Nocne telefony prezesa sądu
– Prezes sądu nie jest od tego, by wydzwaniać do ludzi. To ewidentnie może być traktowane jako wymuszenie na kimś jakiegoś zachowania z pozycji siły – uważa sędzia Michał Lewoc, wiceprezes Iustitii we Wrocławiu.
„Wyborcza” ujawniła, że sędzia Dariusz Kliś, prezes Sądu Okręgowego w Jeleniej Górze, delegowany na czas nieokreślony przez Ministerstwo Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry z Sądu Rejonowego w Lubaniu, zaangażował się w obronę biegłej sądowej, która ma prywatny konflikt ze swoim znajomym.
Prezes dzwoni do znajomego biegłej
Po kłótni, jaka wywiązała się 5 maja między mężczyzną a biegłą w sklepie, biegła sądowa zadzwoniła do prezesa Klisia, informując, że czuje się zastraszana, i zapytała, co ma z tym zrobić. Po tej rozmowie po godz. 19 sędzia Kliś chwycił za telefon.
Zadzwonił do mężczyzny, do którego numer podała mu biegła, i przekonywał go, że ma obowiązek poinformować jego – prezesa sądu – jeśli biegła sądowa ma „jakiś problem”. Kazał też mężczyźnie umówić się z nim lub z jego zastępcą na spotkanie, przyjść do sądu i złożyć oficjalne doniesienie na biegłą.
Mężczyzna uważał, że sędzia był pijany. A sędzia na pytanie o to stwierdził: – Yyyy, dobrze, yyyy, jestem pijany. Wie pan co, powiem tak, yyyy, będzie pan miał niestety problem [słychać to na nagraniu rozmowy, jakie zrobił mężczyzna].
Sędzia Kliś kilka razy ostrzegał też rozmówcę, że w przypadku gdy jego zarzuty co do biegłej się nie potwierdzą, to „będzie miał poważny problem ze sprawą karną”. Mężczyzna uznał to za groźby.
Biegła powinna zgłosić sprawę
O dziwnym telefonie sędzia Dariusz Kliś początkowo nie chciał z „Wyborczą” rozmawiać. Później sam oddzwonił. Na pytanie, czy nie uważa, że prezes sądu nie powinien angażować się w prywatne sprawy, sędzia twierdził, że jego nie interesuje życie osób, które są pracownikami, urzędnikami, biegłymi, sędziami
sądu, „do momentu, gdy to nie łączy się z SO i dobrem wymiaru sprawiedliwości”. Mówił, że dzwonił do mężczyzny „z dobrej woli”, żeby przekazać mu, co powinien zrobić, bo sprawę można załatwić „całkowicie formalnie”.
– Skąd w ogóle pomysł pana prezesa, żeby wydzwaniać do jakiejś prywatnej osoby w tej sprawie? To nie jest rolą prezesa sądu okręgowego, żeby mieszać się w takie rzeczy i komukolwiek grozić jakimś postępowaniem karnym – komentuje sędzia Michał Lewoc, wiceprezes Zarządu Oddziału Iustitii we Wrocławiu, który razem z innymi sędziami z Dolnego Śląska 18. dnia każdego miesiąca organizował akcje wsparcia dla represjonowanych przez PiS sędziów.
Tłumaczy: – Jeśli biegła uznała, że jej godność czy prawa podmiotowe zostały naruszone przez mężczyznę, może albo zgłosić to do uprawnionych organów – myślę tutaj o policji, ewentualnie założyć sprawę cywilną. Natomiast angażowanie prezesa sądu okręgowego i angażowanie się jego do rozgrywki osobistej między dwiema osobami wykracza jednak poza jego kompetencje i możliwości.
Prezes nie powinien wychodzić z inicjatywą
Sędzia Lewoc podkreśla, że inaczej jest, jeśli ktoś ma uwagi do pracy biegłego umieszczonego na liście prezesa SO, który np. opiniuje w jego sprawie. – Gdy ktoś uznaje, że w jego sprawie w wydawanej opinii doszło do naruszenia jakichś zasad, że biegły się jakimś zasadom sprzeniewierzył, że współpracuje ze stroną albo zachowuje się nieetycznie, wtedy każdy ma prawo złożyć zarzuty czy zastrzeżenia.
Ale takie zarzuty składa się pisemnie i nie z inicjatywy sędziego. – Dopiero po tym, jak wpłynie taki wniosek od stron, prezes może rozpoznać taką sprawę. Z pewnością nie jest jego zadaniem wydzwanianie do takiej osoby. Prezes sądu nie powinien występować z taką inicjatywą. Natomiast nie wyobrażam sobie sytuacji, że biegły skarży się prezesowi, że z kimś ma konflikt, a prezes wydzwania do niego i go informuje, że może zostać wszczęte wobec niego postępowanie – mówi sędzia Lewoc.
I podkreśla: – To ewidentnie może być traktowane jako wymuszenie na kimś jakiegoś zachowania z pozycji siły.
Ujawniliśmy, że prezes Sądu Okręgowego w Jeleniej Górze zaangażował się w obronę biegłej sądowej, która ma prywatny konflikt ze swoim znajomym