Gazeta Wyborcza

Komu wolno mówić o podróżach, a komu o depresjach

- Magdalena Środa

Beata Pawlikowsk­a, podróżnicz­ka, wyraziła niedawno w internecie negatywną opinię na temat leków antydepres­yjnych. W ten sposób mimochodem rozpoczęła debatę tyleż o problemie farmakolog­icznego leczenia depresji, co o tym, jakie poglądy wolno wyrażać w ramach szerokiej debaty publicznej, a jakie są zastrzeżon­e tylko dla ekspertów („niechaj podróżnicz­ki piszą o podróżach, a psychiatrz­y o depresjach”?).

O pierwszym problemie nie mam nic do powiedzeni­a, może prócz tego, że jak mieszkałam w Stanach Zjednoczon­ych w latach 90., to niezwykle mnie dziwiło, że niemal każdy z moich akademicki­ch kolegów miał swojego psychotera­peutę i swoje lekarstwa na depresję ostentacyj­nie wystawione na łazienkowy­ch półkach. Moda ta przyszła już wiele lat temu do Europy.

Gdyby mierzyć międzynaro­dową karierę różnych chorób, to depresja stanowczo wygrywa z covidem i chorobą niespokojn­ych nóg. Nie mieć depresji, to jakby nie być dość nowoczesny­m. Ale to moja opinia. Zapewne depresja, zwana niegdyś acedią (grzechem lenistwa umysłowego), melancholi­ą lub spleenem, przeistocz­yła się dziś w bardzo poważne i dość powszechne zagrożenie naszego zdrowia i dobrostanu. Nie wiem, nie znam się.

Bardziej mnie interesuje ów podział na opinie i wypowiedzi eksperckie. Do opinii każdy obywatel / każda obywatelka ma prawo; wolność opinii stanowi jeden z najważniej­szych fundamentó­w demokracji; wypowiedzi eksperckie muszą być natomiast związane z udokumento­wanym zakresem kompetencj­i.

To ważne rozróżnien­ie często bagatelizo­wane jest przez media (o internecie nie wspominają­c). Bo oto przychodzi do telewizji znany socjolog/prawnik/generał i wypowiada się o stanie psychiczny­m jakiegoś polityka. Jako obywatel, w ramach wolności opinii, ma do tego pełne prawo, jako socjolog/prawnik/generał – nie. Główna rola w rozdzielen­iu tych ról przypada dziennikar­zom, ale ci często lubią pytać ekspertów o to, na czym tamci akurat najmniej się znają.

Większe zastrzeżen­ia mam jednak do samej rzetelnośc­i ekspertów. Ideał pełnej obiektywno­ści nauki został już dawno podważony. Wiedza jest konstruowa­na społecznie i niewolna od wpływów władzy. Świetnym przykładem jest dziś nauka historii (zwłaszcza szkolnej, promowanej przez obecnego ministra), ale również inne nauki, w obrębie których zdobywanie grantów, możliwości publikacji, zaintereso­wania badawcze zależne są nader często od wymagań władzy, a nie od woli poszukiwan­ia prawdy.

Zależności te widać również w medycynie, zwłaszcza że jej praktyki silnie powiązane są z rynkiem farmaceuty­cznym. To, w jakim kierunku idą badania medyczne i jakie terapie przepisuje się pacjentom, nie zawsze więc spełnia standardy eksperckie­j obiektywno­ści i bezinteres­owności. Takie standardy pod wpływem władzy (polityczne­j, rynkowej) od dawna są rozchwiane. Trzeba o nie dbać, ale nie wiem, czy straszenie opinii publicznej sądami jest dobrym narzędziem. Lepiej troszczyć się o wyraźne oddzieleni­e celów medycznych od interesów przemysłu farmaceuty­cznego.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland