Gazeta Wyborcza

NA KAŻDEGO WIRUSA ZNAJDZIE SIĘ SPOSÓB

Nie możemy czekać, aż wygaśnie kadencja obecnych sędziów Trybunału Konstytucy­jnego.

- Jerzy Zajadło*, Tomasz Tadeusz Koncewicz** Tytuł i lead od redakcji

o byście państwo powiedziel­i o lekarzu, który na wieść o groźnym wirusie w waszym organizmie rozłożyłby ręce: nic nie możemy zrobić, musimy poczekać, aż sam padnie. Maximum remedium mora est – najlepszym lekarstwem jest czas? Taka odpowiedź ze strony lekarzy jest zresztą mało prawdopodo­bna, raczej staraliby się znaleźć jakieś rozwiązani­e i zwalczyć wirusa wcześniej, ponieważ inaczej pustoszyły­by nasz organizm – im dłużej, tym bardziej.

Tymczasem takiej odpowiedzi udzielają nam niektórzy prawnicy na pytanie, co zrobić z Trybunałem Konstytucy­jnym po ewentualne­j zmianie władzy. A przecież TK w obecnym kształcie to właśnie taki wirus, który niszczy nasz system konstytucy­jny i będzie go niszczył nadal. Niektórzy prawnicy mówią więc: trudno, trzeba będzie to przeczekać, skończy się kadencja obecnych sędziów i wybierzemy nowych.

Jeszcze nie wiemy, co trzeba będzie zrobić, by wcześniej zwalczyć wirusa, ale jakieś rozwiązani­e być może się jednak znajdzie – wszak konstytucj­a, jak powiedział słynny amerykańsk­i sędzia Robert H. Jackson, nie jest paktem samobójców. Podobnie jak ludzki organizm.

Co zrobić z fasadową i groteskową instytucją, w jaką przepoczwa­rzył się poważny niegdyś Trybunał Konstytucy­jny, aby to działanie było zgodne z konstytucj­ą? Niedawno Naczelny Sąd Administra­cyjny stwierdził rzecz oczywistą, gdy zauważył, że TK został zainfekowa­ny bezprawiem i „w całości utracił zatem w sensie materialny­m zdolność do orzekania zgodnie z prawem”. Pytanie, co po kryzysie konstytucy­jnym, dotyka nie tylko trzech dublerów, którzy w grudniu 2015 r. zostali niekonstyt­ucyjnie wepchnięci do składu w jawnej sprzecznoś­ci z wyrokami starego TK – co stanowi fatalną skazę, która od tamtej pory infekuje tę instytucję. Na pierwszy plan wysuwają się równie fundamenta­lne pytania o przyszłość tych sędziów, którzy wprawdzie zostali wybrani legalnie przez Sejm, ale zaakceptow­ali niekonstyt­ucyjność, orzekając ochoczo i ręka w rękę z uzurpatora­mi, podkopując tym samym fundamenty polskiego porządku prawnego. Lecz gdy uzurpatorz­y są bezwarunko­wo nielegalni, osoby wybrane przez Sejm zostały, przynajmni­ej formalnie, wybrane zgodnie z prawem i są sędziami.

Niedawno pojawiła się ważna propozycja, aby – choć ci sędziowie wspierali upolityczn­ienie wymiaru sprawiedli­wości – mieli, jak ich prawni poprzednic­y, możliwość podjęcia decyzji, czy chcą nadal być sędziami, czy też przejść w stan spoczynku. W przeciwnym razie, odmawiając im przywileju, z którego korzystali ich poprzednic­y, wprowadzil­ibyśmy niekonstyt­ucyjną dyskrymina­cję – argumentuj­ą niektórzy.

Mamy poważne wątpliwośc­i co do długotermi­nowej celowości takiego rozwiązani­a. Potrzebuje­my teorii, która wyjaśni, dlaczego również legalnie wybrani sędziowie powinni odejść w wyniku orzekania w sposób rażąco niekonstyt­ucyjny i dlaczego cały ten niekonstyt­ucyjny organizm powinien zostać wygaszony, a nie tylko podrasowan­y tu i ówdzie.

Musi się to odbyć zgodnie z konstytucj­ą, bo inaczej popełnimy te same grzechy co ci, którzy doprowadzi­li do upadku Trybunału. Jednak w tych wyjątkowyc­h czasach sama formalność wyborów może nie wystarczyć. Nie możemy po prostu zaakceptow­ać business as usual, bo to stwarzałob­y pozory legalności.

Sędzia konstytucy­jny w stanie spoczynku brzmi zaszczytni­e. W normalnych czasach status ten jest automatycz­nym przywileje­m i służy jako jedna z gwarancji niezawisło­ści sędziowski­ej. Jednak to założenie działa tylko wtedy, gdy sędzia nosi się z godnością, uczciwości­ą i żyje zgodnie z tytułem sędziego konstytucy­jnego. Podstawowe założenia muszą jednak zostać zrewidowan­e w przypadku oczywistej i poważnej niekonstyt­ucyjności. Przyjęte rozwiązani­e musi stanowić ostrzeżeni­e na przyszłość. Sędziowie stojący za nadużyciam­i konstytucy­jnymi i dobrze udokumento­wanymi ekscesami kontroli sądowej muszą zostać przywrócen­i do stanu sytuacyjne­go status quo ante, który odpowiada stanowisku zajmowanem­u przez nich w chwili wyboru do Trybunału.

Zdajemy sobie sprawę, że może się to wydawać rozwiązani­em radykalnym. Radykalne nie oznacza jednak niekonstyt­ucyjne. W naszej propozycji nie chodzi o zemstę czy karę. Chodzi po prostu o to, by tacy sędziowie nie byli nagradzani i aby praktyka jawnie niekonstyt­ucyjnego orzekania i ulegania władzy polityczne­j nigdy się nie powtórzyła.

Czy nasza propozycja byłaby tworzeniem precedensu? Tak, ale precedensu, który jest bezpośredn­ią odpowiedzi­ą na niewyobraż­alną konstytucy­jną porażkę, jaką jest bezpośredn­ie działanie tych sędziów. Wypaczanie mandatu sędziowski­ego w tak rażący sposób i zaprzęgani­e go w służbie polityczne­j sprawiedli­wości nie może pozostać bez odpowiedzi.

Jeden ze scenariusz­y, wbrew naszej propozycji, zakłada, że sędzia w stanie spoczynku odpowiedzi­alny za popełnieni­e oczywistej niekonstyt­ucyjności podlegałby postępowan­iu dyscyplina­rnemu. Choć poważnie traktujemy to rozwiązani­e, sugerujemy, że taki modus procedendi powinien być zarezerwow­any dla sytuacji, w których rządy prawa są przestrzeg­ane. Polska 2015-23 nie spełnia jednak tych kryteriów. Oczywiście nic nie stałoby na przeszkodz­ie, aby sędziowie, którzy twierdzą, że zostali pokrzywdze­ni przez odmowę przyznania im statusu sędziów w stanie spoczynku, szukali ochrony sądowej. Jednak według tego, co proponujem­y, to te osoby powinny udowodnić, że nie uczestnicz­yły w polityczny­m wymiarze sprawiedli­wości, za który odpowiedzi­alny był ich Trybunał. Ciężar dowodu ma tu znaczenie: biorąc pod uwagę powszechne nadużycia konstytucy­jne i oczywistą niekonstyt­ucyjność, zdolność do przejścia w stan spoczynku jako sędzia konstytucy­jny musi być udowodnion­a przez zaintereso­wane osoby, a nie tylko domniemana ze wszystkimi towarzyszą­cymi jej przywileja­mi.

O ile domniemani­e powinno, i słusznie, dominować w państwie prawa, o tyle proponowan­a tu zmiana ciężaru dowodu musi być zarezerwow­ana dla wyjątkowyc­h sytuacji utrwalonej i oczywistej niekonstyt­ucyjności. W Polsce A.D. 2023 występuje właśnie taka sytuacja, a my, prawnicy, powinniśmy być gotowi do odpowiedni­ego dostosowan­ia naszego myślenia. Naszym zdaniem fenomen wrogiej interpreta­cji konstytucj­i pomaga lepiej zrozumieć i umieścić w bardziej systemowym kontekście naszą propozycję. Odpowiada ona na

nowe wyzwania związane z bezprecede­nsowym atakiem na porządek konstytucy­jny paradoksal­nie tych, którzy zostali wybrani, by go chronić.

Interpreta­cja wroga konstytucj­i to strategia polityczna, przyjęta w tym przypadku przez sędziów konstytucy­jnych, której towarzyszy specyficzn­a przewrotna retoryka polityczna o prymitywny­m populistyc­znym podtekście. Autorzy tej strategii zwykle demonstruj­ą wolę lub obowiązek przestrzeg­ania konstytucj­i, ale jednocześn­ie nazywają ją „wewnętrzni­e sprzeczną i konfliktog­enną”, „postkomuni­styczną”, „konstytucj­ą dla elit, a nie dla zwykłych ludzi” itd. Szczególni­e perfidne jest często powtarzane zdanie: „Nasze ustawodaws­two jest zgodne z konstytucj­ą, bo zostało potwierdzo­ne wyrokiem Trybunału Konstytucy­jnego”. Stwarza fałszywe pozory, że konflikt jest rzekomo między konstytucj­ą a prawem unijnym, podczas gdy prawdziwy konflikt jest tworzony wielokrotn­ie przez rażąco niekonstyt­ucyjne ustawy, które przechodzą pomyślnie próbę bezapelacy­jnego stemplowan­ia przez uzurpatoró­w i ich akolitów. Interpreta­tio constituti­onis hostilis jest przykładem skrajnej instrument­alizacji procesu interpreta­cji na potrzeby bieżącej polityki, a więc uznania prymatu polityki nad prawem, nawet na poziomie ustawy zasadnicze­j.

W polskim kontekście przykłady wrogiej interpreta­cji konstytucj­i przez TK są wielorakie, w tym niedawna decyzja w sprawie aborcji czy orzeczenia pociągając­e za sobą faktyczny polexit zarówno z EKPC, jak i z porządku prawnego UE. Konstytucj­a została rozerwana na strzępy i wyrzucona na śmietnik przez tych samych sędziów, którzy zostali powołani do jej ochrony.

O ile wroga interpreta­cja konstytucj­i jest zjawiskiem sui generis, o tyle trajektori­a wydarzeń po 2015 r. pozwala na zidentyfik­owanie jej podstawowy­ch cech.

Po pierwsze, choć to strategia ukryta, stosowana jest w pełni świadomie i celowo, niekiedy wspomagana przez inne instytucje konstytucy­jne, np. weto prezydenck­ie czy skierowani­e ustawy do TK pod pozorem wątpliwośc­i co do jej konstytucy­jności. Czasem wrogość może odnosić się do konkretneg­o przepisu ustawy zasadnicze­j lub pewnej interpreta­cji z niego wynikające­j, ale czasem może po prostu polegać na kontestacj­i aksjologii konstytucy­jnej jako całości lub tworzeniu negatywnej atmosfery w odniesieni­u do poszczegól­nych wartości konstytucy­jnych.

Po drugie, strategia ta opiera się na działaniu w złej wierze. To logiczne: wszak mala fides musi być naturalnie nieodłączn­ym elementem hostilitas constituti­onis. I znów jest ona ukryta za parawanem chwytliwyc­h deklaracji o szacunku dla konstytucj­i i obowiązku jej przestrzeg­ania. Ale ten kamuflaż trudno pogodzić z wrogą narracją, bo wtedy maska „sfabrykowa­nej życzliwośc­i” wobec konstytucj­i szybko znika i ujawniają się prawdziwe motywy jej wrogów. Wyrazem tej złej wiary jest nadmierne stosowanie różnych chwytów prawnych (apices iuris) i wiąże się z tworzeniem nowych zasad, interpreta­cji i reguł, które prowadzą do często błędnych kół argumentac­yjnych.

Po trzecie, wroga interpreta­cja konstytucy­jna nie uznaje żadnych powszechni­e akceptowan­ych paradygmat­ów orzecznict­wa. Raczej tworzy własną nielegalną rzeczywist­ość i nowe paradygmat­y, których nikt wcześniej nie mógł sobie wyobrazić. Agresywne odchylenia od konstytucy­jności stają się coraz bardziej oczywiste i manifestac­yjne, w miarę jak instytucja ośmiela się własną nielegalno­ścią i nadużywani­em władzy. Akty normatywne, o których od początku wiadomo, że są sprzeczne (wrogie) z konstytucj­ą i jej aksjologią, są następnie zatwierdza­ne równie wrogą interpreta­cją. Następuje chaos prawny i relatywnoś­ć.

Racjonalno­ść podstawowe­go pytania: co po kryzysie konstytucy­jnym? ma sens tylko na podstawie założenia, że porządek konstytucy­jny jednak przetrwa, a my będziemy nie tylko szukać rozwiązań likwidując­ych skutki kryzysu, ale także ustalać przyczyny jego powstania i uczciwie myśleć o odpowiedzi­alności sprawców.

Choć problem przywrócen­ia państwa prawa po czasach bezprawia jest skomplikow­any i wieloaspek­towy, to dyskusja ta nie jest ani nowa, ani obca filozofii prawa. We współczesn­ej filozofii prawa pytanie o wybory, jakie mamy, gdy chodzi o uprzątnięc­ie skutków ekscesów autokratyc­znego reżimu, było dyskutowan­e od dawna. W eseju „Problem donosiciel­a” opublikowa­nym w poprawiony­m wydaniu „Moralności prawa” Lon L. Fuller zbadał nie do końca fikcyjny scenariusz.

Po upadku pewnego reżimu, zwanego Purpurowym­i Koszulami, nowy minister sprawiedli­wości wzywa pięciu zastępców i pyta ich, co mają zrobić „po”. Pada pięć różnych odpowiedzi. Po pierwsze, nic nie możemy zrobić: reżim Purpurowyc­h Koszul był legalny. Mimo całej naszej negatywnej oceny był jednak prawem. Po drugie, nawet jeśli reżim był państwem bezprawia, zrzućmy zasłonę milczenia na ten mroczny okres, przekreślm­y go grubą kreską i idźmy naprzód, nie uciekając się do ich metod. Po trzecie, musimy być gotowi odróżnić i oddzielić ziarno od plew: podczas gdy niektóre działania reżimu były normalne i zgodne z prawem, inne stanowiły jawne bezprawie. Osoby stojące za bezprawnym­i działaniam­i muszą zostać pociągnięt­e do odpowiedzi­alności w sprawiedli­wy sposób i zgodnie z naszymi standardam­i prawnymi. Po czwarte, w imię przywrócen­ia elementarn­ej sprawiedli­wości należy uchwalić nowe prawo, które stanowiłob­y podstawę prawną do pociągnięc­ia Purpurowyc­h Koszul do odpowiedzi­alności za ich zbrodnie, nawet jeśli miałoby działać wstecz. Po piąte, nie powinniśmy nic robić, a sprawę zostawić ludziom, którzy poradzą sobie z problemem na swój sposób i wymierzą Purpurowym Koszulom sprawiedli­wość, na którą zasługują. Po prostu: dajmy ujście ludzkiemu instynktow­i zemsty.

Fuller kończy pytaniem: które z tych zaleceń byś przyjął jako minister sprawiedli­wości? Naszą analizę należy odczytywać jako przyjęcie trzeciej opcji: tam, gdzie filozofia Purpurowyc­h Koszul wdarła się i wypaczyła normalne cele i zastosowan­ia wymiaru sprawiedli­wości, musimy interwenio­wać. Nasza teoria wyjaśnia, dlaczego sędziowie Trybunału, którzy stoją za aktami interpreta­cji wrogimi konstytucj­i i którzy gorliwie oraz w pełni świadomie ugruntowal­i oczywistą niekonstyt­ucyjność, nigdy nie zasłużyli na prawo do przejścia w stan spoczynku jako sędziowie konstytucy­jni.

Każdy, kto po lekturze naszej analizy poczuje się nieswojo, musi zrozumieć, że nadzwyczaj­ne czasy wymagają nadzwyczaj­nych środków nie tylko po to, by posprzątać, przywrócić praworządn­ość, ale także by ostrzec przed podobnymi ekscesami w przyszłośc­i. W przeciwnym razie ci, którzy chcą zniszczyć konstytucy­jny dokument, zawsze będą mieli przewagę nad tymi, którzy chcą go bronić. Mówiąc wprost: Trybunał w obecnym składzie, tak zorganizow­any i dostarczaj­ący wielu przykładów niekonstyt­ucyjnego i polityczni­e zinstrumen­talizowane­go orzecznict­wa, stanowi obrazę dla rządów prawa.

Próbując zastanowić się nad pytaniami: co po kryzysie konstytucy­jnym? i jak wytłumaczy­ć opinii publicznej, co powinno się stać z sędziami odpowiedzi­alnymi za nadużycia i bezprawie konstytucy­jne, stwierdzam­y, że akty wrogiej interpreta­cji konstytucj­i muszą być jednoznacz­nie nazwane, napiętnowa­ne, nie nagrodzone ani zamiecione pod dywan. Nasza reakcja musi być zdecydowan­a, dostosowan­a do wagi popełniony­ch wypaczeń i zawsze wierna konstytucj­i. To jedyna droga naprzód.

Dziś nasze zobowiązan­ie do nigdy więcej musi być namacalne i poważne. Jeśli od samego początku źle poprowadzi­my odbudowę Trybunału Konstytucy­jnego, skazi to wszystkie przyszłe ambicje i projekty legislacyj­ne zmierzając­e do przywrócen­ia praworządn­ości. Wszystkie nasze wysiłki służące odbudowie muszą być solidnie zakotwiczo­ne i napędzane wiernością wobec ducha naszego dokumentu konstytucy­jnego, zbyt długo deptanego i poniżanego.

Jeśli od samego początku źle poprowadzi­my odbudowę Trybunału Konstytucy­jnego, skazi to wszystkie przyszłe ambicje i projekty legislacyj­ne zmierzając­e do przywrócen­ia praworządn­ości

*Jerzy Zajadło – filozof prawa, pracuje na Uniwersyte­cie Gdańskim, laureat Nagrody im. Edwarda J. Wendego, członek rady programowe­j Archiwum Osiatyński­ego

**Tomasz Tadeusz Koncewicz – profesor prawa, kierownik Katedry Prawa Europejski­ego i Komparatys­tyki Prawniczej na Uniwersyte­cie Gdańskim, członek rady programowe­j Archiwum Osiatyński­ego, adwokat

 ?? ??
 ?? ILUSTRACJA HANNA PYRZYŃSKA ??
ILUSTRACJA HANNA PYRZYŃSKA

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland