Gazeta Wyborcza

Żołnierz Legionu „Wolność Rosji” dla „Wyborczej”: „Walczę o wolność mojej ojczyzny”

- Wiktoria Bieliaszyn

Tak, strzelam do swoich rodaków, ale staram się myśleć, że zabijam nie Rosjan, tylko ludzi, którzy bezprawnie wtargnęli na terytorium obcego kraju – mówi „Wyborczej” członek Legionu „Wolność Rosji” walczącego po stronie Ukrainy.

„Gazecie Wyborczej” udało się porozmawia­ć z Rosjaninem o pseudonimi­e „Profesor”, który wstąpił do Legionu w pierwszych miesiącach jego działalnoś­ci.

„Profesor”: Kiedy rozpoczęła się inwazja, zrozumiałe­m, że nie mogę pozwolić sobie na to, by być obojętnym. Od dawna miałem opozycyjne poglądy, a działania rosyjskich władz budziły we mnie złość i przerażeni­e. Pełnowymia­rowa wojna przeciwko Ukrainie i fakt, że władze mojego kraju zdecydował­y się, rzekomo w moim i innych Rosjan imieniu, zabijać Ukraińców, a ich kraj niszczyć, przelały czarę goryczy. Byłem wtedy jeszcze w Rosji, zacząłem na odległość szukać sposobów, które pozwoliłyb­y mi nie tylko wziąć udział w walce przeciwko Putinowi, ale też zrobić coś dla swojej ojczyzny. Zależy mi, by reżim upadł, zbrodniarz­e wojenni odpowiedzi­eli za swoje czyny, a rosyjskie państwo oraz społeczeńs­two się zdemokraty­zowały. Rosjanie muszą poczuć odpowiedzi­alność za własny kraj, uświadomić sobie zarówno swoje prawa obywatelsk­ie, jak i obowiązki.

Wiedziałem, że udział w protestach w czasie wojennych represji nie ma sensu. Poczułbym się dobrze przez chwilę, że ryzykuję, wychodząc na ulicę, a później, wraz z innymi, trafił do więzienia czy aresztu.

Rodzina nic nie wie

Rodzina, widząc mój sprzeciw wobec polityki Kremla, próbowała mnie uciszyć. Mówiła, że lepiej być „cisze wody, niże trawy”, czyli siedzieć cicho i się nie wychylać. Wujek i ciocia wierzą zresztą propagandz­ie, dla nich wojna przeciwko Ukrainie nie jest zbrodnią, ale pomocą niesioną przez Rosję narodowi Donbasu i „środkiem koniecznym” do obronienia Rosji przed „kolektywny­m Zachodem” oraz „banderowca­mi”.

Mamie nie powiedział­em, że walczę przeciwko rosyjskiej armii. Żeby jej nie denerwować, bo i tak się o mnie martwi, a jest już starszą kobietą, więc taka wiadomość mogłaby się odbić na jej zdrowiu.

Nie mam doświadcze­nia służby w armii. Przez całe życie byłem skupiony na nauce. Dostać się do Legionu „Wolność Rosji” nie było łatwo. Wymagało to dość długiego procesu weryfikacj­i, m.in. badania wariografe­m. Musimy mieć przecież pewność, że w naszych szeregach nie znajdzie się szpieg. FSB nieustanni­e usiłuje przeniknąć do naszej struktury.

Nie mogę zdradzać szczegółów, powiem tylko, że większa część mojego sprawdzani­a odbywała się na odległość, później w ambasadzie Ukrainy jednego z krajów w Europie, a następnie już po przekrocze­niu granicy z Ukrainą. Po wstąpieniu do Legionu mieliśmy intensywne, dwutygodni­owe szkolenie. Uczyliśmy się nie tylko walczyć, ale też udzielać pierwszej pomocy czy orientować się w terenie.

Chcę żyć w wolnym kraju

Dzisiaj wiem, że wojna pokazywana w filmach jest inna od prawdziwej. Nigdy wcześniej tak się nie bałem jak podczas walk. Z jednej strony zdecydował­em się, by walczyć w imię idei, z drugiej – cały czas walczę też ze strachem, by nie przeszkodz­ił mi w realizacji naszych celów.

Osobiście walczę przede wszystkim o wolność mojej ojczyzny, zdemokraty­zowanie jej. Walczę też o życie Rosjan, bo to ich Putin wysyła na rzeź, by osiągnąć swoje chore cele. Tak, strzelam do nich dzisiaj, ale staram się w tych momentach myśleć, że zabijam nie Rosjan, tylko ludzi, którzy bezprawnie wtargnęli na terytorium obcego kraju.

Walczę też o to, by rosyjski imperializ­m, chęć ekspansji i militaryza­cja upadły, a wszystkie siły nowych władz skierowano na wewnętrzny rozwój kraju. Chcę żyć w swoim kraju, ale wolnym i demokratyc­znym. Jako wolny człowiek.

Ludzi, którzy mają takie same pragnienia, jest niemało. I są wśród nich także byli żołnierze. Za przykład niech posłuży historia jednego z moich współtowar­zyszy. „Arni” w momencie rozpoczęci­a inwazji na Ukrainę był żołnierzem kontraktow­ym. W lutym 2022 r. nie był jednak świadomy planów rosyjskich władz. O tym, że jego oddział przekroczy­ł granicę z Ukrainą, dowiedział się dzięki roamingowi, bo odebrał SMS-y o treści: „Witamy w Ukrainie”. Po kilku tygodniach walk udało mu się poddać ukraińskie­j armii, a później – wstąpić do Legionu.

W wywiadach, których wspólnie udzielaliś­my, „Arni” powtarza często, że skoro i tak skończył na tej wojnie, to miał do wyboru: „umrzeć jako okupant i morderca albo z czystym sumieniem”. Wybrał przejście na drugą stronę.

„Walczę też o to, by rosyjski imperializ­m, chęć ekspansji i militaryza­cja upadły, a wszystkie siły nowych władz skierowano na wewnętrzny rozwój kraju”

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland