Awantura o psychoterapię
Związana z Polską 2050 wiceminister Urszula Demkow nie odpowiada już w resorcie zdrowia za rozwój kadr medycznych ani w ogóle za żaden departament. Tak zdecydowała minister Izabela Leszczyna. Nie spodobało jej się, że Demkow sama wybrała konsultanta w psy
W środę 28 lutego Ministerstwo Zdrowia poinformowało na platformie X, że „konsultant krajowy w dziedzinie psychoterapii został powołany nieprawidłowo”. Dlatego ministerstwo usunęło ze strony internetowej informację o jego powołaniu. „Jednocześnie informujemy, że kandydat na konsultanta zostanie wyłoniony z udziałem zainteresowanych środowisk” – napisał resort.
Od tygodnia nie odpowiada jednak na pytanie „Wyborczej”, na czym polegało nieprawidłowe powołanie prof. Wiesława Jerzego Cubały na stanowisko konsultanta krajowego.
Kłótnia w środowisku
Zapewnienie ministerstwa, że kandydat na nowego konsultanta zostanie wyłoniony z udziałem zainteresowanych środowisk, może się okazać bardzo trudne, wręcz niemożliwe do spełnienia. Środowiska, o których wspomina MZ, są bowiem wyjątkowo skłócone. Zjednoczyły się chyba tylko raz, pod koniec 2022 r.
Resort ogłosił wtedy projekt nowelizacji rozporządzenia w sprawie specjalizacji w dziedzinach mających zastosowanie w ochronie zdrowia. Do listy specjalizacji miała zostać dołączona specjalizacja z psychoterapii.
Przez lata to sami psychoterapeuci domagali się uregulowań prawnych. Bez nich w zasadzie każdy może wywiesić sobie szyld „psychoterapia”. Dlatego na stronach towarzystw reprezentujących różne nurty psychoterapii można znaleźć listę psychoterapeutów, którym wydały certyfikat.
Głównych nurtów w psychoterapii jest pięć. To psychoanaliza, terapia poznawczo-behawioralna, systemowa, humanistyczno-doświadczeniowa (Gestalt) oraz integracyjna. Ale nie dość, że główne nurty ze sobą rywalizują, to jeszcze w każdym z nich działają odrębne szkoły, którym patronują odrębne stowarzyszenia organizujące własne kursy. Na przykład Federacja Towarzystw Psychoanalitycznych skupia ich dziewięć, niektóre o łudząco podobnych do siebie nazwach (Polskie Towarzystwo Psychoanalityczne, Polskie Towarzystwo Psychoterapii Psychoanalitycznej i Polskie Towarzystwo Psychologii Psychoanalitycznej).
Po co specjalizacja
Niektóre towarzystwa wymagają od kandydatów wykształcenia humanistycznego, psychologicznego lub związanego z medycyną. Inne badają kandydata pod kątem „umiejętności zdobywania doświadczeń poprzez autorefleksję”. Ministerstwo chciało to uregulować i dopuścić do specjalizacji absolwentów tylko sześciu kierunków: medycyny, pielęgniarstwa, psychologii, pedagogiki, resocjalizacji i socjologii. Chciało też ustalenia programu specjalizacji obejmującego 1,2 tys. godzin.
Część programu miała być wspólna dla wszystkich, część – osobna dla każdego z głównych nurtów. Chodziło też o standaryzację,
czyli określenie, jakie wymogi będą musiały spełniać ośrodki, które uzyskają akredytację MZ i będą mogły szkolić przyszłych psychoterapeutów. Specjalizacja miała się kończyć państwowym egzaminem, tak jak w przypadku wielu innych zawodów medycznych.
Celem miało być ułatwienie dostępu do specjalizacji (za kursy organizowane przez towarzystwa trzeba zapłacić 30-40, a czasem nawet 50 tys. zł), a co za tym idzie – także ułatwienie dostępu pacjentów do leczenia metodą psychoterapii.
Teraz dostęp do psychoterapii na NFZ mają pacjenci ośrodków psychiatrycznych. Poza tym psychoterapia to głównie prywatne wizyty. Wielu potrzebujących na nie nie stać.
Za, a nawet przeciw
Psychoterapeuci, którzy chcieli wcześniej uregulowania swojego zawodu, na projekt rozporządzenia zareagowali oburzeniem. Wraz z wejściem w życie rozporządzenia miała bowiem zniknąć autonomia, jaką dziś cieszą się towarzystwa psychoterapeutyczne. – To rozporządzenie przekazuje władzę innym – mówił nam prof. Bogdan de Barbaro z Uniwersytetu Jagiellońskiego, jeden z najbardziej znanych polskich psychiatrów i psychoterapeutów.
„Ocena projektu wprowadzenia specjalizacji została niemal jednogłośnie odrzucona na każdym z tych spotkań” – pisała Polska Rada Psychoterapii. Inni podkreślali, że „solidarny sprzeciw największych organizacji psychoterapeutycznych jest faktem bez precedensu w dotychczasowej historii budowania kultury psychoterapeutycznej w Polsce”. Część doszła nawet do wniosku, że w zasadzie regulacje nie są potrzebne, bo towarzystwa wypracowały własne standardy. A długa kolejka na psychoterapię refundowaną przez NFZ wynika z tego, że stawki są zbyt niskie, a nie z tego, że brakuje samych psychoterapeutów.
– Jak nas będzie więcej, to będziemy mniej zarabiać – wymknęło się też wówczas jednemu z psychoterapeutów podczas rozmowy z „Wyborczą”.
Nie podoba się Gestalt
W związku z solidarnym buntem towarzystw rozporządzenie o wpisaniu psychoterapii na listę specjalizacji mających zastosowanie w ochronie zdrowia ukazało się dopiero w lipcu zeszłego roku. Lista kierunków, po których można robić specjalizację z psychoterapii, została rozszerzona do 10 pozycji: lekarski, lekarsko-dentystyczny, pielęgniarstwo, położnictwo, psychologia, pedagogika, praca socjalna, socjologia, resocjalizacja, nauka o rodzinie.
Nowa specjalizacja oznaczała konieczność powołania konsultanta krajowego. 12 grudnia, a więc w ostatnim dniu urzędowania dwutygodniowego rządu Mateusza Morawieckiego, wiceminister Piotr Bromber powołał na to stanowisko Renatę Mizerską, psycholożkę i psychoterapeutkę, przewodniczącą Polskiej Rady Psychoterapii. Jej atutem miało być to, że choć jest z nurtu Gestalt, sama nie prowadzi płatnych kursów specjalizacyjnych.
Razem z Mizerską Bromber powołał w ostatniej chwili konsultantów jeszcze w siedmiu innych dziedzinach. Oburzenie zapanowało jednak tylko wśród psychoterapeutów. „Doskonale znamy dorobek lobbystyczny [nowej konsultant], ale nie jest nam znany dorobek naukowy ani doświadczenie w zakresie metod psychoterapii zalecanych w leczeniu zaburzeń psychicznych” – napisało cytowane przez „Rynek Zdrowia” Polskie Towarzystwo Terapii Poznawczej i Behawioralnej.
Zaprotestowały też inne towarzystwa o podobnie brzmiących nazwach (Polskie Towarzystwo Psychologii Behawioralnej, Polskie Towarzystwo Psychologii Klinicznej oraz Polskie Towarzystwo Terapii Dialektyczno-Behawioralnej) oraz Ogólnopolski Związek Zawodowy Psychologów. Domagali się odwołania Mizerskiej.
Nowej konsultant zarzucono, że nie ma doświadczenia w pracy terapeutycznej i dorobku naukowego, a skuteczność nurtu Gestalt jest najmniej udokumentowana badaniami.
W obronie Mizerskiej stanęła Polska Rada Psychoterapii, której przewodniczy, i Polskie Towarzystwo Psychoterapii Gestalt, którego była prezeską. Ona sama deklarowała, że rozumie opór w środowisku, ale jest gotowa do dialogu. Nie dostała jednak szansy i po nieco ponad dwóch miesiącach została odwołana. Jej następca – prof. Wiesław Jerzy Cubała z Gdańska – miał jeszcze mniej szczęścia.
Dwudniowy konsultant
Prof. Cubała to psychiatra i psychoterapeuta, kierownik Kliniki Psychiatrii Dorosłych w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Gdańsku. W psychoterapii reprezentuje nurt poznawczo-behawioralny. Jako pracownik Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego miał gwarantować „naukowe podejście do psychoterapii”. To jego brak zarzucano Mizerskiej. Liczyło się też to, że jest lekarzem.
Prof. Cubała został powołany w poniedziałek 26 lutego. Następnego dnia informacja o tym pojawiła się na stronie Ministerstwa Zdrowia. Zdążyło się nią ucieszyć Polskie Towarzystwo Terapii Poznawczej i Behawioralnej, które podziękowało za decyzję minister Izabeli Leszczynie. Prof. Przemysław Bąbel, dyrektor z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, skomentował na platformie X „Nareszcie dobra wiadomość dla polskiej psychoterapii, która wkracza w końcu na drogę opartą na dowodach naukowych!”.
Kto się komu podoba
W środę okazało się, że to już nieaktualne. Nazwisko prof. Cubały zniknęło z listy konsultantów, a Ministerstwo Zdrowia zamieściło tweet o tym, że „został powołany nieprawidłowo”.
Dzwonimy do prof. Cubały. Nie wie, dlaczego go odwołano zaledwie dwa dni po tym, jak został powołany. – Nikt z ministerstwa nie kontaktował się w tej sprawie, więc nie wiem – mówi. Zdaniem naszych rozmówców w MZ poszło o to, że prof. Cubała też się nie spodobał części środowiska.
Ale nie wiadomo, czy chodzi o to, że reprezentuje nurt poznawczo-behawioralny i inne nurty nie chcą jego dominacji. Czy może tylko o to, że wpływowi psychoterapeuci widzieliby na tym stanowisku kogoś innego? W naszych rozmowach pada nazwisko prof. Bogdana de Barbaro.
– Pochlebia mi pani, ale nie zajmowałem się odwołaniem prof. Cubały. Natomiast uważam, że dobrze by było, gdyby konsultantem został ktoś inny – mówi „Wyborczej” prof. de Barbaro. Uważa, że prof. Cubała nie jest dość znany w środowisku. Dobrym kandydatem jest według niego dr Łukasz Müldner-Nięckowski z Krakowa. – Byłem recenzentem jego pracy doktorskiej, bardzo mi się podoba. W tej chwili pracuje nad ustawą o zawodzie psychoterapeuty i dzięki niemu są w tych pracach duże postępy – dodaje.
Dla posłów postępy są słabiej widoczne.
Przez lata to sami psychoterapeuci domagali się uregulowań prawnych. Bez nich w zasadzie każdy może wywiesić sobie szyld „psychoterapia”
– Prosiłam psychoterapeutów, by porozumieli się między sobą i przedstawili nam jeden projekt ustawy. Ale przyszli z dwoma. Poprosiłam więc znowu, by jednak postarali się porozumieć i przyszli z jednym – mówi nam posłanka Marta Golbik (KO), przewodnicząca parlamentarnego zespołu ds. ustawowego uregulowania zawodu psychologa i psychoterapeuty.
W resorcie też kłótnia
Dlaczego Ministerstwo Zdrowia nie odpowiedziało na pytanie „Wyborczej” o to, w jaki sposób uchybiono procedurze powołania konsultanta krajowego? Nasi rozmówcy twierdzą, że po prostu żadnego uchybienia nie było. Było za to awantura, bo minister Izabela Leszczyna oburzyła się, że prof. Urszula Demkow, wiceminister odpowiedzialna za działanie tylko jednego departamentu rozwoju kadr medycznych, nie skonsultowała z nią wyboru prof. Cubały.
Oburzenie Leszczyny było tak duże, że jeszcze tego samego dnia, kiedy zdecydowała o odwołaniu Cubały zwolniono także dyrektorki departamentu rozwoju kadr Małgorzatę Zadorożną. – Dostała rykoszetem – słyszymy od jednego z pracowników resortu. Sama Zadorożna odmówiła nam rozmowy.
To jednak nie koniec. Minister Leszczyna potwierdziła „Wyborczej”, że zdecydowała też o wykreśleniu z kompetencji prof. Demkow jedynego departamentu, jakim się zajmowała. Prawdopodobnie jako wiceminister nie będzie więc już także kontrolować podległych temu departamentowi instytucji: Centrum Egzaminów Medycznych w Łodzi, Centrum Kształcenia Podyplomowego Pielęgniarek i Położnych i Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Warszawie.
Zostanie jej nadzorowanie Domu Lekarza Seniora, Domu Pracownika Służby Zdrowia i Głównej Biblioteki Lekarskiej. – Nie za wiele jak dla profesor medycyny – zauważa jeden z naszych informatorów.
W rozmowach z pracownikami Ministerstwa Zdrowia powtarzają się słowa o panującym w resorcie chaosie. – Widać, że – poza Katarzyną Kacperczyk, którą sama sobie wybrała – Leszczyna innym wiceministrom nie ufa. Proszę tylko popatrzeć: zostawiła sobie w kompetencjach siedem departamentów i biur w samym ministerstwie i jeszcze ponad 30 instytucji poza nim. Nie da się tak skutecznie zarządzać, bo tyle naraz jest nie do ogarnięcia, zwłaszcza jak się człowiek, tak jak ona, nigdy wcześniej zdrowiem nie zajmował. Efekt jest taki, że ani oni ze sobą nie gadają, ani ona nie panuje nad terenem – mówi „Wyborczej” pracownica MZ z wieloletnim stażem.