Front poczeka na czołgi
Czołgi od krajów NATO zapewnią ukraińskim siłom pancernym ogromny skok jakościowy. Jednak ich wdrożenie do walki to skomplikowana operacja, która zajmie miesiące.
Środowe deklaracje kanclerza Niemiec Olafa Scholza i prezydenta USA Joego Bidena o przekazaniu odpowiednio 14 leopardów 2 i 31 abramsów odblokowały leżące na stole oferty pomocy innych krajów dla Ukrainy.
Konkretne deklaracje co do leopardów 2 przedstawiły Polska (14 czołgów), Norwegia (8) i Portugalia (4). Gotowość ich dostarczenia (na razie bez sprecyzowania liczby) zasygnalizowały też Hiszpania, Finlandia i Holandia (ten ostatni kraj nie ma swoich leopardów, ale specjalnie kupiłby je od Niemiec). Już wcześniej dostawę 14 czołgów Challenger 2 zadeklarowali Brytyjczycy. Francuzi rozważają zaś przekazanie czołgów Leclerc.
Do tego Dania jest gotowa dostarczyć 20 szwajcarskich wozów bojowych Mowag Piranha, jeśli wyrazi na to zgodę Szwajcaria (w zeszłym roku odmówiła w imię tradycyjnej neutralności, ale teraz może zmienić zdanie – we wtorek zarekomendowała to szwajcarska komisja parlamentarna).
Ukraińcy mają nadzieję, że to dopiero początek. Liczą na mniej więcej 300 czołgów.
Rosjanie bez szans?
Nie ma wątpliwości, że jeśli wyprodukowane na Zachodzie czołgi znajdą się na froncie w Ukrainie w odpowiednich liczbach, zapewnią jakościową zmianę.
Abramsy i challengery (we wcześniejszej wersji) pokazały już, że potrafią zdeklasować czołgi radzieckiej produkcji. Podczas wojny w Zatoce Perskiej w 1991 r. wyprodukowane w ZSRR czołgi irackiej armii nie miały z nimi szans.
– Czołgi, które wykorzystuje dziś Rosja, to w zasadzie unowocześniona wersja tamtych. Abramsy i challengery strzelały poza maksymalnym zasięgiem ich dział, a w bliskich potyczkach szybciej manewrowały – komentuje na stronie Defense One Dean Lockwood analityk firmy Forecast International.
Lockwood spodziewa się, że Amerykanie wyślą Ukraińcom wersję abramsów bez niektórych komponentów elektronicznych, tak jak uczynili nawet w przypadku znacznie prostszych pocisków przeciwlotniczych Stinger. Jednak jeśli dostaną się w ręce Rosjan, i tak będą łakomym kąskiem dla moskiewskich inżynierów.
To też – obok pragnienia uniknięcia eskalacji i obaw, że sprzęt jest zbyt skomplikowany – może tłumaczyć początkową niechęć Pentagonu do przekazania abramsów (choć warto podkreślić, że w chwili ogłaszania transferu sekretarz obrony Lloyd Austin lojalnie stał za plecami Bidena).
– Czy istnieje potencjalne ryzyko? Na wojnie zawsze jest ryzyko – przyznał na środowym briefingu rzecznik rady bezpieczeństwa narodowego John Kirby, odpowiadając na pytanie o możliwość kradzieży technologii przez Rosjan.
Kiedy Ukraina dostanie czołgi
Ukraińscy żołnierze już w najbliższych dniach przyjadą do Wielkiej Brytanii na szkolenia z obsługi challengerów. Taką informację podał Wadym Prystajko, ambasador Ukrainy w Londynie.
Minister obrony Niemiec Boris Pistorius powiedział w środę, że leopardy mogą się znaleźć w Ukrainie za blisko trzy miesiące. Niektórzy eksperci spekulują, że może się to udać nawet wcześniej.
Ukraińcy muszą się nauczyć nowych maszyn, ale leopardy są prostsze niż abramsy. Brytyjski think tank International Institute for Strategic Studies ocenił, że zaznajomienie się z obsługą na poziomie podstawowym może się udać już w trzy-cztery tygodnie.
Najwięcej czasu będą wymagały abramsy. To 70-tonowe czołgi napędzane paliwem lotniczym, skomplikowane zarówno w obsłudze, jak i utrzymaniu.
– Potrzebnych jest wiele różnych działań, nie chodzi tylko o same czołgi. Musimy dostarczyć sprzęt wsparcia, szkolenia, amunicję, paliwo, cały pakiet, tak jak w przypadku innych partnerów wykorzystujących abramsy – tłumaczył na środowym briefingu Douglas Bush, asystent sekretarza armii odpowiedzialny za zaopatrzenie.
Jak dodał, eksperci wojskowi opracowują teraz odpowiednie plany.
Kirby nie chciał podawać konkretnych dat, ale zapowiedział, że „miną miesiące”, nim abramsy znajdą się na froncie w Ukrainie.
Abramsy prosto z Ohio
W opiewającym na 400 mln dol. nowym amerykańskim pakiecie pomocy dla Ukrainy znalazło się także osiem wozów zabezpieczenia technicznego M88, które w razie czego mogą holować czołgi, jeśli te gdzieś utkną.
Abramsy zostaną dostarczone nie bezpośrednio z magazynów Pentagonu, ale w ramach Ukraine Security Assistance Initiative – to bardziej długoterminowy mechanizm kupowania sprzętu bezpośrednio u producentów.
Nie znaczy to, że czołgi będą produkowane zupełnie od podstaw. Zwykle w takich przypadkach gruntownie modernizuje się istniejące egzemplarze. Obecnie zajmuje się tym koncern General Dynamics w zakładach w mieście Lima w Ohio.
W czasie gdy czołgi będą przygotowywane, ukraińscy żołnierzy mają przejść „ambitny program szkoleniowy”, jak zaznaczył Kirby.
– Taki sam, jaki mamy dla innych systemów uzbrojenia. Na przykład w Fort Sill w Oklahomie trwają obecnie szkolenia z obsługi baterii Patriot. Prowadzący kursy byli w stanie przyspieszyć procedurę, bo potrzeba jest pilna. Można oczekiwać, że Pentagon będzie miał podobne podejście w stosunku do abramsów – powiedział Kirby.
Integracja głównym wyzwaniem
Jak podkreśla portal Politico, amerykańskie szkolenia dla Ukraińców dotyczą nie tylko obsługi poszczególnych rodzajów broni, ale też ich integracji (combined arms maneuver tactics).
Były dowódca wojsk USA w Europie gen. Mark Hertling przypomina na Twitterze, że operacje z wykorzystaniem wojsk pancernych „to nie gra wideo”.
„Nie możesz po prostu rzucić na pole bitwy technologicznie zaawansowanego sprzętu, oczekując, że żołnierze, którzy go nie znają, będą w stanie go użyć, utrzymać i zintegrować działania z innymi rodzajami wojsk” – pisze Hertling.
W amerykańskiej doktrynie wojskowej abramsy stanowią tylko jeden z elementów układanki i mają wsparcie np. lotnictwa, dronów, piechoty, wywiadu.
W tym sensie ogłoszone w środę decyzje zwiększają szanse na dostarczenie Ukrainie kolejnych zaawansowanych rodzajów uzbrojenia, np. samolotów. Ukraińcy już o nie apelują.
Nie możesz po prostu rzucić na pole bitwy technologicznie zaawansowanego sprzętu, oczekując, że żołnierze, którzy go nie znają, będą w stanie go użyć
GEN. MARK HERTLING były dowódca wojsk USA w Europie
Zdaniem Hertlinga, który – jak zaznacza – docenia zdolności Ukraińców do nauki i ich elastyczność, największym wyzwaniem będą szkolenia nie tyle z samej obsługi czołgu przez załogę, ile z utrzymywania maszyn, napraw, logistyki, współpracy z innymi rodzajami wojsk. Nie wspominając o konieczności dostaw części zapasowych, paliwa, pojazdów wsparcia itd.
„Ci, którzy mówią: »Po prostu dajcie im te cholerne czołgi«, pewnie nigdy nie widzieli choreografii, która sprawia, że to wszystko działa na polu bitwy. Powiem tylko, że obserwowałem amerykańskie oddziały – na poligonach i w walce – którym nie udało się sprzęgnąć zaledwie kilku elementów i już spowodowało to katastrofę i porażkę. Zabójcze czołgi mogą się zmienić w pudełka, które nie mogą się ruszać ani strzelać” – ostrzega Hertling.
W jego ocenie wdrożenie abramsów do ukraińskiej armii może zająć ponad osiem miesięcy, a zważywszy na ich skomplikowanie, to i tak ekspresowe tempo.