Szkolna ulica Urzędnicza
– pilotażowy test takiego rozwiązania w Krakowie jest już na półmetku.
Autem nie dowieziesz dziecka pod samą szkołę
Jest godzina 7.40, więc za moment skręt z ul. Kazimierza Wielkiego w Urzędniczą będzie niemożliwy. Za pięć minut na fragmencie ulicy zacznie obowiązywać zakaz wjazdu. Ostatni kierowcy chcą zdążyć, zanim manewr będzie już niedozwolony.
Takie tymczasowe ograniczenie ruchu (trwa od poniedziałku do piątku między 7.45 a 8.30) to wspólny pomysł dyrekcji i rodziców uczniów Zespołu Szkolno-Przedszkolnego
nr 34. To z ich inicjatywy – od 4 maja realizowany jest tam projekt „szkolnej ulicy”. Idea zaczerpnięta z Wiednia ma na celu uspokojenie ruchu pod placówką oświatową w porze, gdy dzieci
docierają na zajęcia i lekcje. Droga, przy której znajdują się szkoła i przedszkole, jest ślepa. Dojazd jest wąski i najczęściej, gdy rodzic podwozi dziecko, by się z ulicy wydostać, musi zawrócić w szkolnej
bramie. Tamtędy jednak wędrują uczniowie i przedszkolaki. Żeby do minimum ograniczyć niebezpieczeństwo, jakie mogłoby spotkać dzieci, o poranku takich manewrów zakazano.
Jak na półmetku pilotażu sprawdza się „szkolna ulica”? – Generalnie nie mam z tym problemu, że przez 45 minut nie można wjechać pod szkołę, chociaż gdybym trochę się spóźniła, musiałabym pewnie bardziej pokombinować. Argument związany z bezpieczeństwem dzieci do mnie przemawia – mówi mama, która musiała zostawić auto nieco dalej i podejść z dzieckiem. Pojawiały się jednak komentarze, zwłaszcza w mediach społecznościowych, że „szkolna ulica” utrudnia życie.
To, czy po zakończeniu pilotażu projekt będzie kontynuowany, będzie zależało od wyników ankiet, jakie na koniec maja wypełnią rodzice. – Z rozmów z dziećmi wynika, że im pomysł się podoba. Jeden z uczniów powiedział mi, że jeśli nie będzie samochodów pod szkołą, przekona rodziców, by mógł samodzielnie docierać na lekcje – mówi dyr. placówki Paulina Serednicka.