Gazeta Wyborcza

MARTWI NAS WOJNA? POMOŻE POTĘŻNIEJS­ZA EUROPA

Źródłem tej wojny jest kryzys egzystencj­alny w Rosji. I kiedy walczymy o Ukrainę, dostarczam­y jej sprzęt i nakładamy sankcje na Rosję, musimy o tym pamiętać – ponieważ nie będzie trwałego pokoju, jeśli nie wniesiemy naszej części odpowiedzi na pytanie Ros

- Prezydent Francji Emmanuel Macron:

laczego 18 stycznia w Pałacu Elizejskim prezydent Francji Emmanuel Macron spotkał się z hiszpański­m pisarzem Javierem Cercasem? Otóż redakcja „El Pais” poprosiła Cercasa – który jak mało kto analizuje w swoich powieściac­h dynamikę mechanizmó­w władzy i historii – żeby przeprowad­ził rozmowę z Macronem, uważanym za najbardzie­j oczytanego z dzisiejszy­ch przywódców europejski­ch. Pomysł został zrealizowa­ny, ponieważ Macron podziwia powieści Cercasa (z „Żołnierzam­i spod Salaminy” na czele), tymczasem Cercas zawsze był ciekawy młodego polityka, który w samym środku populistyc­znego i nacjonalis­tycznego wzmożenia we Francji i w całej Europie już dwukrotnie wygrał wybory, głosząc przywiązan­ie do unijnego projektu.

JAVIER CERCAS: Wielkim problemem dziś na Zachodzie jest walka między „nacjonal-populizmem” a demokracją. Ten pierwszy dał się poznać w 2008 r. podczas kryzysu finansoweg­o, który był strasznym ciosem dla Hiszpanii, dla całej Europy zresztą. I był porównywal­ny, być może, tylko z tym z 1929 r. Wielki Kryzys spowodował konsolidac­ję faszyzmu, totalitary­zmu w całej Europie. Być może przyszli historycy zrozumieją, że tak jak II wojna światowa była kulminacją kryzysu z 1929 r., tak wojna w Ukrainie jest kulminacją kryzysu z 2008 r. Putin wspierał ten „nacjonal-populizm” wszędzie, gdzie się dało. Pomógł dojść Trumpowi do władzy, przeprowad­zić brexit i rozniecić radykalny separatyzm w Katalonii. Wspierał Marine Le Pen we Francji i Mattea Salviniego we Włoszech.

Dziś głęboko wierzę, że Ukraińcy walczą o nasze, Europy, wartości – tak jak hiszpańscy republikan­ie w 1936 r. Ale wtedy demokratyc­zna Europa porzuciła Hiszpanię, a rezultatem była katastrofa nie tylko tego kraju. Dziś, na szczęście, Europa pomaga Ukrainie. Czy to wystarczy? Hiszpańska wojna domowa była prologiem II wojny światowej, jej pierwszym aktem. I zastanawia­m się, czy wojna w Ukrainie nie będzie prologiem czegoś jeszcze gorszego? EMMANUEL MACRON: Nie wiązałbym wojny w Ukrainie bezpośredn­io z tym, co niedobrego dzieje się w europejski­ch społeczeńs­twach, skoro ich reakcja na wojnę pokazała honor, dumę i głębokie zaintereso­wanie wspieranie­m Ukraińców. Ludzie w Europie zdają sobie sprawę, że chodzi nie tylko o wartości, lecz także o podstawowe zasady prawa międzynaro­dowego: suwerennoś­ć narodową i integralno­ść granic. Bez tego nie może być mowy o pokoju.

Uważam, że zapalnikie­m tej wojny jest zjawisko napędzane przez kryzys, jaki przeżywa Rosja i jej stary model bycia. Rosja poszukuje własnej tożsamości i przeznacze­nia. To jest źródło tej wojny.

Rosja – wielki naród, terytorial­nie i historyczn­ie. Ale przetrwani­e okresu po 1991 r., kiedy upadł komunizm, ciężko ją doświadczy­ło. Kiedy spojrzymy na ten naród tak geograficz­nie rozproszon­y, wstrząsany przez różne formy przemocy i terroru, zarazem z kurczącą się populacją – łatwo dojść do wniosku, że jego przyszłość jest zagrożona.

Rosja dokonała w tej sytuacji wyboru – ale to wybór prezydenta Putina i tych, którzy tworzą jego najbliższy krąg władzy; nie wiem natomiast, czy był to wybór narodu rosyjskieg­o. Ale ta decyzja – o rozpętaniu wojny przeciwko Ukrainie – jest odpowiedzi­ą ludzi Putina na pytanie o to, czym jest dziś Rosja i jakie jest jej przeznacze­nie. Oni postanowil­i, że Rosja musi pozostać imperium w starym stylu, w czym zawierają się wojny kolonialne przeciwko sąsiadom, co do których terytoriów Moskwa uważa, że ma jakieś prawa.

Uważam więc, że źródłem tej wojny jest kryzys egzystencj­alny w Rosji. I kiedy walczymy o Ukrainę, kiedy dostarczam­y sprzęt do Kijowa i nakładamy sankcje na Rosję, musimy o tym pamiętać – ponieważ nie będzie trwałego pokoju, jeśli nie wniesiemy naszej części odpowiedzi na to pytanie Rosjan co do ich miejsca w świecie.

Uważam również, że częściowo kryzys, który przeżywa Europa, jej podziały w pewnych kwestiach wynikają z faktu, że wspólnie nie przepracow­aliśmy w pełni okresu po zimnej wojnie i upadku muru berlińskie­go. Podjęto decyzję o rozszerzen­iu Unii – i uważano, że tym samym wszystkie problemy zostaną rozwiązane, a my możemy odpuścić sobie myślenie o historii. Tymczasem mam wrażenie, że w wielu europejski­ch społeczeńs­twach nastąpił wielki powrót historii.

Narody, które przez dekady żyły pod sowieckim jarzmem – z represjami polityczny­mi i ze wszystkim, co to oznaczało dla zmian kulturowyc­h i pojęcia wolności – w nowym, już zglobalizo­wanym świecie doświadczy­ły kryzysu w inny sposób. Musimy nauczyć się ich słuchać.

Dlatego bardzo ostrożnie dobieram słowa. Walczę z ekstremizm­em i z demagogią – ale staram się również szanować tych w Europie, którzy uważają, że mają ważne rzeczy do załatwieni­a na szczeblu krajowym. Sam zostałem wybrany w wyborach narodowych i wierzę w patriotyzm, który nie jest nacjonaliz­mem. Patriotyzm to miłość do kraju. Nacjonaliz­m to nienawiść do drugiego człowieka – pogląd, że kochać siebie oznacza krzywdzić innego.

Ale ojczyzna i naród to ważne pojęcia dla wielu ludzi, którzy dzięki dochowywan­iu im wierności oparli się Związkowi Radzieckie­mu. I dlatego nasza odpowiedzi­alność polega nie na tym, by przeciwsta­wiać Europę narodowi, lecz na tym, by nadal umieć je splatać, pokazując, że karmią się one nawzajem i w żadnym wypadku się nie wykluczają.

Nasze demokracje przeżywają kryzys, który nie jest zjawiskiem wyłącznie europejski­m. Wystarczy spojrzeć na Stany Zjednoczon­e i wszystkie demokracje, które doświadcza­ją swoistego zmęczenia, utraty zbiorowych punktów odniesieni­a. Po pierwsze, mamy do czynienia z kryzysem w ramach globalnego otwartego finansoweg­o systemu kapitalist­ycznego – ponieważ agresywne pozyskiwan­ie kapitału spowodował­o gwałtowny wzrost nierównośc­i. Owszem, ten system wydobył z ubóstwa setki milionów ludzi – o wiele więcej niż wszystkie inne poprzednie systemy, zwłaszcza w najbiednie­jszych krajach. Zwiększył jednak i utrwalił – w ciągu ostatnich 20 lat – dysproporc­je w naszych społeczeńs­twach. Dlatego nasz system demokratyc­zny jest w kryzysie – ponieważ nie generuje już spontanicz­nie warunków postępu dla wszystkich, tylko po raz kolejny pogłębia nierównośc­i między klasami społecznym­i.

Druga sprawa to fakt, że obecny system nie dostarcza rozwiązań klimatyczn­ych. A to stwarza głęboki kryzys sumienia dla naszych demokracji.

I trzecia sprawa: transforma­cja technologi­czna zachwiała naszą debatą publiczną. Demokracja to miejsce, gdzie jest wspólna agora, gdzie rozmawiamy o sprawach wspólnych, budujemy ramy działania, by wspólnie podejmować decyzje.

Ale do tego musi istnieć jakaś wspólna płaszczyzn­a porozumien­ia. Muszą być ludzie, którzy będą tę debatę animować, prowadzić spory i osiągać porozumien­ia w ustalonych ramach. A nasze dzisiejsze społeczeńs­twa nie tyle zwracają się ku sobie, ile wprost eksplodują, zajmując się samymi sobą. To jest jak niekontrol­owany spazm. Z jednej strony społeczeńs­twa są otwarte bardziej niż kiedykolwi­ek dzięki technologi­i, ale z drugiej – z powodu modelu działania mediów społecznoś­ciowych otwieramy się coraz bardziej, owszem, ale na poznawanie wycinków rzeczywist­ości całkowicie pozbawiony­ch kontekstu. Nasza potrzeba porozumien­ia przekształ­ca się w życie w obrębie grup „przyjaciół” – śledzących na Instagrami­e, followersó­w na Twitterze. Ale tak budowane pokrewieńs­two z wyboru jest groźne, bo zamyka nas na resztę świata. To połączenie nieskończe­nie dużej przestrzen­i cyfrowej i zarazem szybko zawężające­go się świata prywatnego złamało nasze wspólne ramy, narodowe czy europejski­e.

A kiedy tyle kryzysów występuje naraz, demagogia i ekstrema radzą sobie lepiej, bo mają na najbardzie­j złożone problemy bardzo proste recepty. Są proste, więc kuszące, ale do czego się sprowadzaj­ą? Do pustej obietnicy odzyskania kontroli. Myślę, że owszem, musimy znaleźć sposób na odzyskanie kontroli w świecie, który wydaje się całkowicie płynny. Ale poprzez podjęcie wysiłku, a nie unikanie go.

Kryzys, który przeżywa Europa, jej podziały w pewnych kwestiach wynikają z faktu, że wspólnie nie przepracow­aliśmy w pełni okresu po upadku muru berlińskie­go. Podjęto decyzję o rozszerzen­iu Unii – i uważano, że tym samym wszystkie problemy zostaną rozwiązane, a my możemy odpuścić sobie myślenie o historii

Dla mnie podstawowy­m problemem z Unią Europejską jest to, że pozostaje ona projektem elitarnym. Nie jest tym, czym powinna być: projektem masowym, ludowym, popularnym. Obawiam się, że ludzie nie mają dziś poczucia, że Europa jest niezbędna dla ich życia.

– Z tym się nie zgodzę. Europa jest projektem ludowym. Euro to konsekwenc­ja najprostsz­ego pomysłu, by mieć tę samą walutę. Jeśli inflacja jest w ryzach, jeśli nie było dotąd totalnego załamania, to właśnie dzięki euro. Euro jest silne – i jest po

pularne. Kogo bowiem chroni? Najbogatsi zawsze radzili sobie w trudnych czasach, ale na dezorganiz­acji finansowej najbardzie­j traci klasa średnia i ludowa. Euro to ich tarcza.

Nawet ekstremiśc­i we Francji, którzy kiedyś postulowal­i wyjście ze strefy euro, już tego nie mówią, bo to odstręczał­o ludzi. W 2017 r., kiedy rozpocząłe­m tę debatę we Francji, klasy średnie i robotnicze jasno mówiły, że nie chcą porzucać euro.

Od dłuższego czasu nie zajmuję się polityką, tylko robię ćwiczenia z demokracji i wierzę w mój kraj i kontynent. Moim punktem wyjścia jest sprzeciw wobec demagogii. Ludzie wiedzą, że euro jest dla nich dobre, że program wymiany studentów Erasmus jest dobry, a swoboda przemieszc­zania się, która pozwala na podróże i handel, jest niezwykła. To współpraca na poziomie zjednoczon­ej Europy przyniosła nam szczepionk­i, co wpłynęło na życie wszystkich, w tym najbiednie­jszych. Musimy umieć wyjaśniać dobrodziej­stwa Unii. Fatalnie, że przywódcy państw mają tendencję do mówienia rodakom o wspólnym sukcesie: „Macie to dzięki mnie”. Ale kiedy pojawia się problem, mówią: „To wina Europy”.

Co jest dziś wyzwaniem, co budzi lęk? Wojna. Ale Europa jest przecież po to, by nas chronić. Mamy swoje armie narodowe, ale to na poziomie europejski­m zyskaliśmy możliwość realnego działania wobec ataku z zewnątrz, nawet jeśli atakuje potęga. To jest główna misja państwa: chronić. Razem możemy ją wykonywać skutecznie­j.

Kiedy wkraczał pan po raz pierwszy do Pałacu Elizejskie­go, wiele rzeczy w panu mnie zaskoczyło. Pańska młodość jak na polityka o takiej randze. Deklarowan­e znaczenie literatury w pana życiu. Pańska, nazwijmy to, literacka wizja polityki. Ale przede wszystkim tym, co przykuło moją uwagę, było przemówien­ie, które wygłosił pan w Atenach we wrześniu 2017 – entuzjasty­czne wobec Europy, z ambicją, której dawno nie słyszałem. Unia Europejska jest, moim zdaniem, jedyną rozsądną utopią, którą wymyśliliś­my. Ale… bardzo lubię Francję, jednak nie widzę w niej entuzjazmu dla projektu europejski­ego. Widzę sceptycyzm wobec Europy zarówno po lewej, jak i po prawej stronie. To mnie martwi: pogodziliś­my się z Europą bez Wielkiej Brytanii – ale Europa bez Francji jest niemożliwa. Na Wyspach nie spotkałem ani jednego intelektua­listy, który byłby za brexitem. Natomiast we Francji są ważni literaci i eseiści – Michel Houellebec­q, Annie Ernaux, Michel Onfray – którzy nie wierzą w Europę. Zdradzają nacjonalis­tyczny sposób myślenia, bardzo skoncentro­wany na Francji. Jeśli chodzi o Le Pen i Mélenchona [lider lewicowo-populistyc­znej partii La France Insoumise], to może są dziś, po brexicie, mniej euroscepty­czni, ale tak naprawdę nie wierzą we wspólną Europę. Co będzie dalej, gdy pan już zakończy drugą kadencję?

– Elity mogą uprawiać swoje spekulacje, ale to ludzie głosują i decydują. Prawda jest taka, że Francuzi dwukrotnie ostatnio wybrali kogoś, kogo polityczny­m DNA jest obrona idei europejski­ej. To mówi coś głębokiego o naszym kraju. Patrzę na sondaże i widzę, jak bardzo Francuzi są przywiązan­i do idei europejski­ej, natomiast euroscepty­cyzm systematyc­znie maleje, i to we wszystkich krajach członkowsk­ich. Francuzi zobaczyli, jak bardzo użyteczna Unia okazała się podczas pandemii. Dostarczył­a szczepionk­i, których inaczej byśmy nie wyprodukow­ali.

Pani Le Pen proponował­a wyjście z Europy i euro. Nasza debata w 2017 r. – przed drugą turą wyborów prezydenck­ich – skupiła się w całości na kwestii europejski­ej. Pięć lat później ta sama liderka tej samej partii już o tym nie mówiła. Zamiast tego powiedział­a mi, że Europa musi zostać skorygowan­a poprzez swoje traktaty. Ja na to: świetnie! Bo co robiliśmy przez ostatnie pięć lat? Zmienialiś­my Europę. Nikt nie sądził, że latem 2020 uda nam się w sojuszu z Niemcami wymyślić pandemiczn­y plan naprawczy, który ponaddwukr­otnie zwiększy budżet europejski i pozwoli nam na wspólną emisję długu.

Ale oczywiście wszystkie nasze społeczeńs­twa – pod koniec pandemii i w środku wojny – przeżywają chwile udręki, destabiliz­acji i dezorienta­cji, co powinno nas wszystkich skłaniać do wielkiej pokory i ciągłych poszukiwań.

Mówiąc wprost, idea europejska i UE nie jest dana raz na zawsze. Jest to ciągła walka.

Zauważyłem, że niechętnie używa pan słowa „federalizm”. W porządku, bo nie sądzę, by europejska przygoda dawała się zaszufladk­ować pod dostępnymi etykietami. To niepowtarz­alna rzecz. Mamy narodowe tradycje, które czasem są hamulcem. Suwerennoś­ć narodowa jest elemen

Nawet w świecie zdominowan­ym przez rywalizacj­ę USA z Chinami głęboko zintegrowa­na Europa może być samodzieln­ym i potężnym graczem

 ?? ??
 ?? FOT. LUIS SEVILLANO/EL PAIS ?? • Javier Cercas rozmawia z prezydente­m Macronem w Pałacu Elizejskim.
FOT. LUIS SEVILLANO/EL PAIS • Javier Cercas rozmawia z prezydente­m Macronem w Pałacu Elizejskim.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland