Biedniejemy, a gospodarka spowalnia
Gospodarka Polski urosła o 4,9 proc. wobec prognozowanych przez ekonomistów 4,8 proc. A 2023 r. będzie jeszcze gorszy.
W 2022 r. polskie PKB wzrosło o 4,9 proc. Dla porównania: rok wcześniej było to 6,8 proc. To najnowsze dane Głównego Urzędu Statystycznego.
Dlaczego polska gospodarka hamuje? – Głównym czynnikiem oddziałującym w kierunku spowolnienia wzrostu PKB było niższe tempo wzrostu konsumpcji z uwagi na wygasanie odłożonego popytu i osłabienie realnej siły nabywczej konsumentów w warunkach wysokiej inflacji – komentują ekonomiści banku Crédit Agricole.
Czyli, mówiąc wprost, biedniejemy – przez rekordowo wysoką inflację spada realna wartość naszych wynagrodzeń. W konsekwencji kupujemy mniej, nie robimy zapasów. I gospodarka nie rośnie już tak szybko jak w 2021 r.
– Pierwszy kwartał 2023 r. przyniesie, jak wszystko na to wskazuje, spadek PKB w ujęciu rocznym. Będzie to efekt wciąż ograniczonej konsumpcji, raczej już spadku inwestycji i wyhamowania eksportu. Zaważą także efekty statystyczne z ubiegłego roku. Potem jednak jest szansa na powolny powrót do wzrostów PKB. Średniorocznie powinien wynieść on 0,5-1 proc. – prognozuje Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.
Ten rok będzie jeszcze gorszy
– Spodziewamy się, że w 2023 r. polska gospodarka silnie spowolni do poziomu poniżej 1 proc. z powodu dużo słabszego wzrostu w strefie euro, na poziomie zero w 2023 r., czyli 1,9 pkt proc. mniej, niż oczekiwano w czerwcu 2022 r. – prognozuje Bank Światowy.
Zdaniem ekonomistów BŚ mamy do czynienia – po pierwsze – z silnym spowolnieniem popytu wewnętrznego z powodu podwyższonej inflacji, która uderza w siłę nabywczą. Po drugie, traci na znaczeniu efekt odłożonego w czasie – z powodu pandemii COVID – popytu. A po trzecie, jest to efekt oczekiwanej redukcji zapasów po ich silnym przyroście wspierającym wzrost w 2022 r.
Z kolei Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju prognozuje, że gospodarka Polski w 2023 r. wzrośnie o 0,9 proc., a inflacja wyniesie 10,8 proc. Analitycy OECD spodziewają się w Polsce nadal wysokiej inflacji, a do tego rosnącego bezrobocia i dalszych podwyżek stóp procentowych.
„Przewiduje się, że wzrost realnego PKB spowolni do 0,9 proc. w przyszłym roku, po czym wzrośnie do 2,4 proc. w 2024 r. Wysoka niepewność oraz niższe zaufanie konsumentów i przedsiębiorstw będą hamować popyt krajowy w 2023 r. Słabszy wzrost gospodarczy u głównych partnerów handlowych Polski spowolni wzrost eksportu” – napisano w raporcie.
Mówił zresztą o tym sam prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński podczas ostatniej konferencji po posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej.
– W Polsce odczujemy hamowanie gospodarki bardzo mocno. Dążąc do obniżenia inflacji, niestety, oziębiamy gospodarkę, spada tempo PKB, a więc naszego dobrobytu – zapowiedział Glapiński.
Wzrost na poziomie 4,7 proc. w 2022 r., a następnie spowolnienie do 0,8 proc. w 2023 r. i wzrost o 2,8 proc. w 2024 r. – tak według prognozy centralnej NBP będzie się kształtować dynamika polskiego PKB.
Z kolei przedstawiciele rządu mówili ostatnio, że liczą na wzrost PKB w tym roku na poziomie 1-1,5 proc.
Z danych GUS wynika, że przestajemy kupować paliwa (ograniczamy przejazdy), mniej kupujemy sprzętu AGD czy RTV, a także mebli
Coraz mniej kupujemy
Pokazały to już ubiegłotygodniowe dane. W grudniu sprzedaż detaliczna wzrosła zaledwie o 0,2 proc., a jeszcze do niedawna miała dynamikę 10 czy 15 proc. Z danych GUS wynika, że przestajemy kupować paliwa (ograniczamy przejazdy), mniej kupujemy sprzętu AGD czy RTV, a także mebli.
Powód? Gdy na początku roku inflacja rosła, nie chcieliśmy rezygnować z dotychczasowej stopy życiowej i po prostu przejadaliśmy część oszczędności. W drugiej połowie roku trend się zmienił – zaczęliśmy pieniądze oszczędzać, bojąc się o przyszłość.
Na tym nie koniec. Produkcja budowlana spadła o 0,8 proc., także poniżej prognoz rynkowych.
A czy są jakieś pozytywne informacje? Rośnie zatrudnienie, a stopa bezrobocia utrzymuje się na niskim poziomie i w grudniu 2022 r. osiągnęła 5,2 proc. Ale to też nie do końca dobra informacja.
– Społeczeństwo się starzeje, co wpływa na coraz większy niedobór pracowników. Wielu pracodawców bezskutecznie poszukuje ludzi do pracy. Bez przywrócenia na rynek dodatkowych zasobów pracowników będziemy borykać się z pogłębionym deficytem rąk do pracy, co istotnie ograniczy możliwości rozwoju firm – mówi Robert Lisicki, dyrektor departamentu pracy Konfederacji Lewiatan.