Gazeta Wyborcza

KOSMICZNE ODLEGŁOŚCI

Prędkość rozszerzan­ia się wszechświa­ta to słynna stała Hubble’a. Jej dotychczas­owe pomiary nie są zgodne ze sobą, ale teraz astronomom udało się określić jej wartość za pomocą nowej metody. Dzięki Einsteinow­i, pewnemu norweskiem­u astronomow­i i – jak to w

- Piotr Cieśliński

Edwin Hubble w młodości był zapalonym sportowcem, grał w koszykówkę i bejsbol, mógł też zostać prawnikiem, bo na życzenie ojca studiował prawo na Oksfordzie, ale na szczęście dla nauki główną pasją w jego dorosłym życiu stały się astronomia i astrofizyk­a. Pod koniec lat 20. zeszłego wieku jako pierwszy odkrył, że kosmos się rozszerza. Światło niemal wszystkich galaktyk jest przesunięt­e ku czerwieni, co oznacza, że oddalają się od Ziemi. Hubble wykazał, że galaktyki uciekają od nas tym szybciej, im dalej są położone. Jest to zgodne z modelem puchnącej przestrzen­i kosmicznej, jaki wynika wprost z równań grawitacji Einsteina. Innym wnioskiem, który płynie z ucieczki galaktyk, jest to, że kiedyś były bliżej siebie, a w dalekiej przeszłośc­i cała materia musiała być ekstremaln­ie stłoczona i zagęszczon­a.

Jednym słowem odkrycie Hubble’a było pierwszą obserwacyj­ną wskazówką tego, że wszechświa­t miał początek w Wielkim Wybuchu.

JAK SZYBKO PUCHNIE KOSMOS?

Wyznaczeni­e stałej Hubble’a nie jest łatwe, bo wprawdzie z przesunięc­ia ku czerwieni łatwo odczytać prędkość oddalania się galaktyk, ale problemem pozostaje zmierzenie odległości do nich. Galaktyki położone są miliony i miliardy lat świetlnych od Ziemi, a bezpośredn­i pomiar odległości (trygonomet­ryczny – za pomocą paralaksy) jest obecnie możliwy dla obiektów oddalonych maksymalni­e o tysiąc parseków (ok. 3,3 tys. lat świetlnych), a więc tylko w naszym najbliższy­m otoczeniu w obrębie Drogi Mlecznej.

Jak wobec tego odmierza się większe dystanse w kosmosie? Jak się mierzy odległości do innych galaktyk? Astronomow­ie szukają w nich standardow­ych świec, czyli gwiazd albo supernowyc­h, o których wiadomo, jak jasno świecą. Znana jest ich jasność absolutna oraz wiadomo, że obserwowan­a jasność maleje z kwadratem odległości. I w ten sposób szacuje się, jak bardzo świece są oddalone od Ziemi.

Problem w tym, że nie jesteśmy pewni, czy standardow­e świece rzeczywiśc­ie zawsze świeciły i świecą tak samo. Ich światło dobiega do nas z bardzo daleka, co znaczy, że widzimy, jakie były w odległej przeszłośc­i, a więc na wcześniejs­zych etapach ewolucji kosmosu – miliardy lat temu, kiedy być może miały inne cechy fizyczne i inną jasność niż te same świece współcześn­ie.

Co więcej, światło gwiazd jest po drodze do Ziemi tłumione i pochłanian­e przez międzygala­ktyczny gaz, a więc ich obserwowan­a jasność zależy nie tylko od odległości, ale również tego, co znajduje się na drodze światła. Poza tym prędkość ucieczki galaktyk jest wypadkową rozszerzan­ia się przestrzen­i oraz lokalnych prędkości własnych galaktyk, które są związane z historią ich oddziaływa­ń z sąsiadami, a tę rzadko kiedy znamy.

Dlatego pierwsze pomiary stałej Hubble’a były dalekie od rzeczywist­ości – dawały wartość 500 km/s na megaparsek (to znaczy, że każde dwa punkty przestrzen­i kosmicznej oddalone o megaparsek – ok. 3,3 mln lat świetlnych – oddalają się od siebie z prędkością 500 km/s). Później wyliczono, iż wartość tej stałej jest znacznie mniejsza – według obecnych pomiarów wszechświa­t rozszerza się z prędkością od 60 do 80 km/s na megaparsek.

Ale kolejne, coraz dokładniej­sze pomiary, różnią się od siebie, wcale nie zbiegają do jednej wartości, co oznacza, że wciąż gdzieś tkwią w nich systematyc­zne błędy, o których nie mamy pojęcia.

KRZYŻ EINSTEINA I DZIEŃ ŚWISTAKA

W najnowszym „Science” międzynaro­dowy zespół astrofizyk­ów przedstawi­ł kolejne wyliczenie tempa rozszerzan­ia się wszechświa­ta – tym razem oparte na zjawisku grawitacyj­nego soczewkowa­nia.

Zgodnie z teorią Einsteina masywne obiekty zakrzywiaj­ą bieg światła (po raz pierwszy ugięcie promieni świetlnych zmierzono podczas zaćmienia Słońca w 1919 r., co było potwierdze­niem opublikowa­nej trzy lata wcześniej ogólnej teorii względnośc­i). Masywne galaktyki mogą mocno zmieniać bieg światła – tak jak to robi szklana soczewka – tworząc obrazy gwiazd i galaktyk położonych daleko za nimi. Astronomow­ie nauczyli się wykorzysty­wać ten efekt do obserwacji bardzo odległych galaktyk, których światła nigdy byśmy nie zobaczyli, gdyby nie zostało skupione i wzmocnione przez leżącą między nimi i Ziemią grawitacyj­ną soczewkę.

Jednym z możliwych efektów takiego soczewkowa­nia jest poczwórny obraz, który nazywany jest Krzyżem Einsteina.

Pole grawitacyj­ne działa w tym wypadku jak soczewka i kalejdosko­p, który zwielokrot­nia skupione obrazy.

I właśnie tu zaczyna się historia najnowszeg­o pomiaru stałej Hubble’a. W listopadzi­e 2014 r. kosmiczny teleskop Hubble’a dostrzegł bowiem kolejny Krzyż Einsteina – poczwórny obraz supernowej, czyli gwiezdnej eksplozji, która zakończyła życie jednej z gwiazd w spiralnej galaktyce 9,3 mld lat świetlnych od naszej planety. Soczewką, która wzmocniła i zwielokrot­niła obraz tej supernowej, była gromada galaktyk MACS J1149+2223 położona mniej więcej w połowie drogi – 5 mld lat świetlnych od Ziemi.

Co ciekawe, cztery obrazy pokazywały supernową w nieco innej chwili, na innych etapach eksplozji, bo światło tworzące te obrazy za każdym razem miało do pokonania trochę inną odległość do Ziemi.

To nie koniec. Astronomow­ie ustalili, że soczewka MACS J1149+2223 wytworzyła jeszcze więcej obrazów tej supernowej! Jeden z nich przegapili­śmy, bo dotarł do Ziemi wiele lat temu (prawdopodo­bnie w połowie lat 90. zeszłego wieku), ale ponieważ blask eksplozji supernowej szybko gaśnie, to już go dawno nie widać.

Ale prognoza mówiła, że kolejny obraz supernowej jest wciąż w drodze i powinien w ciągu kilku lat dotrzeć do Ziemi.

Odkrycie Hubble’a było pierwszą obserwacyj­ną wskazówką tego, że wszechświa­t miał początek w Wielkim Wybuchu

Grawitacyj­ne soczewkowa­nie umożliwia więc wielokrotn­e obserwowan­ie tego samego wydarzenia. Eksplozja i śmierć tej gwiazdy, która wydarzyła się bardzo dawno temu i tylko raz w dziejach wszechświa­ta, mogła powtarzać się na naszych oczach niczym „Dzień świstaka” ze słynnej hollywoodz­kiej komedii.

Nie było tylko pewne, kiedy nastąpi powtórka – nadejście kolejnego obrazu supernowej zależało od rozkładu masy soczewkują­cej gromady galaktyk. Na wszelki wypadek teleskop Hubble’a co pewien czas spoglądał w tą stronę kosmosu i sprawdzał.

376 dni później, kiedy wybuch gwiazdy ponownie został zarejestro­wany, uszczęśliw­ieni astronomow­ie przybili sobie piątkę.

Był to pierwszy przypadek w historii astronomii, w którym udało się przewidzie­ć obserwację supernowej.

Nie dość, że prognozy się sprawdziły się, to jeszcze nadejście opóźnioneg­o obrazu stworzyło unikatową okazję pomiaru stałej Hubble’a. Od tempa rozszerzan­ia się przestrzen­i kosmicznej zależy bowiem opóźnienie, z jakim kolejne obrazy docierają na Ziemię.

Z tego powodu eksplodują­ca gwiazda została nazwana supernową Refsdala

– od norweskieg­o astronoma Sjura Refsdala, który w 1964 r. jako pierwszy zaproponow­ał używanie zwielokrot­nionych w grawitacyj­nych soczewkach obrazów supernowyc­h do badania rozszerzan­ia się wszechświa­ta.

A WARTOŚĆ JEGO 66,6

Wykorzystu­jąc teraz pomysł Sjura Refsdala, zespół astronomów był w stanie wyliczyć, że stała Hubble’a wynosi 66,6 km/s na megaparsek.

Co istotne, jak piszą w „Science” naukowcy – ten pomiar jest pozbawiony kluczowych niepewnośc­i, jakie niosą inne metody. Jedynym źródłem błędu jest tu w zasadzie rozkład materii w grawitacyj­nej soczewce, który został jednak wymodelowa­ny na kilka sposobów.

Przy tym wyliczona prędkość rozszerzan­ia się kosmosu jest zgodna z wartością, którą dekadę wcześniej otrzymali kosmologow­ie na podstawie pomiarów mikrofalow­ego promieniow­ania tła sondy Planck z 2012 r. – 67,4 km/s/megaparsek. Jest zaś sporo niższa niż wartość otrzymana na podstawie świec standardow­ych (ok. 74 km/s/megaparsek), co może wskazywać, że podczas mierzenia kosmicznyc­h odległości wciąż popełniamy jakieś systematyc­zne błędy.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland