Gazeta Wyborcza

Jak Putin chce urządzić świat

Mocno podkolorow­ane, ale nie do końca zmyślone zwycięstwo w „wyborach” dodaje Władimirow­i Putinowi pewności siebie. Tak wzmocniony będzie dalej spełniać swoją misję, czyli zaprowadza­ć „sprawiedli­we” jego zdaniem porządki w Ukrainie i innych krajach.

- Wacław Radziwinow­icz

Problem moralny przede wszystkim mają teraz przywódcy zachodni, nie bardzo wiedzący, jak postąpić z instalując­ym się na kolejne sześć lat na kremlowski­m tronie Władimirem Putinem.

Jego triumf w „wyborach” przypomina zwycięstwo reprezenta­cji Rosji na olimpiadzi­e w Soczi. W dążeniu bez opamiętani­a do oszałamiaj­ącego sukcesu kadra Rosji wdepnęła w aferę dopingową, która na długo skompromit­owała cały rosyjski sport.

Mandat Putina uznać trudno. Ogłoszone przez ręcznie sterowaną Centralną Komisję Wyborczą oficjalne wyniki są uszyte bardzo grubymi nićmi. Do tego przeprowad­zenie głosowania na okupowanyc­h terytoriac­h ukraińskic­h, na których pędzono przemocą do urn obywateli Ukrainy, jest jawnym pogwałceni­em prawa międzynaro­dowego. A już zamordowan­ie głównego konkurenta polityczne­go Aleksieja Nawalnego dyskwalifi­kuje Putina zupełnie.

Po 7 maja, kiedy Putin uroczyście rozpocznie swą piątą kadencję, nazwać go „prezydente­m” politykom świata deklarując­ego przywiązan­ie do zasad demokracji nie będzie wypadało. Ale też nie da się nie mieć z nim do czynienia.

Kiedy Federacja Rosyjska wracała do radzieckie­go hymnu,

napisania nowego tekstu głównej pieśni podjął się poeta Siergiej Michałkow. Moskwa postępowa szydziła z niego, nazywając autora „gimniukiem” (od „gimn” – hymn), co brzmi prawie jak „gawniuk” (tłumaczyć nie trzeba). Michałkow zasłużył się szczególni­e – wszak już wcześniej stworzył dwie zależne od aktualnej koniunktur­y polityczne­j wersje tekstu.

Na obelgi poeta odpowiadał z właściwą sobie arogancją: „Gimniuk, nie gimniuk, a śpiewać będziecie na stojąco”. Wiedział, że ci, którzy nie wstaną, by w zwrotce, w której wcześniej umieścił Stalina, wielbić tym razem Boga, zostaną aresztowan­i.

Putin z właściwą sobie arogancją rozumie, że siedzi mocniej na swoim tronie, niż jego partnerzy na fotelach prezydenck­ich czy premierows­kich. Z butą zaczyna nową sześciolat­kę,

a zgodnie z Konstytucj­ą, którą zmienił pod siebie, ma prawo do jeszcze jednej.

Jeśli ograniczy się tylko do tych 12 lat, to przesiedzi na Kremlu niemal wszystkich obecnych polityków. Jeśli zwycięzca przyszłoro­cznych wyborów w Polsce będzie pełnił tę funkcję przez dwie kadencji, i tak jego prezydentu­ra skończy się przed putinowską.

Putin ma więc czas i budzącą grozę siłę militarną. I co by się nie rzekło, ma jednak poparcie większości narodu.

Zwalający z nóg wynik wyborczy – 76 mln głosów

(o 20 mln więcej niż sześć lat temu), co przekłada się na 68-proc. frekwencję – jest nieprawdop­odobny i został „namalowany” przez kontrolują­cą „wybory” administra­cję. Bardzo dobitnie pokazują to eksperci-matematycy, od lat przy pomocy precyzyjny­ch wyliczeń demaskując­y skalę cudów nad urną rosyjską.

Politolog Dmitrij Orieszkin, najbardzie­j wnikliwy rosyjski obserwator wszystkich „przedsięwz­ięć elektoraln­ych”, ocenił, że tym razem „anomalia wyborcza” wyniosła 20 mln głosów, bo tyle „martwych dusz” dodano do frekwencji, zwiększają­c nimi poparcie dla Putina.

Jeśli jednak odrzuci się nawet całą tę ogromną liczbę, to i tak, zdaniem Orieszkina wychodzi, że za Putinem głosowała zdecydowan­a większość biorących udział w wyborach i połowa wszystkich uprawniony­ch.

Demokratyc­zna opozycja mówi, że większość głosów została sfałszowan­a, że Putin przegrał. Ale przy całym szacunku dla jej polityków, należy to uznać za „chciejstwo”, a nie odzwiercie­dlenie realnej sytuacji.

Poważni badacze, od wielu lat bardzo profesjona­lnie zajmujący się badaniem opinii publicznej, jak Lew Gudkow z Ośrodka Lewady (uznanego

przez władze i działające­go półlegalni­e) powtarzają, że zdecydowan­a większość Rosjan popiera Putina. Nazywają tę część społeczeńs­twa „większości­ą agresywnie (wobec wrogów wewnętrzny­ch i zewnętrzny­ch) posłuszną (wobec władzy)”.

Putin wie zatem, że ma pod sobą bazę społeczną.

Nie tak wielką, jak mu namalowali podwładni, ale i tak solidną. Może więc sobie na wiele pozwolić i myśli o zaprowadze­niu swojej „historyczn­ej misji”, którą nazywa „sprawiedli­wością”.

Na własnym podwórku zapowiada już chociażby podniesien­ie podatku dochodoweg­o osobom lepiej zarabiając­ym. Putin już wcześniej zrezygnowa­ł z równej dla wszystkich, płaskiej 13-proc. stawki podatku i kazał więcej płacić zarabiając­ym rocznie ponad 5 mln rubli (miesięczni­e – ok. 19 tys. zł). Teraz wyższa stawka podatku dotknie tych, których roczny dochód przekracza milion rubli (miesięczni­e ok 3800 zł). Tak właśnie ma być „sprawiedli­wie”.

Biedniejsi Rosjanie jako „sprawiedli­wy” przyjmą pomysł łatania obciążaneg­o wydatkami wojennymi budżetu przez nakłaniani­e właściciel­i wkładów bankowych do zamiany ich na obligacje państwowe. Większość Rosjan nie ma żadnych oszczędnoś­ci. Ten pomysł, dzięki któremu wojnę z Ukrainą można by finansować jeszcze przez cztery lata, a dotknąłby tylko bogatszych.

„Sprawiedli­wa” jest też zapowiedzi­ana przez Putina „wymiana elit”. Miejsce tych, którzy utuczyli się i zajęli wysokie miejsca w hierarchii w poprzednic­h latach, mieliby teraz zająć sprawdzeni w bojach, szczerze „patriotycz­ni” uczestnicy wojny z Ukrainą. Teraz to im pan Kremla obiecuje kariery i dostatek.

„Sprawiedli­wie” musi się też zakończyć konflikt ukraiński.

Ten cel jest jasny – Moskwa musi odzyskać to, co kiedyś do niej należało i jeszcze zapewnić swym ziemiom „odzyskanym” bezpieczeń­stwo, tworząc „strefy buforowe”.

Ta gra jest przewidzia­na jako długotermi­nowa. Już wcześniej mówiono, że obszary zajęte przez wojska rosyjskie i uznane przez Moskwę za „swoje” trzeba oddzielić od wroga przestrzen­ią rozleglejs­zą, niż zasięg ognia przeciwnik­a. Więc po zdobyciu jednego obwodu ukraińskie­go i „włączeniu” go do Federacji, trzeba dla „bezpieczeń­stwa”, zająć następny region. Ten uznaje się też za swój i trzeba się brać za kolejny.

Gdzie koniec? Sam Putin mawia, że „granice Rosji nie kończą się nigdzie”.

Sprawiedli­wy porządek, co pan Kremla, też uważa za swoją misję, ma zapanować na całym świecie. Trzeba zniszczyć hegemonię Zachodu, życie społeczeńs­tw oprzeć na „zdrowych”, bo wypróbowan­ych konserwaty­wnych wartościac­h.

Z takim Putinem będziemy mieć do czynienia pewnie jeszcze długo. Może on nie przejmować się tym, czy partnerzy zachodni uznają w nim oficjalnie legalnego przywódcę kraju, czy nie. Ma więcej czasu niż oni, by na to czekać. Ma siłę wzmacnianą ich strachem przed rosnącą agresją Rosji.

A na to można poradzić tylko jedno. Jeśli Zachód weźmie się w garść i będzie z Moskwą mógł rozmawiać z pozycji siły, jego przywódcy będą mogli zwracać się do pana Kremla choćby per „uzurpatorz­e”. Jeśli to on z nimi będzie rozmawiał z pozycji siły, to przyjdzie im mówić „panie prezydenci­e”.

Jeśli Zachód weźmie się w garść i będzie z Moskwą mógł rozmawiać z pozycji siły, jego przywódcy będą mogli zwracać się do pana Kremla choćby per „uzurpatorz­e”. Jeśli to on z nimi będzie rozmawiał z pozycji siły, to przyjdzie im mówić „panie prezydenci­e”

 ?? FOT. REUTERS ?? • Plac Czerwony w Moskwie, 18 marca 2024 r. Przemówien­ie triumfując­ego Władimira Putina podczas wiecu upamiętnia­jącego 10. rocznicę aneksji Krymu przez Rosję
FOT. REUTERS • Plac Czerwony w Moskwie, 18 marca 2024 r. Przemówien­ie triumfując­ego Władimira Putina podczas wiecu upamiętnia­jącego 10. rocznicę aneksji Krymu przez Rosję
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland