Jedność opozycji sama w sobie nie jest wartością
Czemu ma służyć jedność opozycji? Bo przecież jedność sama w sobie nie jest żadną wartością. Ba, bywa wręcz antywartością. Jest przeciwieństwem pluralizmu, wolnego wyboru. Przymuszanie do jedności w duchu „kto nie z nami, ten zdrajca” to stały chwyt wszystkich opresyjnych reżimów. Odwołując się do przypadków skrajnych, wszyscy się zgodzimy, że jedność, do której Putin nagania knutem Rosjan – jest najczystszym złem.
Pytanie, czemu ma służyć jedność opozycji, jest więc tak naprawdę kluczowe.
Bo jedność staje się wartością, jeśli służy dużemu, ważnemu celowi. Jeśli służy walce o najwyższe, fundamentalne wartości. Wówczas dla tego wyższego dobra warto porzucić własną odrębność, warto ograniczyć swoje prawo do wyboru.
Otóż moje rozumienie jest takie, że jedność opozycji może mieć sens tylko wtedy, gdy będzie służyć obronie fundamentalnych wartości, na których budowana była wolna Polska po 1989 r. Walka z PiS wykracza poza zwykłą polityczną konkurencję właśnie dlatego, że PiS złamał te wartości – naruszył konstytucję, podkopał praworządność, zamachnął się na niezawisłe sądy.
Tydzień temu większość demokratycznej opozycji wstrzymała się od głosu, pozwalając tym samym PiS (który nie miał tu wystarczającego poparcia) przegłosować ustawę niezgodną z konstytucją. To, że ustawa jest antykonstytucyjna, potwierdziły autorytety prawne, m.in.: prezes NSA Jacek Chlebny, prof. Łętowska, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej Przemysław Rosati, były prezes Izby Karnej SN Stanisław Zabłocki, prof. Adam Strzembosz. Są to ci sami ludzie, na których opinie powołujemy się od siedmiu lat batalii praworządnościowej. Przeciw niekonstytucyjnej ustawie o SN zagłosowały dwie posłanki PO, kilkoro posłów lewicy i Polska 2050.
I co się stało potem? Zdecydowana większość komentatorów zapomniała nagle o konstytucji i zaczęła dyskutować o jedności opozycji i o rozłamowcach. Nagle okazało się, że konstytucja nie ma już żadnego znaczenia. Znaczenie
ma jedność. To ona nagle stała się wartością najwyższą. Ważniejszą od praworządności i niezawisłych sądów.
Otóż chcę powiedzieć: nie interesuje mnie jedność w łamaniu konstytucji. Nie widzę sensu zjednoczonej opozycji, która wspólnie pomaga PiS przegłosowywać niepraworządne ustawy. Wyobrażenie, że dzisiaj w imię walki z PiS możemy (a nawet musimy) podeptać nasze wartości – jest błędne. Taka jedność nie pomoże nam odbudować w Polsce demokracji. Przeciwnie, kultywując taką jedność, staniemy się tym, przeciwko czemu walczymy.
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz jest prezeską Instytutu Strategie 2050, think tanku związanego z Polską 2050.