Awantura o aborcję
W koalicji wciąż nie ma zgody co do tego, kiedy przeprowadzić debatę o aborcji.
„DudaDzieńPo” – to hasło organizowanego przez Strajk Kobiet marszu, który dziś przejdzie ulicami Warszawy. Jego uczestniczki pod Pałacem Prezydenckim będą się domagać podpisania przez Andrzeja Dudę ustawy zapewniającej dostęp do pigułki „dzień po” bez recepty. A potem pójdą przed biuro Polski 2050, by żądać od marszałka Sejmu Szymona Hołowni procedowania ustaw liberalizujących prawo aborcyjne.
Projekty są cztery. Lewica i KO chcą legalnej aborcji do 12. tygodnia. PSL i Polska 2050 są po drugiej stronie: proponują powrót do kompromisu z 1993 r. oraz referendum. Początkowo debatę nad nimi planowano na tym posiedzeniu Sejmu. Taki termin w poniedziałek podał sam Hołownia. Już we wtorek zmienił zdanie. Ogłosił, że zależy mu, by wszystkie projekty znalazły ciąg dalszy w komisji nadzwyczajnej. I że lepiej poczekać na uspokojenie nastrojów i przeprowadzenie debaty 11 kwietnia, już po pierwszej turze wyborów samorządowych.
To wywołało potężną awanturę. Ostro zaprotestowała Lewica, która domaga się szybkiego procedowania ustaw, zgodnie z przedwyborczymi ustaleniami koalicjantów.
Jeszcze w środowy wieczór w sejmowych kuluarach zaczęła krążyć plotka, że Hołownia może pod presją zmienić zdanie. A do debaty może dojść w piątek. W czwartek rano poseł Polski 2050 mówił nam, że tak się stanie „na 60 proc.”.
W czwartek po południu porozumienia wciąż nie było.
Kto blokuje debatę
Hołownia, przesuwając debatę, argumentował, że aborcja jest zbyt poważnym tematem, by wikłać ją w bieżącą politykę. A przed wyborami partie radykalizują przekaz. Jako „niepewną” wskazywał Lewicę, krytyczną wobec kompromisu aborcyjnego i referendum.
W środę okazało się jednak, że Lewica niczego nie torpeduje. Żukowska przypomniała, że komisja była jej autorskim pomysłem, na który przystał Hołownia. KO od początku kadencji deklaruje, że poprze każdy projekt w sprawie aborcji. – Zostaje więc środowisko Trzeciej Drogi, czyli posłowie od Hołowni i PSL – mówi polityk Lewicy.
Politycy KO mówią, że ustawy w sprawie aborcji powinny podlegać debacie znacznie wcześniej. – Tak się nie stało, Lewica odczekała i zrobiła z aborcji kampanijny oręż – podkreśla nasz rozmówca. – Myślę, że po wyborach skłonność PSL, by odesłać wszystkie projekty do komisji, byłaby dużo większa. Teraz Kaczyński będzie patrzył, jak się zachowają PSL-owcy. Żeby potem we wsiach i miasteczkach móc powiedzieć, że są za zabijaniem dzieci – słyszymy.
PSL: Mamy chaos
Nasz informator z Polski 2050 twierdzi wprost, że wszystko wstrzymuje PSL. – W klubie są głosy, by radykalny projekt Lewicy odrzucić w pierwszym czytaniu – mówi.
– Jak mamy chaos, nie bierzmy się za bardzo poważne sprawy – mówi „Wyborczej” szef klubu ludowców Krzysztof Paszyk. – Uważamy, że obecna temperatura sporu politycznego nie służy regulowaniu tak fundamentalnych spraw. Na szybko to można przyjmować ustawy o otwarciu sklepów w święta, a nie decydować w tak wrażliwych kwestiach jak aborcja – ocenia i zaleca trochę lodu na rozgrzane głowy.
Paszyk zaznacza, że ani on, ani prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz nie podejmują decyzji, to już rola Hołowni. Ale przypomina, że PSL nie ma wobec koalicjantów zobowiązań, bo tematy światopoglądowe nie są wpisane do międzypartyjnego porozumienia.