Gmach NBP jak nośnik sprostowań
Przecieram z niedowierzaniem oczy, patrząc na najnowszą wielkoformatową wyklejankę umieszczaną na gmachu Narodowego Banku Polskiego przy pl. Powstańców Warszawy. To komunikat o tym, że głównymi przyczynami inflacji w Polsce są agresja Rosji na Ukrainę oraz pandemia, a ten, kto odpowiedzialnością obciąża NBP i rząd, powiela „kremlowską narrację”.
Odłóżmy na chwilę na bok toporność tej propagandy prosto z ul. Nowogrodzkiej. Skupmy się na sposobie, w jaki jest serwowana. Przecież to nie jest kontrowersyjna teza, że podmioty publiczne powinny świecić przykładem w podejściu do przestrzeni publicznej. A Narodowy Bank Polski z uporem standardy w tej kwestii zaniża.
Reklamy wielkoformatowe naklejane na budynkach w centrum miasta to obciach. Budynki to nie słupy ogłoszeniowe. Gmachy, zwłaszcza państwowe, nie powinny być nośnikiem wizualnego wrzasku w przestrzeni publicznej. Ale pod rządami Adama Glapińskiego NBP swój budynek przy pl. Powstańców Warszawy ciągle okleja reklamami okolicznościowych monet i banknotów.
Skrzydło od strony pl. Powstańców Warszawy zostało starannie zaprojektowane, obiekt jest wpisany do gminnej ewidencji zabytków. – Ta fasada została zaprojektowana jako czarna, matowa ściana, minimalistyczna, z użyciem specjalnie dobranych materiałów. Idealnie komponuje się z lokalizacją. Naklejanie na niej jakichś wycinanek jest po prostu barbarzyństwem – przekonywała w ub.r. w rozmowie z „Wyborczą” historyczka sztuki Marta Leśniakowska, profesor Instytutu Sztuki PAN.
Już dotychczasowy upór w komercjalizacji fasady tego gmachu był godny potępienia. Kilka tygodni temu NBP poszedł jednak krok dalej: w apogeum sporu o ocenę spuścizny Jana Pawła II okleił swoją fasadę reklamą banknotu z papieżem. To nie była premiera tego banknotu, on został wyemitowany w 2006 r. Bank centralny po prostu nakleił reprodukcję banknotu na elewację swojego budynku, by zaznaczyć, że w ocenie Jana Pawła II stoi po tej samej stronie co rząd Mateusza Morawieckiego.
Najnowsza wielkoformatowa naklejka na elewacji gmachu przy pl. Powstańców Warszawy to dalsze zaniżanie standardów podejścia do przestrzeni publicznej: NBP traktuje swój budynek już nawet nie jak słup ogłoszeniowy, ale jak zakładkę ze sprostowaniami na swojej stronie WWW. Co dalej? Wielka naklejka o treści: „Hańba! Na konferencji dziennikarz X odezwał się do prezesa Glapińskiego niemiłym tonem”?
Mamy w Polsce inflację, jakiej nie było od dekad. I mamy też niebywałą inflację szacunku do przestrzeni publicznej. O tym, jaka jest rola banku centralnego w tej pierwszej sprawie, niech wypowiadają się ekonomiści, ale tę drugą inflację bezdyskusyjnie podsyca NBP.
Mamy w Polsce inflację, jakiej nie było od dekad. I mamy też niebywałą inflację szacunku do przestrzeni publicznej