Rosyjska rakieta naruszyła polską przestrzeń powietrzną
Dowództwo Operacyjne Sił Zbrojnych RP poinformowało wczoraj, że na wysokości Oserdowa ma Lubelszczyźnie – przez 39 sekund przelatywała rosyjska rakieta. – Metaliczny świst. Obiekt leciał dość nisko, był oświetlony – opowiada „Wyborczej” Henryk Zdyb, sołty
Wszystko wydarzyło się w niedzielę (24 marca) o godz. 4:23. „W trakcie całego przelotu obiekt był obserwowany przez wojskowe systemy radiolokacyjne” – czytamy w komunikacie Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych RP.
Sołtys Oserdowa: – Akurat wyszedłem z domu. Świtało. Zobaczyłem na niebie szybko przemieszczający się obiekt, był oświetlony, leciał dość nisko znad granicy z Ukrainą. To był taki ostry, metaliczny dźwięk. Przenikający całe ciało.
Telefon do sołtysa
Oserdów to mała miejscowości w gminie Ulhówek na Lubelszczyźnie w powiecie tomaszowskim. To tam znajdują się najżyźniejsze polskie czarnoziemy. W czasach PRL-u działało tam dziewięć dużych państwowych gospodarstw rolnych (PGR). Dziś ziemię uprawiają tam prywatne firmy.
Z Oserdowa w linii prostej do granicy z Ukrainą jest tam ok. 500 metrów. I to z dwóch stron, od wschodu i południa, bo granica tuż za wsią wytycza niemalże kąt prosty. A to oznacza, że rosyjska rakieta przecięła terytorium Polski, wleciała od strony północno-wschodniej i wyleciała od południowo-wschodniej.
Tuż przy granicy
Wikipedia jeszcze przed trzema laty informowała, że w Oserdowie mieszka 21 osób. – Dziś to już tylko dziesięć osób. Wieś się starzeje, młodzi ludzie wyjeżdżają, starsi odchodzą – prostuje w rozmowie z „Wyborczą” wójt gminy Ulhówek, Łukasz Kłębek.
Z niewielkiego wzniesienia za Oserdowem widać domy ukraińskiego Bełza (Bełz). To dziś 4-tysięczne miasto, ale w XVI w. duży ośrodek ze stolicą województwa belskiego. Kilkanaście kilometrów w głąb Ukrainy leży Czerwonograd, duże 70-tysięczne miasto z kopalnią węgla kamiennego, która zatrudnia ponad 2 tys. górników. I to właśnie infrastruktura kopalni była prawdopodobnie celem niedzielnego ataku rosyjskiej rakiety.
Wójt Ulhówka o rosyjskiej rakiecie nad Oserdowem dowiedział się w niedzielę rano.
– Natychmiast, jeszcze przed kościołem, zadzwoniłem do Henia Zdyba. To bardzo równy facet, długoletni sołtys Oserdowa, zresztą w zeszłym tygodniu wybrany ponownie na pięcioletnią kadencję. Na szczęście odebrał telefon i wszystko opowiedział. W tym czasie był przed domem, widział przemieszczający się szybko, oświetlony obiekt. Leciał dość nisko, chyba z pół kilometra nad ziemią. Opowiedział mi, że wszystko trwało może ze 30 sekund – mówi „Wyborczej” Łukasz Kłębek, wójt gminy Ulhówek.
– Po tym, jak przeleciał nad Oserdowem, słyszałem huk, ale to było już po ukraińskiej stronie. Tak jakby coś eksplodowało. Dymu nie zauważyłem. Chyba było zbyt daleko – relacjonuje „Wyborczej” sołtys.
Oserdów a Przewodów
Rosyjski pocisk nad Lubelszczyzną musiał być tematem numer jeden po porannych mszach w kościołach w gminie Ulhówek.
– Ludzi przekazywali sobie wiadomość, jedni przestraszeni, inni tak tylko informacyjnie. Niby wszystko jest w porządku, ale nie nazwałbym sytuacji standardową, normalną – mówi wójt Łukasz Kłębek.
Wójt mieszka w Rzeplinie, miejscowości oddalonej w linii prostej zaledwie cztery kilometry od Przewodowa. To już sąsiedni powiat – hrubieszowski (wieś Oserdów od Przewodowa dzieli siedem kilometrów).
15 listopada 2022 r. zabłąkana rakieta ukraińskiej obrony przeciwlotniczej przez przypadek uderzyła tam w suszarnię zboża należącej do polsko-włoskiej spółki. Chwilę wcześniej wjechał tam ciągnik z transportem kukurydzy. Na miejscu zginęli traktorzysta i brygadzista, 60- i 62-letni mieszkańcy Przewodowa.
Sołtys Oserdowa słyszał także i tamten pocisk.- Jego dźwięk był dużo bardziej intensywny. Aż szyby w oknach drżały – pamięta.
Natomiast 29 grudnia minionego roku w okolicach Zamościa na Lubelszczyźnie zlokalizowano rosyjską rakietę. Znajdowała się ona nad terytorium Polski przez co najmniej trzy minuty.
– Około godz. 7 mieszkańcy przycinający drzewa w sadzie usłyszeli charakterystyczny metaliczny świst. Na niebie w stronę południowego wschodu, w kierunku miejscowości
Czartowczyk i granicy z Ukrainą, przemieszczał się obiekt w kolorze czarnym. Miał góra dwa metry długości i leciał dość nisko, znacznie poniżej wysokości, którą osiągają samoloty, nawet te niewielkie. Nikt nie widział, by ten obiekt spadł. Taką relację otrzymałam od świadka, który wszystko widział – relacjonowała wtedy „Wyborczej” Wiesława Sieńkowska, wójt gminy Komarów-Osada w powiecie zamojskim.
Zmasowany ostrzał
Eksplozja w Przewodowie, incydent pod Zamościem i w Oserdowie to efekty zmasowanego ostrzału przez Rosjan infrastruktury krytycznej na terenie zachodniej Ukrainy.
Znamy kolejne szczegóły niedzielnego incydentu w powiecie tomaszowskim. Wiadomo, że rakieta wleciała w polską przestrzeń powietrzną na wysokości miejscowości Oserdów w województwie lubelskim i przebywała w niej przez 39 sekund.
„Do zdarzenia doszło dokładnie o godz. 4:23. „W trakcie całego przelotu obiekt był obserwowany przez wojskowe systemy radiolokacyjne” – czytamy w komunikacie Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych RP.
To jedna z rakiet dalekiego zasięgu, którą Rosjanie wystrzelili w stronę zachodniej Ukrainy. Nad ranem przeprowadzili zmasowany atak na obwód lwowski.
Jak podał w serwisie Telegram mer Lwowa, Andrij Sadowy, celem była infrastruktura krytyczna. Dowództwo ukraińskich sił powietrznych podaje, że Rosjanie wystrzelili w sumie 29 rakiet manewrujących. Użyli czternastu samolotów bombowych TU-95 i 28 dronów typu Shahed.
Polskie dowództwo operacyjne już w nocy dostało informację o tym, że może dojść do ataku. Jak podał podczas niedzielnej konferencji prasowej pułkownik Jacek Goryszewski z Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych, rosyjskie samoloty wystartowały z lotnisk w Oleniegorsku i Engels o godz. 2.
– Mieliśmy informację, że część z rakiet może być skierowana w obwody graniczące z naszym państwem – mówił pułkownik Goryszewski.
Poderwane lotnictwo
Uruchomiono wszystkie niezbędne procedury mające na celu zapewnienie bezpieczeństwa polskiej przestrzeni powietrznej. Aktywowano między innymi polskie i sojusznicze lotnictwo.
– Nasze lotnictwo było już poderwane, więc byliśmy w gotowości do działania – mówił wcześniej na antenie TVN 24 pułkownik Jacek Goryszewski. Dodał, że rakieta poruszała się ze znaczną prędkością (ok. 800 km na godzinę) i leciała dosyć nisko, bo na wysokości 400 metrów. Wleciała w naszą przestrzeń na około dwa kilometry, po 39 sekundach wyleciała w kierunku Ukrainy.
Polskie myśliwce powróciły już do baz a systemy do działalności operacyjnej. Nie ma potrzeby sprawdzania terenu, nad którym leciała rakieta. Wojsko ma dokładny zapis trajektorii jej lotu.
– Wiemy, ze stuprocentową pewnością, że nie ma jej na terytorium Polski – mówił podczas konferencji płk Jacek Goryszewski. Dodał, że nie było mowy o żadnej interwencji polskich myśliwców, bo było pewne, że rakieta nie zmierzała w głąb kraju.
Konferencję prasową zwołał też w tej sprawie minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz. Zapewnił, że wszystkie procedury zadziałały tak, jak powinny.
– Od wczesnych godzin porannych wszystkie systemy obronne zostały w Polsce aktywowane. Monitoring polegał na obserwowaniu kilku rakiet lecących w stronę Ukrainy. Aktywowane były dyżurne pary sojusznicze w samolotach F-16 – powiedział minister.
O incydencie poinformowano prezydenta Andrzeja Dudę i sojuszników z NATO. Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera podał w serwisie X (dawniej Twitter), że o sprawie rozmawiał nad ranem z ministrem obrony.
●
Celem niedzielnego ataku rosyjskiej rakiety była prawdopodobnie infrastruktura kopalni