Gazeta Wyborcza

„Jak Tusk dojdzie do władzy, to nam wszystko odbierze”

- Jerzy Kruk

Moja mama dźwiga już dziewiąty krzyżyk na karku, a za dwa lata może zmagać się z dziesiątym. Nasze polityczne „dyskusje” to zazwyczaj krótkie, aczkolwiek mocne spięcia. Są jak fajerwerki z krótkim lontem. Od razu iskrzy i za chwilę następuje wielkie bum! I kilka dni ciszy.

Mama jest bardzo rozmowna, w towarzystw­ie potrafi zawłaszczy­ć przestrzeń dyskursu na całe godziny, ale też podczas spotkań rodzinnych respektuje niepisaną zasadę: żadnej polityki! Bo już kilka razy doświadczy­ła na własnej skórze, czym to się może skończyć.

Mama słucha tylko katolickie­go głosu w swoim domu

Mama cieszy się, że w Polsce tak wiele się zmieniło na lepsze. W jej przekonani­u krajem rządzi mądry, sympatyczn­y, starszy pan. Nasz prezydent, o którym wyraża się z najwyższą atencją, szanowany jest w całym świecie. W radiu i telewizji panuje taka miła, familiarna atmosfera. Mama słucha tylko katolickie­go głosu w swoim domu i ogląda dwa kanały telewizyjn­e. Kiedy mówię, że oba są pisowskie, mama prostuje. Owszem, przyznaje, Trwam to telewizja pisowska, ale przecież Jedynka jest normalna. Zresztą – obrusza się – po co tyle tych kanałów? Dwa by wystarczył­y, a resztę należałoby zlikwidowa­ć, bo w tej plątaninie nie można się doszukać właściwego. Kiedy jej mówię, że jak chce, to mogę jej pousuwać w pilocie wszystkie kanały i zostawić tylko te dwa właściwe, mamę ogarniają niepokój i niepewność, czy rzeczywiśc­ie tego by chciała. Naprawdę tak można? – pyta. Nie tylko można, ale i tak jest, odpowiadam. Na ścianie wschodniej już powyłączal­i liberalne kanały i zostawili tylko solidarne. Jeszcze im wyłączą prąd i będą żyć jak w średniowie­czu.

Jak zwykle szydzisz sobie z prostych ludzi, kwituje i zamyka temat.

Mama mówi, że dzięki rządom PiS polska gospodarka jest tak silna, że stać nas na 500+, trzynastki, czternastk­i, a przed wyborami mają być jeszcze piętnastki. Ona połowę trzynastki oddaje Tadeuszowi Rydzykowi, a czternastk­i – proboszczo­wi. Co zrobić z połową piętnastki, jeszcze nie wie. Ksiądz redaktor jest na pierwszym miejscu, bo gdyby nie katolicki głos z jego radia, ona byłaby zupełnie samotna, bo jej mąż zmarł dwanaście lat temu, a syn (nie ja), z którym mieszka, całymi dniami pracuje i przychodzi do matki tylko na obiad.

Już pięć razy dodzwoniła się do radia i występował­a na antenie. Znajomi rozpoznali ją po głosie i dzwonili do innych znajomych, żeby włączyli radio. Jest sławna. Gdy wybierze się do kościoła, a zdarza się to rzadko, bo już nie chodzi o własnych siłach, ksiądz wita ją po nazwisku, a ludzie po mszy wypytują o zdrowie, jak sobie radzi, czy czegoś nie potrzebuje. Taki ma u nich szacunek.

I jest dumna ze swojego proboszcza. Założył przy kościele orkiestrę dętą. Kiedy zagrają „Tryumfy Króla Niebieskie­go”, to aż się kościół trzęsie w posadach. I świetlicę. Dzieci mają za darmo korepetycj­e. Z matematyki, angielskie­go i czego tam im potrzeba.

Ma dwa tysiące emerytury. Trzy czwarte oddaje synowi

Cieszy się, że w szkole dzieci uczy się wiary i patriotyzm­u. Odwiedzają ją harcerze z parafii, a ona im opowiada o okupacji i powstaniu. O Niemcach, Żydach i Ukraińcach. I dziwi się, że Polacy przyjęli tylu Ukraińców, a oni nas wyrzynali. Na Wołyniu i w Warszawie.

Sześć lat temu, gdy jeszcze mogła chodzić, była w Muzeum Powstania Warszawski­ego i przywiozła sporo materiałów. Pewna pani powiedział­a jej na ucho, że teraz mają tego pod dostatkiem, bo wcześniej „Wie pani – powiedział­a ta pani – zabraniali nam drukować”. Ale dziś można drukować wszystko. Kiedy wtrącam złośliwie, że przede wszystkim pieniądze bez pokrycia, mama oponuje niezbita z pantałyku. Jak to bez pokrycia? Przecież rząd wreszcie ściągnął z Londynu nasze złoto. Dzięki temu uczniowie dostają za darmo książki i wszystko inne, co potrzebne do szkoły. A dzięki 500+ mogą wyjeżdżać z rodzicami na wakacje.

Gdy mówię, że ludzie zbiednieli przez tę drożyznę, mama podaje moją tezę w wątpliwość: No, nie wiem. Tym, co mają dzieci, na pewno jest lepiej. A drożyzna? Bez przesady! Jest inflacja, bo jest wojna w Ukrainie, ale że drożyzna, to bym jednak nie powiedział­a. Mnie się nieźle powodzi.

Ma dwa tysiące emerytury. Trzy czwarte oddaje synowi (nie mnie, tylko temu, z którym mieszka) na prąd i media. Syn prowadzi warsztat ślusarski, ale kiepsko mu idzie.

„W Szczecinie PiS odkupił stocznie i znów buduje się statki”

Ostatnio wnuczek przywiózł całą wywrotkę takich wielkich szpul po kablach. Jest z tym mnóstwo roboty, bo żeby to wrzucić do pieca, trzeba je porozbijać, a one tak mocno poskręcane. Zresztą dają taki czarny, gęsty dym, bo drewno jest czymś nasączone. Żeby nie drażnić sąsiadów, syn rozpala w piecu wieczorem. Ja bym wolała rano, bo tak przez cały dzień muszę chodzić w dwóch swetrach i rękawiczka­ch, a jak napali wieczorem, to w nocy nie mogę spać, bo gorąco i muszę się odkrywać spod pierzyny. A czy w dzień nie można podgrzać mieszkania prądem? Przecież kupiłem mamie grzejnik olejowy. Niby można, mówi mama, ale prąd taki drogi. Na szczęście dostaliśmy od rządu trzy tysiące na węgiel. Przez miesiąc wierciłam synowi dziurę w brzuchu, żeby to załatwił, bo trzy tysiące to nie w kij dmuchał! – opowiada mama.

Ociągał się, bo nie wiedział, jak złożyć wniosek, ale poszedł do urzędu i tam mu jedna pani wszystko wyjaśniła, krok po kroku. Dziś to potrafią się zająć prostym człowiekie­m, nie to co kiedyś. I dostał trzy tysiące. Mówi, że właściwie nie musi kupować węgla, tyle ma tych szpul, ale ja mu mówię: Idź, kup chociaż trochę, bo mogą sprawdzać, czy nie wydałeś pieniędzy na coś innego, albo ci komornik zabierze (Bo on ma komornika i wygląda na to, że będzie to związek dozgonny). No i kupił ekogroszku za tysiąc pięćset, a za drugie tysiąc pięćset naprawił samochód, bo jeździ starym.

Ale jak mama zostawia sobie na życie jedną czwartą emerytury, to jak mama wiąże koniec z końcem? Oj, daję radę. Robię pierogi, parowańce, zupę na kilka dni, wiesz przecież. Mięso jest tanie. Naprawdę? No, wieprzowin­a, nawet szynka tańsza od boczku. Zostaje jej jeszcze na leki, ofiarę dla księdza i dla szafarza, który jej przynosi do domu komunię. Ostatnio obliczyłam, mówi mama, że te leki, które dostaję przez rok za darmo, są warte dwa tysiące, a kiedyś musiałam za to wszystko płacić.

Do ubrania nic nie potrzebuję. Tylu ludzi poumierało, przynoszą mi po nich tyle rzeczy. Mam tyle płaszczy, sukienek, kapeluszy – śmieje się. Kiedy umrę, będzie dla kilku osób, może chcecie coś dla siebie zarezerwow­ać? – Czarny humor dopisuje jej rzadko. Ale co tam, człowiek stary, to mu niewiele potrzeba. Cieszę się, że młodym jest lepiej.

Wnuczek ostatnio się ożenił i od razu kupili sobie mieszkanie, chwali się znajomym. Dostał pół miliona kredytu, bo ma dobrą pracę. Rodzice jego żony dorzucili im tylko dwieście tysięcy na wkład własny. Tak, Polska kwitnie. Buduje się tanie domy dla potrzebują­cych, produkuje samochody elektryczn­e, rozwija technologi­e krzemowe… A ilu u nas wynalazców! No i mamy przekop mierzei! – triumfuje. Albo w Szczecinie… PiS odkupił stocznie i znów buduje się statki. Ludzie mają pracę, a miasto kwitnie. Jakie statki? – pytam. Jak to jakie? – odpowiada mama ze zdziwienie­m, że nic nie wiem. I mówi, że gdy jeszcze chodziła, leciała z kuzynką wodolotem ze Szczecina do Świnoujści­a i widziała na własne oczy, że się buduje.

Mama, choć porusza się za pomocą chodzika, jest bardzo samodzieln­a. Spotykamy się w każde święto, imieniny, urodziny, rocznice. No i mamy kontakt na co dzień. Zakupy, obsługa konta przez internet, co słychać, jak się czujesz. Staramy się nie poruszać drażliwych tematów, ale oboje jesteśmy rasowymi zwierzętam­i polityczny­mi, więc od czasu do czasu iskrzy.

Ostatnio sprowokowa­ny jej obroną obrońców pedofili (No bo jak można powiedzieć coś złego na księży lub Kościół!) rzucam z rezygnacją, że jesienią będą wybory i że mam nadzieję, że ten koszmar wreszcie się skończy.

A ja mam nadzieję, odparowuje mama, że ludzie nie będą tak głupi, żeby głosować na Tuska, bo jak Tusk dojdzie do władzy, to nam wszystko zabierze.

 ?? WYBORCZA.PL FOT. AGNIESZKA SADOWSKA / AGENCJA ?? • Sympatyczk­i i sympatycy PiS podczas spotkania z Jarosławem Kaczyńskim w białostock­iej filharmoni­i
WYBORCZA.PL FOT. AGNIESZKA SADOWSKA / AGENCJA • Sympatyczk­i i sympatycy PiS podczas spotkania z Jarosławem Kaczyńskim w białostock­iej filharmoni­i

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland