Krwawy i głodny ramadan
Wojna w Strefie Gazy, zabici i aresztowani na Zachodnim Brzegu, narastający niepokój wokół Wzgórza Świątynnego w Jerozolimie – choć za dwa dni początek ramadanu, nie będą to spokojne święta.
Tradycyjnie przed ramadanem arabskie miasta tętnią życiem. Ludzie kupują jedzenia więcej niż zwykle, zaopatrują się w świąteczne smakołyki, wybierają nowe ubrania dla siebie i dzieci. Jednak w tym roku rozpoczynający się 10 marca święty miesiąc muzułmanów na terenach palestyńskich będzie wyjątkowo skromny i najpewniej niebezpieczny.
Palestyńscy muzułmanie nie mają dziś powodów do świętowania. Zresztą co roku ramadan to dla nich czas nie tylko tylko świętowania, postu i modlitwy, ale też politycznych i religijnych napięć.
Dziś jest ich wyjątkowo dużo. W Strefie Gazy od pięciu miesięcy trwa krwawa wojna rozpętana przez Hamas atakiem na Izrael 7 października, podczas którego palestyńscy terroryści zabili 1,2 tys. osób, a 250 porwali. W odwecie Izraelczycy prowadzą naloty i inwazję lądową, w ich wyniku zginęło już ponad 30 tys. Palestyńczyków.
Mieszkańcy Gazy nie odetchną nawet w ramadanie. Choć w ostatnich tygodniach negocjatorzy z Ameryki, Egiptu i Kataru próbowali wypracować zawieszenie broni, rozmowy zakończyły się fiaskiem.
Brak rozejmu oznacza, że izraelska armia przypuści planowaną wcześniej lądową ofensywę w Rafah, mieście na południu enklawy, gdzie mieszka dziś 1,5 mln cywilów, głównie uciekinierów z innych części Strefy. A ponieważ ofensywa w zatłoczonym, pełnym namiotów z uchodźcami mieście musi oznaczać dużą liczbę cywilnych ofiar, Palestyńczyków może tam czekać wyjątkowo krwawy ramadan.
To nie wróży dobrze regionowi – zabijanie muzułmanów w świętym miesiącu islamu zawsze grozi eskalacją i rozlewem przemocy.
Mieszkańcy Gazy nie mają też szans na – zwyczajowe w ramadanie – codzienne przełamywanie postu sutym, uroczystym posiłkiem. Jak alarmują eksperci od pomagania, sytuacja humanitarna jest tam fatalna, dramatycznie brakuje jedzenia, wody, leków i paliwa. Zdarza się, że miejscowi – szczególnie na północy enklawy, gdzie nie dociera pomoc – zmuszeni są jeść trawę i paszę dla zwierząt.
Izraelczycy zdejmują białe rękawiczki
Wojna w Gazie wywołuje napięcia także na drugim kawałku palestyńskich ziem – okupowanym Zachodnim Brzegu Jordanu, gdzie Hamas i Islamski Dżihad w ostatnich latach wyraźnie rosną w siłę. Od października uzbrojeni Palestyńczycy atakowali na tych terenach blisko dwieście razy, zabijając kilkunastu Izraelczyków, a Hamas i Iran nie przestają szmuglować dla nich broni i materiałów wybuchowych.
Jednocześnie Izraelczycy, którzy po październikowym ataku Hamasu na Izrael ogłosili, że „ściągają białe rękawiczki” nie tylko w Gazie, ale też na Zachodnim Brzegu, słowa dotrzymali. Od tego czasu liczba operacji izraelskiej armii w tamtejszych miastach, jak Nablus czy Dżenin, oraz w obozach dla uchodźców, w których terroryści wyjątkowo się rozpanoszyli, gwałtownie wzrosła.
W starciach z izraelskimi żołnierzami i żydowskimi osadnikami, którzy też nasilili ataki na miejscowych, zginęły już setki Palestyńczyków, kilka tysięcy zostało rannych, a ponad 3 tys. osób aresztowano.
Rośnie bezrobocie, spada PKB
W ostatnim tygodniu izraelskie służby przypuściły największy od lat atak na obóz Amari w Ramallah, zabijając – według palestyńskich źródeł – szesnastoletniego chłopca. Podobne operacje przeprowadzono także w Dżeninie i Tulkarem, gdzie aresztowano dziesiątki podejrzanych. O ile takie działania w wielu lokalnych miejscowościach to codzienność, o tyle najazdy w Ramallah należą do rzadkości, bo Izraelczycy nie chcą sobie psuć relacji z władzami Autonomii Palestyńskiej, które mają tu swoje siedziby.
Sytuacja na Zachodnim Brzegu jest napięta także ze względów gospodarczych. Miejscowi Palestyńczycy żyją w coraz większej biedzie. Jak wylicza Washington Institute for Near East, za sprawą wojny w Gazie w ostatnim kwartale 2023 r. tamtejsze PKB spadło o blisko jedną czwartą.
Do tego Izrael wstrzymał przekazywanie władzom Autonomii Palestyńskiej dochodów z podatków pobieranych w ich imieniu. A ok. 150 tys. miejscowych Palestyńczyków, którzy wcześniej pracowali na terenie Izraela, nie pozwolono po ataku Hamasu wrócić do pracy. Tymczasem bezrobocie na Zachodnim Brzegu wynosi blisko 30 proc. – ponad dwa razy więcej niż przed wojną.
Zabijanie muzułmanów w świętym miesiącu islamu zawsze grozi eskalacją i rozlewem przemocy
Jak alarmuje organizacja Islamic Relief, Izraelczycy mocno nasilili też proces wyburzania palestyńskich domów i innych budynków – w tym rolniczych i szkolnych. W 2023 r. wyburzyli ich najwięcej od 20 lat – ponad 1,1 tys., a od początku tego roku – już ponad dwieście.
Kwestia zapalna
Niespokojnie jest też we wschodniej Jerozolimie. Choć formalnie tutejszym Wzgórzem Świątynnym zarządza Jordania, faktycznie to Izrael kontroluje dostęp do świętych miejsc.
Staje się to kwestią zapalną właśnie w ramadanie, kiedy setki tysięcy muzułmanów pielgrzymują tam do meczetu Al-Aksa – trzeciego najważniejszego po Mekce i Medynie – na specjalne modlitwy. Odkąd zaczęła się wojna w Strefie Gazy, wpuszczani na Wzgórze muzułmańscy mężczyźni muszą mieć ukończone sześćdziesiąt lat, a izraelskie władze zapowiadają, że w czasie ramadanu wprowadzą kolejne restrykcje.
Wzgórze Świątynne to jedno z najbardziej zapalnych miejsc w konflikcie palestyńsko-izraelskim. Jest tak samo ważne dla muzułmanów (stąd Mahomet został zabrany w słynną podróż do nieba), którzy mają tu jeden z najważniejszych meczetów, jak i dla Żydów – bo stała tu jedyna żydowska świątynia, zburzona przez Rzymian dwa tysiące lat temu.
W 2017 r., kiedy Izraelczycy zamontowali przy wejściu na teren Wzgórza wykrywacze metalu, wybuchły wielkie starcia. W maju 2021 r. terroryści z Gazy zaczęli słać rakiety na Jerozolimę, twierdząc, że „bronią Al-Aksy”, co doprowadziło do wielkiej eskalacji i wojny Izraela z Hamasem. A przeprowadzane w ciągu ostatnich dwóch lat przez izraelską policję naloty na meczet, w którym ukrywali się palestyńscy dżihadyści, były przez terrorystów z Hamasu wymieniane jako główny powód październikowego ataku na Izrael.
Także dziś Hamas chce wykorzystać meczet do swoich celów. Szef politbiura grupy, Ismail Hanijja, wezwał Palestyńczyków w Jerozolimie i na Zachodnim Brzegu, by już pierwszego dnia ramadanu zorganizowali „wielki marsz na Al-Aksę”, żeby „przełamać izraelskie oblężenie”. A Jahja Sinwar, dowódca Hamasu w Gazie, zapowiada, że w ramadanie „zjednoczy przeciwko Izraelowi wszystkie palestyńskie fronty”.
– Mają jeden cel: podpalić Wzgórze Świątynne – skwitował te rewelacje izraelski minister obrony Yoav Gallant. Zapewnił, że izraelskie władze są na to przygotowane, ślą na miejsce znacznie więcej funkcjonariuszy.