Rosja ma apetyt na Europę
Rosja przed czerwcowymi wyborami do europarlamentu chce pogłębić podziały na kontynencie. W zestawie: stare i nowe sztuczki z katalogu operacji wpływu.
W Tromsø José Assis Giammaria, 44-letni naukowiec, balansuje na pokrytym śniegiem chodniku. Jak co dzień piechotą zmierza na lokalny uniwersytet.
Funkcjonariusze norweskiej tajnej policji zachodzą go od tyłu. Dron, którym filmują zatrzymanie pokazuje, jak dwóch mężczyzn gwałtownie zwiększa tempo, chwyta mężczyznę za ręce i skuwa kajdankami. Jest październikowy poranek 2022 r.
Dla kolegów z uczelni José Assis Giammaria jest brazylijskim naukowcem wąskiej specjalizacji – polityki bezpieczeństwa Arktyki. Nie wiedzą, że jego prawdziwe nazwisko to Michaił Mikuszyn. Norweskie władze podejrzewają, że szpiegował dla rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU.
Wybory w Europie jak poligon
Do zatrzymania Mikuszyna dochodzi w chwili, gdy tradycyjna rosyjska sieć wywiadowcza ulega chwilowemu kryzysowi – po ataku Rosji na Ukrainę około 400 szpiegów pracujących dla rosyjskich ambasad zostaje wydalonych z Unii a sankcje uderzają w tysiące firm i osób powiązanych z Kremlem.
Mikuszyn od półtora roku siedzi w areszcie w Oslo. Jest jednym z kilku domniemanych rosyjskich „nielegałów”, agentów działających pod przykrywką, zatrzymanych ostatnio w Europie.
Wpływ zakonspirowanych agentów na rzeczywistość może być niewielki, ale ich większa niż dotąd obecność wskazuje na kierunek taktyki wywiadowczej stosowanej przez reżim Putina.
Nic dziwnego, że w Europie rosną obawy przed czerwcowymi wyborami do Europarlamentu. Od dawna wiadomo, że Rosja rekrutuje posłów do PE jako agentów wpływu, finansuje skrajną prawicę, organizuje niezliczone kampanie dezinformacyjne i wpływa na ruchy anty-LGBT, środowisko akademickie i społeczeństwa obywatelskie.
W lutym Parlament Europejski ostrzegł, że Rosja próbuje siać podziały w całej Europie: „Posłowie do PE są oburzeni faktem, że Rosja znalazła sposoby na zapewnienie znacznego finansowania partiom politycznym, politykom, urzędnikom i ruchom w kilku demokratycznych krajach, aby ingerować i wywierać wpływ na ich procesy demokratyczne”.
Obawy o ingerencję w głosowanie w 2024 r. podzielają nie tylko politycy. – Rosja wykorzysta wybory europejskie jako rodzaj poligonu doświadczalnego, aby zobaczyć, jak ich strategie i taktyki sprawdzą się w wyborach w ogóle – mówi Anton Szechowcow, ukraiński politolog z Wiednia, który bada powiązania skrajnej prawicy w Europie i Rosji.
Niemcy, słabe ogniwo
– Ich głównym celem będzie osłabienie w jak największym stopniu politycznego i społecznego poparcia dla Ukrainy. Najprawdopodobniej użyją taktyki straszenia propagując tezę, że ludzie lub politycy, którzy pomagają Ukrainie, wciągają społeczeństwa w wojnę z Rosją – uważa Szechowcow.
Według badacza priorytetowym celem rosyjskich ataków hybrydowych są dziś Niemcy, podobnie jak inne potęgi UE – Francja i Włochy. – Są ekonomiczną siłą napędową całej Unii – mówi Szechowcow. – Politycznie to kraje o najsilniejszym głosie w EU.
Obawy o ingerencję Kremla w Brukseli są coraz większe. W styczniu rosyjski portal śledczy Insider zarzucił łotewskiej eurodeputowanej Tatianie Ždanocie, że przez lata pracowała dla FSB. Parlament Europejski twierdzi, że kilku niewymienionych z nazwiska posłów do PE „świadomie służyło interesom Rosji”. Analitycy ostrzegają, że wybory mogą oznaczać zwycięstwo polityków, którzy nie popierają pomocy dla Ukrainy lub są wręcz prorosyjscy.
Niemiecka, skrajnie prawicowa AfD (ma dziewięciu posłów do PE) uważa, że Europa musi wznowić współpracę z Rosją, aby zapewnić pokój i dobrobyt. Jej powiązania z Moskwą zostały ostatnio wzmocnione po tym, jak Der Spiegel i Insider doniosły, że doradca jednego z posłów AfD utrzymywał kontakty z pułkownikiem FSB w sprawie wsparcia finansowego dla sprzeciwu partii wobec dostaw broni dla Ukrainy.
Jeśli partie takie jak AfD czy holenderska Partia Wolności PVV (na niej również ciążą zarzuty o powiązania z Rosją) odniosą sukces w czerwcu, mogą wpłynąć na debaty przed wyborami krajowymi. Wpłynąć i „potencjalnie odsuwając dyskurs” od wsparcia dla Ukrainy, ocenił niedawno German Marshall Fund, amerykański think tank częściowo finansowany przez Unię.
165 milionów ofiar rosyjskiej propagandy
Tymczasem francuskie władze prowadzą dochodzenie przeciwko byłemu, skrajnie prawicowemu europosłowi Jean-Lucowi Schaffhauserowi w związku z zarzutami, że prowadził kampanię promującą rosyjskie interesy. Schaffhauser ma wieloletnie powiązania z Rosją – to on dekadę temu miał stać za wielomilionowymi pożyczkami dla Frontu Narodowego Marine Le Pen euro z rosyjskiego banku.
Dochodzenie przeprowadzone w zeszłym roku przez francuski parlament wykazało, że partia Le Pen działała jako kanał komunikacyjny dla Rosji, która „prowadziła długoterminową kampanię dezinformacyjną [we Francji]”.
Inny francuski eurodeputowany, Aymerica Chauprade, stał się obiektem skandalu gdy w 2019 r. wyszło na jaw, że córka Dmitrija Pieskowa, rzecznika Putina, odbywała staż w jego biurze.
29 lutego eurodeputowani jednogłośnie zagłosowali za wsparciem Ukrainy „we wszystkim, co jest potrzebne Kijowowi do wygrania wojny z Rosją”. Ale pomimo obaw rozmiary rosyjskich wpływów w Brukseli pozostają w dużej mierze nieznane.
Rosjanie od kilkunastu lat najlepiej czują się na polu dezinformacji. Francuscy badacze wykryli ostatnio 193 strony internetowe rozpowszechniające fałszywe twierdzenia wspierające inwazję Rosji na Ukrainę i krytykujące Zachód. Poważna prorosyjska kampania dezinformacyjna została również odkryta w Niemczech w styczniu: w ciągu czterech tygodni z 50 tys. fałszywych kont wysłano około miliona tweetów krytykujących rząd i jego wsparcie dla Ukrainy.
W ciągu roku po inwazji rosyjska dezinformacja na temat Unii i jej sojuszników dotarła do co najmniej 165 milionów osób na platformach mediów społecznościowych. Liczba ta wzrosła jeszcze bardziej w pierwszej połowie 2023 r., po zniesieniu standardów bezpieczeństwa przez Twittera. Meta twierdzi, że w związku z wyborami utworzyła specjalne zespoły w Europie w celu zwalczania dezinformacji na Facebooku i Instagramie.
Rosyjskie pieniądze destabilizują Europę
Z sondażu Eurobarometru z grudnia ubiegłego roku wynika, że 78 proc. Europejczyków postrzega Rosję jako zagrożenie dla bezpieczeństwa UE. Najwyższy rangą dyplomata UE Josep Borrell podniósł w styczniu alarm w sprawie rosyjskich ingerencji w Internecie: – To nie bomba, która może cię zabić, ale trucizna, która skolonizuje twój umysł.
Nie możemy pozwolić sobie na to, by zagraniczni aktorzy manipulowali opiniami naszych obywateli i siali ziarno podziałów i nienawiści w sercu naszych demokracji
– powiedział Margaritis Schinas, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej, podczas Monachijskiego Forum Bezpieczeństwa w lutym.
We Włoszech, w których premier Giorgia Meloni prowadzi politykę proukraińską, rosyjskie wpływy są subtelniejsze. Według niedawnego śledztwa Financial Times w kraju działa sieć stowarzyszeń przyjaźni rosyjsko-włoskiej, które lokalnie wspierają rosyjskie narracje.
Matteo Salvini, lider nacjonalistycznej Ligi (obecnie minister infrastruktury) jest znanym wielbicielem Putina. Według włoskich mediów Liga odnowiła pięcioletnią umowę z partią Jednej Rosji Putina w 2022 r., aby ułatwić „rozszerzenie i pogłębienie wielostronnej współpracy” między krajami.
Rosyjskie pieniądze wspierają ultrakonserwatywne programy w całej Europie. HazteOir, radykalna katolicka grupa z Hiszpanii wraz ze swoim satelitą CitizenGo, znane z kampanii anty-LGBT, otrzymały fundusze od oligarchów bliskich Kremlowi.
W Portugalii nie ma dowodów na zorganizowany wpływ Rosji na instytucje lub partie polityczne, ale Fundacja Russkij Mir, która
Od dawna wiadomo, że Rosja rekrutuje posłów do PE jako agentów wpływu, finansuje skrajną prawicę, organizuje niezliczone kampanie dezinformacyjne
rzekomo promuje rosyjską kulturę, zdołała zbudować silną pozycję w kraju. Russkij Mir, krytykowany przez UE za promowanie prokremlowskiej i antyukraińskiej propagandy, przez kilka lat prowadził ośrodki na trzech portugalskich uniwersytetach i współpracował z NGO. Uniwersytety zerwały współpracę z fundacją dopiero w ubiegłym roku.
Szpieg bez granic
Przykłady rosyjskich wpływów to również przypadki takie, jak dziennikarza Pablo Gonzáleza. 28 lutego 2022 r. w Przemyślu, niedaleko granicy z Ukrainą, został zatrzymany przez ABW. Zarzut: jest agentem wysłanym do Europy przez GRU. Dziś wiadomo, że między innymi zbierał informacje o środowisku Żanny Niemcowej, córki zamordowanego lidera rosyjskiej opozycji Borysa Niemcowa.
Niemcowa i González zaprzyjaźnili się, a fundacja Niemcowej zapraszała go na swoje wydarzenia – ustaliło Agentstvo, niezależne, emigracyjne, rosyjskie medium. Polskie władze twierdzą, że znalazły u González wiadomości opisujące nawiązane przez niego kontakty, szacunkowe wydatki i informacje wysyłane do GRU. „Myślę, że udało mi się zasiać ziarno wątpliwości wśród euroatlantystów” – miał pisać o jednej z konferencji, w której uczestniczył. Polskie władze oficjalnie nie komentują sprawy Gonzáleza.
Mężczyzna (ma rosyjski i hiszpański paszport) od dwóch lat siedzi w areszcie (ostatnio w Radomiu), podczas gdy kilka organizacji – w tym Reporterzy bez Granic – walczy o jego uwolnienie. W lutym hiszpański rząd wezwał Polskę do wskazania, jakie ma dowody na szpiegostwo Gonzáleza. Nasze źródła w polskim rządzie – także po zmianie władzy – utrzymują, że dowody przeciwko mężczyźnie są mocne.
Według raportu norweskiej policji od czasu inwazji na Ukrainę co najmniej 35 obywateli europejskich było ściganych za działanie w imieniu Rosji. Jaki wpływ, jeśli w ogóle, mogą mieć takie akcje na nadchodzące wybory?
Szef służby, która aresztowała Michaiła Mikuszina w Tromsø, jest pewien: Rosja podejmuje coraz większe ryzyko w operacjach wywiadowczych na kontynencie.
Zapotrzebowanie na informacje wywiadowcze dotyczące zachodniej technologii i wiedzy jest tak duże, że agent może zostać wysłany bez niezbędnego przeszkolenia – uważa Gunnar Fugelsø, szef krajowej agencji wywiadowczej (PST) w Tromsø.
Czy w Norwegii jest więcej takich nielegalnych agentów? Gunnar Fugelsø: – Nie możemy tego wykluczyć.