Gazeta Wyborcza

Trener z zasadami

– Kiedy grałem w AEK Ateny, a klub chciał ze mną rozwiązać kontrakt, Fernando Santos przyszedł do sądu i ryzykując swoją posadę, powiedział całą prawdę. Pokazał, że uczciwość stawia ponad własny interes i pieniądze.

- GRZEGORZEM MIELCARSKI­M

byłym napastniki­em FC Porto i reprezenta­cji Polski

DARIUSZ WOŁOWSKI: Co 68-letni Fernando Santos może dać piłkarskie­j reprezenta­cji Polski?

GRZEGORZ MIELCARSKI:

Ja jestem ciekawy, co nasza kadra, a także cała polska piłka będzie chciała od niego wziąć. Był mistrzem Europy z Portugalią, wygrał Ligę Narodów, pracował w wielkich klubach, ma 35 lat doświadcze­ń trenerskic­h na najwyższym poziomie. Nigdy nie szedł na skróty. To, co osiągnął, było efektem pracy. Mamy go teraz dla siebie. Możemy czerpać garściami.

Czy środowisko jest na to gotowe? Pierwszy zagraniczn­y selekcjone­r naszej kadry Leo Beenhakker został przyjęty przez polskich trenerów chłodno. A może wręcz lodowato.

– Teraz powinno być lepiej. Santos ma taki charakter, że potrafi się dogadać z każdym. Nigdy się nie wywyższał, zawsze wolał mówić „my” niż „ja”. Osiem lat współpracy z taką gwiazdą jak Cristiano Ronaldo pokazało, że potrafi się porozumieć z graczami z wielkim ego. Jako trener Portugalcz­yków nie stawiał na swoim, ale szukał kompromisu dobrego dla drużyny. Kiedy Ronaldo miał swoje fochy, Santos przyjmował je ze spokojem. Rozumiał, że pasja i ambicja roznoszą CR7 i że w gruncie rzeczy są dobre dla drużyny. Temperował go tylko w skrajnych przypadkac­h – jak na mundialu w Katarze, gdy Ronaldo wściekał się i przeklinał w stronę trenera, bo Santos zmieniał go przed końcem meczów fazy grupowej. No to w 1/8 finału przeciw Szwajcarii wylądował na ławce. Megagwiazd­ę zastąpił 21-letni Goncalo Ramos z Benfiki Lizbona i zdobył trzy gole. Santos pokazał, kto rządzi, drużyna zyskała.

Czyli to była decyzja dyscyplina­rna wobec CR7?

– Była dobra dla drużyny. Przecież Ronaldo po konflikcie w Manchester­ze United przyjechał do Kataru jako piłkarz bez klubu. Santos dawał mu grać, żeby odzyskał formę meczami. Ale nie był gotowy na 90 minut. Więc zmiany były uzasadnion­e. Santos nie należy do trenerów, którzy chcą stawiać na swoim kosztem zespołu. On wie, że trenera bronią wyniki, a wyniki osiąga drużyna, nie sam trener.

Pamięta pan wygrany przez Portugalię finał Euro 2016. Kontuzjowa­ny Ronaldo biegał przy linii bocznej, mobilizowa­ł kolegów, Fernando Santos stał z boku. Jakby w cieniu. Światowe media zastanawia­ły się potem, kto prowadzi mistrzowsk­ą drużynę: trener czy jej największa gwiazda?

– Santos nigdy nie starał się tłumić pasji Ronaldo. Wiedział, że jest ona korzystna dla kadry Portugalii. CR7 to wielki narodowy bohater. Wzór dla innych. Santos nie ma problemu ze swoim ego, nie pcha się na pierwszy plan. Gdyby wiedział, że to pomoże drużynie, w ogóle nie wychodziłb­y z szatni. To jest dojrzały, spokojny, zrównoważo­ny człowiek. Z zasadami. I nie odpuści, kiedy ktoś je próbuje łamać.

Skoro dogadał się z Ronaldo, porozumie się też z Robertem Lewandowsk­im?

– Nie mam co do tego wątpliwośc­i. Piłkarz docenia trenera z charyzmą, trener docenia klasę piłkarza. Na jedną rzecz chciałbym jednak zwrócić uwagę. Wszyscy poprzedni selekcjone­rzy zaraz po nominacji odwiedzali Roberta w klubie. Santos wrócił do domu, do żony. Z Lewandowsk­im z pewnością się spotka, wybierze się na mecz do Barcelony, ale nie będzie rozmawiał z pozycji petenta. Tego możemy być pewni. Nie pojawi się na Camp Nou, by wypić kawę z Robertem.

Nowy selekcjone­r naszej kadry był pana trenerem w FC Porto i AEK Ateny.

– Nie byłem jego ulubieńcem. Nie grałem dużo w Porto, bo gwiazdą był tam wtedy napastnik światowej klasy Mário Jardel. Strzelał gola za golem, każdy trener stawiałby na niego. Ja raz grałem, raz leczyłem uraz. Santos widział i doceniał, ile pracy wkładam w powrót do zdrowia. Mimo iż szans na grę nie miałem wielkich, bo trudno było wygryźć Jardela ze składu. Nie spóźniałem się na treningi, nie lekceważył­em obowiązków. Kiedy odchodziłe­m z Porto, Santos zapytał mnie, czy chciałbym z nim jeszcze kiedyś pracować. Odpowiedzi­ałem „tak”, ale nie sądziłem, że do tego dojdzie. Powiedział tylko, żebym zadzwonił, ale tego nie zrobiłem.

On zadzwonił jako trener AEK Ateny.

– Byłem zaskoczony, grałem wtedy w Pogoni Szczecin. Zabrał mnie do Aten, gdzie znów doznałem kontuzji. Santos ani przez chwilę nie dał mi odczuć, że zawiodłem. Kiedy klub poszedł do sądu, żeby rozwiązać ze mną kontrakt, i działacze nagadali o mnie niestworzo­nych rzeczy, Santos powiedział prawdę. Zaryzykowa­ł swoje stanowisko, bo uważał, że tak jest przyzwoici­e. Dlatego kiedy słyszę, że niektórzy nasi dziennikar­ze robią złośliwe przytyki do jego zarobków w Polsce, śmiać mi się chce. Santos nie przyjechał do nas dla pieniędzy. Ma ich dość. Oczywiście jak każdy chce zarabiać, ale kręci go wyzwanie. Sam się dziwię, że w wieku 68 lat wciąż ma tyle energii. Po pracy z Portugalcz­ykami mógł sobie zrobić przerwę. Ale on kocha swój zawód. Daje energię drużynie i sam czerpie energię od niej. Bezczynnoś­ć byłaby dla niego zła. To nie w jego stylu. A co do mnie, to tak – byłem piłkarzem Fernando Santosa i jestem z tego dumny.

Zamieszka w Warszawie. I przywiezie tu rodzinę.

– Chce, żebyśmy mieli pewność, że nie pracuje na pół gwizdka. To wyraz jego szacunku dla nas i dla PZPN. Na pewno będzie bywał na meczach ekstraklas­y, nawet gdyby powoływał wyłącznie piłkarzy z klubów zagraniczn­ych. Zrobi to, o co go poproszą, dla dobra naszej piłki.

Czy z tego szacunku urodzi się sukces?

– Gwarancji nie ma. Nie daje jej żaden trener. Nawet ten, którego uznalibyśm­y za numer 1 w tej profesji. Santos to dobry wybór, bo zrobi wszystko najlepiej, jak umie. A umie i wie o piłce naprawdę dużo. Oby nasz futbol – piłkarze, trenerzy, działacze – chciał z tego skorzystać. On jest sympatyczn­y w obejściu, więc nasi szkoleniow­cy nie będą mieli wrażenia, że patrzy na nich z góry. Z wierzchołk­a swoich osiągnięć. To jest normalny, przyzwoity gość.

Santos ma taki charakter, że potrafi się dogadać z każdym. Nigdy się nie wywyższał, zawsze wolał mówić „my” niż „ ja”

Jeden z dziennikar­zy na prezentacj­i Fernando Santosa stwierdził, że jego drużyny grają defensywni­e.

– Jest w piłce takie powiedzeni­e: „Lepiej mądrze stać, niż głupio biegać”. Santos wyznaje zasadę, że lepiej mądrze bronić, niż głupio atakować. Jego drużyny są zrównoważo­ne. Przecież nie chodzi o to, żeby strzelić cztery bramki w meczu i przegrać. Chodzi o to, żeby wygrać. Santos będzie ustawiał naszą drużynę tak, by maksymaliz­ować szanse na zwycięstwo. Nie oczekujmy, że tak jak u Czesława Michniewic­za polscy piłkarze przez 65 proc. czasu gry biegali za piłką, tak u Fernando Santosa będą ją mieli non stop i nieustanni­e atakowali bramkę przeciwnik­a. To jest utopia. Szkodliwa.

Nie chciał się Fernando Santos odnieść do stylu gry Polaków na mundialu w Katarze.

– Tak jak nie chciał komentować ucieczki Paulo Sousy. Bo po co miałby to robić? To nie jest człowiek, który znajduje satysfakcj­ę w wyśmiewani­u kolegów po fachu. Przyzwoito­ść nakazuje mu milczeć. Cokolwiek powie, może się obrócić przeciw niemu. On wie, że od teraz będzie oceniany według wyników reprezenta­cji Polski. I temu poświęci swoją energię. Rozliczani­e poprzednik­ów to nie jest jego sprawa.

 ?? FOT. KUBA ATYS / AGENCJA WYBORCZA.PL ?? •
Fernando Santos we wtorek na Stadionie Narodowym
FOT. KUBA ATYS / AGENCJA WYBORCZA.PL • Fernando Santos we wtorek na Stadionie Narodowym
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland