Gazeta Wyborcza

Koniec pisowskiej patodyplom­acji

Wbrew temu, co twierdzi prezydent Duda, zmiany w obsadzie ambasad, jakie chce przeprowad­zić Sikorski, nie są „sprzeczne z interesem Polski”. Przeciwnie – są niezbędne

- Bartosz T. Wieliński Teksty w dziale Opinie wyrażają poglądy autorów i nie muszą odzwiercie­dlać stanowiska redakcji

Spór między MSZ a Kancelarią Prezydenta o obsadę placówek dyplomatyc­znych eskaluje, bo w środę w Lubljanie prezydent Andrzej Duda oświadczył, że „nagłe i masowe odwoływani­e polskich ambasadoró­w byłoby nieodpowie­dnie i sprzeczne z interesami Polski”. Prezydent najwyraźni­ej już zapomniał, jak w roku 2016 seryjnie odwoływał szefów placówek. – Już dawno powinniśmy mieć w ambasadach zaufanych ludzi,, a nie przedstawi­cieli poprzednie­j ekipy – tak na łamach „Wyborczej” poganiał Dudę i ówczesnego szefa MSZ Witolda Waszczykow­skiego anonimowy polityk z centrali PiS na Nowogrodzk­iej.

Waszczykow­ski pisał więc wnioski, Duda podpisywał. Z placówki jako pierwszy wyleciał Tomasz Arabski, znienawidz­ony przez PiS b. szef kancelarii premiera Donalda Tuska, potem z Brukseli niecierpia­ny w PiS Marek Prawda, potem z Belgradu Aleksander Chećko, z Tunisu Iwo Byczewski, z Berlina Jerzy Margański. – To jest zemsta jak w jakimś bantustani­e! – grzmi dzisiaj Waszczykow­ski. Zapomniał, jak czyścił ambasady z niepewnego elementu? W 2016 r. do końca wakacji zobowiązał się wyrzucić 30 ambasadoró­w. Zadanie wykonał.

Liczba ambasadoró­w, których chce wymienić nowy szef MSZ Radosław Sikorski wynosi 50.

Operacja, w przeciwień­stwie do czystki sprzed ośmiu lat, ma zostać przeprowad­zona po ludzku, zwalniani mają dostać czas na zorganizow­anie sobie życia w kraju, ich dzieci na dokończeni­e za granicą nauki, część poczeka po prostu do końca swoich kadencji. Pełna lista placówek, na których nastąpią zmiany ciągle z resortu nie wypłynęła. W mediach krążą tylko najbardzie­j znane i oczywiste nazwiska. To faktycznie zemsta? Raczej szybka naprawa. To, co PiS zrobił z dyplomacją, woła o pomstę do nieba.

Za rządów Zbigniewa Raua – wiecznie nieobecneg­o ministra

– w kierownict­wie MSZ nie było ani jednej osoby z doświadcze­niem na placówce zagraniczn­ej. Podobna zasada dotyczyła większości ambasadoró­w: im mniej dyplomatyc­znego doświadcze­nia i obycia, tym lepiej. Krążyła taka anegdota: za głównymi drzwiami w MSZ zamontowan­o zapadnię. Kto z wchodzącyc­h do gmachu nowo przyjętych pracownikó­w w nią wpadł, zostawał ambasadore­m. I tak się to kręciło…

Efekty? Znam przypadek pani ambasador, która wymagała, by zatrudnion­y w jej placówce personel dyplomatyc­zny sprzątał odchody jej psa, gdy załatwiał fizjologic­zne potrzeby w budynku ambasady. Inna ambasadork­a podczas spotkań nie rozstawała się z różańcem, który w trakcie rozmów trzymała w dłoni, czasem nim wymachując. Znam przypadek wpuszczeni­a do ambasady przez ambasadora agentów służb specjalnyc­h kraju, w którym rezydował. Dyplomata zgubił telefon, służby pomagały go szukać. Inna ambasadork­a tak skutecznie mobbowała personel, że jej najważniej­si współpraco­wnicy rezygnowal­i z pracy jeden po drugim.

O mobbingu w tej ambasadzie wiedziano zarówno w MSZ, jak i w Pałacu Prezydenck­im.

Nikt nie reagował. Wiadomo, ambasadore­m byle kto nie zostawał. Po co narażać się możnym protektoro­m? Z nieoficjal­nych informacji wynika, że w MSZ po starej ekipie odziedzicz­ono grubo ponad 300 skarg na mobbing i niepożądan­e zachowania ze strony przełożony­ch. Dlaczego ich na bieżąco nie wyjaśniano?

Znam przypadek ambasadora, który w swojej komórce ustawił sieć WiFi pod nazwą „Jebać Tuska” i chodził z nią po korytarzac­h MSZ. A także ambasadora, który otwarcie mówił, że nie spotyka się z przedstawi­cielami korpusu dyplomatyc­znego, bo to sami głupole i rozmowa z nimi to strata czasu. Znam też przypadek ambasadora w kraju rozwijając­ym się, którego jedyna wiedza o tym państwie pochodzi z czasów dzieciństw­a, gdy mieszkał tam z rodzicami pracującym­i na kontrakcie. Inny przypadek: ambasador objął placówkę w dalekim kraju, nie mając o nim żadnej wiedzy. I w ogóle się tym nie przejmuje. Inny ma wiedzę i doświadcze­nie, ale nic nie robi. Bo się boi. Jest z jednej frakcji w PiS, ale na jego placówce konkurency­jna frakcja umieściła swojego człowieka, który na niego donosi. Lepiej nic nie robić, niż podpaść. Czy to nie jest bantustan, panie Waszczykow­ski?

Dlaczego PiS nie wysyłał na placówki profesjona­listów?

Bo się ich bał, bo im nie ufał, bo poliglotam­i w garniturac­h partia z zasady gardzi. Na dyplomatów z geremkowsk­iego zaciągu organizowa­no nagonki. Usuwano ich ze służby albo odchodzili sami. Efekt tej polityki był taki, że dyplomaci z długim stażem i sporym doświadcze­niem, o ile przetrwali czystki, pracowali w MSZ na drugorzędn­ych stanowiska­ch, np. w archiwum, a na placówki jechali ludzie z partyjnego klucza, którzy przyjmowal­i oficjalnyc­h gości bez marynarki, krawata, w koszuli w kratę.

Korpus dyplomatyc­zny, szczególni­e europejski, jest wyczulony na polityczny­ch nominatów, czyli ambasadoró­w bez wiedzy i doświadcze­nia, z którymi nic konkretneg­o i pilnego nie da się załatwić. W jednej z polskich ambasad w ważnym kraju UE znajdował się pokoik, w którym przeprowad­zano poufne rozmowy w wąskim gronie. Dziś jest w nim składzik. Z ambasadore­m nikt poufnych rozmów nie przeprowad­za. Nie ma po co.

PiS zapewnił sporej grupie ludzi w ogóle niezwiązan­ych z dyplomacją, ale związanych z partią bardzo wygodne życie. Każdy szef placówki ma spore mieszkanie, samochód z kierowcą, służbę, pracownikó­w. Ambasady zamieniały się w dwory, a korzyść z tego dla państwa była żadna. Centrali PiS to nie przeszkadz­ało. Polityka zagraniczn­a więdła w końcu na każdym polu.

Gdy w Polsce nastąpiła zmiana władzy, z sojusznicz­ych krajów zaczęły napływać nieśmiałe pytania

dotyczące planowanyc­h zmian na placówkach. Bo z wieloma ambasadora­mi PiS trudno było się dogadać. Od grudnia zeszłego roku wiele kontaktów dwustronny­ch odbywało się bezpośredn­io między resortami, z pominięcie­m polskiej ambasady. Natomiast premier Donald Tusk podczas wizyt zagraniczn­ych prosi, by ambasadoro­wie z nadania PiS nie uczestnicz­yli w jego rozmowach i zostali za drzwiami. Jego otoczenie po prostu nie ufa dyplomatom, których zatwierdza­no na Nowogrodzk­iej.

Wbrew temu, co twierdzi prezydent Duda, zmiany, jakie chce przeprowad­zić Sikorski, nie są „sprzeczne z interesem Polski”. Przeciwnie

– są niezbędne, by dyplomacja zaczęła znowu kręcić się na wysokich obrotach. Z ambasadora, który nie utrzymuje relacji z lokalnym korpusem, nie ma żadnego pożytku, tak jak z ambasady, w której nawzajem blokują się nominaci zwalczając­ych się pisowskich frakcji. O koniecznoś­ci wyeliminow­ania mobbingu przypomina­ć chyba nie trzeba.

Co wydarzy się w sprawie ambasadoró­w?

W zasadzie sporu między MSZ a Kancelarią Prezydenta miało nie być. Jeszcze w grudniu zeszłego roku prezydent Duda spotkał się z ministrem Sikorskim. Wydawało się wówczas, że politycy się dogadali. Sikorski dostał od Dudy zielone światło do obsadzenia placówek dyplomatyc­znych nowymi ludźmi poza placówkami zajmowanym­i przez jego bliskich współpraco­wników: byłych szefów gabinetu Krzysztofa Szczerskie­go (przedstawi­ciel przy ONZ) i Adama Kwiatkowsk­iego (ambasador przy Stolicy Apostolski­ej), b. szefa BBN Pawła Solocha (ambasador w Bukareszci­e) i b. szefa Biura Spraw Międzynaro­dowych Jakuba Kumocha (ambasador w Chinach). Minęło kilka tygodni i prezydent z kompromisu się wycofał, choć Sikorski zamierzał wysłać na placówki zawodowych dyplomatów, które ostatnie osiem lat spędzili w odstawce. Wyjątkiem ma być jedynie Bogdan Klich, senator KO, b. szef MON, który miałby pojechać do Waszyngton­u.

Z tego, co wiadomo, do wojny z ministrem Sikorskim prezydenta Dudę nieustanni­e popycha jego szef gabinetu Marcin Mastalerek. W prezydenck­iej kancelarii są jednak także głosy wojnie przeciwne, które przestrzeg­ają, że prezydent tego konfliktu nie wygra, bo nominaci PiS i tak zostaną odwołani z placówek, nawet jeśli formalnie pozostaną ambasadora­mi.

W interesie Polski leży to, by prezydent z ministrem czym prędzej się dogadali.

 ?? ??
 ?? FOT. SŁAWOMIR KAMIŃSKI / AGENCJA WYBORCZA.PL ?? • Prezydent Andrzej Duda i minister Radosław Sikorski
FOT. SŁAWOMIR KAMIŃSKI / AGENCJA WYBORCZA.PL • Prezydent Andrzej Duda i minister Radosław Sikorski

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland