem, przyjąłem, zawiozłem/przywiozłem itd. „Wspieram” oznacza, że tak naprawdę nic nie zrobiłem, ale głupio się do tego przyznać, nie wypada i wówczas właśnie pojawia się to magiczne słowo. Choć np. jedyne, co zrobiłem, to dodanie flagi Ukrainy do zdjęcia profilowego w mediach społecznościowych. Wspieram? Wspieram i cały Facebook to widzi, a że Putinowi to w żaden sposób nie zaszkodzi, a Ukraińcom nie pomoże – a kogo to obchodzi i kto będzie śmiał wnikać?
A tak naprawdę znaczy to jedynie, że mam w nosie i jest mi to zupełnie obojętne, co tam się dzieje.
Sprawa jest jednak o wiele poważniejsza, gdyż od jakiegoś czasu w Polsce obowiązuje ustawa „o szczególnych rozwiązaniach w zakresie przeciwdziałania wspieraniu agresji na Ukrainę oraz służących ochronie bezpieczeństwa narodowego”. Przeczytałem ją (możliwe, że jako jeden z nielicznych), ale nie dowiedziałem się z tej lektury, na czym dokładnie to „wspieranie” ma polegać. Nie ma tam żadnej definicji tego pojęcia. Z tego, co wiem, to nigdzie nie zostało to wytłumaczone.
W dniu, w którym przeczytacie ten tekst, usłyszycie zapewne słowo „wsparcie” wiele razy, odmienione we wszystkich przypadkach. W mediach czy rozmowach. Choć raz zastanówcie się, co to dokładnie znaczy. Może się okazać, że zazwyczaj oznacza dokładnie… nic. Co absolutnie nie zmienia faktu, że byłbym zdumiony, gdyby słowo to nie zostało ogłoszone „słowem roku” w tegorocznym plebiscycie.