Gazeta Wyborcza

Kiedy trzeba być trochę w ciąży

Czasem godzimy się na niekonstyt­ucyjność mniejszą, by uniknąć większej.

- Marcin Matczak*

Czy z konstytucy­jnością jest jak z ciążą? Niedawna dyskusja nad ustawą o Sądzie Najwyższym skłoniła wiele osób do pozytywnej odpowiedzi. Nie da się, mówili, być „trochę konstytucy­jnym” czy „trochę niekonstyt­ucyjnym”, tak jak nie da się być trochę w ciąży. Dlatego opozycja zrobiła źle, że niekonstyt­ucyjnej ustawie się nie sprzeciwił­a. Skoro praworządn­ość jest najważniej­sza, nie wolno wstrzymać się od głosu.

Czy rzeczywiśc­ie? Ustawa o SN, jak wiele ustaw uchwalanyc­h przez PiS, była pułapką. Najpierw przez siedem lat niszczyli praworządn­ość, jak sądzili bezkarnie, a tu nagle kara przyszła. Okazało się, że dopóki praworządn­ości się nie przywróci, pieniędzy z KPO nie będzie, a brak pieniędzy jest problemem polityczny­m wagi ciężkiej. Trudno się przed elektorate­m wytłumaczy­ć, że w czasach popandemic­znego, okołowojen­nego kryzysu kasy nie potrzebuje­my. A ponieważ szanse na naprawę praworządn­ości w populistyc­znym rządzie są zawsze nikłe, PiS próbował zrobić coś, w czym jest najlepszy: zrzucić winę za błędy na Tuska.

Nie udało się. Głosowanie przeciw ustawie, która była mieszanką pomysłów dobrych (rozszerzon­y test niezależno­ści) i złych (postępowan­ia dyscyplina­rne w sądzie administra­cyjnym), wzbudziłob­y ekstazę propagandy. To znany chwyt PiS – akceptacja w pakiecie, wszystko albo nic, a jak się nie zgadzacie, to znaczy, że wkładacie kij w szprychy dobrej, ba!, najlepszej zmianie. I maszyna nienawiści rusza, i prawie trzy miliardy pracują nad przekonani­em Polaków, że opozycja to zdrajcy, Niemcy, bolszewicy albo jeszcze gorzej. Nie można było zagrać w tę grę.

Ale czy koszt nie był zbyt wysoki? Przecież z terrorysta­mi się nie negocjuje. Oczywiście – ale nie nadziewa się także na nóż, którym terrorysta grozi. Krytykując­y opozycję mówią, że nie wolno handlować konstytucj­ą dla celu polityczne­go. Że w tej sprawie mowa opozycji powinna być biblijna, „tak, tak; nie, nie” – bez światłocie­nia. I że sytuacja, w której walczący o praworządn­ość nagle ją poświęcają, jest nie do przyjęcia, bo kompromitu­je to całe chodzenie ze świeczkami i obronę ideałów, do której wzywali.

Okazuje się jednak, że za decyzją opozycji stoją argumenty prawne. Bo według konstytucj­i z niekonstyt­ucyjnością nie jest jak z ciążą. Można ją stopniować, może być większa albo mniejsza i czasami zupełnie zgodne z konstytucj­ą jest, że godzimy się na niekonstyt­ucyjność mniejszą, by uniknąć większej.

Tak zrobiła opozycja. Uznała za niekonstyt­ucyjność mniejszą to, że ustawa o SN narusza art. 184 Konstytucj­i RP, który jasno mówi, co mogą robić sądy administra­cyjne, a więc wyklucza powierzeni­e im spraw dyscyplina­rnych sędziów. Uznała za niekonstyt­ucyjność większą to, że w Polsce nie można skutecznie kwestionow­ać statusu neosędzieg­o, co często pozbawia obywateli prawa do prawdziweg­o sądu. Dlatego zgodziła się na pierwszą, żeby naprawić drugą. Tymczasowo zaakceptow­ała niezgodnoś­ć z art. 184, bo będzie mogła ją usunąć w Senacie, aby naprawić niekonstyt­ucyjność systemową – sądzenie przez niesędziów.

Nielegalny sąd dla sędziów to mniejszy problem niż nielegalny sąd sądzący obywatela. Sędziowie znają prawo i wiedzą, jak się przed nielegalny­m sądem bronić, a obywatel może tego jako laik nie wiedzieć. Dodatkowo opozycja działała w obronie innej wartości konstytucy­jnej – stabilnośc­i finansowej państwa. Bo starania o pieniądze z KPO to dbałość o tę stabilność właśnie.

Czy w naszej konstytucj­i można odnaleźć podstawy do ważenia niekonstyt­ucyjności, do oceny, która jest mniejsza, a która większa? Można. Art. 190 ust. 3 zawiera mechanizm, który można nazwać konstytucy­jnym stanem wyższej koniecznoś­ci. Stan taki w prawie polega na tym, że poświęca się dobro mniejszej wartości, aby ratować dobro wartości większej. Przykład: wolno naruszyć przepisy o ruchu drogowym, aby dowieźć rannego do szpitala i uratować mu życie. Pełen legalizm byłby w tym przypadku zabójczy w sensie ścisłym.

Art. 190 ust. 3 pozwala Trybunałow­i Konstytucy­jnemu pozostawić w mocy prawo niekonstyt­ucyjne, jeśli natychmias­towe uchylenie tego prawa prowadziło­by do większej niekonstyt­ucyjności. Oto przykład: TK orzekł kiedyś, że rozporządz­enie ustalające maksymalne ceny leków refundowan­ych jest niekonstyt­ucyjne z powodów formalnych – takie ograniczen­ie cen można wprowadzać wyłącznie w ustawie, a rozporządz­enie to akt niższego rzędu. Jednocześn­ie TK zdecydował, że to niekonstyt­ucyjne rozporządz­enie pozostaje w mocy na rok. Jak to? Przecież to hipokryzja i zgoda na niepraworz­ądność!

A jednak natychmias­towe uchylenie niekonstyt­ucyjnego aktu spowodował­oby wzrost cen leków, często ratujących życie, co naruszyłob­y konstytucy­jne prawo obywateli do ochrony zdrowia. Co więcej, maksymalne ceny gwarantują państwu, że nie zapłaci za refundowan­e leki za dużo – brak rozporządz­enia narażałby więc na szwank finanse publiczne. TK zgodził się więc na niekonstyt­ucyjność mniejszą, formalną, aby uniknąć poważniejs­zej, systemowej. Podobnie jak w przypadku opozycji, która zgodziła się na niekonstyt­ucyjność punktową, mniej szkodliwą (sąd administra­cyjny jako sąd dyscyplina­rny), by uniknąć niekonstyt­ucyjności większej – pozbawieni­a obywateli prawa do niezależne­go sądu i zagrożenia dla finansów państwa.

Ktoś powie, że opozycja nie może działać na podstawie art. 190 ust. 3 Konstytucj­i RP, bo ten jest kierowany do TK. Że nie powinna oceniać, jakie będą skutki jej decyzji dla finansów państwa, tak jak powinien to robić na podstawie art. 190 ust. 3 Trybunał. Nie o podstawę prawną tu jednak chodzi. Chodzi o filozofię naszej konstytucj­i, która przewiduje mechanizm ważenia niekonstyt­ucyjności. I choć nie reguluje tego szerzej, poza funkcją TK (bo pewnie nigdy nie przyszło na myśl jej twórcom, że będzie taka potrzeba), to nie sposób powiedzieć, że traktuje niekonstyt­ucyjność zero-jedynkowo, jak ciążę. A to oznacza, że nie tylko w sensie polityczny­m, ale także prawnym, decyzja opozycji miała podstawy.

Nielegalny sąd dla sędziów to mniejszy problem niż nielegalny sąd sądzący obywatela. Sędziowie znają prawo i wiedzą, jak się przed nielegalny­m sądem bronić, a obywatel może tego jako laik nie wiedzieć

„Tajne państwo z kartonu. Rozważania o Polsce, bezprawiu i niesprawie­dliwości”. Nowa książka Marcina Matczaka już w księgarnia­ch

 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland