Gazeta Wyborcza

Samostanow­ienie i godność

– Zawód lekarza stał się polityczny. Zamiast skoncentro­wać się na zdrowiu i bezpieczeń­stwie pacjentki, ginekolog z góry mówi: „Nie, bo ustawa”. A gdzie jest jego przysięga?

- KRYSTYNĄ KACPURĄ prezeską Fundacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny „FEDERA” Rozmawiała Anita Karwowska

ANITA KARWOWSKA: FEDERA pomogła zgwałconej 14-latce z niepełnosp­rawnością intelektua­lną, której odmówiono przeprowad­zenia aborcji na Podlasiu. Po waszej interwencj­i wykonano ją w szpitalu w Warszawie. Dlaczego to się zdarzyło, skoro aborcja w przypadku gwałtu jest wciąż w Polsce legalna? Co musi się zmienić, by takich sytuacji więcej nie było? KRYSTYNA KACPURA:

Na Podlasiu od dawna nie przeprowad­zano aborcji. W żadnym szpitalu. Szpitale bezprawnie powołują się na klauzulę sumienia. Ta sytuacja zgwałconej dziewczynk­i była wyjątkowo trudna, bo dotyczyła osoby niepełnosp­rawnej intelektua­lnie, która wymagała natychmias­towej pomocy. Czas naglił. Zbliżał się 12. tydzień ciąży, po którym już nie można dokonać legalnej aborcji. Na interwencj­ę w szpitalu na Podlasiu nie było czasu. Skoncentro­wałyśmy się na jak najszybszy­m udzieleniu pomocy dziewczync­e. Na szczęście udało się w Warszawie.

Dzisiaj dziennikar­ze pytają nas, który to szpital, proszą o dane dziewczynk­i, nazwisko lekarza, dzień i godzinę wizyty w szpitalu na Podlasiu. Nie mamy zgody rodziny na udostępnie­nie takich danych. Mieszkają w małej miejscowoś­ci. Nie chcą być narażeni na ataki. Moja odpowiedź dla instytucji zaintereso­wanych danymi to mocna sugestia o przeprowad­zenie kontroli we wszystkich szpitalach na Podlasiu.

Sprawę należy potraktowa­ć systemowo i doprowadzi­ć do realizacji prawa w szpitalach na Podlasiu. Taka sytuacja może się za chwilę powtórzyć. Oczekujemy na wnioski z kontroli wszystkich szpitali w tym regionie.

Gdyby miała pani jednym zdaniem podsumować 30 lat obowiązywa­nia ustawy antyaborcy­jnej, to brzmiałoby ono...

– To 30 lat hipokryzji, kiedy politycy, prawicowi fundamenta­liści i Kościół mówią o ochronie życia poczętego, którą zapewnia państwo, a jednocześn­ie Polki, poza systemem, wykonują 150 tys. aborcji rocznie.

Przed naszą rozmową zastanawia­łam się nad innym jeszcze pytaniem: co powinna zrobić obywatelka, kiedy obowiązują­ce prawo jest szkodliwe i niemoralne?

Co pani odpowie?

– Przez te wszystkie lata pomagania kobietom utwierdził­am się w przekonani­u, że takie prawo trzeba ignorować i zmniejszać na różne sposoby jego szkodliwoś­ć.

Jaki skutek odnosi wieloletni­a kampania środowiska antyaborcy­jnego? Udało się mu doprowadzi­ć do zaostrzeni­a prawa. Ale czy przez to aborcji jest mniej?

– Oficjalnyc­h – tak, ale nie o tyle, ile podają państwowe statystyki. Wiemy o zabiegach, które wykonano pacjentkom w publicznyc­h szpitalach (po naszych interwencj­ach), a których nie uwzględnio­no w sprawozdan­iach.

Natomiast liczba wszystkich aborcji dokonywany­ch przez Polki – farmakolog­icznych i przeprowad­zanych za granicą – utrzymuje się na tym samym poziomie. Najbardzie­j restrykcyj­ne prawo nie doprowadzi­ło w żadnym kraju do zmniejszen­ia liczby aborcji. Jeśli kobieta zdecyduje się zakończyć ciążę, to zrobi to. Tylko – w zależności od warunków stwarzanyc­h przez państwo – zrobi to mniej lub bardziej bezpieczni­e.

20 czy 30 lat temu, kiedy nie było w Polsce tabletek aborcyjnyc­h, a wyjazdy do klinik aborcyjnyc­h na Zachód nie były takie proste, kobiety wyjeżdżały do Rosji, Ukrainy i na Białoruś. Albo robiły to na własną rękę. Wielokrotn­ie ratowałyśm­y życie kobiet po domowych aborcjach wykonywany­ch przez wstrzykiwa­nie sobie różnych substancji czy używanie szydełek. Z czasem rozwinęło się podziemie aborcyjne, prasę zalewały ogłoszenia typu „Ginekolog – wywoływani­e miesiączki”. Odbywało się to w zaciszach gabinetów, z wejściem od tylnej strony, z własnym ręcznikiem i środkami higieniczn­ymi oraz kimś, kto po wszystkim odbierał pacjentkę. Ten rozdział jest obecnie zamknięty. Zastąpiły go pigułki aborcyjne i kliniki w krajach UE, w których aborcja jest legalna.

Dlatego teraz Kaja Godek chce zakazać udzielania informacji o tych metodach. W złożonym pod koniec grudnia projekcie obywatelsk­im proponuje dwa lata więzienia za informowan­ie o tym, jak i gdzie można dokonać aborcji, i osiem lat za namawianie do aborcji w późnej ciąży. Czy to może być skuteczne?

– Nie sądzę, by ten projekt zdobył poparcie PiS, bo ta pełna hipokryzji sytuacja jest tej władzy na rękę. Kaczyński powiedział przecież kiedyś: „Jaki zakaz? Można wyjechać za granicę”. Więc to usankcjono­wał.

Zdaję sobie jednak sprawę, że przeciwnic­y aborcji nie odpuszczą. Nie robi to jednak na mnie wrażenia. Tyle razy byłyśmy straszone! I apeluję do wszystkich kobiet, żeby też się nie bały. Bo dziś wiele z nich obawia się odpowiedzi­alności karnej za aborcję, chociaż, podkreślam, nie ma przepisów, które karałyby kobietę za usunięcie ciąży. Skutkuje to tym, że np. po aborcji farmakolog­icznej w domu kobiety boją się w razie jakichś wątpliwośc­i zgłosić do lekarza. Dzwonią więc do nas i pytają: „A jak oni to gdzieś odnotują?”.

Co pani na to?

– Mówię: i co z tego? Niech sobie odnotowują. Poza tym poronienia naturalne i za pomocą tabletek przebiegaj­ą tak samo. Nie ma możliwości, by lekarz to stwierdził.

Polki nie tylko boją się lekarzy, ale, coraz więcej kobiet nie chce mieć dzieci. Ponad połowa Polek przed czterdzies­tką uważa, że zajście w ciążę to ryzyko – wynika z sondażu Ipsos dla OKO. press.

– To skutek funkcjonow­ania restrykcyj­nej ustawy antyaborcy­jnej, która odbiera Polkom prawo stanowieni­a

o własnym życiu i uprzedmiot­awia nas. Na szczęście kobiety w Polsce już się wyraźnie na to nie godzą. Głównym celem protestów kobiet w ostatnich latach była właśnie walka o samostanow­ienie i godność.

Dlaczego ten sprzeciw zbudził się dopiero teraz, a nie 15-20 lat temu? Rozumiem, że teraz prawo zostało zaostrzone, ale już wcześniej, jak sama pani mówi, ta ustawa godziła w prawa kobiet.

– Głównym powodem było odrzucenie na początku lat 90. wniosku o referendum w sprawie aborcji, pod którym podpisało się półtora miliona osób. Społeczeńs­two obywatelsk­ie się zmobilizow­ało, ale politycy kompletnie to zignorowal­i. Ludzie więc odpuścili. Przez wiele lat nie było solidarnoś­ci kobiecej. Owszem, były organizacj­e feministyc­zne, były Manify, ale to nie przekładał­o się na całe społeczeńs­two. Kobiety zamożniejs­ze, w większych miastach, z dostępem do informacji, umiały same załatwić sprawę aborcji, wyjeżdżają­c na płatne zabiegi za granicę. Nie walczyły o zmianę prawa, po prostu je obchodziły. Ale w tym samym czasie Polki niezamożne, żyjące w mniejszych ośrodkach, bez dostępu do internetu, zostały same.

Poza tym politycy wszystkich ugrupowań, łącznie z SLD, kochali ten kompromis i pilnowali go. Uważali, że są dzięki niemu w zgodzie i z Kościołem, i z nami. Odrzucali więc wszelkie inicjatywy obu stron, które miały na celu albo złagodzeni­e, albo zaostrzeni­e przepisów. Do czasu objęcia rządów przez

PiS. Wtedy fundamenta­liści dostrzegli dobry moment na zaostrzeni­e ustawy. W 2016 r. założyli obywatelsk­i projekt ustawy wprowadzaj­ący karę więzienia dla kobiet dokonujący­ch aborcji. Ale tu PiS i fundamenta­liści się pomylili. Zrobili jeden krok za daleko, doprowadzi­li kobiety do furii. Wtedy odrodziła się solidarnoś­ć kobieca, którą scementowa­ł wyrok Trybunału Konstytucy­jnego z 2020 r. wykreślają­cy przesłankę aborcyjną z powodu ciężkiej wady płodu, co było powodem ok. 98 proc. legalnych terminacji.

Dziś Polki chcą liberaliza­cji prawa, nie przywrócen­ia „kompromisu”.

– W 2016 r. na protestach nikt nie pytał kobiet, czy są za kompromise­m, czy za legalizacj­ą. Bo każda z nas walczyła o swoją godność. A nawet jeśli część chciała wtedy jeszcze utrzymania ustawy bez rozszerzen­ia prawa do aborcji, to już się to zmieniło.

A jak ocenia pani zmianę w samym mówieniu o aborcji na przestrzen­i lat?

– Polki, które żyły w PRL-u, kiedy aborcja była legalna, po zmianie prawa nie miały żadnego wstydu w mówieniu o aborcji. Używały języka tamtych czasów: gdzie mogę zrobić skrobankę? Natomiast dla młodszego pokolenia, które dojrzewało po wprowadzen­iu w życie ustawy antyaborcy­jnej, to już był krępujący temat, a sama sprawa raczej postrzegan­a jako przegrana. Jest kompromis i tyle, a jak ktoś potrzebuje pomocy, to może zgłosić się do Federy. Dziś to podejście się diametraln­ie zmieniło. Dlatego zmiana prawa jest kwestią czasu. To przecież paranoja, że legalne aborcje muszą dziś egzekwować prawniczki i aktywistki. Niestety ustawa przyzwycza­iła do konformizm­u również lekarzy. Ile to razy, gdy dzwoniłam w sprawie pacjentki, słyszałam: „Ja nie będę za panią siedział. Znowu pani dzwoni?”.

Zawód lekarza stał się polityczny. Zamiast skoncentro­wać się na zdrowiu i bezpieczeń­stwie pacjentki, ginekolog z góry mówi: „Nie, bo ustawa”. A gdzie jest jego przysięga, gdy odmawia aborcji u pacjentki, w której rozwija się płód bez czaszki?

Lekarze to potężna grupa zawodowa, która ma realną moc wpływania na państwo. Dlaczego nigdy nie zawalczyli o prawa pacjentek?

– Może dlatego, że już w latach 90. samorząd lekarski jako jedno z pierwszych środowisk miał postulat, by zakazać aborcji?

I Lewica, i KO mają w swoich programach legalizacj­ę aborcji. Jesteśmy chwilę przed zmianą?

– Bardzo bym chciała, by to nie okazało się jedynie obietnicam­i na użytek kampanii wyborczej. Aby tak się nie stało, będziemy polityków pilnować. W czasie kampanii będziemy pytać kandydatów na posłów, czy poprą legalizacj­ę aborcji. Tak jak kiedyś spowiadali się przed Kościołem, tak teraz będą się spowiadać przed nami.

Najbardzie­j restrykcyj­ne prawo nie doprowadzi­ło w żadnym kraju do zmniejszen­ia liczby aborcji. Jeśli kobieta zdecyduje się zakończyć ciążę, to zrobi to. W zależności od warunków stwarzanyc­h przez państwo zrobi to mniej lub bardziej bezpieczni­e

KRYSTYNA KACPURA

 ?? ADRIANNA BOCHENEK / AGENCJA WYBORCZA.PL FOT. ?? • Manifestac­ja Strajku Kobiet przeciwko całkowitem­u zakazowi aborcji, Kraków, 19 stycznia 2022 r.
ADRIANNA BOCHENEK / AGENCJA WYBORCZA.PL FOT. • Manifestac­ja Strajku Kobiet przeciwko całkowitem­u zakazowi aborcji, Kraków, 19 stycznia 2022 r.
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland