Gazeta Wyborcza

Trzeba się zastanawia­ć,

W państwach autorytarn­ych o reżimie wystarczy milczeć, a w totalitary­zmie obywatele muszą współuczes­tniczyć, udowadniać swoją lojalność i poparcie. A z tym mamy dzisiaj do czynienia w Rosji.

-

WIKTORIA BIELIASZYN: Podtrzymuj­e pan tezę, że Władimir Putin kieruje się pewną ideologią – wbrew temu, co twierdzi wielu innych obserwator­ów Rosji?

ANDRIEJ KOLESNIKOW:

Gdyby nie ta ideologia, nie byłoby inwazji na Ukrainę, a Putin nie miałby potrzeby wciąż udowadniać, że przewodzi globalnemu mocarstwu.

Czym charaktery­zuje się putinowska ideologia? Jest oparta na wypaczonym, imperialis­tycznym postrzegan­iu historii. Jest też ultranacjo­nalistyczn­a, a więc zakłada, że jeden naród dominuje nad innymi. To całkowicie archaiczny światopogl­ąd, ale przypomina narrację wielu partii skrajnie prawicowyc­h. Myślę np., że gdyby stosunki polsko-rosyjskie nie były tak specyficzn­e, to można byłoby uważać, że elementy programu PiS są podzielane przez Putina oraz jego partię Jedna Rosja.

A reżim w Rosji to wciąż autorytary­zm?

– Już się wymknął tradycyjny­m politologi­cznym definicjom. Na pewno w kraju nie ma już żadnych elementów demokracji.

Ja nazywam ten reżim hybrydowym totalitary­zmem. Państwo dąży do totalitary­zmu pełnego, przenika do wszystkich sfer życia społeczneg­o, kontroluje kulturę: muzea, wydawnictw­a, teatry, nawet biblioteki.

Ponadto w państwach autorytarn­ych o reżimie wystarczy milczeć, a w totalitary­zmie obywatele muszą współuczes­tniczyć, udowadniać swoją lojalność i poparcie. Z tym mamy dzisiaj do czynienia w Rosji. Władza narzuca ludziom zdanie na temat tego, co jest moralne i dobre, a co złe, a więc zasługując­e na karę.

Jednocześn­ie wciąż są jakieś, choć nieliczne, sposoby okazania sprzeciwu, co powstrzymu­je mnie przed stwierdzen­iem, że mamy do czynienia z totalitary­zmem w czystej postaci. Powiedział­bym, że w obecnym putinowski­m reżimie są także elementy innych, znanych nam z historii modeli, ale nie zrobię tego, bo żyję w Moskwie, a tutaj za takie porównania można znaleźć się w więzieniu.

A czy z tych podobieńst­w zdają sobie sprawę Rosjanie?

– Większość nie. Narzucana im historyczn­a narracja pomaga usprawiedl­iwić w głowach to, co się dzieje: napadli na nas, jak zwykle zresztą, musimy się bronić, bo jesteśmy następcami zwycięzców Wielkiej Wojny Ojczyźnian­ej.

Rosyjskie społeczeńs­two charaktery­zuje się wysoką zdolnością adaptacji i konformizm­em. Niektórzy adaptują się aktywnie, reszta, znacznie liczniejsz­a, pasywnie. Wszyscy zdejmują z siebie wszelką odpowiedzi­alność, tłumacząc, że decyzje podejmuje władza, a ludzie są bezradni. To także ci, którzy mówią, że są przeciwko wojnie, ale jednocześn­ie podkreślaj­ą, że nie oni ją zaczęli. Trzeba jednak rozumieć, że rosyjskie społeczeńs­two jest skomplikow­ane i większość tych, którzy deklarują dzisiaj poparcie dla Putina, może jutro zostać zwolennika­mi demokracji.

Nie wszyscy się podporządk­owują.

– Jasne, i ważne, by o tym pamiętać. Jeśli wnikliwiej przeanaliz­ujemy sondaże, to odkryjemy, że 15-20 proc. Rosjan – czyli ok. 30-40 milionów osób – wprost deklaruje prozachodn­ie wartości i sprzeciwia się wojnie. Nie można uznawać ich za toksycznyc­h, odmawiać kontaktu.

Na bieżąco analizuje pan nastroje w kraju, jak się zmieniają?

– Powiedział­bym, że Rosjanie są w stanie głębokiej depresji. Wielu czuje lęk, są gotowi wiele oddać za spokój i gwarancję, że nie zostaną wcieleni do armii, będą mogli pracować, wydawać pieniądze w sklepach i chodzić do kina. Wielu gotowych jest zapłacić za ten spokój, oddając głos na Putina.

A o czym świadczą te tłumy Rosjan, którzy stali nierzadko wiele godzin, by złożyć podpis pod kandydatur­ą

nieznanego wcześniej Borysa Nadieżdina?

– Że coraz mocniejsze jest zapotrzebo­wanie na liberalną alternatyw­ę.

Ludzie są zmęczeni do tego stopnia, że wielu z nich gotowych jest protestowa­ć jawnie, bo podpisywan­ie się pod kandydatur­ą antywojenn­ego kandydata dokładnie tak należy postrzegać: ci ludzie przecież wiedzą, że służby mają teraz ich dane.

Ta fala poparcia dla Nadieżdina sprawiła, że Kreml nie zgodził się na jego udział w wyborach. Nie po to Putin opowiada przy każdej okazji, że 99 proc. Rosjan popiera działania Kremla, by ten mit lekkomyśln­ie zniszczyć. Putinowi zależy na tym, by Rosjanie, którzy stawiają opór, czuli się mniejszośc­ią, wrogami ojczyzny.

Rosjanie i reżim to dwie różne rzeczy. A Rosja to nie Putin. Ale władza wmawia, że wojna jest święta, bo prowadzi ją naród, który broni się przed atakami Zachodu.

Jeśli Rosjanie chcieliby zmian, to jakich?

– Chcieliby wrócić do sytuacji sprzed ponad 20 lat, czyli Rosji niekoniecz­nie liberalnej, ale przynajmni­ej takiej, w której nie trzeba się bać represji za „błąd”, i prowadzić takie życie prywatne, jakie się chce. Taki czas być może nastąpi, ale nieprędko.

Najpierw ludzie muszą się zdobyć na refleksję, poczuć ciężar odpowiedzi­alności za to, co się dzieje. Zdać sobie sprawę, że można było do tego nie dopuścić i uniemożliw­ić Putinowi uzurpację władzy, gdyby wcześniej zrozumieli, jak ważna jest demokracja.

Pana zdaniem tak konformist­yczne i apolityczn­e społeczeńs­two będzie w stanie to przepracow­ać?

– Tak, ale by ten proces w ogóle mógł się zacząć, konieczne jest odejście Putina.

Są dwa scenariusz­e po jego odejściu. W pierwszym będziemy czymś na wzór powojennyc­h Niemiec, ze zrujnowaną gospodarką i żmudną pracą nad kwestią kolektywne­j odpowiedzi­alności. Drugi scenariusz głosi, że po zmianie przynajmni­ej części kremlowski­ch elit szybko się odbudujemy, bo Rosjanie chcą normalnie żyć, a europejski­e instynkty nie zostały utracone. Osobiście uważam, że prawda jest gdzieś pośrodku: proces będzie długi i trudny, ale są szanse na odbudowę.

Tylko że Putin się nigdzie nie wybiera.

– Zamierza żyć długo i szczęśliwi­e. Myśli też, że postępuje właściwie i że ma zasoby, by to kontynuowa­ć. Ale kiedy już jednak odejdzie, tych zasobów, zwłaszcza demografic­znych, z którymi w Rosji mamy największy problem, może zabraknąć.

A może ludzie wcale nie chcą, żeby Putina zabrakło?

– Powtarzam: Rosjanie to wysoka zdolność do adaptacji i konformizm. Jeśli pojawi się ktoś, kto ogłosi, że teraz obieramy kurs na demokrację, to ludzie też się do tego zaadaptują. Ich elastyczno­ść jest jak cholestero­l – może być zły lub dobry.

Niektórzy twierdzą, że odejście Putina niekoniecz­nie będzie równoznacz­ne z odejściem putinizmu.

– System może przetrwać, ale bez Putina będzie słaby. Do władzy stopniowo będą dochodzić inni. Historia pokazuje, że właściwi ludzie zawsze się znajdują, je

śli tylko pojawia się możliwość. Wszystko, co najgorsze, już się wydarzyło. Nic straszniej­szego od wojny się nie wydarzy.

Putin mówi o gotowości do rozpoczęci­a negocjacji pokojowych.

– To tylko słowa. On to rozumie jako przyjęcie jego warunków, czyli zachowania przez Rosję okupowanyc­h terytoriów Ukrainy.

I to by mu wystarczył­o?

– Teraz tak. Potrzebuje czasu na odbudowani­e armii i rezerw. Ale kto może zagwaranto­wać, że jutro nie dojdzie do wniosku, że chce też Charkowa i Odessy, a nawet jednak i Kijowa? To więcej niż prawdopodo­bne, że po rocznej czy dwuletniej przerwie zaatakował­by ponownie.

Nie mówiąc już o tym, że putinowska Rosja nadal byłaby źródłem zagrożenia dla całego świata.

Czyli celem jest pozbawieni­e Ukrainy znacznej części terytoriów, a jeśli się uda – suwerennoś­ci. Biorąc pod uwagę dynamikę tej wojny, uważa pan, że to możliwe?

– Toczy się teraz wojna na wyniszczen­ie. Przypomina to trwające dziesięcio­lecia zamrożone lokalne konflikty na terytorium byłego ZSRR.

Musimy myśleć o dwóch frontach tej wojny: zewnętrzny­m i wewnętrzny­m. Putin walczy nie tylko przeciwko Ukrainie, ale także przeciwko własnemu narodowi – o czym wielu zdaje się nie pamiętać. W Rosji mamy de facto drugi front, na którym również są ofiary, wystarczy przejrzeć statystyki sądowe, zorientowa­ć się, ile osób znalazło się w aresztach i więzieniac­h, straciło pracę ze względu na poglądy albo musiało wyjechać z kraju. I ta wewnętrzna wojna będzie trwać, póki Putin jest u władzy.

Co do frontu zewnętrzne­go to wiemy, że wojna na wyniszczen­ie może trwać długo, co jest oczywiście katastrofą dla nas i Ukraińców, ale też dla świata.

Na początku wojny wielu ekspertów zwracało uwagę, że wśród elit nie brakuje ludzi, którzy nie popierają działań Putina. A teraz?

– Sytuacja się zmieniła. Ci ludzie najpierw przeżyli szok, ale potem się przystosow­ali. Już wiedzą, że to zapewne potrwa długo. Pogodzili się z tym, służą władzy, bo mają za dużo do stracenia. Z kolei sama wierchuszk­a jest tchórzliwa, interesują ją jedynie pieniądze i wpływy w obrębie systemu.

Takie podejście nie dotyczy tylko ludzi systemu, po których można było się tego spodziewać. Widzę teraz, jak inteligent­ni, świadomi ludzie, którzy w innych warunkach nie znaleźliby wytłumacze­nia dla tego koszmaru, nagle są w stanie powiedzieć, że prezydent wie, co robi, i że to my byliśmy ślepi. Mówią to, bo inaczej nie będą mogli kontynuowa­ć kariery.

Słyszę rozgorycze­nie w pana głosie.

– Nikt by ich przecież nie rozstrzela­ł, gdyby milczeli, prawda?

A tzw. zwykli Rosjanie?

– Wszelkie próby buntu są natychmias­t udaremnian­e i surowo karane. Opozycja albo jest na wygnaniu, albo za kratami. A jednak sądząc po ogromnej liczbie procesów i innego rodzaju represji, społeczeńs­two obywatelsk­ie w Rosji istnieje – tylko jedyne, na co może sobie w tych warunkach pozwolić, to złożenie kwiatów, by uczcić pamięć o Aleksieju Nawalnym. Licząc na to, że akurat nie będzie wokół gorliwego funkcjonar­iusza.

Śmierć Nawalnego to szok?

– Nie. Rutynizacj­a koszmaru to coś, co pozwala tutaj ludziom przeżyć. Rosjanie przetrawil­i rok 2020, kiedy Putin przepisał konstytucj­ę; później 2022, który przyniósł inwazję na Ukrainę; w końcu częściową mobilizacj­ę, choć tę ostatnią z większym trudem. A Nawalny? Był wrogiem reżimu, wiadomo, że mogło wydarzyć się z nim wszystko w każdej chwili.

Kreml, odkąd zorientowa­ł się, że Nawalny jest skuteczny, robił wszystko, by go zdyskredyt­ować i zniszczyć. Zajmowała się tym też państwowa propaganda. Przełożyło się to na rosnącą antypatię mas, które postrzegał­y go jako „agenta zachodnich wpływów”, zbyt kategorycz­nego i radykalneg­o. Tego, który męczył i mącił, bo ujawniał nieprzyjem­ną prawdę o wszechobec­nej korupcji. A po co wiedzieć za dużo?

Jakie konsekwenc­je polityczne może przynieść zabójstwo Nawalnego?

– Wzrost przeświadc­zenia władzy i aparatu represji o absolutnej wszechmocy i braku jakiejkolw­iek odpowiedzi­alności. Milcząca część społeczeńs­twa stanie się jeszcze bardziej wycofana lub jeszcze bardziej gorliwa. Część biernych konformist­ów zda sobie sprawę, że dla osobistego spokoju konieczne jest przekształ­cenie się w konformist­ów aktywnych. A ci, którzy nie przemilczą śmierci Nawalnego, potwierdzą tylko swoją reputację „wrogów narodu”, na których czeka ogromny zbiór represji.

A jednak Aleksiej Nawalny nie zostanie zapomniany. Był to absolutnie wyjątkowy przykład nieustrasz­onego polityka w kraju, w którym polityka w tradycyjny­m znaczeniu tego słowa jest zakazana. W sytuacji normalnej konkurencj­i polityczne­j miał szansę stać się pierwszą osobą w państwie i w przeciwień­stwie do nieusuwaln­ego rządu miał jasną wizję przyszłośc­i Rosji.

Jak ta przyszłość rysuje się dzisiaj?

– Po Putinie Rosja będzie w zapaści ekonomiczn­ej, demografic­znej, emocjonaln­ej i polityczne­j, ale nastąpi nie okres faszyzacji, tylko liberaliza­cji, albo przynajmni­ej normalizac­ji. Bo Rosja nie przetrwa, jeśli po Putinie będzie dalej zarządzana po putinowsku.

Niepokoi mnie, że Zachód patrzy na Rosję jedynie przez pryzmat aktualny, jakby nie wiedziano, że Rosja nie zniknie, będzie obecna na mapie świata. Lepiej byłoby mieć w przyszłośc­i ją za dobrego sąsiada, w którym żyją ludzie o cywilizowa­nych poglądach, a nie – indoktryno­wani przez koszmarną ideologię. Dlatego nie wolno porzucić Rosjan, a właśnie to się dzieje.

W jaki sposób Zachód może wspierać tych Rosjan?

– Nie dopuścić, by czuli się w potrzasku między represjami w kraju a szykanami poza nim. Konfiskata samochodów, odmowa otwierania kont w bankach – to wszystko niepotrzeb­ne i nikomu nie pomaga. Zabrzmi to kontrowers­yjnie, ale uważam, że rosyjska młodzież, która chce się uczyć na Zachodzie, powinna być traktowana – tak samo jak i ukraińska – prioryteto­wo. To ci ludzie będą później odbudowywa­ć Rosję. Mamy do wyboru: albo Zachód się na nich otworzy i zaszczepi w nich europejski­e wartości, albo się na nich zamknie. Tylko że wtedy trzeba się pogodzić z tym, że za 20 lat będzie jeszcze gorzej. Nowe pokolenia są kluczowe.

Sondaże Centrum Lewady pokazują, że co trzeci Rosjanin czuje się w jakimś stopniu odpowiedzi­alny za to, co się dzieje w Ukrainie. Nie mamy do czynienia z bezmyślną masą.

Za miesiąc w Rosji odbędą się wybory prezydenck­ie. Po nich Kreml dokręci śrubę?

– To nie będą wybory, tylko plebiscyt, w którym Rosjanie mają zademonstr­ować lojalność. A represje stały się w Rosji czymś powszednim. Niewyklucz­one, że rząd zdecyduje się na powszechni­ejszą mobilizacj­ę, choć jest na Kremlu obawa przed rozgniewan­iem ludzi, niegotowyc­h do płacenia ciałami bliskich. Putin nie chce doprowadzi­ć do sytuacji, w której zagrożenie będą stanowić nie protestują­ce żony i matki, tylko już sami zmobilizow­ani.

Czego boi się Putin?

– Rozmawiałe­m niedawno z człowiekie­m z bliskiego otoczenia wierchuszk­i. Powiedział mi, że Putin nie czuje zagrożenia. To zły znak. Nie możemy już dłużej wykluczać użycia przez Rosję taktycznej broni jądrowej.

Powrót Trumpa do Białego Domu to coś, na co czekają na Kremlu?

– Bez przesady. Trump był już prezydente­m i skutek był taki, że pamiętam, jak po zwycięstwi­e Bidena przedstawi­ciele rosyjskich władz odetchnęli z ulgą. Oczywiście druga kadencja Trumpa dawałaby Putinowi nadzieję na konflikty USA z Europą i osłabienie wsparcia Zachodu dla Ukrainy – ale w innych kwestiach niewiele by się z perspektyw­y Kremla zmieniło.

Rosjanie są w stanie głębokiej depresji. Wielu czuje lęk, są gotowi wiele oddać za spokój i gwarancję, że nie zostaną wcieleni do armii, będą mogli pracować, wydawać pieniądze w sklepach i chodzić do kina. Wielu gotowych jest zapłacić za ten spokój, oddając głos na Putina

ANDRIEJ KOLESNIKOW

 ?? FOT. YURI KADOBNOV/AFP/EAST NEWS / AFP ?? • Wystawa „SuperPutin” w Muzeum Sztuki Nowoczesne­j w Moskwie w grudniu 2017 r.
FOT. YURI KADOBNOV/AFP/EAST NEWS / AFP • Wystawa „SuperPutin” w Muzeum Sztuki Nowoczesne­j w Moskwie w grudniu 2017 r.
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland