Czy solidarność i sprawiedliwość społeczna przestały mieć znaczenie?
Kilka dni temu jeden z dziennikarzy „Wyborczej” zadał bardzo ważne pytanie. Po tych wszystkich błędach i grzechach, których lista staje się coraz dłuższa, co jeszcze musi się wydarzyć, aby PiS stracił swoją wciąż dużą popularność. Na tyle dużą, że jego wspólne rządy z Konfederacją są nadal realne.
Jeżeli dobrze zrozumiałem intencje autora, to sugerował on, że preferencje znacznej części wyborców są trudne do zrozumienia i niezbyt racjonalne.
Mam odmienne zdanie. Spróbuję sformułować hipotezę, którą uważam za bardzo prawdopodobne wyjaśnienie obecnej sytuacji.
Cofnijmy się do zwycięstwa wyborczego PiS-u w roku 2015. Wykorzystał wtedy sytuację społeczno-ekonomiczną Polski. Zwrócił się do tej części elektoratu, która czuła się przegrana i porzucona. Która najsilniej odczuwała rosnące nierówności dochodowe i problemy z coraz kosztowniejszym systemem opieki zdrowotnej i edukacji. PiS od lat miał „dane od proboszczów” co najmniej 25 proc. wyborców. Tych najbardziej konserwatywnych, nieakceptujących coraz większych zmian obyczajowych. Przerażonych, że podobnie jak w wielu krajach Europy Zachodniej, zaleją nas „ci inni”. PiS realizował taką strategię jak wcześniej Front Narodowy we Francji.
Minęło osiem lat. Uważam, że ci wyborcy nadal są przekonani, że ich sytuacja materialna jest lepsza, niż była w pierwszej części ubiegłej dekady. Obawiają się, że powrót PO do władzy może oznaczać powrót tego, co było. Dla niektórych z nich wystarczy ogólne odczucie.
Część pamięta takie „szczegóły” jak bardzo niska płaca minimalna, zamrożona i wyjątkowo niska kwota wolna od podatku i niektóre inne elementy systemu podatkowego i świadczeń społecznych. A sytuacja ekonomiczna kraju ciągle się poprawiała. Przegrani to widzieli.
Moim zdaniem PO, jako największa partia opozycyjna, nie zrobiła wystarczająco dużo, aby tych wyborców przekonać, że tamte czasy nie wrócą. A matematyka i system wyborczy D’Hondta są nieubłagane. 25 proc. „wyborców kościelnych” i nawet tylko 8-10 proc. wyborców socjalnych wystarczy PiS-owi, aby mieć dobry wynik w wyborach. A Lewica? Cóż, myślę, że wielu spośród
tych wciąż wiernych PiS-owi wyborców uważa, iż po zwycięstwie opozycji rządzić będzie PO, a Lewica nie będzie miała zbyt dużo do powiedzenia, nawet jeżeli jej przedstawiciele wejdą do rządu. A poza tym cały czas odczuwa jeszcze skutki tego, że przez dekady była lewicą tylko z nazwy.
Nasi liberałowie poprawiają sobie humor, określając wiele decyzji i zmian wprowadzanych przez PiS jako populizm i kupowanie wyborców. Tylko że to niczego nie zmieni. Nadal część wyborców będzie kierowała się oceną swojej obecnej i wcześniejszej sytuacji materialnej.
A poza tym czy rzeczywiście każda zmiana, korekta w systemie podatkowym i świadczeń społecznych to populizm? Czy populizmem jest zatrzymanie, a potem odwrócenie procesu narastania różnic dochodowych i majątkowych? Czy takie pojęcia jak solidarność
i sprawiedliwość społeczna przestały mieć jakiekolwiek znaczenie?
Mamy już znaczną część kampanii wyborczej za sobą. Uważam, że po stronie opozycyjnej zbyt dużo uwagi poświęcano kwestii wspólnej listy wyborczej i, w drugiej kolejności, grzechom PiS-u, a zdecydowanie zbyt mało wysiłkom, aby odebrać PiS-owi jak największą część wyborców niekościelnych. I uaktywnić choćby niewielką część tych, którzy do wyborów nie chodzą. Szczególnie młodych.
Jeżeli spróbujemy spojrzeć w dalszą przyszłość, to uważam, że bez radykalnego odejścia od głównych elementów kontrrewolucji neoliberalnej, które, co prawda, już bez etykietki, ale wciąż z nami pozostają, groźba rządów radykalnej, a nawet ultraradykalnej prawicy będzie cały czas aktualna.
Wiem, że problem jest bardzo trudny między innymi dlatego, że musi być rozwiązywany jeżeli nie globalnie, to przynajmniej na poziomie UE. Ale ktoś gdzieś powinien zacząć. Bo skutki społeczne turbokapitalizmu poznaliśmy już wystarczająco dobrze.
Na koniec konieczne wyjaśnienie. Nie chciałbym być źle zrozumiany. Wiem, że PiS nie realizuje lewicowej polityki ekonomiczno-społecznej. Nawet nie próbuje tworzyć fundamentów państwa opiekuńczego. Wykorzystuje najbardziej rażące elementy polityki neoliberalnej realizowanej w Polsce przez ponad 20 lat, i to tylko niektóre. Nie składa się to na żaden spójny system. Działa tak jak kilka innych radykalnych europejskich partii prawicowych.
Uważam, że po stronie opozycyjnej zbyt dużo uwagi poświęcano grzechom PiS-u, a zdecydowanie zbyt mało wysiłkom, aby odebrać PiS-owi jak największą część wyborców niekościelnych. I uaktywnić choćby niewielką część tych, którzy do wyborów nie chodzą. Szczególnie młodych