Hołownia przypomniał, o co toczy się gra w wyborach samorządowych
Szymon Hołownia ma rację. Bo kto lepiej zna Trzecią Drogę niż on? Skoro Hołownia uważa, że jego partia albo PSL już w pierwszym czytaniu może głosować za odrzuceniem projektów dopuszczających aborcję, to zapewne tak jest. Ujawnienie tego nie jest złe dla czystości politycznej gry. Bo i tak wiadomo, że wielu posłów PSL i PL2050 nie poprze istotnej liberalizacji, gdy przyjdzie do ostatecznego głosowania ustawy.
Głośno przypominając to krótko przed wyborami samorządowymi, marszałek Hołownia otwiera dwie ważne ścieżki międzypartyjnych przepływów. Z jednej strony do poparcia TD – a nie Konfederacji – zaprasza niedawnych wyborców Zjednoczonej Prawicy, skonfundowanych jej klęską i skalą ujawnianych w ostatnich miesiącach nadużyć. A z drugiej strony przypomina wszystkim niedawnym wyborcom Trzeciej Drogi, że jeśli chcą, by w sprawie aborcji Polska wdrożyła europejskie standardy, to oddając głos na listę TD, pomylili adresy, bo powinni głosować na Lewicę (zwłaszcza jeżeli chcą też dekryminalizacji) albo na KO.
Wbrew pozorom w sprawie praw kobiet i praw reprodukcyjnych samorządy odgrywają bardzo ważną rolę. Za ich medyczny aspekt odpowiadają przecież prowadzone przez samorządy szpitale. Nie jest bez znaczenia, czy radni, marszałkowie, burmistrzowie, prezydenci miast będą sprzyjali lekarzom i dyrektorom stojącym po stronie praw kobiet, czy raczej będą, podobnie jak TD w Sejmie – razem z biskupami, Konfederacją i PiS – blokowali, opóźniali, utrudniali kobietom dostęp do świadczeń medycznych.
Podobnie wybory samorządowe wpłyną na oświatę, która ma do nadrobienia wiele lat opóźnień w sprawie edukacji seksualnej uczniów. Tu też dużo zależy od tego, czy dyrektorzy i nauczyciele będą przez władze samorządowe zachęcani, by wspierać obecność sensownych edukatorów w szkołach, oraz czy samorządy będą finansowały dodatkowe zajęcia o seksie, które dla wielu kandydatów TD najdelikatniej mówiąc nie będą priorytetem.
Samorządy od lat odgrywają też kluczową rolę w ułatwianiu dostępu do in vitro. Mimo rządowego programu los tysięcy rodzin wciąż będzie zależał od tego, ile pieniędzy dorzucą do tych procedur samorządowe budżety, a im bardziej konserwatywny samorząd, tym mniej ma wobec in vitro entuzjazmu.
To dobrze, że hucznie opóźniając sejmowe prace nad prawem aborcyjnym, marszałek Hołownia przypomniał te stawki wyborów samorządowych. Dla kobiet, które od dekad czekają, by ich oczywiste prawo do własnego ciała zostało usankcjonowane w przepisach, to opóźnienie na ma wielkiego znaczenia, bo można je będzie bez problemu odrobić, intensywniej i szybciej procedując w komisjach. Ważniejsze jest to, że dzięki Hołowni przypomnieliśmy sobie, że także demokracja lokalna nie jest tylko o dziurach w drodze, korkach i radach samorządowych spółek, ale też o naszych fundamentalnych prawach.
Gdy sobie przypominamy, że również w wyborach samorządowych idzie o nasze prawa, życie i bezpieczeństwo, mniej osób będzie wybierało między uśmiechem marszałka Hołowni, bon motami marszałka Czarzastego i sprawczością premiera Tuska, a więcej będzie się kierowało tym, w jakim kraju chcą żyć. Taka będzie stawka decyzji 7 kwietnia.