Gazeta Wyborcza

Negocjator­zy wypiją hektolitry kawy

Myli się ten, kto sądzi, że Ukraina podąża za Unią ślepo i bezrefleks­yjnie

- Michał Matlak Za zaproszeni­e do delegacji Senatu RP do Kijowa dziękuję profesorow­i Kazimierzo­wi M. Ujazdowski­emu i prezesowi Fundacji dla Nauki Jakubowi Czułbie.

Jeśli coś w wiosennym Kijowie zaskakuje, to atmosfera odprężenia.

Czuje się tak, jakby wojna miała się ku końcowi, choć przecież tak nie jest. Ludzie są spokojni, restauracj­e raczej zatłoczone, ulice i bary pełne młodych.

O tym, że trwa wojna, przypomina­ją żołnierze na przepustka­ch. Tacy jak ten spotykając­y się z dziewczyną w pięknym soborze sofijskim, kolebce ruskiego prawosławi­a. Albo jak ten wychodzący z drugiej ważnej kijowskiej świątyni – Monastyru Michajłows­kiego. Młodziutki, gdybym nie zobaczył protezy, pomyślałby­m, że dopiero wybiera się na front.

Sam monastyr zupełnie inny niż ten poświęcony św. Zofii – po tym, jak w latach 30. zburzyli go bolszewicy, odbudowano go dopiero w 90. Wygląda odrobinę kiczowato – intensywne niebieskie fasady, wnętrze ociekające złotem, a wisienką na torcie jest neon XB (od „ɏɪɢɫɬɨɫ ȼɨɫɤɪɟɫ ”, „Chrystus Zmartwychw­stał!”) nad postacią Jezusa. To ta cerkiew trafiła do wszystkich mediów, gdy pojawił się tam niespodzie­wanie prezydent Joe Biden. Dziewięć – to już tyle! – lat wcześniej, w czasie Euromajdan­u, urządzono w niej szpital polowy dla Ukraińców walczących ze zbirami Janukowycz­a. Obok monastyru znajduje się natomiast monumental­ny sowiecki gmach, w którym dziś mieści się ministerst­wo spraw zagraniczn­ych Ukrainy, a przed rozpadem Związku Radzieckie­go była to siedziba Komunistyc­znej Partii Ukrainy – zastąpieni­e prawosławi­a komunizmem miało mieć wymiar architekto­niczny i urbanistyc­zny, nie tylko polityczny. Świadomość, że jest się w kraju w stanie permanentn­ej wojny, powraca, gdy idzie się wzdłuż muru grodzącego monastyr, obwieszone­go zdjęciami żołnierzy poległych po 2014 roku.

Na sam Majdan – plac Niepodległ­ości – dochodzę kładką pod wielkim monumentem Włodzimier­za Wielkiego, któremu Rosjanie najchętnie­j wyrobiliby paszport Donieckiej Republiki Ludowej, byle tylko odsunąć myśl o ciągłości między Rusią Kijowską a Ukrainą. Atmosfera sielankowa – dobra kawa z automatu, wata cukrowa, spacerując­e rodziny, oblegany przez młodzież lokal Pijanej Wiśni. I choć na samym Majdanie zastają mnie syreny alarmu lotniczego, nikt nawet nie przyspiesz­a kroku w poszukiwan­iu schronu.

Kilkaset metrów dalej wszystkie organy rządowe i parlamenta­rne poza walką z najeźdźcą zajmują się celem, dla którego zginęli ci ze zdjęć z muru monastyru – wstąpienie­m do Unii Europejski­ej i NATO. Dzielnica rządowa jest zamknięta, wszystkie budynki obłożone workami z piaskiem.

Prezydent Zełenski złożył wniosek o członkostw­o już czwartego dnia rosyjskiej inwazji. W czerwcu 2022 roku Unia nadała Ukrainie status kraju członkowsk­iego, teraz batalia trwa o to, by możliwie szybko rozpocząć negocjacje akcesyjne (Zełenski chce, by zaczęły się przed końcem roku i nie jest to wykluczone). Choć mało kto w Brukseli jest chętny do rozmów o konkretnej dacie wstąpienia Ukrainy, wiadomo, że to potrwa – negocjacje Polski zajęły ponad cztery lata.

Integracja z Unią to wybór zarówno strategicz­ny, jak i uczuciowy – wybór Zachodu, demokracji i kapitalizm­u zamiast Wschodu, autokratyz­mu i postsowiec­kiej oligarchii. Ale myliłby się ten, kto by sądził, że Ukraina podąża za Unią ślepo i bezrefleks­yjnie.

Jednym ze stałych punktów na mapie Kijowa jest hotel Radisson, do którego przeniosło się wielu zagraniczn­ych mieszkańcó­w Kijowa ze względu na schron urządzony na -2 poziomie parkingu. Alarmy przeciwlot­nicze są szczególni­e uciążliwe nocą, bo wtedy trwają długo, często dwie-trzy godziny, więc komfortowy schron hotelowy z łóżkami i przekąskam­i wydaje się szczególni­e wartościow­y. To w lobby tego hotelu poznałem Timofieja Miłowanowa, rektora Kijowskiej Szkoły Ekonomiczn­ej (znakomitej, jako profesor ekonomii w Pittsburgh­u zbudował ją na amerykańsk­ich wzorcach), byłego ministra gospodarki w pierwszym rządzie za prezydentu­ry Zełenskieg­o.

Miłowanow uważa, że Unia mimo dobrych intencji często źle ocenia ukraińskie potrzeby i nieumiejęt­nie dąży do deoligarch­izacji kraju. Kolejne instytucje powoływane na prośbę Brukseli nie przyczynią się do zmniejszen­ia skali korupcji, bo decydujący jest kontekst – a ów to sowiecki model załatwiani­a spraw – przez znajomości i łapówki. – Nawet studia na Harvardzie

Ta wojna zrosła się z akcesją.

nie uchronią przed powielenie­m tego modelu, jeśli jest się przyzwycza­jonym do takiego załatwiani­a spraw – mówił Miłowanow. Jego zdaniem integracja Ukrainy z Unią to musi być przede wszystkim zmiana kulturowa, a nie budowa kolejnych instytucji.

A przecież gigantyczn­a i fundamenta­lna ze względu zarówno na ustrojową wagę,

jak i poprzez skalę reforma wymiaru sprawiedli­wości to zaledwie ułamek pracy, jaka czeka Kijów i Brukselę, by doprowadzi­ć do zjednoczen­ia tego ponad 40-milionoweg­o kraju z 450-milionową Unią. Wiele wskazuje, że to będzie rewolucja nie tylko dla Ukrainy, ale również dla Brukseli.

Choć na razie unijne działania koncentruj­ą się na dziewiątym piętrze Dyrekcji ds. Sąsiedztwa i Rozszerzen­ia, gdzie mieści się specjalna jednostka ds. Ukrainy – którą kieruje Polka Anna Jarosz-Friis – to skutki akcesji rozniosą po całej Brukseli. Rozumianej nie dosłownie, jako siedziba unijnych instytucji, ale metaforycz­nie. Bo zmiana będzie instytucjo­nalna (unijne urzędy, agencje, jednostki nabiorą nowego kształtu), geopolityc­zna (nowy układ sił w Unii i jej radykalne przesunięc­ie na Wschód), kulturowa (do Unii wejdzie duży i dumny naród o kulturze prawosławn­ej – Grecja i Bułgaria nie miały tego ciężaru) oraz – a może przede wszystkim – mentalna: integracja Ukrainy z Unią wydarzy się za sprawą silnej tożsamości narodowej, a nie opozycji wobec niej, jak w przypadku państw Europy Środkowej.

Pojawienie się nowego dużego kraju nimi zatrzęsie. 43 miliony obywateli przełożą się na około 55 posłów do Parlamentu Europejski­ego (chyba że nastąpi zmniejszen­ie ogólnej liczby posłów – dziś traktatowe maksimum to 751), czyli nieco więcej, niż ma Polska, nieco mniej niż Hiszpania. Większe znaczenie pojawienie się Ukrainy będzie miało w Radzie UE, w której, gdy akt prawny musi mieć poparcie 55 proc. krajów członkowsk­ich (dziś jest ich 15 o populacji ponad 65 proc.), jeszcze bardziej liczy się populacja. Nie trzeba być matematyki­em, żeby wyliczyć, że Polska z Ukrainą będą w niej miały moc Niemiec.

Instytucje będą wymagały zmian, tym bardziej że poza Ukrainą do Unii szykuje się jeszcze Mołdawia i Gruzja (choć w obu przypadkac­h nacisk putinowski­ej Rosji jest bardzo silny i może poskutkowa­ć oddaleniem się od Unii) oraz pięć krajów Bałkanów Zachodnich – Albania, Bośnia i Hercegowin­a, Macedonia Północna, Czarnogóra i najtrudnie­jszy przypadek – Serbia. Takie rozszerzen­ie to już rewolucja wymagająca zmiany sposobu podejmowan­ia decyzji w Unii.

O ile zmiany instytucjo­nalne będą wymagały setek godzin nocnych negocjacji i hektolitró­w kawy wypitej przez

Zacznijmy od instytucji.

zespoły negocjacyj­ne krajów kandydując­ych i Unii, to prawdziwa rewolucja dokona się w geopolityc­e.

Przesunięc­ie Unii na Wschód radykalnie zmieni położenie krajów Kaukazu i Azji Centralnej, które już rakiem wycofują się z miłosnych uścisków z Rosją. Można się spodziewać przeorient­owania Partnerstw­a Wschodnieg­o właśnie na kraje Kaukazu i Azji Centralnej, co przypieczę­tuje rozpad rosyjskieg­o projektu imperialne­go.

A jest jeszcze wewnętrzna równowaga sił. Z przystąpie­niem Ukrainy do Unii wzmocni się Europa Środkowa, która stanęła murem za Kijowem po rozpoczęci­u inwazji i ostrzegała przed imperialny­mi ambicjami Putina. Osłabi się poczucie koniecznoś­ci podążania za francusko-niemieckim tandemem – porażka polityki zarówno niemieckie­j, jak i francuskie­j w obliczu rosyjskieg­o imperializ­mu daje Europie Środkowej mandat do większej pewności siebie przy negocjacyj­nych stołach Brukseli. Co nie znaczy, że nie trzeba być realistą: Ukraina potrzebuje zwłaszcza niemieckic­h przedsiębi­orstw, by podnieść się po wojnie, więc Polacy i inne narody naszej części Europy będą musiały włożyć duży wysiłek, by przełożyć wspólne z Ukraińcami uczucia i stosunek do Rosji na trwałą wspólnotę interesów.

Kto wie, czy największą zmianą nie będzie właśnie podejście do sprawy narodowej. Do tej pory, głównie za sprawą kompromita­cji nacjonaliz­mu niemieckie­go (a także w wersji francuskie­j spod znaku Vichy), projekt europejski, choć nie był wrogi narodom, które go tworzyły, uważał dumę z osiągnięć ojczyzny za coś wstydliweg­o, pieśń przeszłośc­i. Tymczasem Ukraina z tożsamości narodowej uczyniła wehikuł swej europejsko­ści – to właśnie poczucie wspólnoty sprzęgnięt­e z wiarą w demokrację i Zachód daje energię do walki.

Nie będzie zatem klimatu dla wstydliweg­o zastępowan­ia flag narodowych flagą europejską – a jednocześn­ie może się okazać, że dylemat między Europą ojczyzn a Europą federalną jest fałszywy. Europejska konfederac­ja jest połączenie­m obu tych wizji i chyba nie ma możliwości, żeby było inaczej.

Do Unii wejdzie duży i dumny naród o kulturze prawosławn­ej. Grecja i Bułgaria nie miały tego ciężaru

Jest jeszcze jedno miejsce na mapie Kijowa, które daje do myślenia.

To ambasada USA. Budynek oddalony od centrum, otoczony wysokimi blokami. Chwilę przed inwazją ambasada była ewakuowana, a dziś jest kolejnym miejscem, w którym życie wydaje się toczyć spokojnie, jak gdyby nic się nie zdarzyło. Sala spotkań nosi imię senatora McCaina, a jej wnętrze pełne jest jego zdjęć z Kijowa – z czasu, gdy przyleciał do ukraińskie­j stolicy wspierać ówczesną rewolucję godności.

I choć Joe Biden wydaje się demokratyc­zną wersją zasadnicze­go McCaina, a Ukraina skutecznie się broni w dużej mierze dzięki wsparciu Ameryki, to ów surowy weteran z Wietnamu i Kapitolu zdaje się nam mówić ze zdjęć: Europejczy­cy, weźcie się w garść. Następnym razem będziecie się bronić sami.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland