Długo jeszcze?
Gdyby Artur Schopenhauer – filozof pesymista, twierdzący, że ludzie są z natury źli, nieuczciwi, próżni i gadatliwi – zobaczył spot TVP Info, wpadłby w pesymizm jeszcze głębszy.
W1995 roku Marek Koterski nakręcił film pod tytułem „Nic śmiesznego”. I jest tam scena, jak to mówią, kultowa. Cezary Pazura występujący w roli drugiego reżysera Adama Miauczyńskiego zabiera pierwszego reżysera Marka Kondrata, żeby pokazać mu idealną scenerię do filmu, który kręcą. Jadą bardzo długo, aż wreszcie docierają na miejsce. Dialog wygląda tak: „Co to jest?” – pyta Kondrat. „Jak to co? Las” – odpowiada Pazura. „Możesz mi powiedzieć, po chuj mi las?”. „Jak to po chuj? W scenopisie pisze, że las jest napisane”. „W scenopisie? Znajdź mi to w scenopisie”. Tu Pazura otwiera scenopis: „Proszę: »Kiedy wyjechali na wyniosłość drogi, oczom ich ukazał się las«”. „Przewróć stronę” – mówi Kondrat. „Czytaj”. „O kurwa! – mówi Pazura i czyta: »oczom ich ukazał się las… krzyży«”.
Dwadzieścia osiem lat temu obecni pracownicy Telewizji Polskiej byli zapewne dziećmi, którym rodzice zabraniali oglądania filmów, w których aktorzy mówią brzydkie słowa, ale przecież nic tak dobrze nie smakuje jak owoce zakazane. Obejrzeli. I zapamiętali. I zrobili z tego użytek.
Dwa tygodnie temu Donald Tusk spotkał się z młodzieżą w Ratuszu Staromiejskim w Gdańsku. Jeden z uczestników spotkania powiedział, że w telewizji publicznej nie ma obecnie profesjonalizmu. Przewodniczący Platformy Obywatelskiej nie zgodził się z tym stwierdzeniem i powiedział: „To jest zaprogramowana, bardzo profesjonalna nienawiść. W mojej ocenie – jestem w stanie udowodnić tę tezę – to jest najbardziej profesjonalna telewizja publiczna w historii. Nigdy telewizja publiczna nie była tak profesjonalna, jak jest dzisiaj. Tylko profesja, jaką się zajmuje, jest niszczeniem na zlecenie władzy przeciwników politycznych tej władzy. I robią to perfekcyjnie, są naprawdę tak profesjonalni, że tylko pozazdrościć”.
Zaledwie dwa dni później telewizja TVP Info zaczęła emitować spot autopromocyjny, w którym pojawia się wyjęty z powyższej wypowiedzi fragment: „To jest najbardziej profesjonalna telewizja publiczna w historii. Nigdy telewizja publiczna nie była tak profesjonalna, jak jest dzisiaj”. Po nim pojawia się logo stacji i słychać głos lektora: „TVP Info. Wiesz więcej”.
Chyba jednak: wiesz mniej, skoro cytat został obcięty. Doceńmy jednak subtelne intertekstualne nawiązanie do wspomnianej kultowej sceny. TVP zachowała się bowiem jak Adam Miauczyński: ktoś włożył sporo wysiłku, żeby obejrzeć ponadgodzinne spotkanie z Tuskiem, by wyciąć z niego kilkusekundowy fragment. O ile jednak w filmie Koterskiego żart wynika z rozbieżności między dosłownością (las) a metonimią (las krzyży), o tyle w spocie TVP Info dowcip polega na manipulacji: wypowiedź krytyczna została tak przycięta, żeby brzmiała jak wypowiedź pochwalna. Odbiorcy wiedzą, że to było coś w rodzaju żartu, bo znają zarówno stosunek TVP do Tuska, jak i zdanie Tuska o TVP. Próżno szukać nazwy dla takiego zabiegu zarówno w klasycznej retoryce, jak i nawet w Schopenhauerowskiej erystyce, zawierającej przecież spis wszelkich oszukańczych, a nawet szalbierczych chwytów w sporach, używanych przez ludzi nierzetelnych. Gdyby Artur Schopenhauer – filozof pesymista twierdzący, że ludzie są z natury źli, nieuczciwi, próżni i gadatliwi – zobaczył spot TVP Info, wpadłby w pesymizm jeszcze głębszy. A gdyby zaprotestował przeciwko takiej manipulacji, TVP Info mogłaby mu jeszcze wypomnieć, że urodził się w Gdańsku, opatrując to wypomnienie klasycznym pseudodziennikarskim komentarzem: „Przypadek? Nie sądzę”.
Ja natomiast sądzę, że TVP nie miałaby pola do popisu, gdyby jej go Donald Tusk nie dał. Postanowił bowiem posłużyć się ironią: użył pozytywnie nacechowanych wyrazów, jak „profesjonalizm” czy „perfekcyjność”, by skrytykować telewizję publiczną. Kłopot z ironią polega jednak na tym, że jest ona swego rodzaju grą, której zasady trzeba chcieć akceptować. Kiedy w 2015 roku Jarosław Kaczyński podzielił Polaków na dwa „sorty”, niektórzy postanowili dumnie nosić plakietki z napisem: „Jestem gorszego sortu”. Dumnie, ale przede wszystkim: ironicznie. Kiedy na demonstracji KOD-u pod nowojorskim konsulatem pojawił się Jan Tomasz Gross z taką właśnie plakietką w klapie, na pewnym prawicowym portalu internetowym zamieszczono artykuł zatytułowany: „Jan Tomasz Gross określa się mianem »Polaka najgorszego sortu«. Internet świętuje triumf prawdy”. Był to jednak nie tyle triumf prawdy, ile triumf dosłowności nad figuratywnością, bo gest Grossa, w zamyśle ironiczny, został odczytany dosłownie. A ściślej: dziennikarz tego portalu starał się przekonać swoich czytelników, by tak właśnie go odczytywali. Niestety, stosowanie ironii obarczone jest ryzykiem, że odbiorcy nie będą chcieli jej dostrzec. I gdybym teraz napisał podsumowujące, ironiczne zdanie, że powstanie spotu autopromocyjnego TVP Info to także „wina Tuska”, to przecież mógłby ktoś, nie chcąc dostrzec w tym zdaniu ironii, powiedzieć później, że moim zdaniem Tusk jest sam sobie winny.
Tak samo jak można nie chcieć dostrzec kontekstu jakiejkolwiek wypowiedzi albo nie chcieć doczytać zdania scenopisu na kolejnej stronie, a wtedy las krzyży będzie po prostu lasem. Pozostaje nam tylko zadać to samo pytanie, które zadaje Marek Kondrat Cezaremu Pazurze przed wspomnianą sceną w filmie Marka Koterskiego: „Długo jeszcze?”.