Wołyń rozbrajany. Stefanczuk przywiózł przesłanie z Kijowa
Wczwartek w polskim Sejmie padły niezwykle ważne słowa dotyczące rzezi wołyńskiej. Wypowiedział je bardzo ważny przedstawiciel państwa ukraińskiego walczącego od ponad roku z rosyjską agresją.
Wspominam o napaści wojsk Putina na Ukrainę nieprzypadkowo. Kalkulując atak na sąsiada, Rosja liczyła, że wsparcie świata dla Kijowa nie będzie tak powszechne i tak mocne. Liczyła, że relacje polsko-ukraińskie nie będą tak dobre, bo kładzie się na nich ogromny cień przeszłości – ofiary rzezi wołyńskiej z lat 1943-45.
Na polecenie ukraińskich nacjonalistów Ukraińska Powstańcza
Armia (UPA) przeprowadziła wtedy czystkę etniczną, mordując ok. 100 tys. Polaków. W odwetowych polskich akcjach zginęło ok. kilkunastu tysięcy Ukraińców. Do dziś w wielu miejscach zbrodni nie ma nawet symbolicznej tabliczki.
A rok 2023 jest szczególny, w lipcu przypada 80. rocznica tragicznych wydarzeń. Doskonała okazja, by spróbować wbić klin między Warszawę i Kijów – tak dla nacjonalistów po obu stronach granicy, jak i specjalistów od operacji propagandowych w Rosji.
Będzie to o wiele trudniejsze po słowach, które w czwartek wypowiedział w polskim Sejmie Rusłan
Stefanczuk, przewodniczący ukraińskiej Rady Najwyższej. Oddał hołd ofiarom rzezi, zapowiedział wspólne prace nad poszukiwaniem i upamiętnianiem grobów ofiar. Podkreślał, że mamy szansę na napisanie wspólnej i trudnej historii „bez retuszowania i wymazywania jakichkolwiek zapisanych już kart”. I że trzeba zaakceptować prawdę, bez względu na to, jaka ona będzie.
To słowa bardzo podobne do oświadczenia biskupów polskich i ukraińskich z 2013 r. Napisali wtedy, że „ofiarami zbrodni i czystek etnicznych stały się dziesiątki tysięcy niewinnych osób, w tym kobiet, dzieci i starców, przede wszystkim Polaków, ale także
Ukraińców […] chrześcijańska ocena zbrodni wołyńskiej domaga się od nas jednoznacznego potępienia i przeproszenia za nią”.
I jeszcze: „ani przemoc, ani czystki etniczne nigdy nie mogą być metodą rozwiązywania konfliktów między sąsiadującymi ludami czy narodami, ani usprawiedliwione racją polityczną, ekonomiczną czy religijną”.
Dziś te słowa – w obliczu brutalnej rosyjskiej agresji i rosyjskich zbrodni dokonywanych w Ukrainie – nabierają szczególnego znaczenia. Podobnie jak wystąpienie Stefanczuka, które musiało być uzgodnione z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Obaj politycy należą do partii Sługa Narodu i blisko ze sobą współpracują.
Sam Zełenski wykonał niedawno inny ważny dla nas gest – wraz z prezydentem Andrzejem Dudą złożył wieńce na cmentarzu Orląt Lwowskich. Potem politycy uhonorowali też ukraińskich żołnierzy, którzy zginęli w walce z rosyjską agresją, i tych, którzy stali u boku polskich żołnierzy w latach 1919-21, powstrzymując agresję bolszewickiej Rosji. Oni również, jak Orlęta, leżą na cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie.
Najwyższy czas wspólnie rozbroić bolesne miny historii i uczcić pamięć wszystkich ofiar.