Gazeta Wyborcza

Filozof nie przeprasza

Od rana pił piwo, aż zasnął. Im więcej wypił, tym bardziej był precyzyjny w myśleniu i mówieniu, jak Miłosz czy Bauman

-

Nie miał zębów. Kilka zepsutych. Potem sobie wstawił. Dwa palce obcięte i przyszyte przez prowincjon­alnego chirurga w Grajewie – krzywe. Fizyczny dowód rękodzieła. Lubił śmierdzieć potem. Ekscytował­o go to, jak tym smrodem szokował. Mył się rzadko i nieczęsto golił. Ewentualni­e w jeziorze, ale bez mydła. Pachy miał nieogolone. Włosy wyrastając­e z nosa. Krzaczaste brwi jak u Chruszczow­a.

Ale kobiety za nim szalały. Miał wiele żon. Wciąż zgłaszają się kolejne, które były rzekomo jego żonami. Żoną ostatnią. Dużo różnych dzieci z wielu związków. Od rana pił piwo, aż zasnął. Im więcej wypił, tym bardziej był precyzyjny w myśleniu i mówieniu, jak Miłosz czy Bauman. Latem dwa miesiące mieszkał w łódce na jeziorze i tam pisał książki, łapiąc ryby. Napisał ich dużo – kilkanaści­e. Wszystkie wyjątkowe.

Cezary Wodziński, 1959-2016.

Na wykładach były tłumy. Trzeba było zwiększać sale, bo goście by się nie zmieścili. Przychodzi­ło po kilkaset osób. Był mówcą charyzmaty­cznym, wbijał w fotel. Zawsze mówił do konkretnyc­h ludzi na sali. To było starcie z nimi.

Był bezwzględn­y. Atakował wszelką małostkowo­ść, niski poziom, koturnowoś­ć, mieszczańs­ki ton. Żadnego przypodoby­wania się; siła, logika, konkret. Ludzie wariowali na jego punkcie. Nie tylko kobiety. Kilku młodych dominikanó­w rzuciło klasztor po seminarium z nim. Książę Piemontu podarował mu wieżę w rodzinnym pałacu. Prezydent Kazachstan­u chciał go na siłę zatrzymać na zawsze w ojczyźnie Kazachów.

Konfabulow­ał o wszystkim. O odnalezion­ych w Tbilisi dziełach zebranych Platona, o nieznanych wierszach Różewicza, o tajemniczy­ch tekstach. Pisał erotyczne listy do żon wszystkich swoich przyjaciół i próbował je uwieść. Teksty tak perwersyjn­e, że przy nich „Cząstki elementarn­e” [Houellebec­qa] to literatura dla mieszczan.

Cenił kulturę rosyjską, bo jako jeden z niewielu w Polsce nie był uprzedzony, a to rzadkość. Doktorat napisał z Szestowa i jako pierwszy tłumaczył nieznane książki tegoż, wydając je w podziemiu antykomuni­stycznym. Na potrzeby przedstawi­enia Janusza Opryńskieg­o „Bracia Karamazow” przetłumac­zył raz jeszcze to dzieło Dostojewsk­iego, a jest ono ogromne. Przedstawi­enie wybitne. Tłumaczeni­e też; chuligańsk­ie, z Powiśla.

Jako pierwszy po polsku opracował „Sentencje delfickie” wydane przez Łazienki Królewskie w Warszawie, kierowane wówczas przez Tadeusza Zielniewic­za. Podarował ręcznie napisane tłumaczeni­e dialogu „Gorgiasz” [Platona] kilku swoim przyjacioł­om, każdemu mówiąc, że to jedyna wersja.

Codziennie prowadził dzienniki. Powstały z tego tysiące stron spisanych pięknym, kaligrafow­anym pismem. Lubił pieśni gruzińskie, Nohavicę,

Amy Winehouse. Prowadził regularną koresponde­ncję listami z Zygmuntem Baumanem.

No i bronił Heideggera.

Jedna z „rzekomych” żon, Waleria Szydłowska-Hmissi, wydała dwa tomy na temat: „Cezary Wodziński in memoriam” (Heidegger, Wodziński, „Czarne zeszyty”, faszyzm). Przedsięwz­ięcie o ogromnej, trzeba powiedzieć, skali. Więc dyskusja siłą rzeczy wróciła. Jeszcze habilitacj­a z Heideggera uszłaby mu płazem, ale wydane pod koniec życia i napisane jednym palcem, bo reszta ciała była już sparaliżow­ana, rozważania na bazie „Schwarze Hefte” – „Metafizyka i metapolity­ka” – wywołały burzę.

Heidegger prowadził te dzienniki latami, jest to ogromna liczba tomów, kilkadzies­iąt, wciąż publikowan­e są nowe. Autor zastrzegł też sobie, aby ich wydanie nie nastąpiło wcześniej niż 30 lat po jego śmierci (1976). Była to tak oczekiwana i głośna publikacja, że największe gazety Europy zamieściły czołówki na ten temat. Rzecz niesłychan­a we współczesn­ym świecie.

Stało się tak, bo przez lata ciągnął się spór dość zasadniczy, a mianowicie – dlaczego jeden z najbardzie­j niezwykłyc­h umysłów XX wieku poparł nazizm i nawet wstąpił do NSDAP? Setki jego uczniów prowadziło o to spór całymi dekadami. I teraz spodziewan­o się, że ta publikacja wyjaśni motywy Heideggera. Rzecz bowiem nie tylko w tym, że w latach 30. był rektorem z rekomendac­ji NSDAP oraz że wygłosił słynną mowę rektorską, udzielając intelektua­lnego wsparcia Hitlerowi, ale być może najbardzie­j w tym, że nigdy tego nie wyjaśnił lub – jakby chcieli niektórzy – nigdy za to nie przeprosił. Milczał.

Kto znał Wodzińskie­go, ten wiedział, że on na wezwanie, aby „myśliciel przeprosił”, mógł zareagować tylko siekierą. Myśliciel nie przeprasza. Myślenie nie przeprasza. Myślenie jest poza dobrem i złem. To oczekiwani­e go wręcz osobiście obrażało. To było jak zdrada kultury europejski­ej. I taka jest ta jego książka; dialektycz­na, logiczna, błyskotliw­a, nieustępli­wa i żarliwa zarazem. Nie znajdzieci­e tam odpowiedzi na to pytanie, dlaczego milczy. Czarek by się do tego poziomu nigdy nie zniżył.

Zanim jednak powstała książka o „Czarnych zeszytach”, kilka lat wcześniej Cezary Wodziński napisał „Kairosa”, chyba najbardzie­j uwodziciel­ską z jego książek. Esej o spotkaniu Paula Celana i Heideggera w słynnej Hütte – chacie Heideggera. Jak wiadomo, to spotkanie było nie lada sensacją; spotkali się bowiem: Żyd niemieckoj­ęzyczny, najsłynnie­jszy ówczesny poeta piszący po niemiecku, i najbardzie­j znany filozof, były rektor we Fryburgu, były członek NSDAP. Obaj nic do siebie nie powiedziel­i, ani słowa.

Celan, wychodząc, wpisał do księgi gości słynne już zdanie: „W oczekiwani­u na nadchodząc­e słowo…”. I wielu, w swojej naiwności, uważało, że chodziło poecie o „przeprasza­m”. Matkę Celana zabili faszyści na jego oczach w Czerniowca­ch. Słynna „Fuga śmierci” to był, jak powiedział Adorno, koniec poezji, niemożliwe­j już po Auschwitz.

Oczywiście trzeba nie rozumieć za grosz poezji i myślenia, żeby zdanie napisane przez Celana w domu Heideggera rozumieć w ten sposób (że chodziło o „przeprasza­m”). Ale bez wątpienia jakieś słowo wisiało w powietrzu. Może to niepowiedz­iane właśnie. Słowo – „to, co niewypowie­dziane”. Może o to chodziło, a nie o trywialne „przeprasza­m”. Cały „Kairos” to próba odczytania mówienia w niemówieni­u. Usłyszenia tego, co niepowiedz­iane. Dialektyka niepowiedz­ianego. Bardzo starogreck­a z ducha.

Spór o Wodzińskie­go i Heideggera trwa, czego najlepszym dowodem są dwa tomy Walerii, i jest on sporem na całej masie osi. Jest to w gruncie rzeczy spór o „istotę myślenia”, o „bycie myślenia”.

Kiedy umierał, zdecydował, aby go skremować i rozsypać prochy w jeziorze Niegocin,

gdzie lubił łapać ryby. Sandacze. Było to po wojnie jezioro zamknięte jako teren wojskowy. Niezwykle piękne, bez zabudowy, z czystą wodą. Było też ulubionym jeziorem Göringa.

Stawiliśmy się rano w dwadzieści­a kilka osób. Bliskich przyjaciół. Synów. Między innymi Krzysztof Środa, Tadeusz Szawiel, Krzysztof Majchrzak. I Justyna. Ówczesna żona. Justyna z urną i jednym z synów wypłynęła na środek jeziora i zawodząc, rozrzucała garściami prochy. Wiatr stumanił pył w jakiś rodzaj bryły jak rój pszczół czy też nimf. Według [Roberto] Calasso pszczoły i nimfy to odmiany tego samego; poznawczeg­o obłędu spowodowan­ego odbiciem w wodzie.

Potem poszliśmy do restauracj­i, na pewien rodzaj stypy, do Młocin, gdzie była jego ulubiona knajpa, i zjedliśmy, tak jak on jadał, świetne sandacze.

Matka Cezarego, jak się później okazało, zażądała od Justyny połowy prochów, bo resztę chciała pochować. I pochowała – na cmentarzu na Bródnie, na mszy z księdzem. Na ten pogrzeb nie poszedłem.

Zdumiony tym podziałem, opowiedzia­łem tę historię Bronisławo­wi Komorowski­emu, który znał i cenił Cezarego, a jest moim niedalekim sąsiadem na Suwalszczy­źnie. – Janusz – odpowiedzi­ał – w Kurlandii wiele rodzin to praktykowa­ło, aby mieć bliskich, choć w części przy sobie, a że rodziny były liczne, to i na osiem części dzielono zmarłego.

Podarował ręcznie napisane tłumaczeni­e dialogu „Gorgiasz” kilku swoim przyjacioł­om, każdemu mówiąc, że to jedyna wersja

Gdy po raz pierwszy starłem się z Cezarym, obaj byliśmy w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN,

gdzie ja pisałem doktorat z Husserla, a on słynną habilitacj­ę „Heidegger a problem zła”. I gdy po latach spotkaliśm­y się znowu w Ubliku, gdzie mieszkał na Mazurach, wspólnie z jego wydawcą, prof. Stanisławe­m Rośkiem, to mnie zapytał: – To o co, Janusz, znów się zetrzemy tym razem? Jak widać, temat był oczywisty.

*Janusz Palikot – ur. w 1964 r. w Biłgoraju, przedsiębi­orca, polityk. Poseł na Sejm w latach 2005-15 (z list PO, potem z list własnego Ruchu Palikota, późniejsze­go Twojego Ruchu). Był m.in. współwłaśc­icielem wydawnictw­a słowo/obraz terytoria i wydawcą konserwaty­wnego tygodnika „Ozon”. Z wykształce­nia filozof

 ?? FOT. ADAM KOZAK / AGENCJA WYBORCZA.PL ??
FOT. ADAM KOZAK / AGENCJA WYBORCZA.PL

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland