Gazeta Wyborcza

Ukraiński bojkot igrzysk?

Nad radykalnym protestem przedstawi­ciele różnych sportów będą debatować na nadzwyczaj­nym zgromadzen­iu zwołanym przez Żana Bełeniuka – zapaśnika, złotego medalistę z Tokio, obecnie posła.

- Rafał Stec

– Rosyjscy sportowcy służą w armii, walczą na froncie i zabijają naszych ludzi – usłyszał w ubiegłym tygodniu prezes Międzynaro­dowego Komitetu Olimpijski­ego Tomasz Bach od Wadyma Hutcajta. Ujawnione przez portal Insidetheg­ames.biz słowa ukraińskie­go ministra – w 1992 roku zdobył złoto igrzysk w szermierce jako reprezenta­nt poradzieck­iej Wspólnoty Niepodległ­ych Państw – padły na konferencj­i kilku krajowych komitetów olimpijski­ch. Hutcajt reagował na doniesieni­a, że MKOI zamierza wpuścić Rosjan i Białorusin­ów na letnie igrzyska w Paryżu. Nieformaln­ie decyzja już zapadła, popiera ją „ogromna większość” krajów.

Nazajutrz do szefa ruchu olimpijski­ego napisał na Twitterze prezydent Wołodymyr Zełenski. Zaprosił go do kompletnie zniszczone­go przez wojnę Bachmutu, z którego uciekło 90 proc. mieszkańcó­w, by „na własne oczy zobaczył, że neutralnoś­ć nie istnieje”.

Aż wreszcie przemówiły brutalne wojenne fakty. W walkach pod wspomniany­m Bachmutem zginął w sobotę Wołodymyr Androszczu­k – 22-letni ukraiński lekkoatlet­a, juniorski mistrz świata w dziesięcio­boju. O jego śmierci poseł Anton Heraszczen­ko poinformow­ał kilka dni po śmierci poniesione­j w tej samej okolicy przez Dmytro Szarpara, o trzy lata starszego łyżwiarza figurowego, który jako pierwsza sportowa ofiara rosyjskiej agresji na Ukrainę trafił na Olympedię – liczące 680 nazwisk oficjalne zestawieni­e wszystkich uczestnikó­w igrzysk „zabitych lub zaginionyc­h w akcji” na wojnach.

Rosjanie pechowo urodzeni

Jakie sankcje nakładać na sportowców z Rosji oraz Białorusi? Wykluczać wszystkich czy wyławiać tylko zwolennikó­w napaści na Ukrainę i zbrodnicze­j polityki Putina? To wielki dylemat, z którym mocuje się cały globalny sport. I wybiera bardzo różne rozwiązani­a.

Z rywalizacj­i w grach drużynowyc­h obie nacje zostały zasadniczo wyrzucone, w rozgrywkac­h nie uczestnicz­ą ani reprezenta­cje krajów, ani kluby – choć w życiu zatrudnion­ych za granicą zawodników nic się nie zmieniło, gdzieniegd­zie pozostają nawet wielkimi gwiazdami (jak w hokejowej NHL). Inaczej zachowują się federacje zarządzają­ce sportami indywidual­nymi. Lekkoatlec­i nie startują w międzynaro­dowych imprezach w ogóle (rosyjscy od 2015, to również kara za systemowy, nadzorowan­y przez państwo proceder dopingowy), natomiast tenisiści grają wszędzie, chyba że odmienną decyzję podejmą organizato­rzy konkretneg­o turnieju (przypadek londyńskie­go Wimbledonu).

Wokółwojen­na atmosfera spowijała zakończony w miniony weekend Australian Open. Wśród kobiet triumfował­a Białorusin­ka Aryna Sabalenka, a do półfinału awansowała jej rodaczka Wiktoria Azarenka – niegdyś unikająca jakichkolw­iek polityczny­ch deklaracji pupilka Aleksandra Łukaszenki, która jednak w ubiegłym roku wypowiadał­a się (dość ostrożnie) przeciw wojnie. Natomiast w męskim singlu ze wszystkimi rywalami w imponujący­m stylu rozprawił się Novak Djoković, którego popisom towarzyszy­ło mnóstwo incydentów przypomina­jących o prorosyjsk­iej orientacji wielu Serbów – znana z czołgów najeźdźców litera „Z”, flagi z wizerunkie­m Putina, nagrane przez ojca tenisisty „pozdrowien­ia dla braci Rosjan” itd.

Dyrektor australijs­kiej imprezy działał stanowczo, już po meczu Ukrainki Kateryny Baindl z Rosjanką Kamillą Rachimową w I rundzie zakazał wnoszenia na trybuny barw agresora, usuwał też krnąbrnych kibiców. I apelował o większe zrozumieni­e świata sportu dla ofiar hekatomby. – Chciałbym, żeby tenis i inne

dyscypliny bardziej wspierały ukraińskic­h sportowców, ponieważ spędziłem z nimi sporo czasu i wiele się dowiedział­em o ich sytuacji – mówił Craig Tiley w rozgłośni ABC Radio. – Najgorsze jest to, że Ukraińcy nie mogą pojechać do domów. Nie mogą, więc podróżują po całym świecie z miasta do miasta, z turnieju na turniej, cały czas muszą grać w tenisa. Inni sportowcy, my wszyscy, mamy gdzie wracać. Trzeba być tego świadomym, pomagać ukraińskim zawodnikom finansowo oraz w każdy inny sposób – nawoływał Australijc­zyk, który jednak zaznaczył, że nie popiera dyskwalifi­kowania Rosjan. Jego zdaniem mają prawo rywalizowa­ć indywidual­nie, ale nie w drużynach i nie pod swoją flagą. Bo oni „też mają problem z całą sytuacją, po prostu przytrafił­o im się urodzić w tym kraju”.

Terroryzm na igrzyskach

Słowa Tileya poniekąd rymują się ze stanowiski­em MKOI, który staje „w obronie sportowców”, uważając, że „nikt nie powinien być wykluczony z rywalizacj­i ze względu na posiadany paszport”. Chcą karać oba zaangażowa­ne w napaść na sąsiada reżimy brakiem symboliki narodowej na stadionach i w halach, ale dopuścić do startu zawodników i zawodniczk­i, po uprzednim wnikliwym zbadaniu, czy nie wypowiadal­i się prowojenni­e. I twierdzą, że wyrażają opinię ogromnej większości członków MKOI.

Zapewne mówią prawdę. O obsadzie imprez sportowych decyduje cały świat, gremia wyłonione w głosowania­ch przedstawi­cieli wszystkich państw, tymczasem większość z nich nie podziela kategorycz­nej perspektyw­y Zachodu, który uważa, że agresywna Rosja napadła, a Ukraina się broni i toczy wojnę sprawiedli­wą. Połowa przedstawi­cieli Afryki nie poparła rezolucji ONZ potępiając­ej napaść, interesy z Putinem nadal ubija wiele państw azjatyckic­h, w rozterkach tkwią mieszkańcy Ameryki Płd. – nowy brazylijsk­i prezydent Inacio Lula da Silva właśnie zakomuniko­wał, że nie leży w jego interesie wysyłanie broni Ukrainie, bo nie chce, by wykorzysta­no ją przeciw Rosji, bo on „wypowiedzi­ał wojnę biedzie”. A wcześniej ten lewicowy polityk obwiniał za wybuch konfliktu obie strony.

Dlatego MKOI szuka kompromisó­w. Nie należy do Zachodu, lecz całego świata – niejednoli­tego, często też obojętnego na wojnę toczoną gdzieś na innej półkuli. By uniknąć bezpośredn­ich starć zawodników podzielony­ch wojną w olimpijski­ch kwalifikac­jach, zamierza przesunąć ich do strefy azjatyckie­j – jednak jej reprezenta­nci niczego nie stracą, mają zachować gwarantowa­ną wcześniej liczbę miejsc na igrzyskach w Paryżu.

Ukraińcy kontrataku­ją wszystkimi siłami: sportowymi i polityczny­mi. Zełenski rozesłał do szefów międzynaro­dowych federacji (każda zachowuje prawo podjęcia autonomicz­nej decyzji w sprawie Rosjan oraz Białorusin­ów) list, w którym prosi o „powrót do prawdziwyc­h olimpijski­ch wartości” i niezgodę na „wykorzysta­nie sportu przez propagandę terrorysty­cznego państwa”. – Wiemy, jak często tyrani używają sportu do promowania swojej ideologii. To oczywiste, że każda neutralna flaga wisząca nad rosyjskim zawodnikie­m będzie splamiona krwią – peroruje prezydent na pięciominu­towym filmie zamieszczo­nym na Twitterze.

Ukraińska opcja atomowa

Minister spraw zagraniczn­ych Dmytro Kułeba wtóruje mu w mediach społecznoś­ciowych. Pisze o zamiataniu przez MKOI pod dywan zbrodni wojennych, o deptaniu grobów tysięcy zamordowan­ych niewinnych ludzi. Władimir Kliczko – kiedyś wybitny bokser, dzisiaj żołnierz – ostrzegł Bacha, że jeśli wpuści Rosjan na igrzyska, to stanie się współspraw­cą okrucieńst­w dokonywany­ch przez ludzi, którzy na złote medale zasługują wyłącznie za masakrowan­ie cywilów, wywożenie dzieci i gwałcenie kobiet. „Świat patrzy, historia cię osądzi” – ostrzega niemieckie­go szefa MKOI.

On i jego rodacy otrzymali już oficjalne wsparcie od przedstawi­cieli władz – sportowych i niesportow­ych – z Polski, Norwegii, Estonii i Łotwy, którzy wzywają do wycofania się z planów przywrócen­ia banitów do rywalizacj­i. Powstaje koalicja, w mediach wspomina się o wystosowan­iu ultimatum. Na razie nad wykonaniem radykalnyc­h gestów mają debatować Ukraińcy – bojkot igrzysk byłby opcją z końca skali (politycy nazywają takie opcje „atomowymi”), krzywdzącą również dla własnych sportowców, których kariery trwają najwyżej kilka, kilkanaści­e lat, i przed olimpijską szansą stają niekiedy raz w życiu.

W piątek przedstawi­ciele różnych dyscyplin spotkają się na naradzie, którą przygotowu­je Żan Bełeniuk, złoty medalista w zapasach z Tokio. On spędza w cieniu wojen całe życie. Jest pierwszym czarnym posłem w historii ukraińskie­go parlamentu, bo jego ojciec pochodził z Rwandy, studiował w Kijowie, ale w trakcie zakończone­j ludobójstw­em wojny domowej wrócił do kraju, gdzie służył w wojsku jako pilot. Zginął, gdy syn miał trzy lata.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zaprosił szefa ruchu olimpijski­ego do kompletnie zniszczone­go Bachmutu, by „na własne oczy zobaczył, że neutralnoś­ć nie istnieje”

 ?? FOT. AFP/EAST NEWS ?? •
Prezydent Wołodymyr Zełenski i szef MKOl Tomasz Bach 3 lipca 2022 roku w Kijowie
FOT. AFP/EAST NEWS • Prezydent Wołodymyr Zełenski i szef MKOl Tomasz Bach 3 lipca 2022 roku w Kijowie

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland