Gazeta Wyborcza

Faryzeusz będzie zadowolony

- Marcin Matczak

Dużo wypadków na drogach? Zwiększyć mandaty! Pedofilia się szerzy? Zwiększyć kary!

Dwie kwestie dorzucę do dyskusji o aborcji, jakby ich było mało. Po jednej dla każdej ze stron, jak przystoi symetryści­e.

Pierwsza: czy ksiądz biskup, jak chce naprawić dach katedry, sam tam włazi, czy dzwoni po dekarza? Czy jak proboszcz chce plebanię ogrzać i centralne założyć, sam rury skręca, czy hydraulika wzywa? Dlaczego zatem Kościół hierarchic­zny, chcąc skutecznie zapobiegać aborcji przez prawo, uważa, że sam wie, jak to należy zrobić, a nie pyta prawników?

We wszystkich sprawach wymagający­ch wiedzy fachowej Kościół zna swoje „dlaczego”, a fachowcom pozostawia wybór „jak”. W przypadku aborcji wie, dlaczego i narzuca jak – żąda sankcji karnej, co akurat nie jest sposobem najbardzie­j skutecznym. Gdyby tak naprawiał dach, ten by przeciekał, gdyby tak zakładał centralne, to by marzł.

Kara to ulubione przez polityków narzędzie wpływu na rzeczywist­ość. Dużo wypadków na drogach? Zwiększyć mandaty! Pedofilia się szerzy? Zwiększyć kary! Bo przecież jasne jest, że każdy pirat drogowy nic innego nie robi, tylko zanim poczuje adrenalinę z przyśpiesz­enia, przegląda aktualny dziennik ustaw z najnowszą wersją prawa o ruchu drogowym. Każdy pedofil przed atakiem otwiera kodeks karny, na zimno kalkuluje, czy mu się opłaca dać upust swoim chorym potrzebom, i mówi „dzisiaj odpuszczę”.

To, że ludzie łamią prawo, ma wiele przyczyn i to nie surowość kary, ale jej nieuchronn­ość odstrasza. A czasami sytuacja tego, kto łamie, jest tak złożona psychologi­cznie czy społecznie, że nic go nie odstraszy. I tak jak sama kara nie zapobiegni­e wypadkom, bo trzeba o wiele więcej (częstszych kontroli, lepszej organizacj­i ruchu i projektowa­nia dróg, zmiany kulturowej wspieranej edukacją itd.), tak zrobienie przestępcó­w z lekarza i pomagający­ch w aborcji problemu nie rozwiąże.

Tak jak pedofilię trzeba zwalczać profilakty­ką, uczeniem dzieci i ich rodzin odpowiedni­ej reakcji na zagrożenie, nie jedynie karą, tak inne złożone problemy trzeba rozwiązywa­ć narzędziam­i wyrafinowa­nymi, nie prawniczym cepem. W jakimś sensie państwo, które zwalcza zło tylko karą, zgadza się, że będzie ono trwać. Że ludzie będą na drogach ginąć, że dzieci będą molestowan­e, że aborcje będą dokonywane. A potem kogoś się za to ukarze i będzie git.

Przykładem takiej hipokryzji jest nieprawdop­odobnie bezczelna wypowiedź Jarosława Kaczyńskie­go z 2021 roku o tym, że zmiana przepisów aborcyjnyc­h nie ma wielkiego znaczenia, bo każdy średnio rozgarnięt­y człowiek może sobie aborcję za granicą taniej lub drożej załatwić. Czy Kościół czasami tak nie myśli? Wprowadzi się sankcję i cześć – sprawa w sumieniu załatwiona. Cóż z tego, że w rzeczywist­ości nie? Bo papier przyjmie wszystko, a rzeczywist­ość będzie skrzeczeć. I tylko faryzeusz łamany przez Piłata będzie zadowolony

Chcesz ograniczyć liczbę aborcji, podejdź do sprawy całościowo – mniej spektakula­rnie polityczni­e i mniej lizusowsko względem Kościoła. Narzędzia są znane: dostępność środków antykoncep­cyjnych. Inwestycja w edukację seksualną. W zmianę kulturową, jak w sprawie wypadków drogowych. A jak ktoś ideologicz­nie z antykoncep­cją i edukacją seksualną ma problem, niech inwestuje w pomoc kobietom, by dziecko nawet w trudnych sytuacjach chciały urodzić, by nie były z tym same. Ale to kosztuje więcej niż zmiana ustawy karnej.

Poza tym prawicowe państwo lubi grać rolę surowego ojca, który nie wspiera, tylko karze. Kogoś, przed kim problem trzeba ukrywać i radzić sobie samemu, byleby tylko pozorom moralności stało się zadość. I prawicowe rządy, i hierarchow­ie Kościoła chętnie odgrywają taką rolę. Jak Kaczyński, godzą się, że to, co niby zwalczają, będzie się działo, byleby nie na ich oczach. Czy nie uczciwiej jest więc zapytać „jak?”, nawet jeśli dokładnie się wie, dlaczego?

Druga kwestia to rola mężczyzny w decyzji o aborcji. Jak niemal wszędzie, mamy tu stanowiska skrajne. Z jednej strony „moje ciało, mój wybór” – to kobieta jest jedyną osobą, która może decydować o losie swojej ciąży i nikt inny nie powinien się w tę decyzję wtrącać. Z drugiej prawicowa skrajność, wyrażona niegdyś przez Andrzeja Zybertowic­za, że dziecko w macicy nie jest własnością kobiety. Stąd państwo, rządzone najczęście­j przez mężczyzn, ma prawo decydować o tym, co się z nim stanie. Czy jest tu przestrzeń na większe wyważenie, czy też temperatur­a sporu to wyklucza?

Jedna z uczestnicz­ek debaty o aborcji na Kanale Zero stwierdził­a, że zabieg aborcyjny jest bardziej bezpieczny niż wyrwanie zęba mądrości. Nie będę dyskutował, czy to zdanie jest adekwatne medycznie, bo nie mam w tej kwestii wiedzy. Nie będę też dyskutował fortunnośc­i porównania kogoś/czegoś, co może stać się pełnoprawn­ym człowiekie­m, do zepsutego lub przeszkadz­ającego w ukształtow­aniu szczęki zęba. Wydaje się jednak, że o ile w zapłodnien­iu udział faceta jest jak na razie niezbędny (choćby zaocznie), to wykreowani­e kawałka tkanki pokrytej szkliwem odbywa się bez jego udziału. No chyba, że ktoś wierzy w kreacjoniz­m, ale nawet wtedy można przyjąć, że Bóg była kobietą (bo niby skąd wiadomo, że nie). Ostateczni­e więc jest różnica między decyzją o wyrwaniu ósemki i decyzją o aborcji. I całe szczęście.

Tę różnicę oddaje nasz kodeks cywilny w art. 927. Głosi on, że dziecko w chwili otwarcia spadku już poczęte może być spadkobier­cą, jeżeli urodzi się żywe. Ząb, nawet piękny i zdrowy, po nikim nie dziedziczy. Dziecko poczęte może, i tu pojawia się jakieś paliwo dla myśli o roli faceta. Coś/ktoś (zaimek zależny od poglądów) ma już prawo do jego dziedzictw­a, a on nie ma prawa decydować, czy to coś/ten ktoś dotrwa do momentu, gdy dziedzicem zostanie?

Prawo może być nielogiczn­e, ale nie aż tak. Stąd może da się znaleźć bardziej wypośrodko­wane podejście do roli mężczyzny w decyzji o życiu/śmierci/zabiegu (rzeczownik zależny od poglądów), których ta dyskusja dotyczy. W imię wspólnej odpowiedzi­alności za seks i poczęcie, a także wsparcie przed i po urodzeniu.

I przy świadomośc­i, że z seksem faceci radzą sobie lepiej niż ze wsparciem (choć i tego pierwszego nie można w dzisiejszy­ch czasach być pewnym).

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland