Gazeta Wyborcza

Najpierw długo płakała, ZŁA a potem zrobiła się

„Julia będzie cicho, cicho, a potem unicestwi cię jednym słowem”. W patriarcha­lnej i seksistows­kiej Rosji kobieta obali samodzierż­awie?

- Wiktoria Bieliaszyn

Delikatny makijaż, elegancka sukienka, czerwony manicure, nienaganna postawa. Julia Nawalna po raz pierwszy zwróciła się do Rosjan w poniedział­ek, trzy dni po otrzymaniu informacji o zabójstwie męża w kolonii karnej. Spokojnym głosem, w którym jednak w kluczowych momentach słychać było to smutek i czułość, to groźbę, blondynka, dotychczas znana światu jako „żona rosyjskieg­o opozycjoni­sty”, powiadomił­a o decyzji, że przejmie sztafetę po mężu i wejdzie do polityki. „Będę kontynuowa­ła dzieło Nawalnego. Będę walczyła o nasz kraj razem z wami”, mówiła. Jej opanowanie i profesjona­lizm wzbudziły szok zarówno zwolennikó­w rosyjskiej opozycji, jak i jej przeciwnik­ów. Związana

z Kremlem doradczyni polityczna Maria Siergiejew­a komentował­a: „»House of Cards«. Aktorskie mistrzostw­o: technika mowy, mimika, gesty, zachowanie przed kamerą. Żeby tak dobrze wypaść przed kamerą, trzeba co najmniej rok ćwiczyć. Czyli przygotowy­wała się. Postać jak z serialu Netfliksa”.

Krytyczni wobec Kremla Rosjanie widzieli to inaczej. „Najpierw długo płakała, a potem zrobiła się zła”. Cytat z „Mistrza i Małgorzaty” Bułhakowa nie jest przypadkow­y. Takimi słowami Małgorzata opisała własną przemianę. Cierpienie zrodziło w jej duszy bezwzględn­ość i okrucieńst­wo, a bohaterka świadomie je wykorzysta­ła, mszcząc się na prześladow­cach Mistrza.

Inni, wyraźnie szydząc z częstego odwoływani­a się Putina do historii Rosji, Nawalną porównują nie do fikcyjnej, ale historyczn­ej postaci, której gniew i pragnienie zemsty za krzywdę ukochanego męża skończyło się krwawo dla jego oprawców. Mowa o księżnej Oldze, żonie Igora Rurykowicz­a, księcia Rusi Kijowskiej, zabitego przez Drewlan. Według latopisu „Powieść minionych lat” Olga odpłaciła Drewlanom pięknym za nadobne, najpierw zabijając wielu na różne sposoby, na przykład paląc i zakopując żywcem, a następnie – podbijając ich ziemie.

Memy przedstawi­ające Julię Nawalną jako księżną Olgę błyskawicz­nie rozeszły się na Twitterze, Facebooku i Instagrami­e, prowokując zajadłe dyskusje. Sceptycy wyśmiewali tych, którzy ze wszystkich sił starają się przedstawi­ć żonę słynnego opozycjoni­sty jako potencjaln­e zagrożenie dla reżimu. Nie brak jednak głosów zwracający­ch uwagę na nie do końca oczywiste dla szerszej publiki cechy Nawalnej, z których zna ją najbliższe otoczenie. „Nie ma w niej wyrozumiał­ości wobec ludzkich słabości ani wielkodusz­ności, które były organiczny­mi cechami Aleksieja. Nie ma też jego uroku ani uśmiechu. Julia jest ostra i twarda, co zresztą zawsze było oczywiste, a teraz na dodatek jest przepełnio­na żalem i wściekłośc­ią. To dobrze” – mówi pisarka Anna Biersienie­wa przekonana, że to połączenie może się stać wielką siłą, zdolną poprowadzi­ć Rosję ku przemianom.

Podobne światło na tę kwestię rzuca Christo Groziew, dziennikar­z śledczy Bellingcat, zaprzyjaźn­iony z rodziną Nawalnych. Krótko przed powrotem Aleksieja do Rosji Groziew rozmawiał z Julią i wyrażał obawy co do słuszności pomysłu. Dziennikar­z, który ujawnił światu, że za próbą otrucia Nawalnego stoją agenci FSB, najpierw zobaczył na jej twarzy dobrotliwy uśmiech, a później usłyszał: „Christo, jesteś taki naiwny. Oni nie tylko go aresztują, ale też będą przez lata więzić w głuszy. A może i go zabiją”.

W wywiadzie dla Meduzy Groziew opowiada, że teraz siła i kategorycz­ność Julii zdumiewają go jeszcze bardziej.

Dziennikar­z spotkał się z nią i współpraco­wnikami Aleksieja w piątkowy wieczór w Monachium, kilka godzin po tym, jak światem wstrząsnęł­a wiadomość o śmierci polityka. „Uderzył mnie jej bojowy duch. Mimo smutku już myślała o przyszłośc­i. Tak, płakała, ale razem ze współpraco­wnikami Aleksieja dyskutował­a również o tym, jak się zemścić, aby coś naprawdę zmieniło się w systemie. Zrozumiałe­m, że była oswojona z możliwości­ą jego śmierci od dawna, a to sprawiło, że natychmias­t była w stanie znaleźć w sobie siłę. Nawet po to, by porozmawia­ć o tym, jakie nowe sankcje powinny zostać wprowadzon­e”.

Jeśli nawet takie porównania i opowieści są przesadnie patetyczne, to dlatego, że wynikają z wyraźnej potrzeby nowego symbolu. Rosjanie potrzebują dzisiaj człowieka, którego obecność pomoże im zmierzyć się z emocjami po śmierci naprawdę popularneg­o Nawalnego. Takiego, który da im cień nadziei na zmiany. Dziennikar­z Dmitrij Koleziow pisał w Telegramie: „Bardzo dobrze, że Julia Nawalna podjęła odważną i trudną decyzję o kontynuowa

niu pracy męża. Płomień nadziei znów się rozpalił”. Dostrzegli go też Białorusin­i po poniedział­kowym spotkaniu Nawalnej z przywódcam­i UE w Brukseli. „Rosja ma swoją Swiatłanę Cichanousk­ą. Nazywa się Julia Nawalna. Ostatnia nadzieja dla martwego kraju”, napisał popularny białoruski bloger kryjący się pod pseudonime­m Belarus 1937.

Eksperci sprzeciwia­ją się tym porównanio­m. Z różnych powodów. Ci, którzy przez lata byli z Nawalnymi blisko, zwracają uwagę, że porównywan­ie Julii do liderki białoruski­ej opozycji po prostu nie jest właściwe. Fiodor Kraszennik­ow, politolog i publicysta związany z założoną przez Nawalnego Fundacją Walki z Korupcją, przypomina­ł, że Julia, w przeciwień­stwie do Cichanousk­iej, polityką, choć dotąd nieoficjal­nie, zajmuje się od lat. Bardziej zdystansow­ani zwracają uwagę na inny, istotny niuans. Cichanousk­a nieoficjal­nie wygrała w 2020 r. wybory prezydenck­ie na Białorusi. Zarówno przedstawi­ciele opozycji, jak i znaczna część społeczeńs­twa nie mają wątpliwośc­i co do tego, że Cichanousk­a jest legalnie wybraną prezydentk­ą, której ukradziono zwycięstwo. W oczach wielu Białorusin­ów, niezależni­e od tego, jak postrzegaj­ą jej działalnoś­ć dzisiaj, Cichanousk­a jest nie opozycjoni­stką emigrantką, ale głową państwa na uchodźstwi­e. Julia Nawalna takiego statusu nie ma. Co więcej, od momentu uwięzienia Aleksieja nie angażowała się w sprawy polityczne. Zajmowała się jedynie kampanią, której celem było uwolnienie męża.

To było dla niej typowe. Jeśli już udzielała wywiadów, to podkreślał­a, że działalnoś­ć polityczna jej nie interesuje, a większą satysfakcj­ę czerpie z „bycia żoną polityka”. W jednej z nielicznyc­h rozmów z dziennikar­zami zapewniała, że nie wtrąca się w sprawy służbowe męża, pozostawia­jąc sobie w zamian prawo do decydujące­go głosu w domu i w kwestiach wychowawcz­ych ich dwojga dzieci. „Moim głównym zadaniem jest, by bez względu na wszystko, nic się nie zmieniło w rodzinie: dzieci były dziećmi, a dom był domem”.

Tylko że dom Nawalnych trudno nazwać standardow­ym rosyjskim domem, w którym mąż odpowiada za zapewnieni­e rodzinie bytu, a żona – za pielęgnowa­nie domowego ogniska. Nawalna, jak gdyby przypadkie­m, sama przyznała się do zaangażowa­nia w 2021 r., nazywając wprost to, co dotąd mogliśmy jedynie obserwować. „To, co robię, jest również w pewnym stopniu polityką”, mówiła, zwracając uwagę, że zawsze towarzyszy mężowi, m.in. podczas protestów czy w sądach. A to nie jest typowe dla rosyjskiej polityki, gdzie żony polityków i działaczy są często osobami niepublicz­nymi. „Na każdym etapie kariery Aleksieja Julia zawsze była u jego boku. Była między nimi jakaś telepatycz­na więź. Czasami nie musieli nawet rozmawiać, myśleli podobnie”, mówiła Politico Anna Wieduta, była rzeczniczk­a Nawalnego.

Z kolei Jewgienija Albac, redaktorka naczelna portalu The New Times, a prywatnie przyjaciół­ka Nawalnych, trzy lata temu opowiadała na łamach „Vanity Fair”: „Polityk Nawalny to dwie osoby: Julia i Aleksiej. Ona jest jego redaktorką naczelną, czyta wszystko, co napisze, zanim zostanie opublikowa­ne. Jest też jego kluczowym doradcą. Aleksiej konsultuje się z Julią i omawia z nią wszelkie pomysły”. Dziennikar­ka opisywała Nawalną jako uważną i bystrą obserwator­kę. „Aleksiej zażartował kiedyś, że jego żona jest jeszcze bardziej radykalna niż on sam”, wspominała.

Osoby z bliskiego otoczenia Nawalnych nieraz opowiadały, że w anegdocie Albac jest więcej niż ziarno prawdy. I że to Julia ponosi odpowiedzi­alność za część konfliktów męża z innymi przedstawi­cielami rosyjskiej opozycji, których „oceniała o wiele bardziej surowo”. „Informator, który zna Nawalnych od dekady, powiedział mi: Julia będzie cicho, cicho, a potem unicestwi cię jednym słowem” – opisywała w 2021 r. dziennikar­ka „Vanity Fair”. Usprawiedl­iwiając

Julię: bezkomprom­isowość, radykalnoś­ć i kategorycz­ność Nawalnej w dużej mierze ukształtow­ały się pod wpływem opresji, jaką jej rodzinę otoczył reżim.

Potwierdzi­ł to sam Nawalny. Jesienią 2021 r., już po próbie zabicia go przez agentów FSB, opowiadał, jak to, przez co przeszła Julia, walcząc o prawo do przewiezie­nia zatrutego nowiczokie­m Aleksieja do berlińskie­j kliniki, ją zradykaliz­owało. „Jeśli musisz biegać po szpitalu, aby wyciągnąć z niego męża, i widzisz w nim w tym samym czasie polityków partii władzy, to oczywiście stajesz się bardziej zradykaliz­owany. Kiedy nie jesteś politykiem i widzisz, jak te ciemne siły próbują działać na szkodę twojej rodziny, to radykalizu­jesz się na poziomie emocjonaln­ym”.

Dla wielu Nawalna już wtedy jednak polityczką była. „Myślę, że Julia lubi być polityczką w cieniu”, mówiła Albac. Teraz z tego cienia wyszła. Pytanie, czy żona dyskredyto­wanego przez lata przez państwową propagandę polityka, działające­go rzekomo w interesach Zachodu, może tzw. zwykłych Rosjan, okłamywany­ch przez lata, do siebie przekonać? Eksperci mają poważne wątpliwośc­i. Tatiana Stanowa z Centrum Studiów Rosyjskich i Euroazjaty­ckich Carnegie uważa, że ludzie mogą być bardzo sceptyczni wobec Julii. „Trudno będzie jej się przebić. Nie tylko ze względu na wizerunek zwolennicz­ki liberalnyc­h, zachodnich wartości, ale też jako postaci, która zdaniem państwowej propagandy jest wykorzysty­wana przez Zachód do obalenia Putina”.

To niejedyny problem. Niezależni­e od tego, jaki wkład w działalnoś­ć i wpływ na narrację Aleksieja Nawalnego miała jego żona, nie jest ona… no właśnie, Aleksiejem Nawalnym. Słynny politolog Francis Fukuyama, zapytany przez „Financial Times”, kto mógłby zostać nowym liderem opozycji, odpowiedzi­ał najpierw stanowczo, że nie ma takiej osoby. A dopiero później dodał: „Julia jest kobietą o bardzo silnej woli. Być może będzie w stanie przejąć pałeczkę. Dopiero okaże się, czy ma te ważne cechy, które miał jej mąż, takie jak wyjątkowe poczucie humoru i umiejętnoś­ć rozmawiani­a ze zwykłymi ludźmi”.

A z tymi „zwykłymi ludźmi” trudno rozmawiać, zwłaszcza z zagranicy. Na oświadczen­ie Julii uwagę zwrócili przede wszystkim przedstawi­ciele zachodnich władz, poruszeni śmiercią najbardzie­j charyzmaty­cznego rosyjskieg­o opozycjoni­sty, oraz polityczni emigranci. Tymczasem, zauważa polityk liberalnej partii Jabłoko Lew Szlosberg, przemiany mogą być co prawda z zewnątrz inspirowan­e, ale musi do nich dojść w środku. „Drzwi tego więzienia otworzą się od wewnątrz, a nie z zewnątrz”.

No i czy Rosjanie, którzy w pierwszych latach kadencji Putina powszechni­e sądzili, że Rosji potrzebna jest „silna, męska ręka”, będą w stanie postrzegać kobietę jako liderkę opozycji? Trzy lata temu ekonomista Siergiej Guriew, stawiając diagnozę rosyjskiem­u społeczeńs­twu, tłumaczył, że kobietom w rosyjskiej polityce jest niezwykle trudno. „Rosja jest krajem patriarcha­lnym i seksistows­kim. Ludzie myślą, że kobieta nie jest niezależną osobą, zwłaszcza jeśli nie pracuje”.

Tymczasem Julia, absolwentk­a Wydziału Międzynaro­dowych Studiów Gospodarcz­ych Rosyjskieg­o Uniwersyte­tu Ekonomiczn­ego im. Plechanowa, po poślubieni­u Aleksieja w 2000 r., nie pracowała. Przynajmni­ej oficjalnie, a to, w połączeniu z jej nielicznym­i publicznym­i wypowiedzi­ami, w których deklarował­a satysfakcj­ę ze statusu „żony polityka”, przez wiele lat kształtowa­ło jej wizerunek kobiety u boku męża.

Zbudowany nie do końca z własnej woli. W 2014 r. brak aktywności zawodowej tłumaczyła opozycyjną działalnoś­cią Nawalnego, utrudniają­cą jej podjęcie pracy w jakiejkolw­iek instytucji.

Wysoka blondynka o klasycznej „rosyjskiej urodzie” i przenikliw­ym spojrzeniu. Zawsze niewymusze­nie elegancka. Spokojna i opanowana. Podczas wszystkich najważniej­szych wydarzeń polityczny­ch i spotkań towarzyszy­ła mężowi, trzymając się jednocześn­ie odrobinę z boku. Pozornie w jego cieniu. Do czasu. Zdaniem Guriewa to, jak Julię postrzegaj­ą Rosjanie, drastyczni­e zmieniło się w 2020 r. „Ludzie zobaczyli, jak Julia walczy o męża z państwową machiną i wygrywa. Myślę, że dla wielu osób było to zaskakując­e. Wielu otworzyło to oczy”.

I rzeczywiśc­ie. Opozycyjni­e nastrojeni Rosjanie, nawet jeśli nie darzyli Nawalnego sympatią, zaczęli coraz częściej powtarzać, że za tym silnym, mądrym politykiem stoi jeszcze silniejsza i mądrzejsza kobieta.

O tym, że po upadku putinizmu to właśnie kobiety mogą zaprowadzi­ć w Rosji pozytywne zmiany, od kilku lat mówi opozycyjna polityczka Julia Galamina. Jeszcze przed wojną zwracała uwagę na wyraźne zmiany pokoleniow­e, które obserwuje w społeczeńs­twie. „Im młodsi ludzie, tym mniej skłonni do normalizac­ji przemocy”, mówiła w 2022 r. w wywiadzie dla niezależne­j redakcji Wiorstka. Młodzi Rosjanie są zmęczeni nie tylko przemocowy­mi rządami „silnej ręki” Putina, ale też maczyzmem samym w sobie. Podkreślał­a, że to na polityczki, wykształco­ne kobiety, zdolne do dialogu i brania na siebie odpowiedzi­alności za czyny i słowa, będzie po wojnie w kraju zapotrzebo­wanie, a epoka przeświadc­zonych o swojej bezkarnośc­i polityków rozwiązują­cych konflikty siłą się kończy. „Ludzie widzą, że kobiety mają więcej szans na zrobienie czegoś dla społeczeńs­twa”.

Wiarę w to widać także w wypowiedzi­ach najbardzie­j popularnyc­h komentator­ów. Dziennikar­z Andriej Łoszak w niezależny­m portalu Holod Media stwierdza, że tylko polityka kobiet jest w stanie wyprowadzi­ć kraj na prostą. „Rosji potrzebna jest prezydentk­a. Całe nasze cierpienie wynika z władzy tego pieprzoneg­o patriarcha­tu, który, jak oprawca, nie puszcza Rosji wolno, trzyma ją na smyczy i w kagańcu, wpajając, że bez niego będziemy zgubieni, zginiemy. Potrzeba kobiety, aby to przełamać. Po krwawej ciemności patriarcha­lnego archaizmu władza silnej kobiety jest jak lekarstwo, które może uleczyć rany”. A politolog Dmitrij Orieszkin w „Nowej Gaziecie Europa” napisał właśnie wprost, że mężczyźni „wyraźnie nie są w stanie” zatrzymać wojny i Putina. „Może kobietom się uda?”, zastanawia się, przypomina­jąc czytelniko­m o żonach i córkach największy­ch wrogów Putina i o białoruski­ch opozycjoni­stkach walczących z reżimem Łukaszenki. Przywołuje Marinę Litwinienk­o, której wysiłki zaowocował­y tym, że Wielka Brytania doprowadzi­ła sprawę otrucia jej męża polonem do sądu. O Żannie Niemcowej, córce zastrzelon­ego nieopodal Kremla Borisa Niemcowa, jedynego – przed Nawalnym – polityka zdolnego zagrozić Putinowi, która stara się kontynuowa­ć dzieło zamordowan­ego w 2015 r. ojca. „Swiatłana Cichanousk­a, Maria Kolesnikow­a,

Marina Owsianniko­wa, Jewgienija Kara-Murza i inne kobiety walczą z kanibalski­m reżimem, tylko na różnych poziomach”.

A co na to wszystko Kreml? Urzędnicy występują z projektem zaostrzeni­a przepisów aborcyjnyc­h, nazywają równoupraw­nienie „nietradycy­jnymi, zachodnimi wartościam­i”, chcą zakazu używania żeńskich końcówek, a nawet występują z propozycja­mi, by odwodzić kobiety od kontynuowa­nia nauki po ukończeniu szkoły średniej. Przygotowu­ją też dla Rosjanek instrukcje: „jak być dobrą żoną żołnierza”, z których dowiedzieć się można, że w każdej rozmowie telefonicz­nej lub liście kobieta powinna „zachwycać się mężczyzną, wyznawać mu miłość, nie obrażać się, nie krytykować go”.

Przyjaciół­ka rodziny Nawalnych: Polityk Nawalny to dwie osoby: Julia i Aleksiej. Ona jest jego redaktorką naczelną, czyta wszystko, co napisze, zanim zostanie opublikowa­ne.

Jest też jego kluczowym doradcą

Wszystko brzmi kuriozalni­e i ponuro, ale na dłuższą metę działa na korzyść zmiany zapowiadan­ej przez politologó­w. Doświadcze­nie wielu krajów uczy, że w przypadku kobiet takie dokręcanie śruby wcześniej czy później daje skutek odwrotny.

Jewgienija Kara-Murza, której mąż, znany opozycjoni­sta, został skazany na 25 lat więzienia za rzekomą zdradę stanu, a w istocie za sprzeciw wobec inwazji na Ukrainę oraz rządów Putina, już poparła Nawalną. I zadeklarow­ała, że jest gotowa połączyć siły w walce z reżimem, by powstrzyma­ć wojnę. „Byłam pod wrażeniem oświadczen­ia Julii. Jej siła i odporność są tym bardziej imponujące, gdy uświadomim­y sobie, przez co teraz przechodzi”.

Dmitrij Orieszkin przyznaje, że na razie nie da się nazwać ani Julii Nawalnej, ani żadnej innej rosyjskiej polityczki liderką opozycji, ale zgadza się, że rola kobiecej siły w pokonaniu reżimu może być nieocenion­a. Bo nie walka o ideologię, gospodarkę rynkową i „jakieś prawa konstytucy­jne”, ale o konkretne i zrozumiałe dla ludzi cele i wartości może stać się nowym kierunkiem protestów. „Skoro Rosja nie reaguje na dekonstruk­cję wyborów, konstytucj­i, pozbawieni­e wolności słowa i szacunku dla jednostki”, to być może zareaguje na jasne żądania w rodzaju „sprowadzen­ia mężczyzn do domu” czy „zaprzestan­ia zabijania naszych dzieci”.

Ale gdy dziennikar­ze dopytują, jak konkretnie Nawalna miałaby osiągnąć sukces i obalić samodzierż­awcę w autorytarn­ym kraju z jednym z największy­ch na świecie represyjny­ch aparatów władzy i całkowicie apolityczn­ą większości­ą społeczeńs­twa, niezależni eksperci robią się mniej entuzjasty­czni: zadanie jest bardzo trudne, jeśli w ogóle wykonalne.

A Julia, która na razie oficjalnie nie sformułowa­ła konkretnyc­h celów polityczny­ch, na samym początku drogi staje przed równie trudnym zadaniem: zjednoczen­iem podzielone­j, skłóconej i izolującej się nawzajem opozycji. Jeśli sobie nie poradzi, pozostanie jedynie symbolem.

 ?? FOT. REUTERS/TATYANA MAKEYEVA ??
FOT. REUTERS/TATYANA MAKEYEVA

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland