SZAROŚĆ DNIA I IKONY POPKULTURY
N „Sport, wojna i miłość” na bank spodoba się wszystkim, których zachwyciła „Cisza w bloku”. Zwłaszcza że jest lepsza od swojej poprzedniczki.
anga to zespół założony przez muzyków Lao Che – Macieja Dzierżanowskiego i Filipa Różańskiego, oraz Magdę Dubrowską, znaną m.in. z Gangu Śródmieście. Nie ma jednak sensu silić się na porównania z ich macierzystymi składami.
Już debiutancka „Cisza w bloku” z 2020 roku dowiodła, że słuchamy jednego z bardziej wymyślnych składów w polskiej muzyce alternatywnej. A może w ogóle na polskiej scenie.
I nawet jeśli w twórczości Nangi odzywały się echa obu wspomnianych grup, nie miały dominującego wpływu na ostateczne brzmienie. Docenili to zresztą krytycy, nie skąpiąc słów zachwytu nad – jak pisano – „baśniowym słuchowiskiem o szorstkiej rzeczywistości”.
Tę jakość czuć także na płycie „Sport, wojna i miłość”. Dziesięć części układa się w aktualną, ale i niebanalną opowieść o tym, co tu i teraz. Bo Nanga to jeden z tych zespołów, który oprócz trafnego komentarza do kiepskiej kondycji świata (a przecież pamiętajmy, że debiut przypadł na czas pandemii) przypomina też o zagrożeniach współczesności.
WOJNA RAZY DWA
Już w otwierających album „Cyberelfach” Dubrowska nawiązuje do toczącej się u naszych wschodnich sąsiadów wojny. A że nie zwykła pisać banalnych tekstów, to i na trwający konflikt spojrzała przez pryzmat deep fake’ów, algorytmów i sieci społecznościowych. To nie przypadek, bo tekst utworu (który był zresztą pierwszym singlem z płyty) powstawał w momencie, kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę, a internetowe „ruskie trolle” masowo zniechęcały Polaków do pomagania Ukraińcom.
W „Cyberelfach” wykrzykuje: „Zamiast twarzy Deep Fake, zamiast imienia Nick Name, zamiast marzeń Bit Rate, zamiast sumienia Deep Web”.
Do tematu wojny Nanga wraca jeszcze raz, już na sam koniec. Choć w sumie utwór „Wyjeżdżamy” to bardziej opowieść o tych, którzy wojny wcale nie chcą, a których dotyka ona najbardziej. „Znowu uciekamy z psami, hot dogami. Znowu z walizkami, pozapominani...”. Gościnnie w piosence śpiewa ta Ukrainka, ubiegłoroczna laureatka plebiscytu „Sanki” „Gazety Wyborczej”, a przy okazji jeden z najciekawszych głosów na polskiej scenie. Jej obecności na albumie raczej tłumaczyć nie trzeba.
Najbardziej zaskakującym momentem nowej płyty jest „Piosenka o miłych rzeczach”. Przy odrobinie szczęścia mogłaby wpisać się na listę przebojów śpiewanych latem przy ognisku. Niecodziennie Dubrowska wyznaje w piosenkach: „Kiedy na ciebie patrzę, to myślę o miłych rzeczach takich jak galaretki w cukrze Makarena. I jak wybierasz tylko te czerwone i jak kłócimy się, kto weźmie środek takich jak pejzaż z omegami na jeziorze i jak głaskanie futerkowych stworzeń”. To po prostu ładna i chwytliwa piosenka o szczęściu. I jak podkreśla wokalistka: – Nie ma tu walki, manifestu, protestu. Jest codzienność.
Sielanki tu jednak niewiele. Już w kolejnym numerze („Alert”) dostajemy apokaliptyczną wizję świata zamkniętą w komunikacie RCB. To zresztą bardzo zgrabna opowieść o samotności w czasie katastrof. „Nadeszła zima jak zwykle szara i znowu leżę na kanapie, znowu sama. Czekam na sygnał od ciebie, choć jeden SMS, a dostaję same alerty RCB”.
BOHATEROWIE Z XX WIEKU
„Sport, wojna i miłość” pełna jest odniesień do popkultury i zjawisk, które dzisiejszym 30- i 40-latkom mogą przypominać lata dzieciństwa i młodości.
„Scottie Pippen” (fani Chicago Bulls już pewnie czują ciarki) to tylko pretekst do sentymentalnej podróży do lat 90., osiedlowej miłości do gry w kosza rozpalanej przez gwiazdy NBA i wspomnienie czasów, których soundtrack pisali m.in. Kate Bush i New Kids On The Block. Ale bohaterami tej płyty są także wojownicze żółwie ninja, Julia Roberts, Whoopi Goldberg, Pink Floyd i Velvet Underground. Do tego mamy jeszcze wyjątkowo zimny maj i szczere wyznanie: „konduktorze łaskawy, byle nie do Warszawy”.
To, co jednak najbardziej urzeka mnie w Nandze, to niezwykły talent Dubrowskiej do splatania ze sobą szarej codzienności z ikonami XX wieku. Tak jak w utworze „Benzyna i miasto”, kiedy Magda śpiewa, że „wszystko już było – wojna i miłość, wiosna i zima, i droga benzyna i masło”, by za chwilę dorzucić: „I lato to smutne jak »Pies, który jeździł koleją« (...) i jak ta scena, w której Mufasa umiera (...) Wege hot diesel w przydrożnym orlenie i tęskno (...) hip-hop i punk rock, pop art i art pop, Van Halen i Van Gogh”.
À propos hip-hopu. Nie wiem, czy obecność Nangi choć trochę uzupełnia wciąż widoczne braki w rodzimym kobiecym rapie. Zwłaszcza że Dubrowska, oprócz nawijania, dużo też śpiewa i melorecytuje. Wiem natomiast, że ta twórczość fanom inteligentnego hip-hopu na pewno leży. Widziałem na własne oczy.
IDEALNIE ROZDZIELONE PROPORCJE
Na nowej płycie dominuje elektronika, ale nie mam wątpliwości, że nowa Nanga przypadnie do gustu sympatykom rocka, a nawet jazzu (zresztą jazzujących fragmentów jest na płycie całkiem sporo). To zasługa Maćka Dzierżanowskiego, Filipa Różańskiego i Karola Goli, którzy wiedzą, jak otoczyć szorstki wokal Dubrowskiej niebanalnymi brzmieniami.
Dużo tu niepokoju, lęku i pewnej tajemnicy (jak choćby w genialnym „Krokodylu”). Ale kiedy trzeba, pojawiają się też oddech, przestrzeń i luz. To wielka wartość, kiedy muzyka jeszcze bardziej potęguje siłę słowa. I odwrotnie – gdy słowo idealnie wpisuje się w emocje, jakie niesie dźwięk.
„Sport, wojna i miłość” to płyta, która na bank spodoba się wszystkim, których zachwyciła „Cisza w bloku” – zwłaszcza że jest lepsza od swojej poprzedniczki. Nowych piosenek nie tylko dobrze się słucha, ale też mocno je przeżywa. Poza tym bądźmy szczerzy – trudno dziś w Polsce o lepszy komentarz do szarej, gorzkiej rzeczywistości.
Na nowej płycie dominuje elektronika, ale nie mam wątpliwości, że nowa Nanga przypadnie do gustu sympatykom rocka, a nawet jazzu