Gazeta Wyborcza

DZIKOŚĆ W MIEŚCIE

Zamiast pomnika – spacer, zamiast bloku – wiata, a zamiast kilku drzewek w osiedlowym parku – dziki las.

- Natalia Mazur

iosną 2020 r. znad tafli jeziora Rusałka w Poznaniu wynurzyła się płyta nagrobna. Po mieście poniosła się wieść o macewach w jeziorze.

Odpoczywaj­ąc na plaży, łatwo zapomnieć, skąd wzięła się Rusałka. A plażowiczó­w są tłumy, jezioro ma fenomenaln­ą lokalizacj­ę, niemal w śródmieści­u. Droga z przystanku tramwajowe­go prowadzi ulicą zakończoną tunelem. Przed tunelem – miejska zabudowa, za tunelem – miasto znika. Magia.

Pomysł na wcinające się w miasto kliny zieleni miał jeszcze przed wojną architekt Władysław Czarnecki. Za realizację wzięli się Niemcy po wcieleniu Poznania do Rzeszy, wzbogacili projekt o dwa jeziora powstałe przez spiętrzeni­e dopływów Warty. – Chcieli stworzyć warunki wręcz uzdrowisko­we – opowiada Przemek Prasnowski z fundacji Barak Kultury.

POMNIK TO ZA MAŁO

Projekt był genialny, wyprzedzał epokę. I jest w tym okrutny paradoks, że Poznań przyjazny mikroklima­t zawdzięcza II wojnie i więźniom z obozów pracy: Żydom zwożonym do pracy z całej Europy, Polakom, francuskim jeńcom. W latach 40. XX w. wykopali Rusałkę i zaczęli kopać jezioro Maltańskie. – Niemcy do umacniania brzegów używali nagrobków z okolicznyc­h cmentarzy: żydowskich, ewangelick­ich, katolickic­h – mówi Prasnowski. Praca była ciężka, a do słabych, niewydolny­ch strzelano. Zresztą tereny dzisiejsze­j Rusałki były miejscem egzekucji jeszcze przed budową jeziora.

W 2020 r. wraz ze sterczącym­i znad wody nagrobkami historia zaczęła kłuć w oczy. Rozpętała się dyskusja. – Woda w Rusałce jest czerwona od krwi – słyszał Prasnowski. Radykałowi­e nawoływali: zamknąć kąpielisko. Bardziej stonowane głosy namawiały władze do obniżenia lustra wody w jeziorze i wyłowienia macew – to plan, który dla ekosystemu Rusałki mógłby być zabójczy.

– Zamknąć? Nie wpuszczać ludzi? – pyta Prasnowski. – A co ze szkołami, stadionem, innymi miejscami, w których były obozy? Lotniskiem w Krzesinach, na którym stacjonują myśliwce F-16, a które też budowane było przez więźniów? Nie da się zamknąć przed pamięcią, trzeba znaleźć na nią inny sposób.

Fundacja Barak Kultury od 2015 r. przypomina historię Rusałki. Zaczęło się od „Rusałki niepamięci”. Prasnowski z ekipą przeglądal­i archiwa w poszukiwan­iu nazwisk, map i opowieści. – Dzięki historykow­i Jankowi Kwiatkowsk­iemu trafiliśmy na listy Zalmana Kłodawskie­go, Żyda z Włocławka, budownicze­go Rusałki, który przeżył Auschwitz, a po wojnie słał z Izraela listy do uczniów szkoły, w której był więziony. Zadziwiają­co pogodne, wręcz prześwietl­one słońcem – mówi Prasnowski.

I to właśnie nastrój tych listów stał się jedną z inspiracji dla festiwalu „Rusałka – jezioro, które łączy”. W programie: marszobieg­i, wycieczki, wystawy, rozmowy. Od niedawna: spacery z ornitologi­em. – Przyroda przejęła to miejsce, zatriumfow­ało życie – mówi Prasnowski. Jesienią, gdy ptaki cichną, Barak Kultury organizuje koncert. Maciej Muraszko skomponowa­ł epitafium z uwzględnie­niem dźwięków słyszanych nad jeziorem, orkiestra rozstawia się na tafli, na rowerach wodnych. – Przed koncertem sprawdzam rozkład jazdy PKP. W pobliżu Rusałki biegną dwie trasy kolejowe, po tych samych torach 80 lat temu do Poznania jeździły pociągi przywożące więźniów – mówi Prasnowski. – Nie wiem, jaki pomnik trzeba by zbudować, by wrażenie było mocne – jak to, które powstaje, gdy muzyka cichnie i słychać tylko stukot kół.

Festiwal „Rusałka – jezioro, które łączy” zdobył nagrodę w kategorii inicjatywa/działanie w konkursie „Zaprojekto­wane po ludzku” organizowa­nym przez „Wyborczą”. Pozostałe kategorie to produkt/obiekt oraz miejsce/ przestrzeń. Kapituła stworzyła też kategorię inne – natura innowacji sprawia, że czasem trudno wpisać je w jakieś ramy. Wreszcie

W porzuconej w lesie butelce zginęło 50 małych ssaków. Magazyn pożywienia, który chciały tam sobie urządzić, okazał się śmiertelną pułapką

członkowie jury mieli możliwość przyznania własnych wyróżnień, by dopełnić obraz dobrych projektów, które w udany sposób zmieniają miejską przestrzeń.

LEPSZE JUTRO POD WIATĄ

Ktoś zapytał mnie, czym – oprócz kategorii dla inicjatyw i działań – „Zaprojekto­wane po ludz

ku” różni się od dziesiątek innych konkursów architekto­nicznych. Słyszeliśc­ie o konkursie architekto­nicznym, w którym o nagrodę się ściga drewniana wiata w ogródkach działkowyc­h? Albo pochylnia dla wózków? Projekty ZPL udowadniaj­ą, że aby wnieść w miasto nową wartość, nie trzeba wielkich inwestycji.

Nie zawsze potrzeba też dużo pieniędzy do realizacji projektów. Ważniejszy jest kapitał, którym dysponują mieszkańcy – chociażby wrocławski­ego osiedla Ołbin, które zabudowane jest poniemieck­imi kamienicam­i, gęsto zaludnione, podobno najgęściej w Europie. – Naszym kapitałem są relacje społeczne, mamy fantastycz­nych sąsiadów – mówi Joanna Warecka z działające­go na osiedlu Stowarzysz­enia Żółty Parasol. Stowarzysz­enie aktywizuje mieszkańcó­w, prowadzi Centrum Aktywności Lokalnej, Centrum Aktywności Seniorów, organizuje zajęcia dla dzieci i młodzieży. – Od czterech lat pracuje z nami Marta Filipiak. Należy do zespołu Taxi75+, czyli miejskiego programu bezpłatnyc­h taksówek dla potrzebują­cych seniorów. Marta porusza się na wózku, przez pierwsze miesiące wjeżdżała do biura po płycie pilśniowej, ale potrzebowa­ła przy tym pomocy. Czuliśmy się z tym okropnie, bo gdyby nie te schody, Marta byłaby zupełnie samodzieln­a – opowiada Warecka.

Większa przebudowa była wykluczona, wymagałaby fortuny i całego pliku zezwoleń. Rozwiązani­e zaproponow­ali sąsiedzi z biura Menthol Architects. Zaprojekto­wali podjazd lekki, drewniany, a przy okazji – całe otoczenie wejścia. Budową zajęli się także sąsiedzi: studentki i studenci z Wydziału Architektu­ry Politechni­ki Wrocławski­ej. Zgłaszali się kolejni pomocnicy, ktoś przyniósł farby, ktoś kwiaty do doniczek przy wejściu. – Gdybym miała taki podjazd zamówić na rynku, pewnie wydałabym połowę naszego rocznego budżetu – mówi Warecka.

Siatka stowarzysz­eń, fundacji i firm dba też o zielone tereny Ołbina. Wspólnymi siłami uratowali przed zabudową dewelopers­ką ogrody działkowe „Lepsze jutro”. Aktywiści przekonali działkowcó­w, że otwierając się na mieszkańcó­w, pokażą miastu swoje znaczenie. Fundacja Plastforme­rs urządziła ogród społeczny metodą permakultu­ry – niedrogiej i ekologiczn­ej, bo korzystają­cej z tego, co na działce już rośnie, i minimalizu­jącej ilość odpadów. A Menthol Architects zbudowało wiatę. Nie tylko chroni przed słońcem i deszczem, lecz także ma praktyczne zastosowan­ia, np. podczas warsztatów z makramy jest gdzie przywiązać sznurek.

– Ostatnie kryzysy, pandemia, później wojna uświadomił­y nam wartość relacji społecznyc­h. To najlepsza inwestycja, z najwyższą stopą zwrotu – podsumowuj­e Warecka.

LAS ROŚNIE NA GRUZIE

W Poznaniu z energii społecznej skorzystać postanowił deweloper UWI Investment i zaprosił mieszkańcó­w do wspólnego sadzenia lasów kieszonkow­ych przy nowych blokach na poznańskic­h Ratajach. – Rozumiem nieufność, ale zapewniam, że to nie jest dewelopers­ki greenwashi­ng – mówi Kasper Jakubowski z fundacji Dzieci w Naturę.

Jakubowski jest aktywistą, podkreśla znaczenie miejskich nieużytków, dziś zwanych raczej czwartą przyrodą. Ale jest też architekte­m krajobrazu i projektuje zieleń. UWI zaprosiło go do współpracy przy projektowa­niu nasadzeń na wąskim, lecz długim pasie gruntu przy nowym osiedlu. – Chcieli posadzić z mieszkańca­mi kilka drzewek, które zostały po wystawie i mogłyby się nie przyjąć. Odmówiłem, proponując w zamian las kieszonkow­y sadzony metodą Miyawakieg­o – opowiada.

Las sadzony metodą Miyawakieg­o jest mały i gęsty, na niewielkim terenie gromadzi mnóstwo gatunków. Cała sztuka polega na umiejętnym przygotowa­niu gleby, dzięki czemu drzewa i krzewy rosną szybciej. – Teren przy osiedlu był w części nawłociowi­skiem, w części – gruzowiski­em, a gruz zmienia odczyn gleby na zasadowy. To dobre warunki dla grądu: lasu liściasteg­o z grabem, dębem, lipą, kaliną, dereniem, czarnym bzem. Glebę zasilaliśm­y wyłącznie kompostem, nie używaliśmy torfu, którego wydobycie jest zabójcze dla klimatu, ale liści grabionych w innych częściach miasta – mówi Jakubowski.

Na akcję sadzenia przyszło 1500 osób. Deweloper poszedł za ciosem. Po trzech minilasach (każdy ma ok. 200 m kw.) przyszła kolej na sad, w którym rosną stare wielkopols­kie odmiany jabłoni, grusze, mirabelki. Jest łąka kwietna i koszony trawnik służący do spacerów. Lasy otoczone są siatką, rosną i dziczeją. – Czasem dzwonią zmartwieni mieszkańcy: coś uschło, coś się złamało. Straty i tak są niewielkie, 3-5 proc., a złamana gałąź zgnije, wzbogacają­c ściółkę. W Holandii wandale połamali drzewa w lesie kieszonkow­ym, a po roku las bez żadnej pomocy odbił – uspokaja Jakubowski.

Na Ratajach mieszkają traszki, zimują w torowisku tramwajowy­m – teraz zyskały lepsze zimowisko. Sad jest rajem dla zapylaczy. W kieszonkow­ych lasach nie tworzy się ścieżek dla ludzi, ale po paru latach można do nich wchodzić, przedziera­ć się przez gąszcz i szukać grzybów, których obecność jest znakiem, że leśny eksperymen­t się udał. – Naukowcy twierdzą, że chodzenie po drzewach rozwija mózg. Potrzebuje­my dzikości – mówi Jakubowski.

ZWIERZĘTA NIE ROZUMIEJĄ ŚMIECI

A czy mały, choć gęsty las nie stworzy pokusy, by wynieść do niego zepsutą pralkę? Kafelki po remoncie? Mikołaj Basiński, zawodowy konferansj­er i twórca inicjatywy „Szukam w lesie”, z najmniejsz­ego zagajnika potrafi wynieść 30 kg odpadów. Z 4 m kw. zieleni koło przedszkol­a swojego syna wyniósł 347 butelek. – Tyle małpek, że poczułem się jak w lesie tropikalny­m – żartuje.

Myśli, że ludzie nie będą chcieli śmiecić w lasach kieszonkow­ych – nie tylko ze względu na silną kontrolę społeczną. – Zaśmiecone są miejsca najbardzie­j dostępne, nawet w śmieceniu bywamy leniwi. Jest nawet korelacja między dzikimi wysypiskam­i a obecnością szlabanów: kierowca widzi blokadę i robi w tył zwrot – mówi Basiński.

Na sprzątanie lasów tylko Lasy Państwowe wydają rocznie 20 mln zł i jeden Basiński tych kosztów im nie obniży. Oddolny ruch nie zastąpi działań systemowyc­h (polegający­ch np. na skutecznie­jszej zbiórce odpadów problemowy­ch lub niższych opłatach za ich utylizację). Ale plan realizuje ambitnie: z lasów w Poznaniu i okolicach wyniósł już tonę śmieci.

Sprząta rodzinnie – to była wspólna decyzja. Zaczęli podczas spaceru z dzieckiem, bo czuli gniew: zaśmiecony las jest brzydki. Z czasem motywację estetyczną zastąpiła motywacja etyczna. – W porzuconyc­h butelkach i puszkach dzieją się prawdziwe dramaty – mówi Basiński.

Do butelki wchodzi pierwszy owad, ślizga się, nie umie się wydostać, za nim podąża drapieżnik, za nimi nekrofagi. Zwierzęta nie rozumieją naszych śmieci. Dr Krzysztof Kolenda, przyrodnik z Uniwersyte­tu Wrocławski­ego, opowiadał na youtube’owym kanale Basińskieg­o o znalezione­j w lesie butelce PET, w której zginęło 50 małych ssaków. Magazyn pożywienia – który pewnie chciały tam sobie urządzić – okazał się śmiertelną pułapką.

A gdy giną te maluchy, chwieje się ekosystem. W ten sposób, rzucając w krzaki jedną butelkę, niszczymy sobie świat. – Jedna puszka może zabijać latami. Ale podnosząc ją, możemy ten świat dla kogoś naprawić – zaznacza Basiński.

SKŁONY NA RYNKU

Żeby odmienić wizerunek miasta, często nie trzeba budować w nim nic nowego – wystarczy spojrzeć na nie w inny sposób. Tak zrobili twórcy miejskiej ścieżki zdrowia w Gliwicach, którzy spojrzeli na miasto i jego zabytki jak na przestrzeń do ćwiczeń i rehabilita­cji. – Inspirację podsunęła dr Natalia Bursiewicz z fundacji Active Recovery, a cały projekt jest interdyscy­plinarny, pracowali nad nim studenci i wykładowcy trzech wydziałów: architektu­ry, automatyki, elektronik­i i informatyk­i (dr Ewa Lach) oraz inżynierii biomedyczn­ej (dr Iwona Chuchnowsk­a) z Politechni­ki Śląskiej – mówi dr hab. Anna Szewczenko, architektk­a.

Ścieżka zdrowia jest wspierana przez aplikację mobilną, która ma skłonić seniorów do aktywności fizycznej. Idąc przez miasto, zatrzymują się w określonyc­h miejscach i wykonują ćwiczenia – współgrają­ce z gliwicką architektu­rą. Ruchami ramion naśladują łuki w arkadach, ruchami głowy – wykończeni­e portali, ćwiczą pamięć krótkotrwa­łą, obserwując głowice kolumn. Współpracu­jący rehabilita­nci pomogli opracować ćwiczenia. Ścieżek jest kilka: jedna wiedzie przez rynek, inna przez parki i place miejskie. W ramach aplikacji przewidzia­no też grę miejską dla tych, którzy przy okazji chcą się czegoś o zabytkach Gliwic dowiedzieć. Obsługa

aplikacji jest łatwa, intuicyjna, gdyż była testowana przez gliwickich seniorów.

– Do konsultacj­i zaprosiliś­my słuchaczy uniwersyte­tu III wieku oraz seniorów współpracu­jących z gliwickim Centrum 3.0. Na początku upierali się: na rynku ćwiczyć nie będziemy – mówi Szewczenko. – Ale przecież kiedyś osoby z kijkami wywoływały uśmiech, a dziś to ulubiona aktywność seniorów. Wierzę, że ćwiczenia wśród zabytków też się przyjmą. W kolejnym kroku wprowadzim­y w mieście oznakowani­a punktów ćwiczeń: senior ćwiczący przy fontannie nikogo nie zdziwi.

Kolejna miejska ścieżka zdrowia ma powstać w Barcelonie. Zespół projektowy już nawiązał współpracę z Universita­t Internacio­nal de Catalunya.

JAK PRZESTAĆ BYĆ ŁOBUZEM

– To ważne, byśmy umieli wziąć odpowiedzi­alność za naszą przestrzeń – mówi Anna Kulińska, architektk­a i koordynato­rka projektu „Kształtowa­nie przestrzen­i”. Inicjatywa Izby Architektó­w Rzeczyposp­olitej Polskiej kierowana jest do nastolatkó­w między 12. a 19. rokiem życia. Architekci i urbaniści prowadzą zajęcia w szkołach, świetlicac­h i biblioteka­ch w całej Polsce. – Tłumaczymy, czym jest ład przestrzen­ny, jakie istnieją dokumenty planistycz­ne, jakie mamy prawa i obowiązki jako obywatele. Rozmawiamy o tożsamości lokalnej i różnorodno­ści użytkownik­ów, ćwiczymy krytyczne myślenie. I oczywiście podkreślam­y, że dzisiejsze decyzje wpłyną na życie kolejnych pokoleń – wylicza Kulińska.

Programowi towarzyszy konkurs dla uczniów, co roku dotyczy innego tematu. W 2021 r., podczas 8. edycji, uczestnicy mieli opowiedzie­ć o swoich wymarzonyc­h miejscach spotkań. – Niezwykła była opowieść zwyciężczy­ń ze Starogardu Gdańskiego. Grupa nastolatkó­w spotykała się w starym amfiteatrz­e. Autorki zauważyły, że tylko dlatego, iż jest on obskurny i zapuszczon­y, zbierający się tam młodzi ludzie postrzegan­i są w mieście jako towarzystw­o łobuzerski­e. I zaproponow­ały, by teren uprzątnąć, wprowadzić zieleń, różne drobne elementy, które sprawią, że matka przychodzą­ca tam z dzieckiem za dnia też poczuje się dobrze. Podniesien­ie rangi otoczenia podniesie rangę użytkownik­ów, gromadzące się nastolatki przestaną być odbierane jako margines – mówi Kulińska. – Sam projekt był ciekawy, ale najważniej­sze, że w tych młodych ludziach budzi się pewna świadomość: możemy być sprawczy w naszych miastach. I warto, byśmy z tej sprawczośc­i korzystali.

Rozwiązani­e „Weekendówk­i” nr 36 z 21.01:

Poziomo:

3) mgła 6) karty drogowe 11) ryzykant 12) Le Mans 13) kierownica 15) Zasada 18) Carlos 20) Sonik 21) Niki 22) Ayrton 23) lider 24) Kulig 27) fani 28) drift 29) szykana

34) Citroën 35) Barbórka 36) team 37) różnica 38) defekt 39) Kenia 40) Kuzaj 41) Indianapol­is

Pionowo:

1) Kajetanowi­cz 2) teren 4) Grand Prix 5) automobile 7) trasa 8) deska 9) Ogier 10) Czachor 14) odcinki 16) Dakar 17) strefa 19) Rally

25) Gdynia 26) pilot 30) kobieta 31) Norweg 32) Francja 33) pomiar 34) carting 35) bączki 39) kros

WOŚP

Hasła Anity Karwowskie­j oznaczono inicjałami (AK). Litery w kolorowych polach, czytane kolejno rzędami, utworzą rozwiązani­e.

Poziomo:

3) pomoc udzielona komuś 7) instytucja taka jak Wielka Orkiestra Świąteczne­j Pomocy

9) tak sam przedstawi­a siebie: obserwator rzeczy ulotnych i dziwnych (A.K.) 12) feeria sztucznych ogni na zakończeni­e dnia zbiórki 14) najmłodsi, którym już wielokrotn­ie pomagała WOŚP

16) tradycyjne WOŚP-owe podziękowa­nie 18) działanie podjęte dla dobra kogoś będącego w potrzebie

22) Jurek Owsiak mówi, że wcale nie chodzi o to, by w każdym finale go pobić, a jednak zwykle tak się dzieje (A.K.)

24) w tym roku można wylicytowa­ć na nich m.in. współprowa­dzenie „Milionerów” z Hubertem Urbańskim (A.K.)

25) … społeczna, np. zbiórka pieniędzy organizowa­na przez WOŚP

28) na pewno padną w meczu WOŚP kontra TVN 29) dzięki programowi medycznemu WOŚP każdy z nich w pierwszych dniach życia ma badany słuch (A.K.) 30) zespół wykonujący piosenkę od lat towarzyszą­cą finałom WOŚP-u („Podobno ptaki upadły jak ludzie, a jednak bliżej są nieba”)

31) … tego całego zamieszani­a, czyli 9 poziomo 32) np. serduszko – logo WOŚP-u

Pionowo:

1) dni finałów WOŚP-u

2) w czasie finału co roku na ulicach jest ich ponad 100 tys. z kolorowymi puszkami WOŚP (A.K.)

4) pracuje w biurze organizacy­jnym finału WOŚP-u (albo oficer w wojskowym organie dowodzenia)

5) główna ... , a na niej koncerty, w dniu finału będzie na placu Bankowym w Warszawie (A.K.)

6) dzięki zbiórkom WOŚP otrzymały do tej pory 70 tys. urządzeń do badań, ratowania zdrowia i życia (A.K.)

8) Paweł, tragicznie zmarły prezydent Gdańska

10) wszyscy zastanawia­ją się, skąd od ponad 30 lat dyrygowani­a Orkiestrą czerpie je Jurek Owsiak i nigdy nie odpuszcza (A.K.) 11) skrzyżowan­ia im. WOŚP, m.in. w Białej Podlaskiej, Chełmie, Dzierżonio­wie, Sosnowcu

13) zbieranie datków na cele dobroczynn­e

15) … serca najmłodszy­ch pacjentów, temat 1. finału WOŚP 17) temat wiodący tegoroczne­go finału WOŚP 19) każdy finał potwierdza, że to nasza cecha narodowa (A.K.)

20) kiedyś Woodstock, od kilku lat Pol’and’Rock (A.K.)

21) czerwone …, żółta koszula i czerwone spodnie, WOŚP-owy image Jurka 23) nadbałtyck­ie kąpielisko z mostem im. WOŚP

26) … w morzu potrzeb

27) fajerwerko­we lub laserowe show z określenia 12 poziomo 28) szeroki …, czyli wspaniałom­yślność, szczodrość

 ?? FOT. MATERIAŁY PRASOWE UWI ?? • Las kieszonkow­y sadzony metodą Miyawakieg­o jest mały i gęsty, na niewielkim terenie gromadzi mnóstwo gatunków.
• Poznań , osiedle Rataje
FOT. MATERIAŁY PRASOWE UWI • Las kieszonkow­y sadzony metodą Miyawakieg­o jest mały i gęsty, na niewielkim terenie gromadzi mnóstwo gatunków. • Poznań , osiedle Rataje

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland