Jak nagrzewa się nasza planeta?
W ostatnim półwieczu wpompowaliśmy w nasz klimat tyle energii, jakbyśmy zrzucili na Ziemię trochę ponad 25 mld hiroszimskich bomb atomowych.
Wśród liczb antropocenu – epoki człowieka, która według Grupy Roboczej ds. Antropocenu przy Międzynarodowej Komisji Stratygrafii rozpoczęła się w połowie XX w. – jednymi z najbardziej szokujących są te pokazujące zmiany, które zaszły na Ziemi tylko w ostatnich kilkudziesięciu latach.
Aż 98 proc. betonu, który wylaliśmy na Ziemię w całej historii ludzkości, użyliśmy w przeszłych 70 latach.
W tym samym czasie wyprodukowaliśmy tyle plastiku, że moglibyśmy zafoliować całą kulę ziemską.
Od lat 60. ub. wieku liczba ludzi wzrosła przeszło 2,5-krotnie
– z trzech do ośmiu miliardów.
Przez ostatnie pięć dekad wpompowaliśmy do atmosfery tyle gazów cieplarnianych, co przez wcześniejsze 200 lat.
Nie bez powodu naukowcy nazywają pierwsze dekady antropocenu „wielkim przyspieszeniem”.
Być może najbardziej szokującą informację przyniosła publikacja z 2020 r., w której naukowcy z Izraela wyliczyli, że masa technosfery – czyli tego wszystkiego, co zbudowaliśmy na Ziemi – przekroczyła masę biosfery.
A jeszcze na początku lat 70. ub. wieku technomasa stanowiła blisko jedną trzecią biomasy.
Gwałtownych zmian wielkiego przyspieszenia nie byłoby, gdyby nie rosnąca wykładniczo eksploatacja paliw kopalnych.
Dziś aż 80 proc. energii uzyskujemy właśnie z węgla, ropy i gazu.
W najnowszym wydaniu pisma „Earth System Science Data” zespół kilkudziesięciu naukowców z wielu krajów oblicza energię paliw kopalnych zużytą w latach 1971-2020 na nakręcanie kół zębatych naszej cywilizacji.
Jak szacują autorzy publikacji, z całej tej energii w systemie klimatycznym Ziemi zostało 60 proc. (reszta uciekła w kosmos) – to łącznie 381 zettadżuli (ZJ). „Zetta” to przedrostek jednostek miary oznaczający 10^21, czyli po polsku tryliard. Mowa więc o 381 z 21 zerami: 381 000 000 000 000 000 000 000 dżuli energii.
Liczba dość abstrakcyjna. W „The Conversation” Andrew King, klimatolog z Uniwersytetu w Melbourne, oraz Steven Sherwood, klimatolog z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii, przeliczają ją na liczbę bomb zrzuconych przez USA na Hiroszimę w 1945 r. Tzw. Little Boy (Chłopczyk) wyzwolił nad japońskim miastem energię 15 000 000 000 000 (bilionów) dżuli.
Stąd wniosek: w ostatnim półwieczu wpompowaliśmy w nasz klimat tyle energii, jakbyśmy zrzucili na Ziemię
trochę ponad 25 mld hiroszimskich bomb atomowych.
Jak to możliwe, że jeszcze się nie ugotowaliśmy? Że – jak pokazują obserwacje – od drugiej połowy XIX w. średnia temperatura atmosfery przy powierzchni Ziemi podniosła się „tylko” o 1,1 st. C (jeśli wziąć pod uwagę ostatnie osiem lat, a nie 30, to o 1,2 st.)?
Nie ugotowaliśmy się, bo
– jak wskazują autorzy publikacji w „Earth System Science Data” – aż 89 proc. tej energii pochłonął ocean. 6 proc. wzięły do siebie lądy, 4 proc. kriosfera (m.in. topniejące lodowce). I jedynie 1 proc. został w atmosferze.
Ocean posiada ogromną pojemność cieplną. Tylko w jego naskórkowej, kilkumetrowej warstwie powierzchniowej mieści się tyle ciepła, ile w całej atmosferze Ziemi.
Nie ma jednak wątpliwości, że oddanie oceanowi energii równej ponad 22 mld bomb atomowych zrzuconych na Hiroszimę wpłynie na to, co się w nim dzieje.
A to ocean w dużej mierze decyduje o klimacie Ziemi – transportując wielkie ilości ciepła z rejonów równikowych ku średnim szerokościom geograficznym i rejonom polarnym.
To m.in. dlatego zahamowanie globalnego ocieplenia będzie niezwykle trudne. Nawet gdybyśmy dziś zakręcili kurki z gazami cieplarnianymi (a mimo deklaracji ich emisja wciąż rośnie), ocean będzie długo oddawał atmosferze ciepło nagromadzone tylko w ostatnich pięciu dekadach.
Jeśli nie brzmi to dość pesymistycznie, posiłkujmy się jeszcze jedną liczbą antropocenu.
W publikacji, która w 2015 r. ukazała się w tygodniku „PNAS”, naukowcy z USA porównali Ziemię do baterii, którą ludzkość coraz szybciej rozładowuje.
Dzięki energii słonecznej każdego roku biosfera zbiera w swojej biomasie 2 ZJ energii netto.
Takie jest roczne oprocentowanie obecnego biokapitału Ziemi.
Gdybyśmy żyli w sposób zrównoważony, to nie powinniśmy pobierać w ciągu roku z ziemskiej baterii więcej energii niż owe 2 ZJ. Niestety, zamiast żyć z procentów, żyjemy z kapitału, który Ziemia gromadzi od swoich narodzin prawie 4,6 mld lat temu.
Jeszcze przeszło 2 tys. lat temu, jak szacowali autorzy publikacji w „PNAS”, biosfera naładowana była do 35 ZJ. W 2000 r. – już tylko do 19 ZJ.
Zamieniając biomasę w technomasę, rozładowujemy więc ziemską baterię w takim tempie, że w najlepszym wypadku – ostrzegali Amerykanie – zostanie w niej energii ledwie na najbliższy tysiąc lat. Gdybyśmy oczywiście mogli zjeść wszystko, co jeszcze na naszej planecie przeżyło.
Gwałtownych zmian wielkiego przyspieszenia nie byłoby, gdyby nie rosnąca wykładniczo eksploatacja paliw kopalnych