Morale siada
Plan Morawieckiego nie jest sexy, a Tusk idzie po dwa kolejne wyborcze zwycięstwa
Odgrzewanie emocji w sprawie Kamińskiego i Wąsika jest aktem rozpaczy i niemocy PiS. Jarosław Kaczyński chce podtrzymać wzmożenie twardego elektoratu w wyborach samorządowych i europejskich, bo widzi spadające notowania. Obydwa głosowania mają zazwyczaj niższą frekwencję niż wybory parlamentarne, więc to pojedynek na twarde elektoraty. Kaczyński zdaje sobie sprawę, że skoro Tusk zrezygnował z koalicji z Lewicą w wyborach samorządowych, to jest pewny, iż KO wyprzedzi PiS. Stąd rozpaczliwe próby narzucenia agendy.
Jednak awantura z Kamińskim i Wąsikiem nie przyniesie wzrostów. Szarpanina ze strażą marszałkowską i policjantami raczej zaszkodzi, niż pomoże. Tym bardziej że jeszcze przed chwilą Kamiński, były szef MSWiA, uwielbiał hasło: „Murem za polskim mundurem”.
Nawet nieprawdziwe wieści o umierającym niemal w więzieniu Kamińskim nie zmieniły układu sił. Sondaże pokazują, że większość Polaków była przeciwko ułaskawieniu obu polityków i uznaje, że stracili mandaty. Logika jest także po stronie koalicji rządzącej. Skoro prezydent ich ułaskawił i zdecydował o zatarciu wyroku, to oznacza, iż uznał wyrok II instancji skazujący polityków na dwa lata więzienia. A skoro ten wyrok istnieje, to jest oczywiste, że obaj stracili mandaty poselskie, bo wynika to wprost z konstytucji. Przyznała to zresztą posłanka PiS Olga Semeniuk-Patkowska
w TOK FM, choć potem próbowała się wycofać, podkreślając, że procedura wygaszania mandatów i obsadzenia ich na nowo nie dobiegła końca.
I to prawda. PKW nie wie, co zrobić. To efekt chaosu prawnego, który PiS pozostawił, ale nie można temu chaosowi ulegać. Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego ostatecznie się skompromitowała. Próbowała zanegować wyrok sądu, rażąco przekraczając kompetencje. Upierała się, że pierwsze ułaskawienie było ważne. Tymczasem rola SN w tej procedurze jest czysto techniczna. Prezydent sam dobił symbolicznie i merytorycznie neosędziów w SN, uznając wyrok II instancji i ułaskawiając obu polityków – tym razem skutecznie.
Wydarzenia wokół Wąsika i Kamińskiego udowodniły potrzebę resetu w SN. Neosędziowie potwierdzili, że Izba ta powstała tylko po to, by chronić działaczy PiS przed odpowiedzialnością.
Nowa ofensywa Kamińskiego i Wąsika, którzy próbowali wejść na salę obrad, ma w PiS sporo krytyków, głównie skupionych wokół Morawieckiego. Część partii uważa, że trzeba wyjść z nowymi tematami, bo podgrzewanie sprawy mandatów wręcz pomaga rządowi uniknąć trudnych tematów. Poza tym na liście podsłuchiwanych Pegasusuem jest sporo ludzi PiS. Jeśli ta lista wycieknie, to nastroje antykamińskie i antywąsikowie wzrosną. Działacze mogą uznać, że obaj panowie są cwani, bo zapewnili rodzinom świetne posady – np. Kacper, syn Kamińskiego, dzięki wsparciu Glapińskiego zarabia masę pieniędzy w Banku Światowym – a innych, którzy też by chcieli trochę zarobić, służby Kamińskiego inwigilowały.
Nie wpływa to dobrze na morale aparatu partyjnego. Jacek Gądek z Gazeta.pl
napisał, że w partii krąży lista polityków PiS, których służby podsłuchiwały. Jest na niej wielu prominentnych działaczy, np. Marek Suski, Marek Kuchciński czy Ryszard Terlecki. Nie wiadomo, czy jest prawdziwa, ale sieje ferment. Kamiński na platformie X stwierdził, że ta informacja to fałszywka, i wezwał kolegów partyjnych, by nie dali się podzielić. Ale czy działacze uwierzą? Podczas obrad władz PiS w grudniu Kamiński stwierdził, że może to dobrze, że PiS nie ma trzeciej kadencji, bo degrengolada moralna w aparacie partyjnym jeszcze bardziej by się pogłębiła. To może świadczyć, że tropił kolegów.
Mogło to się dziać na polecenie Kaczyńskiego, którego życiorys jest naznaczony walką ze spiskami, zdradami i rozłamami. Zdradzali prezesa i Macierewicz, i Ziobro, i wielu innych. Kaczyński wolał więc wiedzieć, o czym rozmawiają, aby bunt można było zdusić w zarodku. A przy okazji sprawdzał, kto jest łapówkarzem, a kto nie. Od zawsze haki na działaczy dawały mu poczucie, że panuje nad swoim obozem.
Z pozoru prezydent Duda też podkręca sprawę Wąsika i Kamińskiego: skierował do Trybunału Julii Przyłębskiej ustawę budżetową i zapowiedział, że wyśle tam każdą ustawę, jeśli będzie uchwalana bez ich udziału. Ale kluczowe jest to, że podpisał budżet, więc tak naprawdę wielkiej awantury z rządem nie chce.
Stan gry jest prosty: rząd będzie drukował rozmaite postanowienia Trybunału z adnotacją, że według wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka jest to sąd konstytucyjny wadliwie obsadzony. A następnie nikt tych decyzji nie będzie wprowadzał w życie. Jeśli Duda podtrzymuje sprawę Wąsika i Kamińskiego, to głównie z powodów symbolicznych: nie chce się odcinać od środowiska PiS, a poza tym naprawdę uważa, że sąd wydał niesprawiedliwy wyrok. Jego zdaniem mieli prawo urządzić prowokację, bo ludzie ze środowiska Samoobrony przechwalali się, że za łapówki załatwią wszystko. O tym, że takie sygnały były, można przeczytać w uzasadnieniu wyroku II instancji.
To już jednak pieśń przeszłości: panowie są ułaskawieni i mało kto chce do tego wracać. Natomiast w świadomości społecznej utrwalił się obraz, zgodnie z którym Kamiński i Wąsik chcieli zniszczyć Andrzeja Leppera, by przejąć posłów i wyborców Samoobrony.
Tak więc sprawa nie ma już wielkiego znaczenia politycznego i ewidentnie PiS buksuje w miejscu. Z drugiej strony przekonanie Morawieckiego, by nagłaśniać w Europie decyzje rządu Tuska jako bezprawne, też jest marne. PiS jest tu całkowicie niewiarygodny. To, że premierka Włoch Giorgia Meloni, z którą Morawiecki konferował niedawno, oburzy się na forum europejskim na Tuska i wesprze ją Orbán, też jest bez znaczenia. Poza tym uruchomienie jakiejkolwiek krytyki w Europie zakrawa na hipokryzję, bo wcześniej sam Morawiecki głosił, że ten, kto się skarży za granicą, jest targowicą.
Dlatego Kaczyński wybrał jednak opcję kręcenia awantury z Wąsikiem i Kamińskim: plan Morawieckiego wydaje mu się niezbyt sexy, a niczego ciekawszego nie ma w zasięgu ręki.
Ludzie w PiS mogą być źli na Kamińskiego i Wąsika: swoich krewnych ustawili, a kolegom, którzy też chcieliby zarobić, podsłuchiwali Pegasusem