Awaria Twittera przyćmiła DeSantisa
Gubernator Florydy rzucił wyzwanie Trumpowi, ogłaszając w środę, że będzie się ubiegał w Partii Republikańskiej o nominację do przyszłorocznych wyborów prezydenckich. Wydarzenie zostało przyćmione przez awarię Twittera.
„Ubiegam się o prezydenturę Stanów Zjednoczonych, aby pokierować wielkim powrotem Ameryki” – ogłosił Ron DeSantis.
Niestety, postanowił to zrobić w mediach społecznościowych, a konkretnie na Twitterze, który boryka się z poważnymi problemami – technicznymi, finansowymi i strategicznymi – odkąd przejął go Elon Musk i zwolnił ponad 80 proc. pracowników. Wydarzenie z DeSantisem miało w założeniu przyciągnąć więcej użytkowników do serwisu i wygenerować zysk.
Elon Musk: DeSantis „zepsuł” Twittera
Występ gubernatora był transmitowany na Twitter Spaces, przeznaczonym do strumieniowego przesyłania dźwięku. O 18.20 czekało na niego prawie 600 tys. słuchaczy. Według Muska przybywało 50 tys. nowych osób na minutę. Ale gdy rozpoczęła się transmisja na żywo, wystąpiły przerwy w łączności i zniekształcenia dźwięku. Wielu użytkowników zgłosiło awarię aplikacji Twittera lub niemożność zalogowania się do niej. Wreszcie, prawie 25 minut po planowanym czasie rozpoczęcia, transmisja ruszyła, ale słuchaczy zostało już tylko 40 tys. Potem ta liczba wzrosła zaledwie do „trochę” ponad 100 tys.
Wybór Twittera przez DeSantisa miał podtekst polityczny. Musk, najbogatszy człowiek w Ameryce, sprzyja konserwatystom, po przejęciu Twittera przywrócił konto Donalda Trumpa i innych prominentów, którzy zostali wyrzuceni z platformy za sianie dezinformacji, teorii spiskowych i mowę nienawiści. DeSantis pochwalił przedsiębiorcę jako „orędownika wolności słowa”.
Sam Musk próbował przedstawić środową porażkę jako wygraną, stwierdzając, że zainteresowanie transmisją DeSantisa było tak duże, że „zepsuł internet”. Identyczną retorykę zastosował kandydat.
DeSantis: Zrobię porządek w USA
Gubernator Florydy jest postrzegany jako główny rywal Donalda Trumpa do nominacji. Już samo to jest osiągnięciem, bo DeSantis ma mały staż w amerykańskiej polityce. Po raz pierwszy wybrano go do Izby
Reprezentantów w 2012 r. Sześć lat później, po nieudanej próbie zostania senatorem, został wybrany na gubernatora Florydy.
Nadzorował tam uchwalanie głośnych ustaw zgodnych z prawicową agendą: ułatwiających posiadanie broni, ograniczających edukację seksualną i możliwość określenia tożsamości płciowej w szkołach, ograniczających dostęp do aborcji. Zapowiedział, że „plan z Florydy” zamierza realizować na szczeblu federalnym, jeśli zostałby prezydentem.
W środę DeSantis chwalił się, że dobrze poradził sobie z kryzysem COVID-19 w swoim stanie, nie stosując nadmiernych blokad. Bronił swojej reformy systemu edukacji, mówiąc, że jego stan „wybrał fakty zamiast strachu, edukację zamiast indoktrynacji, prawo i porządek zamiast zamieszek”.
Później, przemawiając w Fox News, obiecał ogłoszenie stanu wyjątkowego na południowej granicy kraju pierwszego dnia urzędowania w Białym Domu.
Trump: Jestem mocniejszy
Na ten moment jego szanse wyglądają marnie. W sondażach Trump wyprzedza go o 38 punktów procentowych, co i tak daje DeSantisowi drugie miejsce, bo inni pretendenci są jeszcze słabsi.
Były prezydent nie omieszkał okpić rywala. Gdy gubernator powiedział Muskowi, że przestudiuje konstytucję USA, aby „zobaczyć, jakie przyciski może nacisnąć”, aby zwiększyć swoją władzę, Trump na własnej platformie Truth Social odpowiedział sławnym cytatem: „Mój czerwony guzik jest większy, lepszy, mocniejszy i działa (PRAWDA!), Twój nie! (z mojej rozmowy z Kim Dżong Unem z Korei Północnej, który wkrótce został moim przyjacielem!)”.
Do decyzji Republikanów, kto stanie w szranki z Joem Bidenem, został jeszcze prawie rok. Zdecyduje o tym długi proces prawyborów, który rozpocznie się na początku przyszłego roku.
DeSantis ma dużo pieniędzy. Z kampanii reelekcyjnej na Florydzie zostało mu 88 mln dol., które może przenieść na start do Białego Domu. Podobno jest też około 30 mln kontrolowanych przez niezależny komitet, które mogą zostać wykorzystane do wsparcia jego kampanii. Sekretarz prasowy kandydata powiedział, że środowe wydarzenie na Twitterze pozwoliło zebrać 1 mln dol. w ciągu godziny.
Z kolei Trump zebrał 18,8 mln w ciągu pierwszych trzech miesięcy tego roku.
Musk próbował przedstawić środową porażkę jako wygraną, stwierdzając, że zainteresowanie transmisją DeSantisa było tak duże, że „zepsuł internet”. Identyczną retorykę zastosował kandydat