DZIKOŚĆ W MIEŚCIE
Zamiast pomnika – spacer, zamiast bloku – wiata, a zamiast kilku drzewek w osiedlowym parku – dziki las.
iosną 2020 r. znad tafli jeziora Rusałka w Poznaniu wynurzyła się płyta nagrobna. Po mieście poniosła się wieść o macewach w jeziorze.
Odpoczywając na plaży, łatwo zapomnieć, skąd wzięła się Rusałka. A plażowiczów są tłumy, jezioro ma fenomenalną lokalizację, niemal w śródmieściu. Droga z przystanku tramwajowego prowadzi ulicą zakończoną tunelem. Przed tunelem – miejska zabudowa, za tunelem – miasto znika. Magia.
Pomysł na wcinające się w miasto kliny zieleni miał jeszcze przed wojną architekt Władysław Czarnecki. Za realizację wzięli się Niemcy po wcieleniu Poznania do Rzeszy, wzbogacili projekt o dwa jeziora powstałe przez spiętrzenie dopływów Warty. – Chcieli stworzyć warunki wręcz uzdrowiskowe – opowiada Przemek Prasnowski z fundacji Barak Kultury.
POMNIK TO ZA MAŁO
Projekt był genialny, wyprzedzał epokę. I jest w tym okrutny paradoks, że Poznań przyjazny mikroklimat zawdzięcza II wojnie i więźniom z obozów pracy: Żydom zwożonym do pracy z całej Europy, Polakom, francuskim jeńcom. W latach 40. XX w. wykopali Rusałkę i zaczęli kopać jezioro Maltańskie. – Niemcy do umacniania brzegów używali nagrobków z okolicznych cmentarzy: żydowskich, ewangelickich, katolickich – mówi Prasnowski. Praca była ciężka, a do słabych, niewydolnych strzelano. Zresztą tereny dzisiejszej Rusałki były miejscem egzekucji jeszcze przed budową jeziora.
W 2020 r. wraz ze sterczącymi znad wody nagrobkami historia zaczęła kłuć w oczy. Rozpętała się dyskusja. – Woda w Rusałce jest czerwona od krwi – słyszał Prasnowski. Radykałowie nawoływali: zamknąć kąpielisko. Bardziej stonowane głosy namawiały władze do obniżenia lustra wody w jeziorze i wyłowienia macew – to plan, który dla ekosystemu Rusałki mógłby być zabójczy.
– Zamknąć? Nie wpuszczać ludzi? – pyta Prasnowski. – A co ze szkołami, stadionem, innymi miejscami, w których były obozy? Lotniskiem w Krzesinach, na którym stacjonują myśliwce F-16, a które też budowane było przez więźniów? Nie da się zamknąć przed pamięcią, trzeba znaleźć na nią inny sposób.
Fundacja Barak Kultury od 2015 r. przypomina historię Rusałki. Zaczęło się od „Rusałki niepamięci”. Prasnowski z ekipą przeglądali archiwa w poszukiwaniu nazwisk, map i opowieści. – Dzięki historykowi Jankowi Kwiatkowskiemu trafiliśmy na listy Zalmana Kłodawskiego, Żyda z Włocławka, budowniczego Rusałki, który przeżył Auschwitz, a po wojnie słał z Izraela listy do uczniów szkoły, w której był więziony. Zadziwiająco pogodne, wręcz prześwietlone słońcem – mówi Prasnowski.
I to właśnie nastrój tych listów stał się jedną z inspiracji dla festiwalu „Rusałka – jezioro, które łączy”. W programie: marszobiegi, wycieczki, wystawy, rozmowy. Od niedawna: spacery z ornitologiem. – Przyroda przejęła to miejsce, zatriumfowało życie – mówi Prasnowski. Jesienią, gdy ptaki cichną, Barak Kultury organizuje koncert. Maciej Muraszko skomponował epitafium z uwzględnieniem dźwięków słyszanych nad jeziorem, orkiestra rozstawia się na tafli, na rowerach wodnych. – Przed koncertem sprawdzam rozkład jazdy PKP. W pobliżu Rusałki biegną dwie trasy kolejowe, po tych samych torach 80 lat temu do Poznania jeździły pociągi przywożące więźniów – mówi Prasnowski. – Nie wiem, jaki pomnik trzeba by zbudować, by wrażenie było mocne – jak to, które powstaje, gdy muzyka cichnie i słychać tylko stukot kół.
Festiwal „Rusałka – jezioro, które łączy” zdobył nagrodę w kategorii inicjatywa/działanie w konkursie „Zaprojektowane po ludzku” organizowanym przez „Wyborczą”. Pozostałe kategorie to produkt/obiekt oraz miejsce/ przestrzeń. Kapituła stworzyła też kategorię inne – natura innowacji sprawia, że czasem trudno wpisać je w jakieś ramy. Wreszcie
W porzuconej w lesie butelce zginęło 50 małych ssaków. Magazyn pożywienia, który chciały tam sobie urządzić, okazał się śmiertelną pułapką
członkowie jury mieli możliwość przyznania własnych wyróżnień, by dopełnić obraz dobrych projektów, które w udany sposób zmieniają miejską przestrzeń.
LEPSZE JUTRO POD WIATĄ
Ktoś zapytał mnie, czym – oprócz kategorii dla inicjatyw i działań – „Zaprojektowane po ludz
ku” różni się od dziesiątek innych konkursów architektonicznych. Słyszeliście o konkursie architektonicznym, w którym o nagrodę się ściga drewniana wiata w ogródkach działkowych? Albo pochylnia dla wózków? Projekty ZPL udowadniają, że aby wnieść w miasto nową wartość, nie trzeba wielkich inwestycji.
Nie zawsze potrzeba też dużo pieniędzy do realizacji projektów. Ważniejszy jest kapitał, którym dysponują mieszkańcy – chociażby wrocławskiego osiedla Ołbin, które zabudowane jest poniemieckimi kamienicami, gęsto zaludnione, podobno najgęściej w Europie. – Naszym kapitałem są relacje społeczne, mamy fantastycznych sąsiadów – mówi Joanna Warecka z działającego na osiedlu Stowarzyszenia Żółty Parasol. Stowarzyszenie aktywizuje mieszkańców, prowadzi Centrum Aktywności Lokalnej, Centrum Aktywności Seniorów, organizuje zajęcia dla dzieci i młodzieży. – Od czterech lat pracuje z nami Marta Filipiak. Należy do zespołu Taxi75+, czyli miejskiego programu bezpłatnych taksówek dla potrzebujących seniorów. Marta porusza się na wózku, przez pierwsze miesiące wjeżdżała do biura po płycie pilśniowej, ale potrzebowała przy tym pomocy. Czuliśmy się z tym okropnie, bo gdyby nie te schody, Marta byłaby zupełnie samodzielna – opowiada Warecka.
Większa przebudowa była wykluczona, wymagałaby fortuny i całego pliku zezwoleń. Rozwiązanie zaproponowali sąsiedzi z biura Menthol Architects. Zaprojektowali podjazd lekki, drewniany, a przy okazji – całe otoczenie wejścia. Budową zajęli się także sąsiedzi: studentki i studenci z Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej. Zgłaszali się kolejni pomocnicy, ktoś przyniósł farby, ktoś kwiaty do doniczek przy wejściu. – Gdybym miała taki podjazd zamówić na rynku, pewnie wydałabym połowę naszego rocznego budżetu – mówi Warecka.
Siatka stowarzyszeń, fundacji i firm dba też o zielone tereny Ołbina. Wspólnymi siłami uratowali przed zabudową deweloperską ogrody działkowe „Lepsze jutro”. Aktywiści przekonali działkowców, że otwierając się na mieszkańców, pokażą miastu swoje znaczenie. Fundacja Plastformers urządziła ogród społeczny metodą permakultury – niedrogiej i ekologicznej, bo korzystającej z tego, co na działce już rośnie, i minimalizującej ilość odpadów. A Menthol Architects zbudowało wiatę. Nie tylko chroni przed słońcem i deszczem, lecz także ma praktyczne zastosowania, np. podczas warsztatów z makramy jest gdzie przywiązać sznurek.
– Ostatnie kryzysy, pandemia, później wojna uświadomiły nam wartość relacji społecznych. To najlepsza inwestycja, z najwyższą stopą zwrotu – podsumowuje Warecka.
LAS ROŚNIE NA GRUZIE
W Poznaniu z energii społecznej skorzystać postanowił deweloper UWI Investment i zaprosił mieszkańców do wspólnego sadzenia lasów kieszonkowych przy nowych blokach na poznańskich Ratajach. – Rozumiem nieufność, ale zapewniam, że to nie jest deweloperski greenwashing – mówi Kasper Jakubowski z fundacji Dzieci w Naturę.
Jakubowski jest aktywistą, podkreśla znaczenie miejskich nieużytków, dziś zwanych raczej czwartą przyrodą. Ale jest też architektem krajobrazu i projektuje zieleń. UWI zaprosiło go do współpracy przy projektowaniu nasadzeń na wąskim, lecz długim pasie gruntu przy nowym osiedlu. – Chcieli posadzić z mieszkańcami kilka drzewek, które zostały po wystawie i mogłyby się nie przyjąć. Odmówiłem, proponując w zamian las kieszonkowy sadzony metodą Miyawakiego – opowiada.
Las sadzony metodą Miyawakiego jest mały i gęsty, na niewielkim terenie gromadzi mnóstwo gatunków. Cała sztuka polega na umiejętnym przygotowaniu gleby, dzięki czemu drzewa i krzewy rosną szybciej. – Teren przy osiedlu był w części nawłociowiskiem, w części – gruzowiskiem, a gruz zmienia odczyn gleby na zasadowy. To dobre warunki dla grądu: lasu liściastego z grabem, dębem, lipą, kaliną, dereniem, czarnym bzem. Glebę zasilaliśmy wyłącznie kompostem, nie używaliśmy torfu, którego wydobycie jest zabójcze dla klimatu, ale liści grabionych w innych częściach miasta – mówi Jakubowski.
Na akcję sadzenia przyszło 1500 osób. Deweloper poszedł za ciosem. Po trzech minilasach (każdy ma ok. 200 m kw.) przyszła kolej na sad, w którym rosną stare wielkopolskie odmiany jabłoni, grusze, mirabelki. Jest łąka kwietna i koszony trawnik służący do spacerów. Lasy otoczone są siatką, rosną i dziczeją. – Czasem dzwonią zmartwieni mieszkańcy: coś uschło, coś się złamało. Straty i tak są niewielkie, 3-5 proc., a złamana gałąź zgnije, wzbogacając ściółkę. W Holandii wandale połamali drzewa w lesie kieszonkowym, a po roku las bez żadnej pomocy odbił – uspokaja Jakubowski.
Na Ratajach mieszkają traszki, zimują w torowisku tramwajowym – teraz zyskały lepsze zimowisko. Sad jest rajem dla zapylaczy. W kieszonkowych lasach nie tworzy się ścieżek dla ludzi, ale po paru latach można do nich wchodzić, przedzierać się przez gąszcz i szukać grzybów, których obecność jest znakiem, że leśny eksperyment się udał. – Naukowcy twierdzą, że chodzenie po drzewach rozwija mózg. Potrzebujemy dzikości – mówi Jakubowski.
ZWIERZĘTA NIE ROZUMIEJĄ ŚMIECI
A czy mały, choć gęsty las nie stworzy pokusy, by wynieść do niego zepsutą pralkę? Kafelki po remoncie? Mikołaj Basiński, zawodowy konferansjer i twórca inicjatywy „Szukam w lesie”, z najmniejszego zagajnika potrafi wynieść 30 kg odpadów. Z 4 m kw. zieleni koło przedszkola swojego syna wyniósł 347 butelek. – Tyle małpek, że poczułem się jak w lesie tropikalnym – żartuje.
Myśli, że ludzie nie będą chcieli śmiecić w lasach kieszonkowych – nie tylko ze względu na silną kontrolę społeczną. – Zaśmiecone są miejsca najbardziej dostępne, nawet w śmieceniu bywamy leniwi. Jest nawet korelacja między dzikimi wysypiskami a obecnością szlabanów: kierowca widzi blokadę i robi w tył zwrot – mówi Basiński.
Na sprzątanie lasów tylko Lasy Państwowe wydają rocznie 20 mln zł i jeden Basiński tych kosztów im nie obniży. Oddolny ruch nie zastąpi działań systemowych (polegających np. na skuteczniejszej zbiórce odpadów problemowych lub niższych opłatach za ich utylizację). Ale plan realizuje ambitnie: z lasów w Poznaniu i okolicach wyniósł już tonę śmieci.
Sprząta rodzinnie – to była wspólna decyzja. Zaczęli podczas spaceru z dzieckiem, bo czuli gniew: zaśmiecony las jest brzydki. Z czasem motywację estetyczną zastąpiła motywacja etyczna. – W porzuconych butelkach i puszkach dzieją się prawdziwe dramaty – mówi Basiński.
Do butelki wchodzi pierwszy owad, ślizga się, nie umie się wydostać, za nim podąża drapieżnik, za nimi nekrofagi. Zwierzęta nie rozumieją naszych śmieci. Dr Krzysztof Kolenda, przyrodnik z Uniwersytetu Wrocławskiego, opowiadał na youtube’owym kanale Basińskiego o znalezionej w lesie butelce PET, w której zginęło 50 małych ssaków. Magazyn pożywienia – który pewnie chciały tam sobie urządzić – okazał się śmiertelną pułapką.
A gdy giną te maluchy, chwieje się ekosystem. W ten sposób, rzucając w krzaki jedną butelkę, niszczymy sobie świat. – Jedna puszka może zabijać latami. Ale podnosząc ją, możemy ten świat dla kogoś naprawić – zaznacza Basiński.
SKŁONY NA RYNKU
Żeby odmienić wizerunek miasta, często nie trzeba budować w nim nic nowego – wystarczy spojrzeć na nie w inny sposób. Tak zrobili twórcy miejskiej ścieżki zdrowia w Gliwicach, którzy spojrzeli na miasto i jego zabytki jak na przestrzeń do ćwiczeń i rehabilitacji. – Inspirację podsunęła dr Natalia Bursiewicz z fundacji Active Recovery, a cały projekt jest interdyscyplinarny, pracowali nad nim studenci i wykładowcy trzech wydziałów: architektury, automatyki, elektroniki i informatyki (dr Ewa Lach) oraz inżynierii biomedycznej (dr Iwona Chuchnowska) z Politechniki Śląskiej – mówi dr hab. Anna Szewczenko, architektka.
Ścieżka zdrowia jest wspierana przez aplikację mobilną, która ma skłonić seniorów do aktywności fizycznej. Idąc przez miasto, zatrzymują się w określonych miejscach i wykonują ćwiczenia – współgrające z gliwicką architekturą. Ruchami ramion naśladują łuki w arkadach, ruchami głowy – wykończenie portali, ćwiczą pamięć krótkotrwałą, obserwując głowice kolumn. Współpracujący rehabilitanci pomogli opracować ćwiczenia. Ścieżek jest kilka: jedna wiedzie przez rynek, inna przez parki i place miejskie. W ramach aplikacji przewidziano też grę miejską dla tych, którzy przy okazji chcą się czegoś o zabytkach Gliwic dowiedzieć. Obsługa
aplikacji jest łatwa, intuicyjna, gdyż była testowana przez gliwickich seniorów.
– Do konsultacji zaprosiliśmy słuchaczy uniwersytetu III wieku oraz seniorów współpracujących z gliwickim Centrum 3.0. Na początku upierali się: na rynku ćwiczyć nie będziemy – mówi Szewczenko. – Ale przecież kiedyś osoby z kijkami wywoływały uśmiech, a dziś to ulubiona aktywność seniorów. Wierzę, że ćwiczenia wśród zabytków też się przyjmą. W kolejnym kroku wprowadzimy w mieście oznakowania punktów ćwiczeń: senior ćwiczący przy fontannie nikogo nie zdziwi.
Kolejna miejska ścieżka zdrowia ma powstać w Barcelonie. Zespół projektowy już nawiązał współpracę z Universitat Internacional de Catalunya.
JAK PRZESTAĆ BYĆ ŁOBUZEM
– To ważne, byśmy umieli wziąć odpowiedzialność za naszą przestrzeń – mówi Anna Kulińska, architektka i koordynatorka projektu „Kształtowanie przestrzeni”. Inicjatywa Izby Architektów Rzeczypospolitej Polskiej kierowana jest do nastolatków między 12. a 19. rokiem życia. Architekci i urbaniści prowadzą zajęcia w szkołach, świetlicach i bibliotekach w całej Polsce. – Tłumaczymy, czym jest ład przestrzenny, jakie istnieją dokumenty planistyczne, jakie mamy prawa i obowiązki jako obywatele. Rozmawiamy o tożsamości lokalnej i różnorodności użytkowników, ćwiczymy krytyczne myślenie. I oczywiście podkreślamy, że dzisiejsze decyzje wpłyną na życie kolejnych pokoleń – wylicza Kulińska.
Programowi towarzyszy konkurs dla uczniów, co roku dotyczy innego tematu. W 2021 r., podczas 8. edycji, uczestnicy mieli opowiedzieć o swoich wymarzonych miejscach spotkań. – Niezwykła była opowieść zwyciężczyń ze Starogardu Gdańskiego. Grupa nastolatków spotykała się w starym amfiteatrze. Autorki zauważyły, że tylko dlatego, iż jest on obskurny i zapuszczony, zbierający się tam młodzi ludzie postrzegani są w mieście jako towarzystwo łobuzerskie. I zaproponowały, by teren uprzątnąć, wprowadzić zieleń, różne drobne elementy, które sprawią, że matka przychodząca tam z dzieckiem za dnia też poczuje się dobrze. Podniesienie rangi otoczenia podniesie rangę użytkowników, gromadzące się nastolatki przestaną być odbierane jako margines – mówi Kulińska. – Sam projekt był ciekawy, ale najważniejsze, że w tych młodych ludziach budzi się pewna świadomość: możemy być sprawczy w naszych miastach. I warto, byśmy z tej sprawczości korzystali.
Rozwiązanie „Weekendówki” nr 36 z 21.01:
Poziomo:
3) mgła 6) karty drogowe 11) ryzykant 12) Le Mans 13) kierownica 15) Zasada 18) Carlos 20) Sonik 21) Niki 22) Ayrton 23) lider 24) Kulig 27) fani 28) drift 29) szykana
34) Citroën 35) Barbórka 36) team 37) różnica 38) defekt 39) Kenia 40) Kuzaj 41) Indianapolis
Pionowo:
1) Kajetanowicz 2) teren 4) Grand Prix 5) automobile 7) trasa 8) deska 9) Ogier 10) Czachor 14) odcinki 16) Dakar 17) strefa 19) Rally
25) Gdynia 26) pilot 30) kobieta 31) Norweg 32) Francja 33) pomiar 34) carting 35) bączki 39) kros
WOŚP
Hasła Anity Karwowskiej oznaczono inicjałami (AK). Litery w kolorowych polach, czytane kolejno rzędami, utworzą rozwiązanie.
Poziomo:
3) pomoc udzielona komuś 7) instytucja taka jak Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy
9) tak sam przedstawia siebie: obserwator rzeczy ulotnych i dziwnych (A.K.) 12) feeria sztucznych ogni na zakończenie dnia zbiórki 14) najmłodsi, którym już wielokrotnie pomagała WOŚP
16) tradycyjne WOŚP-owe podziękowanie 18) działanie podjęte dla dobra kogoś będącego w potrzebie
22) Jurek Owsiak mówi, że wcale nie chodzi o to, by w każdym finale go pobić, a jednak zwykle tak się dzieje (A.K.)
24) w tym roku można wylicytować na nich m.in. współprowadzenie „Milionerów” z Hubertem Urbańskim (A.K.)
25) … społeczna, np. zbiórka pieniędzy organizowana przez WOŚP
28) na pewno padną w meczu WOŚP kontra TVN 29) dzięki programowi medycznemu WOŚP każdy z nich w pierwszych dniach życia ma badany słuch (A.K.) 30) zespół wykonujący piosenkę od lat towarzyszącą finałom WOŚP-u („Podobno ptaki upadły jak ludzie, a jednak bliżej są nieba”)
31) … tego całego zamieszania, czyli 9 poziomo 32) np. serduszko – logo WOŚP-u
Pionowo:
1) dni finałów WOŚP-u
2) w czasie finału co roku na ulicach jest ich ponad 100 tys. z kolorowymi puszkami WOŚP (A.K.)
4) pracuje w biurze organizacyjnym finału WOŚP-u (albo oficer w wojskowym organie dowodzenia)
5) główna ... , a na niej koncerty, w dniu finału będzie na placu Bankowym w Warszawie (A.K.)
6) dzięki zbiórkom WOŚP otrzymały do tej pory 70 tys. urządzeń do badań, ratowania zdrowia i życia (A.K.)
8) Paweł, tragicznie zmarły prezydent Gdańska
10) wszyscy zastanawiają się, skąd od ponad 30 lat dyrygowania Orkiestrą czerpie je Jurek Owsiak i nigdy nie odpuszcza (A.K.) 11) skrzyżowania im. WOŚP, m.in. w Białej Podlaskiej, Chełmie, Dzierżoniowie, Sosnowcu
13) zbieranie datków na cele dobroczynne
15) … serca najmłodszych pacjentów, temat 1. finału WOŚP 17) temat wiodący tegorocznego finału WOŚP 19) każdy finał potwierdza, że to nasza cecha narodowa (A.K.)
20) kiedyś Woodstock, od kilku lat Pol’and’Rock (A.K.)
21) czerwone …, żółta koszula i czerwone spodnie, WOŚP-owy image Jurka 23) nadbałtyckie kąpielisko z mostem im. WOŚP
26) … w morzu potrzeb
27) fajerwerkowe lub laserowe show z określenia 12 poziomo 28) szeroki …, czyli wspaniałomyślność, szczodrość